• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatnia historia z ulicy Partyzantów

Marek Gotard
17 grudnia 2009 (artykuł sprzed 14 lat) 
Gertruda Wedra z paszportem swojej mamy z czasów Wolnego Miasta Gdańska. Jeszcze w swoim ogródku w domu przy ul. Partyzantów 110. Gertruda Wedra z paszportem swojej mamy z czasów Wolnego Miasta Gdańska. Jeszcze w swoim ogródku w domu przy ul. Partyzantów 110.

Przez prawie sto lat nikt nie niepokoił tego fragmentu Wrzeszcza. Ominęły go dziejowe zawieruchy, a czas się tam praktycznie zatrzymał. Zachodni fragment ulicy Partyzantów umiera dopiero teraz. Niskie kamieniczki z czerwonej cegły postoją jeszcze tylko kilka miesięcy, aż ostatecznie dobiją je buldożery. Ulica Partyzantów od numeru 108 do 116 stanie się częścią nowej trasy Słowackiego.



Wymalowany smołą na fasadzie domu przy ul. Partyzantów 114 niemiecki napis z lat 30. nawołujący do udziału w wyborach. Nie wiadomo o jaką listę chodziło agitatorowi. Numer listy "zniknął" podczas montażu instalacji gazowej. Wymalowany smołą na fasadzie domu przy ul. Partyzantów 114 niemiecki napis z lat 30. nawołujący do udziału w wyborach. Nie wiadomo o jaką listę chodziło agitatorowi. Numer listy "zniknął" podczas montażu instalacji gazowej.
Fragment ulicy Partyzantów, który niedługo zniknie całkowicie podczas budowy trasy Słowackiego. Fragment ulicy Partyzantów, który niedługo zniknie całkowicie podczas budowy trasy Słowackiego.
W ten rejon miasta zobacz na mapie Gdańska mało kto zagląda. Od strony ulicy Słowackiego czasami przemykają kierowcy, by niszcząc zawieszenie na nierównej, brukowanej nawierzchni skrócić sobie drogę do centrum Gdańska. Prawie wszystkich mieszkańców domów przesiedlono już w inne części miasta. Wśród nich była pani Wedra, która ponad 80 lat swojego życia spędziła w domu przy ul. Partyzantów 110.

Robotnik Bernhardt Wedra zamieszkały przy Mirchauerweg 110 (dawna nazwa ul. Partyzantów), w księdze adresowej miasta Gdańska z 1940 roku figuruje obok m.in. Herberta Treysa, malarza, swojego imiennika Kalkowskiego, również robotnika, tkaczki Marthy Kein i motorniczego tramwajów Theodora Wolschona. Księga adresowa z suchymi nazwiskami nie wspomina nic o rodzinach głównych lokatorów.

Córka Bernhardta Wedry, Gertruda, pamięta prawie wszystkich sąsiadów z dawnego Gdańska. Tych którzy jak jej ojciec mówili po kaszubsku i tych, którzy witali się po polsku i niemiecku. Było to jeszcze w czasach, gdy za różnymi językami gdańszczan nie stała nienawiść. Gdy największą niedzielną atrakcją był wypad do teatru przy Kohlenmarkt (Targu Węglowym) z racji swojej niecodziennej nieco architektury nazywanym "młynkiem do kawy". Gdy córkę pani Wedry codziennie rano pozdrawiała sąsiadka jeżdżąca do dworu w Mattern (dzisiaj Matarnia) na służbę jako pokojówka do państwa Romerów - właścicieli stojącego tam dworu.

Pani Gertruda wspomina jak nagle zmienił się senny klimat ulicy. Gdy w połowie lat 30, dwie sąsiadki u których często zaczęli bywać mężczyźni w brunatnych mundurach, uważnie zaczęły słuchać o czym mówi między sobą rodzina Wedrów. Jak żegnała kolejnych braci, którzy uciekali przed służbą w Wehrmachcie lub przysyłali do domu kartki, zapisane koślawym pismem, rękami drętwiejącymi od mrozu pośród szalejącej pod Stalingradem zimy.

Są też wspomnienia najwyraźniejsze. Te, które w marcu 1945 wyrył strach. Gdy płonęły i waliły się już kamienice przy głównej ulicy Wrzeszcza, która później stała się aleją Grunwaldzką, a rodzina Wedrów z małego, prowizorycznego bunkra patrzyła jak płotek do przydomowego ogródka miażdży czołg z czerwoną gwiazdą na wieżyczce. Jak tankiści krzyczą po niemiecku, by chować wszystkie kobiety, bo za nimi już nadciąga piechota.

Ten mały kawałek ulicy Partyzantów miał wówczas szczęście. W sąsiednim domu natychmiast zamontował się radziecki sztab, a obok wjazdu do niego stanął szlaban. Dzięki temu, także do domu Wedrów nie śmiał zbliżyć się żaden maruder. Sowieccy oficerowie bawili na Partyzantów dość długo, stosunkowo szybko zniknęły zaś sąsiadki donosicielki sympatyzujące niegdyś z nazistami.

Gdy obeschły już łzy po tych co nie wrócili do rodzinnego domu, końcówka ulicy Partyzantów znów zaczęła żyć sennym trybem, przetykanym czasami pracy, odpoczynku i niedzielnych rozrywek. Nowi mieszkańcy, przeważnie robotnicy z głębi Polski szybko zasymilowali się z tymi, którzy pamiętali swoje miasto z czasów dawnej świetności i upadku.

Gertruda Wedra, jak przed laty, codziennie rano pozdrawiała swoją sąsiadkę, dawną służącą Rommerów. Ta dopiero kilka lat przed śmiercią opowiedziała jej, co działo się w dworze tuż przed wejściem radzieckich wojsk. O samobójczej śmierci kulawego służącego, którego wiszący u wejścia trup "witał" Rosjan i makabrycznej historii pochowanego w piwnicy dworu niemowlęcia...

Po ponad 80 latach pani Gertruda opuściła swoje mieszkanie przy ul. Partyzantów 110. Zabrała ze sobą utrwalone klisze wspomnień i skromny dobytek. Na Partyzantów zostały resztki niepotrzebnego dobytku i na wpół już spalona szopka sklecona jeszcze przez jej ojca ze skrzynek po produktach z Wolnego Miasta. Pośród tego bałaganu walają się jeszcze butelki pamiętające lata wojny. Być może to z nich pili bawiący niegdyś na Partyzantów radzieccy sztabowcy...

Opinie (173) 8 zablokowanych

  • Bo większość z nich (4)

    to "miastowe" w pierwszym pokoleniu. Rodzice mają zagon i kury pod Starogardem i fundują młodym mieszkanie w mieście. Tacy są wyprani z wiedzy, historii, tradycji, kultury. Tylko przpuszczają na dyskotekach kaskę, którą rodzice dostają jako dopłaty do ziemi, zbiorów, skupów interwencyjnych, cen gwarantowanych, dopłat do ubezpieczeń i akcyzy na paliwo.

    • 16 3

    • a ty pewnie miastowy od 7 pokolenia? (2)

      tylko pamiętaj, woda w tym białym przedmiocie z klapą w łazience nie nadaje się do picia;)

      • 1 6

      • to po co ją pijasz, jeśli się nie nadaje? (1)

        • 5 1

        • myśli, że zostanie więcej dla niego.

          • 0 0

    • Masz małe pojęcie o przybyszach z powiatu.

      Gardzisz ludźmi, a często są ambitni i pracowici. Dobrze że się tu sprowadzają, kończą uczelnie, chcą czegoś, idą do przodu.

      • 0 0

  • Z innej beczki jakby-postuluję przywrócenie nazwy ulicy na Mirachowską-to ładna nazwa a ci partyzanci w środku miasta pachną mi (17)

    właśnie peerelem Nie rozumiem czemu nazwa ulicy nie miała by nawiązywać do przedwojennej tradycji i zarazem ładnej kaszubskiej miejscowości(Mirachowo).A tak poza tym również Waryńskiego powinna być przemianowana.Tyle że w tym wypadku trzeba by wymyślić jakąś ładną nazwę bo powrót do przedwojennej byłby niewskazany.

    • 14 5

    • jeśli już wracamy do historii przywróćmy również ulicę (3)

      SA czy Adolfa H. Będzie git i poczujemy się jak w FSD!

      • 1 9

      • Adolfa to nie i nikt tego nie proponuje ale już Aleję Zwycięstwa spokojnie można by przemianować na Wielką Aleję (2)

        wracając do jej historycznej nazwy wcale nie szowinistycznej ani militarystycznej a po prostu historycznej i gdańskiej

        • 8 2

        • Kolego, nie wiem ile masz lat,

          ale jak widzę, wielu rzeczy jeszcze nie rozumiesz. Najpierw poczytaj, potem poczytaj, przy okazji podciągnij się z gramatyki, a cały czas ćwicz logiczne myślenie. Przestań myśleć schematami, to nic nie daje.

          • 2 2

        • Jeśli dla Ciebie szowinizmem jest stwierdzenie faktu, że przegnano stąd faszystów,

          to może nie wypowiadaj się na temat Gdańska.

          • 2 2

    • a czemu Ci się Brunshöf nie podoba? (4)

      • 0 0

      • Brunshof miało być (3)

        • 0 0

        • Brunshoferweg to nazwa tej ulicy na cześć niemieckiego badacza ryb Bruno Hofera,jak sądzę ,który jako taki nie musi mieć (2)

          swojej ulicy w Gdańsku podobnie zresztą jak Ludwik Waryński...

          • 1 3

          • Dobrze że nie jesteś Radnym :) (1)

            Takich wiejskich filozofów tam już dostatek :)

            • 3 1

            • Niestety z kim przestajesz takim się stajesz a propos twojej opieki

              a tu wciąż więcej mnichów niż rozumu

              • 0 1

    • a co Ci Waryński przeszkadza? W Warszawie też jest jego ulica i co?? Mimo wszystko był to Polak i patriota, walczący przeciw władzom carskim, a nie sowiecki komunista.

      • 3 2

    • Niestety pachniesz mi zacietrzewionym głupcem. (3)

      W ferworze zmian nazw ulic po '89 dwie ulice - i to we Wrzeszczu - w różnych miejscach dedykowano księdzu Sychcie. Ty jak widzę nic nie wiesz o Waryńskim, ale na wszelki wypadek wolałbyś go nie widzieć :) Każdy struś musi się liczyć z tym, że gdy schowa głowę w piasek, wypina co innego. Historii nie da się zakłamać, ani przemilczeć. Nie jest prawdziwa jej wersja serwowana nam za setki milionów złotych rocznie przez Impet Porąbanej Nienawiści. Mieszkałem przy Partyzantów wiele lat, nadal mieszka tam moja Mama i nie życzę sobie wprowadzania w życie Twoich "przemyślanych" fantazji. Każda zmiana nazwy kosztuje, pomyślałeś o tym?

      • 2 1

      • O Waryńskim wiem i mnie nie zachwyca a wielu wybitnych gdańszczan z okresu I Rzeczpospolitej nie ma swoich ulic(np. (2)

        najwybitniejszy malarz polskiego Gdańska z XVI-XVIIw Antoni Moller) albo jakieś małe śmieszne pasażyki jak np.Gotfryd Lengnich o którym Ty pewnie niewiele wiesz jak i o wielu innych zagadnieniach-wiedzę zastępując tanim sentymentalizmem rodem z PRL-u.Najwięcej kosztuje utrata świadomości tożsamości miejsc starszych od nas i naszych rodziców ale to już zapewne wykracza poza granice rozumienia niektórych "rodowitych"

        • 0 1

        • Tyle wiesz o moich uczuciach, co o Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, cieniasie. (1)

          Gdyby nie PRL, o której wydajesz się nie mieć pojęcia, nie miałbyś swojego "gruntownego wykształcenia" :) Może nie wypowiadaj się w sprawie mojej wiedzy, skoro nie masz o tym pojęcia.

          • 2 1

          • "Jowiszu gniewasz się a zatem nie masz racji"-mniej obelg więcej argumentów

            bo na tym poziomie dyskusja z jakimiś malolatami mnie nie interesuje:)

            • 0 1

    • To była kiedyś droga prowadząca do Mirachowa. (1)

      Nie miała w nazwie Strasse tylko Weg. Dziś dalszy jej ciąg ma już inną nazwę, więc wracanie na siłę do przeszłości, tylko dlatego, że nie podobają Ci się partyzanci, to dla mnie dziecinada.

      • 2 0

      • takich dziecinad jest więcej na przykład droga do Kartuz jest tak jak była wciąż ulicą Kartuska

        i jakoś nikogo nie dziwi ten zdumiewająco infantylny fakt...

        • 0 1

    • A może zmień swoje nazwisko? Też PRL-em zalatuje.

      • 0 0

  • zastanawiam się... (2)

    jak rozumieć to zdanie:
    "Od strony ulicy Słowackiego czasami przemykają kierowcy, by niszcząc zawieszenie na nierównej, brukowanej nawierzchni skrócić sobie drogę do centrum Gdańska."
    bo akurat ten brukowany fragment Partyzantów, pokazany na zdjęciu, jest jednokierunkowy i nie da się w niego wjechać z dalszej części Partyzantów, tylko ze Srebrników, które na tym odcinku również są jednokierunkowe i z kolei nie można w nie wjechać ze Słowackiego...

    • 3 1

    • (1)

      da sie wjechać w tą uliczkę od Słowackiego. Wystarczy wjechać samochodem na podwórko koło sklepu, a potem przeciać Srebrników w miejscu gdzie wjeżdza sie właśnie w tą uliczkę :)

      • 3 1

      • aa no tak, na to nie wpadłam :)

        bo to wjazd nie z ulicy, tylko przez podwórko ;)

        • 0 0

  • ciekawy artykuł

    mieszkam w tym rejonie, interesuje mnie kwestia budynków, które odejdą w niepamięć. oby więcej takich tematów.

    • 9 0

  • bardzo ciekawe

    podobają mi się Wasze artykuły o dawnym Gdańsku. Ten bardzo udany. To jest prawdziwe dziennikarstwo!

    • 8 0

  • Bardzo ciekawa historia....

    Mieszkam w Gdańsku od 1945r. i chętnie czytam takie historie.Trochę smutne ale i również optymistyczne.Pięknieje nasze miasto!

    • 7 0

  • smutne :(

    ale cos trzeba posiwiecic, by pozbyc sie tych korkow

    • 3 0

  • Do zee (1)

    Waryńskiemu, to ty chłoptysiu do kostek nie dorastasz. Przydałoby się synu odbyć choć zasadniczą służbę wojskową. Wiedziałbyś wtedy że postulaty odnośnie innych osob moga zglaszać wyłacznie równi lub wyżsi w herarchii W tym wypadku społecznej).

    • 2 3

    • Do Anty-nie jesteśmy na ty po pierwsze a zwłaszcza w takiej formie-ideały socjalizmu są mi obce podobnie jak idealizowanie

      życia koszarowego Uznałem po prostu że ten bohater nie jest związany w żaden sposób z moim miastem -nie jest też moim idolem...

      • 3 0

  • Słowak

    Mam trzydzieści parę lat w tych rejonach sie wychowałem- Słowackiego, Reymonta,Armii Czerwonej-obecnie Roży Ostrowskiej, Partyzantów znam je bardzo dobrze. Fajna historia.....

    • 5 0

  • Dokładnie. Niewiele rzeczy dzisiaj wzrusza, zwłaszcza moje pokolenie (czyli 2 pokolenia po wspominanym), a to dało rade... I chwała pięknej historii tego Miasta za to...
    Mieszkańcy Wolnego Miasta powinni uczyć życia we wzajemnej tolerancji resztę dzisiejszego świata...

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane