• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pomaganie z szerokim uśmiechem. Wolontariusze wrócili z Nepalu

Aleksandra Wrona
25 marca 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Wolontariusze przeprowadzili warsztaty plastyczne dla dzieci z Haku. Wolontariusze przeprowadzili warsztaty plastyczne dla dzieci z Haku.
Olga, Krystian i Grzegorz to trójka wolontariuszy, którzy niedawno wrócili z Haku, miejscowości położonej w północnym Nepalu. Spędzili tam miesiąc, podczas którego pracowali nad uatrakcyjnieniem wizerunku szkoły, prowadzili warsztaty z dziećmi oraz nawiązali niezwykłe relacje.

Olga SosnowskaKrystian Grzywacz są studentami Intermediów na ASP, Grzegorz Kowalczuk studiuje Architekturę na Politechnice Gdańskiej. Wszyscy troje wzięli urlop dziekański po to, żeby wspólnie wyruszyć do Haku. Kilka miesięcy wcześniej, Olga podczas swojej podróży dotarła do Langtang, rejonu w którym położone jest Haku i który ucierpiał podczas trzęsienia ziemi w kwietniu 2015 roku. Wróciła do Polski z silnym postanowieniem, żeby udać się tam ponownie - tym razem na wolontariat. Do tego pomysłu przekonała Krystiana i Grzesia.

Olga: Wybraliśmy się na spotkanie, które zorganizowała w Gdańsku Edyta Stępczak, współzałożycielka fundacji Healing Haku. Opowiadała ona o trzęsieniu ziemi w Nepalu i o jego skutkach. Zaraz po spotkaniu powiedzieliśmy Edycie, że chcemy się tam wybrać. Po krótkiej wymianie pomysłów rozpoczęła się owocna współpraca. Fundację Healing Haku założyła wraz ze swoim przyjacielem Dineshem Tamangiem, który jest rodowitym Nepalczykiem pochodzącym z Haku.

Krystian: To bardzo ważne, że Dinesh pochodzi właśnie z tej wioski, ma tam przyjaciół i rodzinę. Dzięki temu doskonale zna problemy i potrzeby mieszkańców tego regionu.

Haku

Haku leży w rejonie Langtang, najbliższą większą miejscowością z którą sąsiaduje jest Dhunche. Znajduje się ono po drugiej stronie stromego wzniesienia, także każda podróż do "miasta" oznacza co najmniej czterogodzinną wędrówkę.

Olga: Do Nepalu przyjechaliśmy dwa tygodnie wcześniej. W Katmandu spotkaliśmy się z Dineshem, który pomógł nam zrobić zakupy potrzebne do wyposażenia szkoły w Haku. Kupiliśmy też szczoteczki do zębów, ręczniki i inne przybory higieniczne. Z Katmandu do Dhunche można dojechać autobusem, jednak zdecydowaliśmy się pójść tam pieszo. Dinesh zorganizował transport materiałów, a my rozpoczęliśmy dwunastodniową wędrówkę.

Zobacz także: Rzuciła wszystko i pojechała do Nepalu budować szkołę

Grzegorz: Himalaje to najpiękniejsze fałdy naszej planety. Każdego dnia zatrzymywaliśmy się w innej wiosce i odkrywaliśmy historię tego regionu i jego tragedii. Widoki zapierają dech w piersiach, a ludzie są niezwykle ciepli. Nie wiedzieliśmy co czeka nas na miejscu, jadąc na wolontariat bierzesz pod uwagę wszystkie opcje, także tę, że będzie bardzo ciężko. Tymczasem okazało się, że pomimo dotkliwej tragedii otaczający nas ludzie dzielą się niezwykłą pogodą ducha i pełną życzliwością.

Olga: W rejonie Langtang jest mnóstwo pięknych tras trekkingowych. Ludzie, którzy przy nich mieszkają czekają na turystów. Mają dla nich pokoje gościnne, są gotowi ich nakarmić. Turyści to bardzo ważne źródło dochodu dla mieszkańców tego rejonu, moim marzeniem jest, żeby tym artykułem i moimi zdjęciami zachęcić chociaż jedną osobę do wyjazdu na trekking do Langtangu. Nie ma czego się bać, pomimo stygmatyzujących wydarzeń, przestrzeń ponownie przygotowana jest do budowy niezapomnianych wspomnień. Dla wyrażających potrzebę intensywniejszej pomocy możliwości jest więcej.

  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
Pomoc

Pomoc Olgi, Grzegorza i Krystiana podzielić można na trzy główne działania: zebranie środków finansowych w Polsce i ich dystrybucję w Nepalu, przeprowadzenie serii edukacyjnych warsztatów plastycznych oraz uatrakcyjnienie szkoły. Poza tym, wolontariusze spędzili godziny bawiąc się z dziećmi i spędzając czas z lokalną ludnością.

Olga: Nasza praca wolontaryjna zaczęła się od zbiórki pieniędzy, którą zorganizowaliśmy w czterech trójmiejskich lokalach: Dwóch Zmianach, Projektowej, Lesie i Kurhausie. Z zebranymi środkami wybraliśmy się do Nepalu, gdzie kupiliśmy potrzebne rzeczy. Czuwali nad tym Edyta i Dinesh, którzy będąc na miejscu doskonale znali potrzeby mieszkańców. Zakupione zostały przedmioty pierwszej potrzeby oraz akcesoria niezbędne do dalszej edukacji. Najpierw przez dwa dni sprzątaliśmy, bo 4 metry od szkoły mieściło się wysypisko śmieci. Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy obok szkoły to budowa huśtawki. Okazało się, że to świetna kolejność, bo dzięki temu zaczęły przychodzić tam dzieci. Czasem przychodziły nawet nocą, z latarkami, bo cały dzień pomagały rodzicom i nie miały czasu żeby się huśtać. To był dla nas ważny moment, zobaczyliśmy, że to co robimy ma realne odbicie w rzeczywistości.

Grzegorz: To był nasz główny cel. Stworzyć przestrzeń na tyle atrakcyjną, żeby dzieci chciały spędzać czas w szkole. I to się udało! Pod koniec naszego pobytu, mieszkańcy z własnej inicjatywy zrobili w pobliżu boisko do siatkówki.

Olga: Powiesiliśmy też buddyjskie flagi modlitewne, pomalowaliśmy skałki i kamyki, powiesiliśmy hamak i postawiliśmy wielki maszt na którym zawisła flaga z uśmieszkiem. Zrobiło się tam bardzo przyjemnie i kolorowo. Dzieci pytały, czy jest to flaga Polski...

Grzegorz: Można zrzucić to na słabą edukację, bo kiedy znasz flagi, wiesz że wyglądają one bardziej poważnie, jednak fajniej jest żyć, wierząc że flaga kraju mogłaby być uśmiechem. Pytaliśmy dzieci, czy podoba im się to co robimy. "Ramro" oznacza, że coś jest dobre i piękne. Pytałem: "Ramro?", a chór dziecięcych głosów odpowiadał: "Ramro!".

Olga: W Haku istnieje jeszcze jedna szkoła, która przetrwała trzęsienie ziemi. To dwa małe pomieszczenia, bez podłogi. Przeprowadziliśmy tam warsztaty plastyczne. Każde dziecko mogło ozdobić okładkę własnego zeszytu. To było dla nich czymś niesamowitym, szczególnie fakt, że mogą ten zeszyt zabrać później ze sobą. Wyklejaliśmy też z nimi rysunek domu, rysowaliśmy rodzinę, odrysowywaliśmy ręce na kartkach i tworzyliśmy kolorowe maski ucząc się przy okazji angielskiego.


  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
Grzegorz: Te dzieci nigdy nie miały warsztatów plastycznych, nikt nie pobudzał ich kreatywności. Nie można dać im kartki i powiedzieć: "Zatańcz z kredkami". Chwilę po podaniu im odpowiednio przygotowanych elementów składowych zaczynały nieśmiało budować własne narracje. Urocze było to, jak inspirowały siebie nawzajem. Po tym jak jeden z chłopców narysował ziemniaka w swoim domu, wszyscy umieścili to warzywo jako część swojego domostwa.

Olga: Jak wspominałam, oprócz artykułów szkolnych, mieliśmy też takie rzeczy jak szczoteczki, pasty do zębów, ręczniki. Z Polski dotarła również siatka zabawek i ubrań. Cały dzień poświęciliśmy na to, żeby to rozdać. Dzieci najbardziej cieszyły się z zabawek, bo niestety była to dla wielu nowość. Pomimo, że wcielanie się w rolę św. Mikołaja, hojnego obdarowiciela, jest bardzo przyjemne, ciągle towarzyszyło nam uczucie, że nie jest to doskonała forma pomocy. Dawanie wędki zamiast ryby jest zdrowszym podejściem. Wierzymy, że powiązanie szkoły z przyjemnością jest właśnie dla dzieci wędką albo chociaż jej stelażem.

  • Przestrzeń wokół szkoły, którą zaaranżowali wolontariusze.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
Radość życia

Haku zostało zniszczone w 95%. Wiele osób zgięło, a wielu obecnych mieszkańców straciło swoich bliskich, domy, dobytek. Wielodzietne rodziny mieszkają w niewielkich, prowizorycznych domach zbudowanych z kawałków drewna, blachy i materiału. Mimo tego, mieszkańcy Haku zarażają pogodą ducha.

Olga: Ludzie, którzy tam mieszkają są niesamowici, bardzo przyjaźnie nastawieni do innych. Mimo tego, że jest im w życiu bardzo ciężko, są szczęśliwi. Większość z nich jest buddystami, może dlatego łatwiej przyszło im pogodzenie się z losem. Wydaje się, że cieszą się każdym dniem.

Grzegorz: Pomijając ból związany z kataklizmem, ciężar ich życia jest względny. Nam, rozpuszczonym w miodzie Europejczykom, tak surowe życie w agresywnych górach może wydawać się wyzwaniem, oni spacerują po nich w klapkach.

Olga: Czuliśmy się tak samo, jako oni. Bardzo się tam zadomowiliśmy, przygotowywanie posiłków, odwiedzimy u sąsiadów... to była frajda. Pierwszy raz w moim życiu, podczas podróży, poczułam się jak w domu.

Krystian: Kontakt z tymi ludźmi przychodził nam bardzo łatwo. Kilka osób znało jakieś słowa po angielsku, były to punkty wyjścia, które suplementowaliśmy mową ciała. Często bywało tak, że orientowaliśmy się po czasie, że używając zaledwie garstki angielskich i nepalskich słów, dopełnianych soczystą gestykulacją, wchodziliśmy podczas rozmowy na niezwykle skomplikowane tory.

Grzegorz: To był bardzo intymny wolontariat, byliśmy tam tylko we trójkę, co pozwoliło nam szybko wtopić się w tłum i nawiązać bliskie relacje.

  • Olga Sosnowska
  • Grzegorz Kowalczuk
  • Krystian Grzywacz
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Mieszkańcy Haku sami zbudowali boisko do siatkówki.
  • Wolontariusze zrobili też hamak i huśtawkę obok szkoły.
  • Wolontariusze zrobili też hamak i huśtawkę obok szkoły.
Doświadczenia

Zapytałam się Olgi, Krystiana i Grześka, czego nauczył ich ten miesiąc.

Grzegorz: Poczułem, że moje życie to idylla: kochająca rodzina, zdrowie, bezpieczeństwo finansowe. Doszedłem do tego momentu, w którym trzeba się zastanowić nad tym co chce się zrobić z tym dalej, co jest wartościowe, jaką ścieżkę wybrać. Każdy musi sam znaleźć odpowiedzi na te pytania, ja zrozumiałem, że mając taki komfort życia nie ma dla mnie innej drogi niż pomaganie innym.

Krystian: Nauczyłem się nieograniczania ciekawości, szczególnie w relacjach międzyludzkich. Bardzo otwierające dla mnie było doświadczenie życia w zbiorowości uprzejmie ciekawskiej i, w porównaniu do przyzwyczajeń europejskich, nad wyraz interaktywnej. Dla przykładu - w kulturze zachodniej w chwili spotkania się spojrzeń nieznajomych w przestrzeni publicznej zazwyczaj szybko odbija się ich kierunek w obawie przed niechcianą konfrontacją, a z długiej wymiany zrobić można wielkie wydarzenie performatywne w największych galeriach świata. Tam te długie połączenie oczu to chleb powszedni, szczególnie jeśli jest się bohaterem tak egzotycznym jak Polak.

Olga: Do Haku wrócę jeszcze nie raz, bardzo się tam zadomowiłam. Dzięki bliskiej relacji, którą udało nam się nawiązać z mieszkańcami uświadomiłam sobie, co jest dla mnie istotą podróżowania. Powierzchowne zwiedzanie świata nie daje takiej możliwości wyjścia poza konkretne schematy zachowania i zakodowane sposoby myślenia. To otwartość wobec drugiego człowieka i autentyczne tworzenie więzi międzyludzkich obala takie zjawiska jak np. "bariera kulturowa".

Krystian: Nauczyłem się też, że zakładając szeroki uśmiech można dogadać się z każdym na planecie ziemia.

Więcej zdjęć z wyprawy dostępnych jest na blogu Olgi Sosnowskiej. Relacje z podróży będą pojawiały się też na Facebookowej stronie Healing Haku Nepal. Tam też można dowiedzieć się o możliwościach udzielenia pomocy Haku. Warto wybrać się też na niedzielne spotkanie z wolontariuszami w Dwóch Zmianach.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (91) 1 zablokowana

  • Bo w internecie komentować negatywnie to łatwo , ale żeby chociaż połowa z Was wstała z przed komputera (3)

    • 8 17

    • ja komentuję poprzez sr*jfona z roboty (stoję, znaczy opieram się o szafę z bezpiecznikami)

      • 7 2

    • wstań po słownik :) (1)

      • 3 4

      • O słownik to ja się opieram, bo krzesło mi się kiwa i podłożyłem go pod jedną nogę.

        • 4 2

  • lepiej pomoc glodnym dzieciom w Polsce a nie w jakims Nepalu. (5)

    • 12 9

    • W Polsce nie ma głodnych dzieci.

      j.w.

      • 6 6

    • A, komu ty w Polsce pomogłaś ,pewnie nikomu ,teraz na miejscu coś (3)

      wymyślisz i wpiszesz.

      • 2 4

      • Mają 500+ więc morda w kubeł i marsz do konsumpcji.

        • 5 3

      • za same bilety moznaby nakarmic wiele dzieci (1)

        • 4 2

        • iza ma racje. te pieniadze powinny zostac w polsce.

          • 4 1

  • coś tu większości z waszych komentarzy pie*rzy się w głowie (2)

    ,skrytykujcie lepiej księży katolickich ,którzy w tych biednych krajach wciskają tym ludziom swoją religię manipulując nimi, zabraniają stosować prezerwatywy nie z powodu zabijania życia tylko ciągle brak im klientów na dawanie forsy ,a jak nie prezerwatywie to choroby się szerzą jak cholera.Książulki na misjach są czują się bogami i na okrągło zaliczają młode dziewczyny ,bo jak BOg to trza spełniać jego zachciewanki. Księża w tych krajach mają jak pączki w maśle ,a przy tym g*wno robią tylko manipulują biednymi ,prymitywnymi ludzkimi mózgami dla własnych wygód. Jak słyszę nieraz od księży tu na miejscu ,że księża na misjach tak się poświęcają to można haftnąć. Mój szwagier ponad 3O wyjeżdzał zawodowo w takie miejsca i powiedział ,że gdyby dano mu drugie życie chciałby być księdzem katolickim na misjach. Ci co krytykują wolontariat tych młodych ludzi to egoiści ,bo nigdy nic dla nikogo nie zrobili ani za granicą ani tu w Polsce, tylko się mądrzą

    • 12 11

    • Jedni i drudzy to jeden ...

      • 3 2

    • Mozna byc krtycznym wobec kazdej z tych grup

      • 0 0

  • Widzę ,że większość tych komentarzy jest głupich ,siedzicie w domu ,g*wno (1)

    robicie dla innych ,albo porno oglądacie jak mawiał prezydent Kaczyński i macie w sobie ogrom jadu nie do pisania.

    • 4 10

    • A kto to ten prezydent Kaczyński? czy to ten co spadł, niewiele miał do powiedzenia oprócz "spie*rzaj dziadu i małpa w czerwonym"

      • 3 5

  • Proponuję aby ci wolontariusze (4)

    Wpadli w sierpniu do garażu mojego dziadka z blachy i tam pomalowali kredkami.

    • 6 2

    • Grzegorz kowalczuk wolontariusz (1)

      Z wielką chęcią!

      • 2 0

      • tiaa

        Obiecanki cacanki a dziadkowi stoi.

        • 1 0

    • cienki twój komentarz

      • 0 1

    • dziadek z blachy? do orzechow?

      • 0 0

  • Żeby mi żadna z brzuchem nie wróciła!

    • 5 3

  • Koszty (2)

    Chciałabym zapytać o koszty takiej "imprezy". Czytałam kiedyś o wyjazdach wolontariuszy np. do Afryki i wychodziło, że trzeba mieć niezłe zarobki, żeby sobie na to pozwolić - wolontariusz musiał pokryć koszt przelotu (kilka tys.) oraz pobytu (o ile nie udało się zakwaterować go w jakiejś "chacie" i nie chciał spać "pod chmurką", musiał nocować w hotelu za ok 250zł/noc) i oczywiście wyżywienia. Podawali konkretne ceny, więc wyszło, że miesiąc takiego wolontariatu kosztował wolontariusza (który w dodatku w tym czasie nie zarabiał) tyle, że mało kto może sobie na to pozwolić.

    • 9 1

    • No i? (1)

      Najwyraźniej stać ich na to.

      Jakaś głębsza myśl jest w tym twoim wywodzie, poza niezrozumieniem faktu, że nie każdy jest takim nieudacznikiem jak ty?

      • 0 6

      • Nie jest tematem mojego posta to, czy jestem nieudacznikiem, czy nie.
        Chodzi mi o to, że wiele młodych (ale nie tylko, choć w większości są to właśnie studenci, osoby tuż po studiach albo tuż przed) osób chce pomagać, zapala się do pomysłu, ale okazuje się, że koszty wyjazdu są takie, że ich zwyczajnie nie stać. Oczywiście są wyjątki, ale nie stać w zasadzie większości chętnych. Nie przeszkadza mi to, że ich stać, interesuje mnie kogo chętnego może stać jeszcze.
        Mam do czynienia z osobami zainteresowanymi wolontariatem (którym często wylewa się kubeł zimnej wody na głowę), dlatego przy takich akcjach zawsze interesują mnie koszty - dla kogo to jest. Niestety zwykle tym chętnym do pomocy tacy wolontariusze z bogatymi rodzicami, co to jadą dla zdjęć z Himalajów (niestety, ale tak jest) śmieją się w twarz, a to przykre.
        PS. Wiele z tych osób pomaga w lokalnym środowisku, ale jak się widzi aż taką biedę to co niektórzy rzuciliby wszystko i pojechali tam.

        • 4 0

  • bez sensu,sa setki tys. Polakow rozsianych po kresach ktorzy potrzebuja naszej pomocy no ale bialorus,ukraina czy nawet kazachstan to nie nepal...i nie bedzie co opowiadac znajomym i chwalic sie zdjeciami z himalajow.Maja pasje ok,kazdy cos tam lubi ale po co dorabiac do tego ideologie?,jak ja dam murzynowi 10$ na wycieczce w kenii to tez bede wolontariuszem i moge mowic ze pomagam biednym ludziom w kenii?

    • 9 2

  • Brawo !!!

    Świetny pomysł!!
    Popieram i cieszę się, że, ludzie dają swój czas i energię(póki jeszcze mają) innym!
    Mam nadzieję, że będzie coraz więcej takich inicjatyw,

    • 4 5

  • bea

    Sprostowanie: bilet, wyzywienie, noclegi - we wlasnym zakresie. Nikt tego nie sponsoruje.

    • 2 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane