Gdańscy strażacy, którzy brali udział w akcji ratowniczej po
powodzi stulecia w Czechach wrócili właśnie z zalanych terenów. Specjaliści uważają, że kataklizm wywołał tam większe straty materialne niż II wojna światowa.
W akcji uczestniczyło
11 ratowników z Trójmiasta - 1 z Gdyni i 10 z Gdańska, w tym 9 strażaków z jednostki ratowniczo-gaśniczej nr 3 w Gdańsku Oruni. Dwóch z nich pojawiło się w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, aby opowiedzieć o pracy w sparaliżowanych katastrofą miejscowościach. Powódź jaką wywołały silne opady deszczu i wezbranie wód w źródłach rzek Łaby i Wełtawy spowodowała ogromne szkody, strażacy pojawili się u brzegu Łaby tuż po przejściu fali kulminacyjnej.
- Na liniach wysokiego napięcia znajdujących się 15 metrów nad ziemią wisiały gałęzie, trawy, wszystko co naniosła wezbrana rzeka. Dawało to wyobrażenie o tym jaki był poziom fali - powiedział
st. kpt. Dariusz Grabowski, dowódca akcji.
- Trzy miejscowości - Litomieżyce, Teresin i Boguszowice były zupełnie wymarłe. Ludność została wcześniej ewakuowana, nie było prądu. Czesi nie byli przygotowani na wypadek katastrofy ani organizacyjnie ani sprzętowo. Czescy strażacy pojawili się tam dopiero po czterech dniach.Przez dziewięć dni trójmiejscy strażacy wypompowywali wodę z zalanych Boguszowic. Samo rozwijanie węży zajęło 6 godzin. Na miejscu były 3 zespoły pompowe, oprócz gdańskiego jeszcze zespoły z Gliwic i Rudy Śląskiej. Pracowano non stop dniem i nocą na sześciogodzinnych zmianach.
- Po przyjeździe na miejsce najbardziej uderzył mnie przeraźliwy smród i ogromne ilości wody, mógłbym porównać to z sytuacją we Wrocławiu w 1997 r. - powiedział
mł. ogn. Sławomir Litwiński, uczestnik akcji.
W Czechach zostało jeszcze czterech gdańskich strażaków, wypompowują wodę z kolejnych wiosek.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
