- 1 Ugaszono pożar na budowie osiedla (171 opinii)
- 2 Cmentarzysko traficarów w sopockim lesie (192 opinie)
- 3 Podsuwają pomysły na kary dla śmieciarzy (53 opinie)
- 4 Obwodnica Witomina: ogłoszono przetarg na budowę (154 opinie)
- 5 Cztery opcje do wyboru w pytaniu o płeć (485 opinii)
- 6 Na lotnisku pojawił się kwiatomat (100 opinii)
Odbudował rodzinny dom za honoraria z jednej piosenki
Choć był wszechstronnym muzykiem, autorem koncertów, symfonii, baletu i poematu symfonicznego, to sławę przyniosły mu popularne w czasach PRL szlagiery "Pierwszy siwy włos" i "Zachodni wiatr". Za honoraria z "Siwego włosa" odbudował dom rodzinny, zniszczony w czasie wojny. Przypominamy sylwetkę zapomnianego dziś gdańskiego kompozytora Henryka Hubertusa Jabłońskiego (1915-1989).
Henryk Hubertus Jabłoński urodził się 3 listopada 1915 r. w gdańskiej, niemieckojęzycznej rodzinie mieszczańskiej jako Helmut Hubertus Degler. Przyszedł na świat i spędził dzieciństwo w kamienicy przy Jopengasse 8 (ul. Piwna). Jego babką była Rozalia z domu Jabłońska, której nazwisko przyjął po wojnie.
Rozalia miała jedenaścioro dzieci z Juliuszem Deglerem, który pracował m.in. jako naczelny ogrodnik parku Oliwskiego. Wśród licznego przychówku pary był m.in. Herwardt Degler, ojciec Helmuta, ślusarz w stoczni Schichaua.
Herwardt ożenił się z Alidią Springer. Oboje z domów rodzinnych wynieśli tradycje amatorskiego, rodzinnego muzykowania. Oboje grali na skrzypcach i tę pasję przenieśli na swoje dzieci, w tym przyszłego kompozytora.
Nauka i praca jako muzyk i aranżer w radiu
Nic dziwnego, że po zdaniu matury w szkole św. Katarzyny w 1931 r. młody Helmut wybrał edukację muzyczną. Na początku w Polskim Konserwatorium Muzycznym Macierzy Szkolnej, mieszczącym się w gmachu dyrekcji kolei przy Am Olivaer Tor 2-4 (ul. Dyrekcyjna), gdzie rozpoczął studia z zakresu gry na wiolonczeli pod kierunkiem Kazimierza Wiłkomirskiego (1900-1995). Następnie uczył się kompozycji u Wernera Schramma (1903-1967) oraz Alfreda Paetscha (1902-1960), laureatów nagrody kompozytorskiej senatu Wolnego Miasta Gdańska.
Od 1935 r. współpracował z rozgłośnią radiową Wolnego Miasta Gdańska jako wiolonczelista i aranżer muzyki popularnej. Grał też w radiowej orkiestrze kameralnej grywającej podczas audycji na żywo w sali koncertowej mieszczącej się w gmachu dyrekcji poczty przy placu Wintera (Targ Maślany), obok studia spikerskiego i biur redakcji. Radiowa orkiestra kameralna występowała w eterze codziennie od 1935 r. pod dyrekcją Ernsta Kallipkego, kierownika muzycznego radia.
Przypadkowe spotkanie z gwiazdą muzyki
Po wybuchu wojny utrzymywał się z grania w lokalach rozrywkowych. Szczególnie Sopot, jako znany przedwojenny kurort, był ośrodkiem rozrywki dla przebywających na urlopach żołnierzy niemieckich. Wszędzie panował tłok, mimo iż podawano tam tylko słabe piwo lub zbożową kawę. Grały za to orkiestry.
W swoich wspomnieniach kompozytor napomyka o współpracy z orkiestrą rozrywkową Traversy-Schönera. Zespół ten, prowadzony przez braci dyrygentów Waltera i Eberharda Schönerów, działał w Gdańsku w okresie wojennym dla potrzeb gdańskiej rozgłośni radiowej. Solistą orkiestry był skrzypek Mario Traversa (1912-1997), który wcześniej występował w mediolańskiej La Scali jako koncertmistrz orkiestry operowej pod batutą Arturo Toscaniniego.
Repertuar zespołu obejmował głównie muzykę taneczną, aranżacje popularnych melodii operowych, piosenek oraz innych znanych utworów muzyki klasycznej. Popularnymi szlagierami w lokalach Gdańska i Sopotu były "Barcelona" i "Czarna pantera".
Helmut spotkał Traversę w nocnym lokalu w Sopocie, gdzie kompozytor przyszedł razem ze znajomym małżeństwem. Degler postanowił ofiarować znajomej piosenkę. Błyskawicznie napisał tekst oraz melodię i od razu ją zagrał. Traversa, który był tego świadkiem, podszedł do kompozytora i poprosił o usłyszaną kompozycję, ponieważ chciał ją dla swojej orkiestry.
Wkrótce dołączył do niej sam Helmut Degler. Kolejni muzycy byli bowiem powoływani na front i stopniowo zastępowano ich innymi artystami. Skorzystał na tym Degler, którego do wojska nie powoływano, bo w młodości przeszedł chorobę Heinego-Medina.
Jesienią 1943 r. z orkiestry zniknęli też Włosi wraz Traversą. Po obaleniu Mussoliniego i opowiedzeniu się Włoch po stronie państw alianckich pochodzący z Italii muzycy uciekli z Gdańska, chcąc uniknąć aresztowania.
Od II połowy lat 30. do 1945 r. Degler napisał około 200 kompozycji. Wszystkie jednak spłonęły w marcu 1945 r., podczas walk między Niemcami i Rosjanami o miasto.
Trudne początki nowej drogi życia
Podczas wojny kompozytor znalazł swoją miłość. Jego wybranką była Charlotta Treder, Kaszubka z Kolbud. Młoda para wzięła ślub 15 lutego 1945 r. Tego dnia Armia Radziecka zajęła Tucholę, od pięciu dni płonął Elbląg. Dwa tygodnie wcześniej zatopiony został "Wilhelm Gustloff" wraz z niemieckimi uciekinierami.
Młodzi zamieszkali u rodziców Helmuta w mieszkaniu przy Piwnej 8. W marcu, podczas jednego z nalotów, na kamienicę spadła bomba. Wkrótce płonęło całe śródmieście Gdańska.
Żeby znaleźć chwilę wytchnienia, Helmut z będącą w ciąży Charlottą uciekli z bombardowanej ulicy do kościoła Mariackiego, a stamtąd na Langgarten (Długie Ogrody), gdzie w piwnicy jednego ze zrujnowanych domów, na węglu, przeczekali zajęcie miasta przez Rosjan.
Tuż przed atakiem Armii Czerwonej Deglerowie mogli próbować dostać się statkiem do Danii. Kompozytor jednak nie zdecydował się na ten krok.
Nie zdecydował się także na wyjazd do Niemiec po przyłączeniu miasta do Polski. Poddał się za to weryfikacji narodowościowej, powołując się na swe polskie korzenie i babkę Rozalię Jabłońską. 30 października 1948 r. zmienił urzędowo personalia na Henryk Hubertus Jabłoński. Zmiana nazwiska objęła całą rodzinę: żonę Charlottę Gertrudę z domu Treder, która odtąd nosiła imię Kornelia, oraz synów.
Jak Helmut stał się Henrykiem
Henryk Jabłoński w swoich wspomnieniach często odwoływał się do swojej fascynacji polską muzyką, która pomogła mu zadecydować o zostaniu Polakiem:
"Muzyka polska urzekła mnie dawno. Poznałem ją przez moich przyjaciół, skrzypaczkę Anitę Romanowską i jej dwóch braci. Jeden z nich był adwokatem, drugi pracował w porcie. Przyjaźniliśmy się już w okresie międzywojennym. Jakże oni tańczyli mazura, kujawiaka! To byli wspaniali ludzie. Do folkloru polskiego zbliżyłem się także poprzez moją żonę, rodowitą Kaszubkę z Kolbud".
Z drugiej strony rację ma zapewne Joanna Schiller-Rydzewska, która w swojej pracy poświęconej konwersji narodowej kompozytora podkreśla, że za tą decyzją stały też bardziej życiowe problemy i wybory. Po pierwsze w czasie dogodnym do ewakuacji Charlotta była w ciąży. Jabłoński zdawał sobie sprawę, że trudy ucieczki mogą narazić na śmierć zarówno żonę, jak i nienarodzone dziecko. Innym powodem były dobre relacje z gdańskimi Polakami, wynikające zapewne z polskich korzeni kompozytora i ze styczności z polskością w trakcie muzycznej edukacji.
Jak się wydaje, Helmut Degler należał też do całkiem sporej grupy miejscowych czy też gdańskich Niemców, dla których ojczyzną było ich miasto i nie chcieli go opuszczać mimo zniszczeń, zmiany granic i zasiedlenia miasta przez Polaków.
Aby zostać, kompozytor musiał się poddać procedurze weryfikacji narodowościowej, inaczej mógłby zostać wysiedlony do Niemiec. Tu z pomocą przyszła mu zapewne znajomość z polskimi muzykami, a w szczególności z Tadeuszem Tylewskim (1898-1959), przedstawicielem gdańskiej Polonii i założycielem oraz dyrygentem gdańskich chórów "Moniuszko" i "Cecylia", a także założycielem Polskiego Towarzystwa Muzycznego w Gdańsku. Tylewski znał Deglera z nauki w Polskim Konserwatorium Muzycznym Macierzy Szkolnej.
Tuż po powrocie do miasta z obozu w Stuthoffie Tadeusz Tylewski założył Gdańską Orkiestrę Miejską. Ten ceniony dyrygent był gdańskim radnym, a także ławnikiem sądu do spraw zbrodni hitlerowskich. Najważniejsza dla Deglera-Jabłońskiego była pełniona przez niego funkcja zastępcy przewodniczącego Komisji Weryfikacyjno-Rehabilitacyjnej dla Polaków-Gdańszczan, utworzonej 22 czerwca 1945 r.
Praca w powojennym Gdańsku
Tuż po wojnie znaturalizowany Henryk Jabłoński podjął pracę jako wiolonczelista w orkiestrze symfonicznej w Gdańsku. Od 1947 r. współpracował z Orkiestrą Polskiego Radia pod dyrekcją Stefana Rachonia, dla której pisał utwory popularne i rozrywkowe. Od 1948 do 1953 r. kierował chórem studenckim przy Politechnice Gdańskiej, zaś w latach 1951-1954 Chórem Technikum Budowy Okrętów. W latach 50. pracował także w gdańskiej rozgłośni radiowej, gdzie opracowywał głównie muzykę ludową, przede wszystkim z terenów Kaszub.
W 1950 r. wygrał konkurs na muzykę do tekstu pieśni "Od Elbląga do Szczecina Komitetu" autorstwa sopockiej powieściopisarki Stanisławy Fleszarowej-Muskat.
W 1958 r. opracował linię melodyczną kurantów wygrywanych od 1 maja 1959 r. przez dzwony Ratusza Głównego Miasta. W latach 1945-1946 odtworzył z pamięci "Suitę polską", utwór, którego partytura spłonęła wraz z jego całym przedwojennym dorobkiem.
W latach 1954-1980 na stanowisku profesora prowadził wykłady kompozycji i instrumentacji w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Gdańsku (obecnie Akademia Muzyczna im. Stanisława Moniuszki).
Autor przebojów, które śpiewali Fogg i Villas
Jabłoński nie porzucił przy tym muzyki rozrywkowej. Występował w kawiarniach i restauracjach, m.in. w sopockim Bungalowie. Skomponował ponad 400 utworów. Wśród nich znalazła się muzyka filmowa oraz piosenki, które weszły do kanonu polskiej kultury, w tym najbardziej znany "Pierwszy siwy włos" (sł. Kazimierz Winkler), a także "Bezdomne pocałunki" (sł. Jacek Kasprowy), "Hej, chłopcy" (sł. Roman Sadowski), "Nie jestem taka zła" (sł. Jacek Kasprowy), "Pucybut z Rio" (sł. Jacek Kasprowy), "Szli na zachód osadnicy" (sł. Jacek Kasprowy). Jego piosenki śpiewali tacy artyści, jak Mieczysław Fogg, Marta Mirska i Violetta Villas.
Największy przebój Henryka Jabłońskiego - Pierwszy siwy włos
Piosenkę ze słowami Kazimierza Winklera wykonywali m.in. Marta Mirska i Mieczysław Fogg.
Henryk Hubertus Jabłoński zmarł 11 października 1989 r. Jego żona Charlotta, zwana przez przyjaciół BiBi, w roku 2013 r. Oboje pochowani są na cmentarzu Srebrzysko.
Jabłońscy mieli trzech synów, z których dwóch poszło w ślady ojca. Roman Jabłoński jest jednym z najwybitniejszych polskich wiolonczelistów i pedagogiem, natomiast mieszkający w Austrii Ludwik został trębaczem.
13 października 1998 r. na domu przy ul. Jaśkowa Dolina 58, w którym mieszkał kompozytor z rodziną, odsłonięto tablicę pamiątkową autorstwa Alberta Zalewskiego.
Napisano na niej:
"W tym domu w latach 1945-1989 mieszkał i tworzył kompozytor Henryk Hubertus Jabłoński (1915-1989)". Dom ten, nabyty w 1935 r. przez jego teścia, ogrodnika Leona Tredera, uległ zniszczeniu w wyniku bombardowania 26 marca 1945 r. Budynek odbudowany został przez Jabłońskiego za honoraria uzyskane z przeboju "Pierwszy siwy włos".
Opinie wybrane
-
2021-12-25 13:19
(1)
Na Srebrzysku przy wejściu są tablice informacyjne o pochowanych tu zasłużonych gdańszczanach, może warto uzupełnić o biografię pana Henryka Jabłońskiego, tym bardziej, że jego życiorys taki właśnie bardzo gdański, scalający dzieje miasta.
- 157 3
-
2021-12-27 11:26
jest notka o milicyjnym kapusiu Nikosiu?
jego życiorys też jest bardzo gdański i scalający dzieje miasta. Wielu scalił w jedną grupę.
- 1 3
-
2021-12-25 12:00
Jacek (1)
Byłem Jego studentem PWSM jeszcze wtedy w Sopocie przy ul. Grunwaldzkiej. Kiedyś przed egzaminem z kompozycji, którą u Niego studiowałem, spotkałem go w restauracji "Pod Strzechą", ma się rozumieć egzamin zdawałem w dniu następnym ale twardo mnie egzaminował. Był dobrym znajomym księdza Stanisława Ormińskiego z Rumii, też kompozytora - autora melodii apelu "Maryjo Królowo Polski..." Według mnie był wspaniałym człowiekiem. Miłym, uprzejmym ludzkim i towarzyskim.
- 101 0
-
2021-12-26 22:38
moj dziadek nieoficjalny
- 3 0
-
2021-12-25 09:23
Dziękuje za tę opowieść
Znam te piosenkę, to znaczy kiedyś tam pewnie słyszałem jej fragmenty, ale nie miałem pojęcia, że skomponował ją ktoś z Gdańska i to o takiej historii
- 202 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.