• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Proces Stefana W. "Chciał zabić prezydenta, mówił, że celował w serce"

Piotr Weltrowski
28 kwietnia 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Jeden z policjantów, którzy zatrzymali Stefana W. po ataku na Pawła Adamowicza. W czwartek przed sądem przesłuchano trzech takich funkcjonariuszy. Jeden z policjantów, którzy zatrzymali Stefana W. po ataku na Pawła Adamowicza. W czwartek przed sądem przesłuchano trzech takich funkcjonariuszy.

Podczas czwartej rozprawy dotyczącej zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza zeznawali m.in. policjanci, którzy zatrzymali Stefana W. Według ich słów mężczyzna był pobudzony, ale świadomy tego, co zrobił. Miał kierować wyzwiska pod adresem ranionego prezydenta i wprost mówić, że celował nożem w jego serce, bo chciał go zabić.



Najważniejsze podczas czwartkowej, czwartej już rozprawy dotyczącej zabójstwa Pawła Adamowicza były zeznania policjantów, którzy jako pierwsi przedstawiciele służb pojawili się na miejscu. Jeden z nich stwierdził, że w pewnym momencie, gdy patrolował z kolegą ul. Długą, zaczął słyszeć krzyki dobiegające z okolic sceny.

- Ruszyliśmy z kolegą, chcieliśmy jak najszybciej dostać się za scenę, przebijaliśmy się przez tłum. Na miejscu zastaliśmy pracowników ochrony trzymających leżącego na ziemi mężczyznę - to był pan W. - zeznawał przed sądem policjant.
Od ochroniarzy policjanci dowiedzieli się o tym, że Stefan W. zaatakował prezydenta Adamowicza. Policjanci założyli mu kajdanki i zaprowadzili go do radiowozu.

"Był pobudzony, przeklinał, ale oporu fizycznego nie stawiał" - stwierdził świadek.

"Mówił, że celował w serce"



Według zeznań złożonych przez tego policjanta wcześniej, podczas śledztwa, Stefan W. miał mu powiedzieć, że świadomie zaatakował prezydenta Adamowicza, mówił, że celował nożem w jego serce, bo chciał go zabić. Przed sądem podtrzymał te zeznania, ale zaznaczył, że pamięta tylko, że Stefan W. rzucał wyzwiska, przeklinał i że adresatem tych wyzwisk był właśnie prezydent Adamowicz.

Co ciekawe, sąd wycofał pytanie do świadka skierowane przez oskarżyciela posiłkowego, mecenasa Jerzego Glanca, które mogło sugerować, że podczas tej edycji WOŚP, podczas której zaatakowano prezydenta, zmniejszono liczbę patroli w okolicy, gdzie odbywała się impreza. Sąd uznał, że nie ma ono związku ze sprawą.

Wszystko o procesie Stefana W. i śledztwie w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza



Zeznania kolejnych dwóch policjantów były bardzo zbliżone. Według wszystkich Stefan W. po zatrzymaniu zarazem zachowywał się dziwnie i był pobudzony, ale zarazem całkiem składnie mówił, że zabójstwo zaplanował i dokonał go "ze względu na swoje krzywdy".

Stefan W. miał plakietkę z napisem "media"



Jeden z policjantów przyznał też, że zabrał na komisariat plakietkę z napisem "media", którą ochroniarze mieli znaleźć przy Stefanie W.

Wszyscy trzej policjanci opowiedzieli też o tym, jak Stefan W. w pewnym momencie zemdlał w radiowozie. Wezwano wtedy karetkę, która zabrała go na badania do szpitala. Dopiero po interwencji lekarzy z mężczyzną przeprowadzono dalsze czynności.

Sam Stefan W. - podobnie jak na poprzednich rozprawach - nie odezwał się ani słowem. Sam Stefan W. - podobnie jak na poprzednich rozprawach - nie odezwał się ani słowem.
Poza policjantami w czwartek zeznawały także dwie inne osoby. Cała rozprawa zaczęła się od przesłuchania przedstawicieli regionalnego centrum wolontariatu, którzy w chwili ataku na prezydenta również znajdowali się na scenie.

"Myślałem, że to technik"



Pierwszy zeznawał organizator koncertu z ramienia centrum. Jak przyznał, samego ataku nie widział, Stefana W. zauważył później, gdy szedł przejąć mikrofon.

- Myślałem, że jest to technik, który chce coś poprawić na scenie, ale wtedy zauważyłem w jego lewej ręce nóż. Do dziś, jak zamykam oczy widzę ten obraz. Ten mężczyzna z nożem szedł w kierunku konferansjera - zeznawał świadek.
Jak stwierdził, sam zrobił krok w jego kierunku, głównie po to, aby zasłonić przed mężczyzną z nożem dzieci znajdujące się również na scenie.

Mężczyźnie, który dość lakonicznie opisał całą sytuację, odczytano jego wcześniejsze zeznania. Były one znacznie bardziej szczegółowe i - przede wszystkim - mowa w nich była o jego roli w organizacji całej imprezy. Organizacji, która - wedle jego słów - była profesjonalna i wzorowa.

Sąd, oskarżyciele oraz obrońca Stefana W. prokuratura nie dopytywali jednak o szczegóły w tej kwestii. Pojawiły się tylko pytania o to, czy pobyt na scenie Pawła Adamowicza był wcześniej planowany. Świadek stwierdził, że wiedział tylko, że pojawi się ktoś "z miasta". Że będzie to prezydent Gdańska dowiedział się kilkadziesiąt minut przed samym zdarzeniem.

Pojawiły się też pytania o działanie ochrony, ale świadek stwierdził, że on akurat tą sprawą się nie zajmował, bo nadzór nad ochroną należał do innej osoby.

"Ja mu żadnej plakietki nie dawałam"



Po nim zeznawała przedstawicielka centrum wolontariatu, która w dniu koncertu miała rozdawać plakietki upoważniające do wejścia za i na scenę. Jej zeznania były dość chaotyczne, kobieta twierdziła, że wielu rzeczy już nie pamięta, niemniej stwierdziła też, że na pewno nie wydała plakietki Stefanowi W.

Sam Stefan W. po raz kolejny nie odezwał się ani słowem przez całą rozprawę. Ignorował pytania sądu.

Kolejna rozprawa odbędzie się 16 maja.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (222)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane