• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jaki był tegoroczny festiwal? Podsumowujemy 44. FPFF w Gdyni

Tomasz Zacharczuk, Alicja Olkowska, Łukasz Rudziński
22 września 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Jan Komasa i jego film "Boże ciało" zdobył kilka statuetek, lecz Złote Lwy trafiły w ręce Agnieszki Holland za film "Obywatel Jones". Jan Komasa i jego film "Boże ciało" zdobył kilka statuetek, lecz Złote Lwy trafiły w ręce Agnieszki Holland za film "Obywatel Jones".

Za nami 44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Czym nas zaskoczył, a czym rozczarował? Poniżej podsumowanie redaktorów Trojmiasto.pl.



"Obywatel Jones" Agnieszki Holland zdobył Złote Lwy


Tomasz Zacharczuk



Chaos. Z tym nieodzownie będzie mi się kojarzył 44. FPFF. Tak burzliwej edycji Gdynia nie gościła już dawno. Afera z "Solid Gold" jest jedynie najlepszą tego ilustracją. Niezbędne są zmiany: lepsza transparentność zasad selekcji filmów, większa niezależność Zespołu Selekcyjnego, przywrócenie funkcji dyrektora artystycznego, powrót sekcji Inne Spojrzenie czy zmniejszenie liczby konkursowych filmów.

To wydaje się wręcz konieczne, bo niektórych tegorocznych tytułów nie powinniśmy w Gdyni oglądać w ogóle (fatalny "Czarny Mercedes", słaby "Interior" i będące rozczarowaniem "Legiony"). Niektóre filmy ugrzęzły w przeciętności ("Piłsudski", "Ciemno, prawie noc", "Wszystko dla mojej matki"), inne wybijały się artystyczną wizją, której akurat osobiście nie podzielam ("Supernova", "Dolina Bogów"). Na szczęście otrzymaliśmy też pięć, moim zdaniem, znakomitych produkcji ("Ikar", "Pan T.", "Obywatel Jones", "Ukryta gra" i "Boże Ciało"), które pozwalają wierzyć we wciąż dobrą kondycję polskiego kina.

Zobacz także: Gwiazdy na czerwonym dywanie 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych

Nad kondycją samego festiwalu powinni pomyśleć organizatorzy. A tyczy się to także kwestii logistycznych. Niestety, brak Multikina był aż nadto odczuwalny. Gdyński Helios podołał organizacyjnym wymaganiom (wygoda, dobra jakość dźwięku i obrazu, darmowy dojazd autobusami bez zarzutu), ale festiwal w sąsiedztwie butików, drogerii i fast foodów traci niemal cały swój urok.

Na Złote Lwy wg mnie najbardziej zasługiwały "Boże Ciało" i "Ikar". Doceniam kunszt Agnieszki Holland i mimo, iż "Obywatel Jones" podobał mi się bardzo, to jednak nie uważam tegorocznego werdyktu za w pełni zasadny. Jeśli chodzi o wyróżnienia indywidualne (z niemal wszystkimi się zgadzam, brawo za "Stankiego"!), zastanawia, i to bardzo mocno, nagroda dla Magdaleny Boczarskiej (halo, a Krystyna Janda?!). Za rok życzyłbym sobie lepszego organizacyjnie, spokojniejszego i pogodniejszego (nie chodzi jedynie o warunki atmosferyczne) festiwalu.

Co mnie olśniło/wkurzyło?

Olśniło: kreacje Bartosza Bieleni, Dawida Ogrodnika i Borysa Szyca, "polski Hollywood" w "Ukrytej grze", humor "Pana T.", "Boże Ciało", przyjazd Billa Pullmana, duża frekwencja na seansach, piątkowy koncert L.U.C-a i Rebel Babel.

Wkurzyło: "Czarny Mercedes" oraz "Interior" i inne zbędne tytuły, zamieszenie z "Solid Gold" i sam film, kłótnie filmowców z organizatorami, nie-festiwalowa Riviera i nieprzystosowany do festiwalu Teatr Miejski (duszno, ciasno, skrzypiące fotele, słaba akustyka), wokalne "popisy" podczas gali finałowej.


Czerwony dywan FPFF 2019:

Alicja Olkowska



Mam wrażenie, że jeszcze długo będziemy odczuwać skutki 44. FPFF w Gdyni. Przede wszystkim artyści głośno i wprost mówią, że branża filmowa wymaga zmian, że nie wszyscy są jednakowo traktowani i opłacani. Zamieszanie z Konkursem Głównym i "Solid Gold" to tylko jeden z przykładów, iż coś niedobrego toczy kino polskie i z roku na rok jest to coraz bardziej widoczne.

To był też inny festiwal pod kątem atmosfery: nie z winy organizatorów, ale jednak przerzucenie części seansów do Heliosa w Rivierze zmieniło jego klimat. Ludzi było mniej przy Teatrze Muzycznym, gdzieś te tłumy się "rozmyły", zabrakło filmowego ferworu.  

Przede wszystkim poziom tegorocznych filmów był bardzo nierówny. O ile dobrze jest mieszać gatunki i pokazywać różnorodne oblicze polskiego kina, o tyle prezentowanie produkcji, przy których ciężko wymienić zalety, może na dłuższą metę męczyć. Męczył też czas trwania produkcji: jak na złość niemal wszystkie pozycje z Konkursu Głównego trwały dwie godziny, co przy kiepskim filmie, było uciążliwe do wysiedzenia w kinowym fotelu.

Poza tym w Konkursie Głównym było bardzo "międzynarodowo": chwilami można było zapomnieć, że jesteśmy na festiwalu kina polskiego, a plejada znanych i uznanych nazwisk robiła wrażenie. Ja traktuję m.in. Billa Pullmana, Johna Malkovicha czy Josha Hartnetta jako naszych filmowych ambasadorów, którzy pomogą nam w zagranicznej promocji.

Największym oczarowaniem tegorocznego festiwalu jest dla mnie "Boże ciało", film niemal doskonały. Ubolewam, że nie otrzymał Złotych Lwów, choć widać, że jury starało się sprawiedliwie obdarzyć statuetkami tych, którzy na nie zasługiwali. Spodziewałam się, że ostateczna bitwa rozegra się między filmem Komasy a "Ikarem...", lecz główna nagroda dla "Obywatela Jonesa" również cieszy, zwłaszcza w kontekście słów Agnieszki Holland, która nawołuje do pokazywania prawdy na ekranie i walczenia o wyższe wartości.

Cieszę się, że mniej było w tym roku "brudnej" Polski z marginesu, tak opatrzonej w dziesiątkach filmów o podobnej tematyce. Jestem już tym tematem zmęczona. Fajnie, że wielu twórców po prostu chciało opowiedzieć dobrą historię i to się udało m.in. we wspomnianym "Bożym ciele", "Ikarze...", "Ukrytej grze czy "Panu T.". Wielokrotnie też wracaliśmy do przeszłości, choć nie zawsze w pięknym stylu (patrz "Legiony"). Natomiast zamieszanie wokół "Solid Gold" chyba na dobre wyjdzie tylko producentom, bo film wcale nie okazał się tak kontrowersyjny jak można było się spodziewać. Takiej darmowej reklamy dawno nie miała żadna polska produkcja.

Czuję niedosyt jeśli chodzi o role kobiece. Prócz Krystyny Jandy w niestety męczącym "Słodkim końcu dnia", żadna z aktorek nie zrobiła na mnie wybitnego wrażenia, było po prostu poprawnie. Zupełnie inaczej oceniam aktorów: panowie w tym roku dali popis, a największym odkryciem jest Bartosz Bielenia ("Boże ciało"). Docenić należy również aktora Teatru Wybrzeże, Piotra Witkowskiego ("Proceder") oraz wielki powrót Pawła Wilczaka ("Pan T.").

Co mnie olśniło/wkurzyło?

Olśniło: "Boże ciało" i Bartosz Bielenia - objawienie festiwalu, aktor młodego pokolenia, który jeszcze nie pokazał wszystkiego. Filmy tworzone przez międzynarodowe ekipy. Nagroda dla Leszka Możdżera.

Wkurzyło: Gdy podczas święta polskiego kina więcej uwagi zajmuje skandal z "Solid Gold" niż prezentowane filmy. Nierówny poziom Konkursu Głównego, brak sekcji Inne Spojrzenie. Brak wartych zapamiętania ról kobiecych. "Ciężki żart" prowadzących ceremonię rozdania nagród.


Bill Pullman ogłasza najlepszą rolę kobiecą:

Łukasz Rudziński



Nie było to wybitnie udany rok polskiego kina. Sporo filmów konkursowych prezentowało poziom co najwyżej średni. Tegoroczny festiwal zapamiętany zostanie nie tyle z powodu wrażeń artystycznych, jakich dostarczyły filmy, co z powodu kuriozalnych decyzji Komitetu Organizacyjnego, związanych z selekcją filmów do Konkursu Głównego. Medialna aferka dotyczyła przede wszystkim "Mowy Ptaków", tymczasem ostatecznie doproszono na festiwal aż cztery propozycje (pokazano trzy z nich, bo czwarta nie została ukończona na czas). Jednak jurorzy Konkursu Głównego nie dostrzegli w "Mowie Ptaków" potencjału wartego jakiegokolwiek wyróżnienia (to obok "Słodkiego końca dnia" najbardziej przegrany film festiwalu), dwa pozostałe doproszone "last minute" filmy nie przeszły bez echa.

Wprawdzie "Interior" to jeden z najgorszych filmów konkursu, ale akurat nagrodzony dźwięk był jego mocną stroną, chociaż znalazły się w konkursie filmy pod tym względem lepsze. Z kolei rozegrana na jednej emocjonalnej nucie "Supernova" daleka jest od reżyserskiej finezji, jednak to właśnie Bartosz Kruhlik za niewątpliwą sprawność warsztatową otrzymał nagrodę za najlepszy debiut reżyserski, która zdecydowanie należała się Łukaszowi Kośmickiemu - reżyserowi największego pozytywnego zaskoczenia festiwalu - "Ukrytej gry".

W czasie festiwalu mieliśmy skandaliczne volty związane z filmem "Solid Gold", który najpierw był w konkursie, by w trakcie festiwalu zostać odwołanym, a następnie powrócić do konkursu pod wieczór przedostatniego dnia festiwalu. Brak szacunku do widzów, który stali się uczestnikami medialnej sprzeczki twórców ze współproducentem TVP, pozostawia niesmak. Sam film niestety okazał się niewarty takiego zachodu, po to bardzo przeciętnie zrealizowane kino akcji, słusznie pominięte w werdykcie jury.

Do większości nagród tegorocznego Konkursu Głównego odnieść się trzeba pozytywnie - wygrał film o największym potencjale międzynarodowym, film bardzo piękny w obrazie (nagroda za scenografię to absolutne minimum, bo w moim odczuciu nagród "technicznych" powinno być dużo więcej). "Obywatel Jones" w reżyserii Agnieszki Holland to udana uniwersalna, hollywoodzka historia, w której brakuje mi tylko większej liczby polskich wątków i polskich aktorów (ci, którzy zagrali w drugim i trzecim planie, wypadli bardzo dobrze).

Krzysztof Zanussi otrzymał Nagrodę Specjalną z rąk Małgorzaty Kożuchowskiej. Krzysztof Zanussi otrzymał Nagrodę Specjalną z rąk Małgorzaty Kożuchowskiej.
Nie dziwi też wiele nagród dla drugiego najbardziej wygranego filmu festiwalu - laureata Srebrnych Lwów "Ikara. Legendy Mietka Kosza". Film Macieja Pieprzycy zrobiony jest perfekcyjnie (dlatego oceniam go najwyżej ze wszystkich festiwalowych produkcji). Świetna reżyseria (akurat nienagrodzona), doskonała rola tytułowa Dawida Ogrodnika, mającego swój patent na neurotycznych egocentryków i bohaterów niepowtarzalnych oraz fantastyczna muzyka Leszka Możdżera (dowcipny epizod aktorski z jego udziałem) zrobiły swoje. Jurorzy nagrodzili też kostiumy, charakteryzację i - co jedyne budzi wątpliwości - zdjęcia do tego filmu (w tej kategorii jak co roku rywalizacja była bardzo duża i śmiało przyznać ją można było kilku innym autorom zdjęć).

O ile Dawid Ogrodnik dostał nagrodę zasłużoną, to rozczarowuje wskazanie Magdaleny Boczarskiej z "Piłsudskiego" jako najlepszej aktorki. Jej rola jest zagrana solidnie, ale na tle innych ról żeńskich (chociaż nie był to rok kobiecych kreacji aktorskich) niczym się nie wyróżniła. Z niedowierzaniem przyjmuję także decyzję jury, by za drugoplanową rolę męską nagrodzić przeciętną grę Sebastiana Stankiewicza z "Pana T.". Ta nagroda powinna trafić do Roberta Więckiewicza za aktorski majstersztyk, jaki uczynił w "Ukrytej Grze".

W pełni zasłużenie nagrodę za debiut aktorski wręczono Zofii Domalik za rolę Oli - głównej bohaterki "Wszystko dla mojej matki". "Boże Ciało" dostało trzy ważne nagrody - za reżyserię, za scenariusz i za drugoplanową rolę kobiecą dla Elizy Rycembel. Nasz kandydat do Oscara zyskał uznanie dziennikarzy i publiczności, więc brak choćby Srebrnych Lwów jest rozczarowaniem. Wyraźnie jurorom nie zmieściła się w werdykcie "Ukryta gra" w reż. Łukasza Kośmickiego. Nagroda Specjalna jury i nagroda za montaż to po prostu nagrody pocieszenia.

Co mnie olśniło/wkurzyło?

Olśniło: liczba projekcji każdego dnia, dzięki temu każdy miał szansę ułożyć sobie ścieżkę festiwalowych filmów, mając szanse kupić bilety na niemal wszystkie seanse.

Wkurzyło: przepychanki związane z filmem "Solid Gold".

Wydarzenia

Opinie (53) ponad 20 zablokowanych

  • (3)

    Aktor bawi się w polityka. Żenujący występ Ogrodnika: "Przyjdzie taki moment, że władza się skończy i wtedy nie będzie już tak śmiesznie"

    • 46 14

    • O co mu właściwie chodziło? Groził?

      • 17 1

    • Wielu aktorów, lepszych od przyznaję niezłego Ogrodnika tez bardzo szybko się skończyła więc nie strasz niestrasz...

      • 3 0

    • Jeśli ktoś czytał recenzję, autora której zaatakował Ogrodnik, wie jak bardzo aktor się wygłupił.

      • 4 0

  • jak tak dalej pójdzie to gdyński festiwal w przyszłym roku zostanie zbojkotowany (3)

    przez artystów...Sztuka powinna być niezależna! A nie służyć, jako narzędzie propagandy!

    • 20 17

    • Niezależność...

      ..jest wtedy jak wyprodukuje się film za swoje pieniądze. A co niektórzy chcieliby wziąć kasę od władzy i w tym samym filmie pokazać ich w negatywnym politycznie świetle. Można się niezgadzać z pisem ale to nie idioci.

      • 26 2

    • Propagandę to robią ci pseudoartyści. Nie rozumiem skąd to poczucie wyższości w nich się bierze. Są tylko aktorami , a wszystkich mają za cymbałów bo mają inne poglądy polityczne? Przecież to jest szczyt bufonady

      • 21 0

    • Hahaha! Jesteś naiwny jak dziecko. Wszyscy artyści to....

      Nie widzisz jacy są niezależni te wszystkie płaczki w czerni tęskniący za starymi dobrymi czasami? Towarzystwo wzajemnej adoracji z państwowych dotacji.

      • 5 0

  • Sellin to epizod, ludzie kultury to władza dusz (1)

    • 3 25

    • Władza dusz nad tymi, którzy dla chwilowego poklasku sprzedaliby swą matkę i duszę.

      • 3 0

  • Jak Holland pojawia się w Gdyni no to musi dostać nagrodę od "środowiska"

    • 38 7

  • Bromski wyciął najistotniejsze sceny z filmu, a kółko

    wzajemnej adoracji udaje, że nic się nie stało i narzeka na władzę, że taka straszna. Czy oni myślą , że ludzie to idioci i będą łykać te ich utyskiwania o dyktaturze?

    • 37 9

  • xxx (2)

    wdarła się polityka w postaci co niektórych uczestników, p. Bromski powinien się wytłumaczyć z pocięcia Solid Gold i wytłumaczenia które sceny wyciął i dlaczego i za czyją podpowiedzią,

    • 27 2

    • (1)

      Jeśli już mam wybierać komu uwierzyć, to raczej reżyserowi, a nie partyjnemu aparatczykowi

      • 3 12

      • Na jakiej podstawie takie stwierdzenie? Chyba nie widziałeś filmu.

        Po przemontowaniu film poza słowem Gold w tytule i miejscem akcji wTrójmieście (też niestety zmienionym bo głównie w Gdyni) film nie ma nic wspólnego z aferą Amber Gold.
        Co daje jasną odpowiedź na pytanie komu wierzyć.

        • 4 0

  • Obejrzałem kilka filmów, z tych, które były na festiwalu i z grubsza się zgodzę z ocenami.

    Choć nie wszystkimi. Dla mnie nieporozumieniem jest tak niskie ocenianie Legionów. Owszem historia miłosna sztampowa, w kilku scenach się nie popisała osoba odpowiedzialna za zdjęcia (szczególnie rozmowa/pojedynek Kaszubskiego z Złotnickim i to obracanie kamery dookoła nich) i największym chyba grzechem filmu, czyli wsadzeniem 2 bardzo znanych nazwisk w postaci Frycza jako Piłsudskiego i Szyca jako Dunina-Wąsowicza, a potem danie im dosłownie jednej sceny w filmie.
    Były też 2 mielizny fabularne. Kompletnie nie wyjaśniono jak "Wieża" ranny trafił do szpitala w pałacu, od którego znajdował się pewnie spory kawał drogi i kim był oraz skąd się wziął przygarnięty przez "Wieżę" dzieciak, który kręcił się po terenie szpitala...
    Na plus na pewno kostiumy, plany zdjęciowe i sceny batalistyczne, szczególnie szarża pod Rokitnią, a także role Mirosława Baki jako Stanisława "Króla" Kaszubskiego i "Rysia z Klanu" Piotra Cyrwusa jako Kucharza, którzy kradli film.
    Nie jest to może dzieło wybitne, ale dobrze się ogląda, jak dla mnie 6/10

    Czarny Mercedes też trochę za surowo oceniony, nie jest to jakiś wybitny film, ale również nieźle się go ogląda, choć Żmijewski strasznie tu rozczarowuje, tego aktora w tej roli naprawdę stać było na więcej. Jak dla mnie 5/10.

    A jeśli chodzi o same nagrody, to jednak najlepszym filmem powinno zostać "Boże Ciało", nagrodę dla najlepszej aktorki powinna zgarnąć Krystyna Janda, a najlepszym aktorem drugoplanowym był bezapelacyjnie Więckiewicz w "Ukrytej Grze".
    Jeśli chodzi o nagrodę za kostiumy, to albo Piłsudski, albo Legiony.

    • 4 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane