• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Oni czekali aż umrę". Seniorka prawie straciła mieszkanie

Aleksandra Nietopiel
24 października 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Irena przez wiele miesięcy walczyła o odzyskanie kontroli nad swoim skromnym mieszkaniem na Żabiance. Udało jej się to, ale cały czas ponosi koszty tego, że - jak mówi - zaufała ludziom, którzy ją zawiedli. Irena przez wiele miesięcy walczyła o odzyskanie kontroli nad swoim skromnym mieszkaniem na Żabiance. Udało jej się to, ale cały czas ponosi koszty tego, że - jak mówi - zaufała ludziom, którzy ją zawiedli.

Schorowana starsza pani prawie straciła swoje mieszkanie. W akcie notarialnym jasno stoi, że przepisała je na rodzinę młodego, niespokrewnionego z nią księdza. Ale po co miałaby to robić, skoro sama ma syna? Kobiecie udało się unieważnić akt i dziś mówi o próbie wyłudzenia. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.



Czy zdarzyło się, że ktoś ci bliski próbował cię oszukać?

W dokumentach wszystko się zgadza. Jest chronologia, są podpisy i pieczęci kancelarii notarialnej. Jednak okoliczności ich podpisania i to, co się przy okazji wydarzyło, już takie jasne nie jest.

Z historią o próbie wyłudzenia mieszkania, a także z prośbą o pomoc w nagłośnieniu sprawy zwróciła się do nas Irena, seniorka z Gdańska.

Samotne życie na 47 m kw.



Jeden z wielu zwykłych bloków na Żabiance. W dwupokojowym mieszkaniu mieszka Irena, 75-letnia emerytowana nauczycielka. Jest wdową, ma syna, który od lat żyje za granicą. Kobieta jest więc sama na 47 metrach. Na wytartym parkiecie leżą dywany, w przedpokoju stoi stara szafa, a w pokojach odnowione na stary styl meble. Na ścianach wiszą fotografie, religijne obrazki, ryciny z ptakami.

W kuchni na jednej ze ścian odchodzi tapeta, zdarto z niej też kafle, zaś nad kranem wybito otwory. Najgorzej wygląda łazienka: oberwane resztki imitującej kafle tapety, gołe, zryte ściany i nowe plastikowe rury.

To ślad zaczętego i przerwanego nagle remontu.

Pielgrzymkowa znajomość



Zosię z tego samego osiedla Irena spotkała w 2018 roku. Poznały się w kościele, gdy po którejś mszy podeszła do Ireny i zaproponowała jej wspólny wyjazd na pielgrzymkę. Sama była matką księdza Adama, który wyjazd organizował.

Seniorka zgodziła się. Później w takich jednodniowych pielgrzymkach wzięła udział jeszcze kilka razy.

Z nową znajomą widywała się od tej pory co jakiś czas. Kobieta często pytała ją o zdrowie, o rodzinę, ale i o mieszkanie.

- Często poruszała te tematy. Pytała, czy mam księgę wieczystą, czy mieszkanie jest własnościowe. Pytała też o mojego syna i o to, czy mam inną rodzinę - wspomina Irena.
Choć mieszkanie Ireny jest niewielkie i znajduje się w bloku z wielkiej płyty, dziś jest warte ponad 550 tys zł. Choć mieszkanie Ireny jest niewielkie i znajduje się w bloku z wielkiej płyty, dziś jest warte ponad 550 tys zł.
Minęły dwa lata, przyszedł rok 2020 i wraz z nim pandemia. Wówczas kontakt między kobietami prawie się urwał.

W tym czasie Irena zachorowała. Jej stan był poważny. Choroba mocno utrudniała jej życie i codzienne funkcjonowanie.

Sąsiadka prosi o pomoc w sprzedaży swojego mieszkania



W 2021 r. do Ireny odezwała się jej wieloletnia sąsiadka, która jakiś wcześniej wyprowadziła się do Niemiec. Pod jej nieobecność Irena opiekowała się jej mieszkaniem, znajdującym się w tym samym bloku.

Mieszkająca w Hamburgu sąsiadka musiała pilnie sprzedać swoją gdańską kawalerkę, by zdobyć środki na opłatę w hospicjum, do którego trafiła.

Zależało jej na czasie, więc zaproponowała, by mieszkanie wystawić za 100 tys. zł. To była bardzo atrakcyjna cena, bo w tym czasie (lato 2021 r.) 29 metrowe mieszkania na Żabiance wyceniano na ponad 340 tys. zł.

Irena zobowiązała się do przeprowadzenia transakcji, otrzymała też pisemne upoważnienie do zajęcia się jego sprzedażą. Kupcem początkowo miała być inna sąsiadka, ale do tej transakcji nie doszło, bo pani Irena o wszystkim opowiedziała Zosi - przyjaciółce od pielgrzymek.

Kobieta przekonała Irenę, by sprzedała mieszkanie sąsiadki jej synowi, księdzu Adamowi. Zawarto porozumienie, ale seniorka nie była na siłach, by zajmować się formalnościami. Sporządzono więc pełnomocnictwo, by prawną stroną transakcji zajęła się sama Zosia.

To był początek kłopotów Ireny.

Schorowana Irena trafia w Domu Seniora



Zanim jednak doszło do podpisania pełnomocnictwa, zdrowie Ireny na tyle się pogorszyło, że trafiła do placówki Caritas przy ul. Fromborskiej Mapka w Gdańsku.

Nie miała skierowania, ale pobyt tam załatwił jej ksiądz Adam, syn Zosi i przyszły nabywca mieszkania jej sąsiadki.

W placówce Caritas Irena spędziła prawie siedem tygodni, a za pobyt zapłaciła 4800 zł.

Pełnomocnictwo odczytane w ochronnej maseczce



Właśnie podczas pobytu seniorki w ośrodku przy ul. Fromborskiej, tydzień przed jej wyjściem, doszło do podpisania pełnomocnictwa.

W Domu Seniora u Ireny stawiła się przedstawicielka notariusza z Gdyni z asystentką.

Akt notarialny został odczytany, ale ponieważ trwały jeszcze obostrzenia covidowe, przedstawicielka notariusza miała na twarzy maskę. Irena wspomina, że bardzo utrudniało jej to zrozumienie dokumentu. Zaznaczyła jednak, że pełnomocnictwo ma obowiązywać tylko na czas sprzedaży mieszkania jej sąsiadki i tylko tego dotyczyć.

W rzeczywistości dokument dawał pełnomocnikowi, czyli Zosi, pełną kontrolę nad życiem Ireny.

Sprzedaż mieszkania i kłopoty z odzyskaniem pełnomocnictwa



10 lipca 2021 r. doszło do sprzedaży mieszkania sąsiadki księdzu Adamowi, synowi Zosi. Od tamtej pory Irena dopominała się zwrotu pełnomocnictwa. Cały czas słyszała jednak, że albo niedługo, albo że w kancelarii trwa remont, albo że są urlopy.

W końcu Zosia obiecała, że niedługo odwiedzi ją wraz z notariuszem. Irena chciała się dowiedzieć, w jakiej sprawie - i na pytanie, czy chodzi o odwołanie pełnomocnictwa, uzyskała odpowiedź twierdzącą.

Akt z umową dożywocia



28 lipca 2021 r. w mieszkaniu Ireny pojawił się notariusz z Gdyni, Zosia i - co zaskoczyło Irenę - mąż Zosi. Notariusz zapytał ją, czy sprawa, w jakiej się spotykają, jest jej znana i czy jest zapoznana z tematem. Potwierdziła, bo była przekonana, że chodzi o odwołanie pełnomocnictwa.

Notariusz odczytując akt był w maseczce, co utrudniało zrozumienie tego, co mówił. W dodatku trzymał dokument w ręku, mimo że kobieta prosiła o położenie go na biurku, by mogła zobaczyć akt. Irena podpisała dokument. Zaznacza, że wszystko działo się pod naciskiem, bez wyjaśnień, o które się dopominała. Nie otrzymała egzemplarza aktu dla siebie i nie mogła go osobiście przeczytać.

- Byłam sama, a naprzeciwko mnie trzy osoby. Choć miałam wątpliwości, zaufałam im - tłumaczy 75-latka.
75-letnia Irena podpisała dwa dokumenty, z których żaden nie był tym, czego się spodziewała. Z tego powodu przez wiele miesięcy musiała walczyć o odzyskanie kontroli nad swoim mieszkaniem. 75-letnia Irena podpisała dwa dokumenty, z których żaden nie był tym, czego się spodziewała. Z tego powodu przez wiele miesięcy musiała walczyć o odzyskanie kontroli nad swoim mieszkaniem.

Później Irena się dowiedziała, że odczytany w jej mieszkaniu akt nie dotyczył wcale odwołania wcześniej udzielonego pełnomocnictwa. To była tzw. umowa o dożywocie. Zakładała ona, że mieszkanie Ireny przejmują rodzice księdza, a w zamian biorą ją do siebie, zapewniając odpowiednią pomoc i pielęgnację w chorobie. A po śmierci - organizację pogrzebu.

W dokumencie określono wartość lokalu na 300 tys. zł. Choć w tamtym czasie 47-metrowe mieszkania z rynku wtórnego na Żabiance wyceniano już na ok. 550 tys. zł.

Lawina dziwnych zdarzeń



Po podpisaniu umowy nastąpiły zdarzenia, których Irena początkowo nie rozumiała.

Najpierw, 13 sierpnia, wszedł do niej "jak do siebie" - bez zapowiedzi - mąż Zofii z technikiem od Internetu, który miał poprowadzić kabel do routera. Irena nie zamawiała takiej usługi.

Kilka tygodni później, kiedy wróciła z pobytu w szpitalu reumatologicznym, zastała w domu rozrytą łazienkę i kuchnię. Okazało się, że "nowi właściciele" zarządzili w międzyczasie remont.

- Oni czekali na moją śmierć. Myśleli, że jak zobaczę zdemolowaną łazienkę i kuchnię, to dostanę zawału albo wylewu. Tak się nie stało - mówi seniorka.
Za te prace ksiądz Adam wystawił Irenie rachunek na ponad 5 tys. zł. Kobieta zapłaciła.

  • Tak w tej chwili wygląda łazienka, po zarządzonym "remoncie", o który pani Irena nie prosiła. Musiała za to zapłacić ponad 5 tys. zł.
  • Tak w tej chwili wygląda łazienka, po zarządzonym "remoncie", o który pani Irena nie prosiła. Musiała za to zapłacić ponad 5 tys. zł.
  • Tak w tej chwili wygląda łazienka, po zarządzonym "remoncie", o który pani Irena nie prosiła. Musiała za to zapłacić ponad 5 tys. zł.
  • W kuchni pani Ireny też bez jej wiedzy i pod jej nieobecność zdjęto tapetę i zamontowano nowy kran.
  • W kuchni pani Ireny też bez jej wiedzy, pod jej nieobecność zdjęto tapetę i zamontowano nowy kran.

Wizyta w kancelarii notarialnej



W październiku, po odzyskaniu sił, Irena pojechała do kancelarii notarialnej w Gdyni, tej samej, w która sporządziła pierwsze pełnomocnictwo (to podpisane w domu seniora) oraz umowę o dożywocie (podpisane w domu Ireny).

- Notariusz mnie nie poznał, bo wydobrzałam i bardzo się zmieniłam. Był bardzo zdenerwowany, gdy się zorientował, że to ja. Umowę przyniósł od razu. Zapytałam go, na jakiej podstawie sporządzony został akt notarialny Umowy o dożywocie - czy na podstawie mojego pełnomocnictwa, czy czegoś jeszcze innego? Nic nie odpowiedział, milczał - relacjonuje Irena.

Rozwiązanie umowy kosztuje Irenę 11 tys. zł



Ostatecznie Irena odzyskała udzielone Zosi pełnomocnictwo, a umowę o dożywocie rozwiązano w grudniu 2021 r. Irena, Zofia, jej mąż oraz syn - ksiądz Adam spotkali się w kancelarii w Gdyni. W relacji pani Ireny ksiądz zarządził, że jeśli ona chce rozwiązania Umowy o dożywocie, to ona poniesie tego koszty.

Tak też się stało. Pani Irena musi spłacać kwotę ponad 11 tys. zł która jest sumą taks notarialnych i podatku od czynności cywilnoprawnych.

Prokuratura odmawia wszczęcia postępowania w tej sprawie



W grudniu w tym samym miesiącu, tuż przed Bożym Narodzeniem seniorka złożyła zawiadomienie o próbie wyłudzenia mieszkania. W jego treści napisano o doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzania jej lokalem mieszkalnym wprowadzając w błąd przy podpisywaniu aktu notarialnego, w związku z czym musiała zwrócić poniesione przez inne osoby koszty opłat notarialnych tj. o czyn z art. 286 par 1 kk.

Mieszkanie pani Ireny znajduje się w atrakcyjnej lokalizacji. Blisko Ergo Areny i plaży. Mieszkanie pani Ireny znajduje się w atrakcyjnej lokalizacji. Blisko Ergo Areny i plaży.
Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Gdańsku Oliwie, która odmówiła jednak wszczęcia postępowania. Sąd rozpatrujący zażalenie na decyzję prokuratury, nie podważył tej decyzji.

- Postępowanie w tej sprawie zostało zainicjowane przez pokrzywdzoną. Złożyła szczegółowe zeznania, przedłożyła również dotyczące sprawy dokumenty. Prokurator odmówił jednak wszczęcia dochodzenia. Pokrzywdzona zażaliła się na tę decyzję, ale sąd utrzymał w mocy decyzję prokuratora - informuje prokurator Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

Ksiądz Adam nie chce komentować sprawy



Ksiądz Adam, który za 100 tys. zł kupił mieszkanie od sąsiadki pani Ireny i pomagał rodzicom w próbie przejęciu mieszkania seniorki, nie jest anonimową postacią. Mimo młodego wieku, mężczyzna pełni funkcję ekonoma, czyli odpowiada za finanse jednej z instytucji Archidiecezji Gdańskiej.

Dziś nie chce jednak rozmawiać na temat mieszkania pani Ireny. Jak twierdzi, sprawa kosztowała jego najbliższych i jego samego sporo nerwów. Podkreśla, że jego rodzinę z panią Ireną łączyły bliskie i dobre stosunki. Jego zdaniem kobieta zmieniła się z dnia na dzień pod wpływem choroby.

Sprawa trafiła też do Kurii, do której pani Irena słała pisma, a duchowny - jak twierdził - musiał się tłumaczyć przed zwierzchnikami.

Notariusz: Obowiązuje nas tajemnica



Z pytaniami dotyczącymi między innymi sporządzenia aktu Umowy o dożywocie zwróciliśmy się do kancelarii notarialnej z Gdyni. Odpowiedź przyszła, ale nie na zadane pytania.

- Niestety nie możemy udzielić odpowiedzi na te pytania, ponieważ obowiązuje nas tajemnica notarialna. Notariusz ma obowiązek zachowania w tajemnicy wszystkich okoliczności sporządzenia czynności notarialnej. Tylko organy ścigania mogą zwolnić notariusza z tajemnicy notarialnej. Moja kancelaria dba o najwyższy poziom usług notarialnych i nie sporządzamy aktów w przypadku, gdy zachodzi jakakolwiek wątpliwość, co do świadomości osoby występującej jako strona takiego aktu - poinformował nas notariusz.

Irena spłaca dług i szuka sprawiedliwości



Irena cały czas spłaca notariusza, pieniądze pożyczyła od znajomych. Szuka jednocześnie sprawiedliwości, by, jak mówi, winni zostali ukarani. Pomagają jej bezpłatnie organizacje, do których zwróciła się o pomoc.

- Czy straciłam wiarę? Nie, ja wiarę kocham. Ale nie godzi się, żeby ludzie, katolicy postępowali w taki sposób - podkreśla.
Imiona matki księdza i jego samego zostało zmienione.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (527)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane