• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Premiera książki 'Westerplatte 1939. Prawdziwa historia'.

Marek Gotard
28 września 2009 (artykuł sprzed 14 lat) 
Mariusz Wójtowicz-Podhorski Mariusz Wójtowicz-Podhorski

Rozmowa z Mariuszem Wójtowiczem-Podhorskim, autorem książki "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia".



O tym, że przygotowuje Pan książkę o Westerplatte, wiadomo było od lat, ale ciągle odkładał Pan jej premierę. Udało się w okrągłą rocznicę wojny. Chodziło o podgrzanie atmosfery?

Mariusz Wójtowicz-Podhorski: Praca nad książką trwała cztery lata. To dzieło sztabu ludzi. Wykonaliśmy olbrzymią pracę badawczą. Dotarliśmy do dziesiątków nieznanych materiałów, m.in. wspomnień i rękopisów. Jacek Żebrowski z Łodzi od ponad 30 lat badający historię Westerplatte przekazał nam trzy pudła nieznanych do tej pory relacji obrońców, relacji niemieckich żołnierzy szturmujących Westerplatte, dokumenty, archiwalne zdjęcia i filmy. Zależało nam na stworzeniu nie pracy publicystycznej, lecz studium pokazującego wszystkie aspekty tego, co wydarzyło się na Westerplatte.

Co według pana, oprócz precyzyjnej analizy obrony Składnicy składa się na wyjątkowość tej książki?

Setki nie publikowanych zdjęć, plany ukazujące poszczególne wartownie w przekrojach, mapy opracowane na podstawie planu Składnicy z 1934 r. Interesujące są też materiały opisujące losy obrońców i placówki po kapitulacji, jak i dzieje Westerplatte po 7 września 1939 r. Kto na przykład wie, że m.in. obozowa kuchnia i mur w Stutthofie powstał z cegieł z muru Westerplatte? Moim zdaniem interesujące są też przypomniane losy parku – pomnika po 2003 roku. Wtedy, po dziesięcioleciach, zaczęło się tam znowu wiele dziać. Dzięki temu jest nadzieja, że miejsce symbol nie zostanie już więcej skazane na niepamięć. Mam nadzieję, że będzie wręcz odwrotnie, a Westerplatte odzyska kiedyś pełnię blasku i zgodnie z życzeniem już w większości nieżyjących Obrońców Westerplatte pokaże wygląd zbliżony do tego z 1939 roku i warunki, w jakich broniono polskiego garnizonu na Westerplatte.

Książka liczy prawie 700 stron. Po jej przeglądnięciu ma się wrażenie, że trudno będzie cokolwiek uzupełnić. Czy w takim razie można coś jeszcze do niej dopisać?

Do tej pory nikt "na poważnie" nie zagłębił się chociażby we wspomnienia płk. Stefana Fabiszewskiego, który dowodził Wojskową Składnicą Tranzytową przed mjr. Sucharskim. Po wojnie Fabiszewski prowadził swoje prywatne śledztwo dotyczące wydarzeń w Składnicy, które przyniosło masę sensacyjnych szczegółów. Mało kto zwrócił uwagę, że tak naprawdę nigdy nie padł rozkaz, by w wypadku wojny Westerplatte miało się bronić 12 godzin. To jeden z największych mitów dotyczących Westerplatte stawiający w zupełnie innym świetle obraz obrony Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Nie można odrzucić tego, do czego dotarł po wojnie płk. Fabiszewski. Jest bowiem jednym z nielicznych niekwestionowanych i kompetentnych autorytetów do oceny obrony Składnicy, z którą związany był wiele lat i osobiście chyba najmocniej ze wszystkich komendantów placówki Westerplatte przysłużył się jej "nielegalnemu" ufortyfikowaniu.

Każdemu, kto zapoznał się z ówczesną taktyką wojskową, podręcznikami strategii czy regulaminami wojskowymi, na usta zaczynają się cisnąć przeróżne pytania. Atakującym Westerplatte niemieckim żołnierzom powiedziano, że na śniadanie wrócą na pancernik. Abwehra doskonale wiedziała co jest na Westerplatte, ale nie podzieliła się tymi informacjami z dowodzącymi atakiem lub najprawdopodobniej informacje te zostały zignorowane. Niezależnie od tego z wojskowego punktu widzenia Niemcy mogli mieć prawie pewność, że szybko zdobędą Składnicę. Co takiego wydarzyło się w Składnicy, że w nocy z 31 sierpnia na 1 września prawie wszystkie placówki na Westerplatte były nie obsadzone lub obsady zredukowane o połowę? Dlaczego mjr Sucharski nie reagował na sygnały, że w kanale portowym pływały motorówki obsadzone żołnierzami, że coś się dzieje niepokojącego za murem Składnicy, w porcie gdańskim i w Nowym Porcie? Dlaczego nie zrobił absolutnie nic, kiedy dowiedział się od płk. Wincentego Sobocińskiego, że 1 września o świecie Niemcy zaatakują Westerplatte? Gdyby nie doskonałe wyszkolenie żołnierzy, ich zgranie i podręcznikowe wręcz działanie w przypadku ataku, Niemcy rzeczywiście mogliby jeść śniadanie na Westerplatte. Chyba nieprzypadkowo gdańskie gazety 1 września pisały w nagłówkach, że Westerplatte poddało się po 10 minutach i została z niego kupka gruzu. A do druku gazety te były przygotowywane 31 sierpnia…

Znowu wracamy do Sucharskiego. Wolelibyśmy jednak uciec od ideologii.

Jestem jak najdalszy od ideologii. Wszystko, co znajduje się w książce, ma swoje potwierdzenie w dokumentach, relacjach, zeznaniach świadków, autoryzowanych wywiadach. A badacz ma prawo do stawiania pytań. Weźmy chociażby słynną już sprawę wywieszenia białej flagi przez obrońców, drugiego dnia walk. Niemcy ją dostrzegli. O tym jednak, że została wywieszona nie wiedziały broniące się wartownie i placówki. Nie trudno sobie wyobrazić co by się stało, gdyby niemieccy parlamentariusze zostaliby ostrzelani przez Polaków - niemiecka propaganda bezlitośnie wykorzystałaby ten fakt. Okazałoby się, że Polacy są zbrodniarzami, dzikusami nie szanującymi prawa wojennego. Co znajdujemy w relacjach polskiej i niemieckiej strony? Kpt. Franciszek Dąbrowski zauważa tę flagę, flaga zostaje zerwana, na rozkaz Dąbrowskiego w stronę Niemców pada długa seria z karabinu maszynowego oznaczająca "nie ruszajcie się, walczymy dalej", dla Polaków to sygnał "sytuacja bez zmian, bronimy się". Na to wszystko jest potwierdzenie w dokumentach.

Co w takim razie można dopisać jako suplement do książki?

Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach i mimo tak wnikliwej kwerendy ciągle wychodzą na jaw nowe fakty mające potwierdzenie w nieznanych do tej pory źródłach. Trudno będzie napisać coś nowego o samych walkach – w książce publikujemy 29 map szczegółowo pokazujących m.in. walki na Westerplatte. Jednak cały czas na jaw wychodzą detale, które warto i należy badać. Monografia dotycząca Westerplatte odpowiada na dziesiątki pytań, które w innych publikacjach dotyczących tematu nie były nawet postawione. Książka na pewno rozprawia się też z wieloma mitami definitywnie kończąc ich żywot.

Mariusz Wójtowicz-Podhorski jest szefem stowarzyszenia Grupa Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Badacz dziejów składnicy. Scenarzysta i pomysłodawca wydanego w 2004 komiksu: "Westerplatte. Załoga śmierci". Po raz pierwszy w tej formie przedstawiono nieznane epizody z siedmiu dni obrony składnicy. Kontrowersyjny wówczas komiks burzył dotychczasową historię obrony Westerplatte, zapoczątkował także dyskusję i odkrywanie kolejnych "białych plam" dotyczących tego miejsca. Wójtowicz-Podhorski jest także jednym z autorów nowej koncepcji zagospodarowania dawnego pola bitwy na Westerplatte.


Gdańsk oddaje Westerplatte Muzeum II Wojny Światowej

Dawne pole bitwy Westerplatte ma stać się jedną z atrakcji Gdańska, dlatego w poniedziałek, 28 września, została podpisana umowa dotycząca udostępnia przez miasto terenu Westerplatte Muzeum II Wojny Światowej. Dzięki temu placówka ta zacznie przygotowywać tam m.in. ścieżkę edukacyjną i pracować nad unowocześnieniem wystaw w tym miejscu.

Prezydent Gdańska powołał także radę konsultacyjną do sprawy pola bitwy Westerplatte, która ma koordynować działania muzeum II Wojny Światowej. Zaprosił do niej Wojewodę Pomorskiego, dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, prezesa zarządu Portu Gdańskiego i komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
opr. km

Opinie (199) ponad 20 zablokowanych

  • Gdzie tą książke można kupić?

    Tak obszerny artykuł o książce ale niestety bez tej jakże ważnej informacji.
    Niedopatrzenie czy nieuctwo?

    • 0 1

  • w książce: (1)

    ze strony wydawnictwa AJ-Press:

    "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia

    Ta prawie 700 stronicowa monografia walk o Westerplatte, autorstwa uznanego badacza i historyka obrony Westerplatte, Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego, zilustrowana została prawie 800 unikatowymi fotografiami, planami, mapami i wizualizacjami 3D. To książka, jakiej jeszcze nigdy nie było, będąca prawdziwym kompendium wiedzy o Wojskowej Składnicy Tranzytowej i jej obronie w 1939 roku!

    Książka ukazuje również powojenne dzieło niszczenia Westerplatte i fałszowania historii od 1945 roku aż do dzisiaj.

    W tej wyjątkowej publikacji znaleźć można odpowiedzi na pytania, jakich jeszcze nikt nigdy nie zadawał:

    - Dlaczego sowiecki wywiad wojskowy interesował się Westerplatte?

    - Od kogo Abwehra uzyskała dokładne informacje o dokładnym położeniu na Westerplatte umocnień oraz ilości uzbrojenia?

    - Dlaczego Abwehra nie przekazała tych informacji Grupie Eberhardta?

    - Jakie tajne dokumenty palono w Składnicy 29 sierpnia 1939 roku?

    - Jakie obiekty w porcie gdańskim mieli zająć polscy żołnierze z Westerplatte?

    - Czy niemiecka Kompania Szturmowa miała zadanie chronić pancernik Schleswig-Holstein przed zajęciem go przez polskich żołnierzy z Westerplatte?

    - Jakie sensacyjne zdarzenia miały miejsce w Składnicy z 31 sierpnia na 1 września?

    - Skąd polscy żołnierze wiedzieli, że zostaną zaatakowani o świcie 1 września?

    - Kto i dlaczego strzelił na przedpolu Składnicy 1 września o godz. 04:30?

    - Dlaczego pancernik Schleswig-Holstein wystrzelił 1 września dopiero o godz. 04:48?

    - Dlaczego mjr Sucharski wydawał rozkazy zakazu strzelania do Niemców?

    - Dlaczego mjr Sucharski zakazał otwierania ognia przeciwlotniczego do samolotów 2 września?

    - Czy mimo to Polacy strzelali i uszkodzili jeden samolot, zmuszając go do przymusowego lądowania?

    - Czy 1 września mjr Sucharski był gotowy poddać Składnicę?

    - Dlaczego mjr Sucharski kłamał, mówiąc, że Składnica miała zadanie bronić się tylko 12 godzin?

    - Dlaczego mjr Sucharski nie chciał wypełnić rozkazu Naczelnego Wodza mówiącego o obronie Westerplatte do ostatniego naboju i ostatniego żołnierza?

    - Do kogo niemiecka Kompania Szturmowa wysłała meldunek o tym, że zauważyli po bombardowaniu 2 września białą flagę nad Westerplatte?

    - Jakie zadania wyznaczył mjr. Sucharskiemu Oddział II Sztabu Głównego?

    - Dlaczego kpt. Dąbrowski nie wydał rozkazu ukrycia moździerzy, przez co uległy one zniszczeniu 2 września?

    - Czy Westerplatte było bombardowane 2 września nie tylko przez samoloty Ju-87 Stuka?

    - Dlaczego kpt. Dąbrowski nie wydał rozkazu przeniesienia rannych z koszar w bezpieczniejsze miejsce?

    - Jakie strategiczne zadania dla Obrony Wybrzeża miała obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte?

    - Czy armata "Putiłówka" naprawdę została uszkodzona 1 września tak, że nie można już było z niej strzelać?

    - Z jakiego powodu mjr Sucharski zamierzał usunąć przed wojną ze Składnicy chor. Gryczmana, jednego z najbardziej dzielnych i doświadczonych żołnierzy załogi Westerplatte?

    - Za jakie zasługi kpr. Goryl został awansowany 3 września na stopień sierżanta?

    - Kto opanował bunt żołnierzy pod koszarami po ogłoszeniu przez mjr. Sucharskiego kapitulacji w dniu 7 września?

    - Czy rzeczywiście Składnica mogła się jeszcze bronić trzy tygodnie, jak oceniali Niemcy po kapitulacji Westerplatte?

    - Jakie słowa skierował do kpt. Dąbrowskiego ppłk Henke?

    - Co ukryli na Westerplatte przed Niemcami polscy żołnierze w dniu kapitulacji?

    - Ile ciał polskich żołnierzy ekshumowali na Westerplatte Niemcy?

    - Jakie tajne dokumenty znalazła Abwehra po kapitulacji Składnicy w pokoju Sucharskiego?

    - Czy Polacy wysłali samolot z misją zaatakowania Schleswiga-Holsteina w porcie gdańskim?

    - Czy kierownik radiostacji na Westerplatte sierż. Rasiński przeszedł na stronę wroga?

    - Dlaczego Abwehra interesowała się tym, kto zerwał flagę z koszar 2 września i rozkazał strzelać w kierunku Mewiego Szańca?

    - Kim był obecny przy kapitulacji oficer Abwehry?

    - Kim był zabity polski żołnierz odnaleziony w ruinie koszar w 1940 roku?

    Odpowiedzi na te pytania oraz setki innych znaleźć można na kartach niniejszej książki."

    • 9 3

    • za duzo pytan. dżono rambo moze odpowiadac tylko na jedno pytanie na osobe

      • 0 0

  • lepiej mieszkania (1)

    dla mlodych w tym miejscu niech powstana przeciez to kurort gdanski

    • 0 6

    • kurort! tak!

      Tusk i kumple już nad tym myśleli. Tyle że chcieli tam park rozrywki, boiska, hotele, marine jachtowa, knajpy i burdele. Były już plany wyrzucenia wojska z Westerplatte. Było o tym na trojmiasto.pl w zeszłym roku. Niestety nie dali szansy platfusom zniszczyć ostatecznie Westerplatte. Teraz przed szansą stanęło donkowe Muzeum II w.ś

      • 9 1

  • Autorowi się coś pomyliło (2)

    Jeden z żyjących westerplatczyków kpt Ignacy Skowron - udzielił wywiadowu ok m-ca temu:
    -pyt-Kto faktycznie dowodził obroną? Niektórzy utrzymują, że mjr Henryk Sucharski załamał się psychicznie w drugim dniu obrony po nalocie sztukasów i tylko dzięki determinacji kpt. Franciszka Dąbrowskiego przedłużono obronę Westerplatte aż do 7 dni...

    - Skowron - Dowódcą całej WST był mjr Henryk Sucharski. Zaś jego zastępcą i dowódcą wartowników był wtedy kpt. Dąbrowski. Major Sucharski był doświadczonym żołnierzem, uczestniczył jeszcze w I wojnie światowej. Przyszedł na Westerplatte w 1938 r., rok później niż kpt. Dąbrowski. O tych doniesieniach, jakoby major doznał szoku i dowodzenie przejął kpt. Dąbrowski, usłyszałem dopiero na początku lat 90. Mogę jednak powiedzieć, że całą obroną dowodził mjr Sucharski. Nawet Niemcy złożyli mu gratulacje i pozwolili w niewoli nosić szablę oficerską. Niemiecki komandor, przyjmując kapitulację, spytał majora Sucharskiego, co przesądziło o kapitulacji. Major odpowiedział, że były duże straty, a w sytuacji zajmowania przez niemieckie wojska kolejnych polskich miast w głębi kraju wiadomo było, że pomoc nie nadejdzie. Zaś tuż przed kapitulacją powiedział nam: "Jeszcze przydacie się Polsce". Pamiętam też, że przyjmując kapitulację, niemiecki komandor powiedział (jego słowa tłumaczył Jan Krzeszewski), że gdyby miał takie wojsko, podbiłby cały świat.

    • 6 11

    • I keszcze jedno - odnośnie rkonstruktora Podhorskiego

      Jakbym był dowodzącym i spodziewał się ostrzału z pancernika - to też trzymałbym ludzi w schronach.

      • 2 9

    • Cały wywiad tu:
      http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090829&typ=my&id=my11.txt

      • 2 7

  • Sucharski to był dzielny żołnierz (1)

    Jest kawalerem orderu Virtuti Militari V klasy, dostał za dowodzenie oddziałem kawalerii w wojnie z bolszewikami. Nie dają tchórzy na dowodzenie jednostek specjalnych a taką była jednostka na Westerplatte. Wysyłano tam ludzi z całego kraju o nieposzlakowanym morale. To nie była zwykła skladnica tranzytowa. Pisze o tym sam Podhorski...
    Pogrzebcie o Sucharskim na wikipedii. Zresztą, o nim i innych dawna SB ma bogate materiały (zbierała je taka jedna pseudodziennikarz), bali się tych ludzi, nie ma tam nic o rzekowmym buncie ani wiązaniu pasami kogokolwiek...

    • 7 9

    • No, a co napiszesz o naszej generalicji?
      Niemalże wszyscy generałowie wywodzący się z Legionów dali ciała.
      Lista nieudaczników jest długa: Rómmel, Fabrycy, Dąb-Biernacki, Bortnowski..

      • 0 2

  • tak tak... (2)

    Do anonima z 2009-09-29 15:11 i z 2009-09-29 15:09

    Gdybyś uczestniczył w spotkaniach z kpt. Skowronem, jak te które miały miejsce w ubiegłym roku i w tym roku w Kielcach, bez udziału mediów, za to z udziałem licznie zaproszonych gości to byś wiedział, że kpt. Skowron powiedział wtedy m.in.:

    "proszę mnie nie pytać ciągle o to, kto dowodził na Westerplatte. Bo ja swoje wiem. Ale złożyłem przysięgę 7 września 1939 r. pod koszarami że nie powiem nigdy jak było naprawdę".

    • 13 6

    • Bzdury

      Skowron powiedział coś zupełnie innego. Że dowódcą był Sucharski. Zresztą, mimo chęci do dalszej walki wykonano rozkaz kapitulacji 7 września. Bez szemrania. Bo takie było wojsko II RP. Oficerowie potrafili popełnić samobójstwo jeżlie nie zgadzali się z rozkazem.

      • 4 8

    • Nasz Dziennik - jako jedyny chyba - zrobił z nim wywiad przed uroczystością 1.09 :

      Z kpt. Ignacym Skowronem, obrońcą Westerplatte, świadkiem pierwszego wystrzału z pancernika "Schleswig-Holstein", o heroicznej walce z Niemcami, rodzinie i czasach okupacji rozmawia Mariusz Bober

      Widział Pan ostrzał z pancernika "Schleswig-Holstein", który symbolizuje początek II wojny światowej. Była wtedy godz. 4.48 nad ranem. Prowadził Pan wówczas obchód wartowni...
      - Tak. Po tym, jak pancernik nie odpłynął z portu, choć miał to zrobić 28 sierpnia, zarządzono wzmożoną obserwację jego i nabrzeża. Pełniłem wtedy funkcję zastępcy dowódcy warty. Podszedłem do Julka Dworakowskiego pełniącego wtedy wartę przy wartowni numer 2. Spytałem: "Co tam w Gdańsku się dzieje?". "Nic, panie kapralu, na razie cicho, w porządku" - odpowiedział. Wziąłem od niego lornetkę i spojrzałem na kanał, potem w prawo, w lewo i na pancernik. W tym momencie padł pierwszy strzał wycelowany w naszą bramę kolejową. Przy tej bramie zajmował stanowisko por. Leon Pająk. Akurat wtedy mieli się tam zmienić wartownicy, ale szybko się cofnęli, by odpierać niemieckie ataki. Brały w nich udział głównie oddziały Wehrmachtu i SS-Heimwehr Danzig , czwartego dnia zostały wsparte oddziałami piechoty morskiej. Ułożyliśmy szybko worki z piaskiem wokół stanowiska karabinu maszynowego w dolnej części wartowni i zaczęliśmy strzelać. Naszym zadaniem było powstrzymywanie niemieckich ataków na wartownię nr 1.

      Od razu po ostrzale z pancernika zaczął się szturm Niemców?
      - Każdy atak poprzedzał ostrzał z pancernika i artylerii. Szturm żołnierzy trwał do godz. 7.00. Został jednak odparty. Wznowiono więc ostrzał z pancernika oraz artylerii lądowej. Po nim nastąpił kolejny atak piechoty, również odparty. Dotarła do nas wtedy pogłoska, że idzie nam na pomoc brytyjska flota. Oczywiście okazała się nieprawdziwa. Do końca tego dnia był już spokój. Dopiero nad ranem Niemcy znów zaczęli atakować, w ten sam sposób: najpierw ostrzał z pancernika i artylerii lądowej, a potem atak piechoty. Jednak tego dnia ataki trwały aż do godz. 17.00. Około godziny 18.00 usłyszeliśmy na niebie szum. Zaczęło się bombardowanie niemieckiego lotnictwa. Wzięło w nim udział podobno 47 sztukasów . W wyniku bombardowania wartownia nr 5 znikła z powierzchni ziemi. Zginęło pięciu żołnierzy. Mocno ucierpiały też budynki koszar. Ledwie odleciały sztukasy, gdy zaczął się ponowny szturm. W nocy Niemcy znów zaatakowali. Od tej pory właściwie nie spaliśmy. Niemcy natomiast zmieniali się. Ci, którzy szturmowali, szli na odpoczynek, zastępowali ich inni. My walczyliśmy cały czas, odpoczywając tylko w przerwach między atakami, ale wtedy też trzeba było czuwać, także w nocy, by nieprzyjaciel nie zaskoczył nas. Od pierwszego dnia nie jedliśmy też ciepłych posiłków. Później już każdy dzień wyglądał podobnie: ostrzał artyleryjski, szturmy wojska, które ciągle odpieraliśmy. Potem Niemcy znów atakowali. Piątego dnia mieliśmy już wielu rannych i zabitych. Major Henryk Sucharski, nasz dowódca, przysłał gońca z pytaniem, jak się czujemy. My jednak w wartowni numer 2 nie mieliśmy strat i mimo zmęczenia trzymaliśmy się jakoś.

      Jednak Niemcy wymyślali nowe sposoby ataków, m.in. z użyciem cystern kolejowych oraz miotaczy ognia?
      - Rzeczywiście, szóstego dnia próbowali wtoczyć do nas cysternę z jakimś paliwem i zdetonować ją, by wywołać pożar lasu otaczającego Westerplatte. Jednak niemiecki maszynista niezbyt blisko nas podprowadził cysternę, a nasi żołnierze szybko ją zdetonowali tak, że zapaliła się jeszcze po stronie niemieckiej. Po południu Niemcy podprowadzili jeszcze dwie cysterny, ale znów im się nie udało, bo nasi żołnierze rozkręcili szyny i znów wykoleiły się za wcześnie. Ogień bardzo słabo się palił. Wtedy też próbowali podpalić las za pomocą miotaczy ognia.

      Jaka niemiecka broń robiła największe szkody?
      - Ostrzał z pancernika Schleswig-Holstein i bombardowania z powietrza niemieckiego lotnictwa.

      A jaka broń najbardziej przydawała się w obronie?
      - Moździerze i działka przeciwpancerne . Oczywiście bardzo przydatna była armata polowa , ale, niestety, została zniszczona przez Niemców już pierwszego dnia. Zanim to się stało, zdążyliśmy jednak rozbić z niej m.in. stanowisko karabinu maszynowego w latarni morskiej. W sumie z działa oddano 28 strzałów. Zaś pod koniec walk zostały nam już tylko karabiny maszynowe. Bardzo pomocne okazały się umocnienia, zasieki itp., wykonywane jeszcze przed wybuchem wojny. Robiliśmy je w ramach ćwiczeń, ale dowództwo już miało świadomość, że przydadzą się do obrony przed niemieckimi atakami.

      Właśnie, już wcześniej w Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte zaczęto przygotowania do obrony? "Przemycano" na teren składnicy dodatkowych żołnierzy, by wzmocnić jej załogę? Jak to zorganizowano, że skrupulatni Niemcy nie zorientowali się podczas sprawdzania wejść na teren składnicy?
      - Pamiętam, jak pewnej niedzieli zabrano nas na wycieczkę holownikiem. Przed wypłynięciem przebierano w mundury cywilnych pracowników składnicy. W trakcie wycieczki wysiadali w Trójmieście, a zabierano na pokład przygotowanych już żołnierzy, którzy nocą wraz z nami wracali do składnicy. W ciemnościach Niemcy nie zauważyli "podmiany". Zaś cywile następnego dnia normalnie zgłaszali się do pracy.

      W podobny sposób przemycana była dodatkowa broń?
      - Tak. Przemycano m.in. karabiny maszynowe, które były najpierw rozkładane na części i montowane już w składnicy.

      Czy docierały wówczas informacje z głębi kraju? Działała łączność radiowa?
      - Tylko do piątego dnia. Wtedy to została zniszczona radiostacja. Wtedy też mieliśmy ostatnie wiadomości. Słyszeliśmy, że Niemcy zajmują kolejne polskie miasta w głębi kraju.

      Niemcy sami dziwili się, jak mimo zmasowanego bombardowania i ostrzału z użyciem artylerii, pancernika, bombowców obrońcy przetrwali tak długo...
      - Tak. Po kilku dniach zaczęli strzelać w korony drzew. Myśleli bowiem, że mamy tam ukrytych wyborowych strzelców, co nie było prawdą. Nieprawdziwe były też pogłoski, że mieliśmy podziemne tunele, którymi przemieszczaliśmy się z jednego miejsca obrony na drugie.

      Co pomogło Panu i pozostałym obrońcom przetrwać to piekło?
      - Po prostu walczyliśmy. Mieliśmy zadanie bronić składnicy najpierw przez 6, a potem przez 12 godzin. Czekaliśmy wtedy na pomoc, która jednak nie nadeszła. Walczyliśmy więc nadal. Ale nasza sytuacja wciąż się pogarszała. Ostatniego dnia mieliśmy już 15 żołnierzy zabitych i kilkunastu rannych. Wszyscy byliśmy wyczerpani.

      Wtedy zapadła decyzja o poddaniu składnicy?
      - Siódmego dnia Niemcy zaczęli atakować już od ok. godz. 4.00. Potem nastąpił szturm. Pomyśleliśmy wtedy: koniec z nami. Wtedy przyszedł rozkaz mjr. Sucharskiego o poddaniu placówki.

      Kto faktycznie dowodził obroną? Niektórzy utrzymują, że mjr Henryk Sucharski załamał się psychicznie w drugim dniu obrony po nalocie sztukasów i tylko dzięki determinacji kpt. Franciszka Dąbrowskiego przedłużono obronę Westerplatte aż do 7 dni.
      - Dowódcą całej WST był mjr Henryk Sucharski. Zaś jego zastępcą i dowódcą wartowników był wtedy kpt. Dąbrowski. Major Sucharski był doświadczonym żołnierzem, uczestniczył jeszcze w I wojnie światowej. Przyszedł na Westerplatte w 1938 r., rok później niż kpt. Dąbrowski. O tych doniesieniach, jakoby major doznał szoku i dowodzenie przejął kpt. Dąbrowski, usłyszałem dopiero na początku lat 90. Mogę jednak powiedzieć, że całą obroną dowodził mjr Sucharski. Nawet Niemcy złożyli mu gratulacje i pozwolili w niewoli nosić szablę oficerską. Niemiecki komandor, przyjmując kapitulację, spytał majora Sucharskiego, co przesądziło o kapitulacji. Major odpowiedział, że były duże straty, a w sytuacji zajmowania przez niemieckie wojska kolejnych polskich miast w głębi kraju wiadomo było, że pomoc nie nadejdzie. Zaś tuż przed kapitulacją powiedział nam: "Jeszcze przydacie się Polsce". Pamiętam też, że przyjmując kapitulację, niemiecki komandor powiedział (jego słowa tłumaczył Jan Krzeszewski), że gdyby miał takie wojsko, podbiłby cały świat.

      Jakie, według Pana, było militarne znaczenie obrony Westerplatte? Już w czasach PRL podważano często jej wartość, twierdząc, że z góry była skazana na przegraną.
      - Jednak przez 7 dni obrony związaliśmy ogromne siły niemieckie, przez co nie zostały one użyte do walki w innych miejscach Polski. Zadaliśmy też duże straty Niemcom. Tylko pierwszego dnia obrony zginęło ponad 80 Niemców .

      Co się działo z Panem po kapitulacji?
      - Oficerowie zostali oddzieleni od nas i skierowani do Hotelu Centralnego, niedaleko dworca PKP w Gdańsku. Pozostałych żołnierzy, m.in. mnie, przewieziono na Biskupią Górkę, do obozu w koszarach wojskowych. W tym czasie Niemcy przywieźli też pracowników Poczty Polskiej z Gdańska i kilku kolejarzy. Po pewnym czasie zostali oni zamordowani. Niemcy traktowali ich bowiem jak "bandytów".

      Pan trafił do stalagu 1A koło Królewca.
      - W obozie nie było łatwo, przydzielane prace musieliśmy wykonać. Niemcy proponowali przyznanie swojego obywatelstwa i pracę (nieźle płatną). Oczywiście ani ja, ani inni obrońcy nie popełniliśmy takiego głupstwa i nie zgodziliśmy się na to. Zresztą miałem już przecież wtedy żonę i małą córeczkę, której nawet jeszcze nie widziałem. Urodziła się, gdy służyłem na Westerplatte.

      Założył Pan rodzinę jeszcze przed służbą wojskową?
      - Tak, ożeniłem się w ostatni dzień Świąt Bożego Narodzenia 1937 roku. Zaś w marcu 1938 r. zostałem powołany do wojska.

      Nie zdążyliście się Państwo nacieszyć sobą?
      - Nie bardzo, ale po powrocie z obozu już się nie rozstawaliśmy.

      Szybko Pan wrócił z obozu?
      - Dość szybko, ponieważ pod koniec 1940 r. zachorowałem. Najpierw skierowano mnie do obozowego szpitala, a potem wysłano do domu. Dotarłem tam w lutym 1941 roku. Przez pewien czas jeszcze trochę się leczyłem, później znalazłem pracę...

      ...na kolei?
      - Najpierw w kamieniołomach, a później na kolei. Pomagałem też trochę rodzicom w gospodarstwie, które prowadzili niedaleko Kielc. Jednak później utrzymywaliśmy się z żoną z pracy na kolei, gdzie pracowałem jako toromistrz do 1975 r., kiedy przeszedłem na emeryturę. Na początku głównie nadzorowałem układanie torów kolejowych.

      Podczas wojny też Pan pracował?
      - Częściowo tak. Nawiązał ze mną wtedy kontakt kolega z czasów służby wojskowej. Należał do AK. Pewnego wieczoru przyszedł do mnie i poprosił o przekazywanie informacji o niemieckich transportach kolejowych. Pracując jako kolejarz, miałem dostęp do danych na temat przejeżdżających przez nasz teren transportów. Zgodziłem się. Uprzedzałem kilkakrotnie o tym, co i kiedy miało być przewożone. Partyzanci wykorzystywali później te wiadomości do organizowania ataków na transporty. Nie byłem jednak zaprzysiężony w AK.

      A jak trafił Pan z Kielc na Westerplatte?
      - Aż do wstąpienia do wojska w marcu 1938 r. pracowałem w gospodarstwie rodziców. Zostałem wtedy powołany do szkoły podoficerskiej na Bukówce pod Kielcami w 4. Pułku Piechoty Legionów. Uczyłem się w niej do 9 marca 1939 roku. 23 marca wybrani żołnierze dostali przydział do Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Wśród nich znalazłem się także ja. Było to dla nas wyróżnienie. W sumie z Kielecczyzny i ziemi sandomierskiej na Westerplatte wyjechały trzy pułki.

      Od tamtego czasu został Pan wierny Kielecczyźnie i mieszka Pan tu na stałe. Wypoczywa Pan w okolicznych pięknych górach?
      - Teraz już nie mam siły po nich chodzić. Wcześniej, gdy byłem młodszy, czasami chodziłem w góry.

      Jak radzili sobie Państwo z żoną z wychowaniem sześciorga dzieci?
      - Początkowo dziećmi zajmowała się głównie żona. Gdy podrosły, też zaczęła pracę w PKP. Pracowaliśmy wtedy na zmiany.

      Jak liczna dziś jest rodzina?
      - Mam w sumie 33 wnuków, prawnuków i nawet jednego praprawnuka, który urodził się w Wielkiej Brytanii. Prawnuczka niedawno wróciła jednak z mężem i praprawnuczkiem. Zamieszkali w Warszawie.

      Wraca Pan czasami na Westerplatte?
      - Tak, dość często wcześniej wyjeżdżałem, oglądając, jak tam teraz jest.

      Od lat bierze Pan udział w r óżnych uroczystościach rocznicowych, przyczyniając się do kultywowania pamięci o ważnych wydarzeniach z naszej historii ostatniego wieku...
      - Często brałem udział w zjazdach obrońców Westerplatte. Staram się też uczestniczyć w różnych uroczystościach, także w innych miejscach, by podtrzymywać pamięć o tych ważnych wydarzeniach historii Polski, przede wszystkim o obronie Westerplatte. Mam też kontakt z okolicznymi szkołami.

      Niebawem mają się zakończyć prace nad rekonstrukcją Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Na tegoroczne obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej ma jej zostać przywrócony wygląd sprzed tego okresu. Widział Pan projekt odbudowy?
      - Nie, ale w tym roku wybieram się na Westerplatte na te obchody i chciałbym zobaczyć efekty prac. Mam już nawet zaproszenie. Wyjadą także delegacje miejscowych szkół, którym nadano imiona obrońców Westerplatte.

      Dziękuję za rozmowę.

      • 3 3

  • Sucharski to był dzielny żołnierz ale w 1920 r (1)

    Za 1939 r VM mu sie nie nalezy

    • 11 5

    • info

      Sucharski nie był w kawalerii. W 1937 r. usunięty z wojska ze względu na zły stan zdrowia. Przywrócony do służby liniowej dzięki znajomościom i protekcji. Złożył wniosek o przyjęcie na szkolenie dywersyjno-sabotażowe w II Oddziale. Stamtąd skierowany na Westerplatte. Ale żeby to wiedzieć to trzeba przeczytać książkę Podhorskiego a nie cytować wikipedię :)))

      • 9 2

  • Dziwne - żaden z nie nagrał zeznań na magnetofon (a były lata 70)... ani kamerę...

    Czy dziennikarz robiący wywiad z Dąbrowskim nie mógł nagrać tych rewelacji? A może inwigilowani przez UB westerpalatczcy ufali bardziej obcym osobom niż sobie? Przecież ci ludzie - z inicjatywy Dąbrowskiego - spotykali się w miarę regularnie, zanim ich organizację wchłonął ZBOWiD. Rodziny zmarłych nie potwierdzają tych rewlelacji żyjący (niestety już tylko 4) też nie... Niedawno kpt Ignacy Skowron udzielał wywiadu nie potwierdził powyższych "rewelacji".

    Podhorski przeczy samemu sobie. Wojskowa Składnica Tranzytowa to zakamuflowana jednostaka bojowa. Obsadzają ją ludźmi z całego kraju, o najwyższym morale. Nie dali by byle kogo na dowódcę. mjr Suchraski to kawaler odreru Virtuti Militari V klasy, dostał go za bohaterstwo w walkach z Sovietami w latach 20, był kawalerzystą. Jaki ułan się załamuje, dzieci nie przesadzajmy.

    • 5 10

  • źródła

    Co jak co, ale w książce u Podhorskiego jest kopalnia informacji źródłowych zestawianych ze sobą, analizowanych i weryfikowanych, takich do których nikt wcześniej nie dotarł. Tego nie ma u Drzycimskiego czy Borowiaka.

    • 9 3

  • Do anonima (2)

    Są rękopisy obrońców, gdzie jest czarno na białym co się działo na Westerplatte i z Sucharskim...
    Kilka lat temu kmdr dr Witkowski udzielił wywiadu, gdzie powiedział, że jakby miał magnetofon w latach 60-tych i 70-tych, gdy rozmawiał z obrońcami Westerplatte, to by dziś nikt się nie spierał o to, czy Sucharski dowodził i czy wywiesił flagę 2 września. Tyle, że o tym informacji w TVN24, Gazecie Wyborczej czy wikipedii nie ma :)

    • 11 2

    • gdzie te rękopisy?

      Gdzie są ich fotokopie?

      • 3 6

    • Czekamy na ich zamieszcznie

      Wraz z ekspertyzą grafologa lub chociaż członka rodziny...

      • 4 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane