- 1 Akcja ratunkowa nurka przy Westerplatte (159 opinii)
- 2 Dwóch 29-latków z narkotykami (45 opinii)
- 3 Flipper dał się oszukać i stracił 15 tys. zł (410 opinii)
- 4 Martwe dziki z Karwin miały ASF (229 opinii)
- 5 15 mln zł wygrane w Eurojackpot w Gdańsku (107 opinii)
- 6 Paraliż drogowy na północy Gdyni (172 opinie)
Prokuratura zarzuca szefom popularnego klubu łamanie prawa
29 sierpnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat)
Najnowszy artykuł na ten temat
Sąd podtrzymał wyrok dla właścicielki B90. 30 tys. zł grzywny za koncerty bez zezwolenia
Zorganizowanie ośmiu koncertów pomiędzy październikiem ubiegłego roku a marcem tego roku bez wymaganego zezwolenia zarzuca gdańska prokuratura właścicielom klubu B90, działającego przy ul. Elektryków w Gdańsku. Zdaniem Arkadiusza Hronowskiego, współwłaściciela lokalu, to nagonka za zorganizowanie koncertu zespołu Behemoth.
Postępowanie dotyczy ośmiu koncertów, które odbyły się w klubie pomiędzy październikiem 2016 roku a marcem 2017 roku. Na każdym z nich liczba uczestników przekroczyła 500 osób. Zdaniem prokuratury, właściciele klubu B90 powinni więc przed organizacją każdego z tychże koncertów wystąpić do uprawnionego organu - czyli w tym przypadku prezydenta Gdańska - o wydanie stosownej zgody.
- Postępowanie wszczęto 14 października 2016 r. na podstawie ustaleń dokonanych przez funkcjonariuszy policji po koncercie zespołu Behemot. Przed terminem koncertu policja uzyskała od organizatora informację dotyczącą liczby publiczności przekraczającej 1000 osób. W związku z tą liczbą poinformowała organizatora, że koncert powinien zostać przeprowadzony zgodnie z przepisami ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych (...). Po koncercie ustalono, że organizator nie wystąpił o zezwolenie na jego przeprowadzenie - informuje prokurator Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka gdańskiej prokuratury.
Hronowska nie przyznała się do postawionych jej zarzutów i złożyła wyjaśnienia. Za zarzucane jej przestępstwo grozi kara grzywny, kara ograniczenia wolności albo nawet więzienia (do 8 lat).
Zdaniem Arkadiusza Hronowskiego, animatora i menedżera klubu B90, śledztwo prowadzone przez prokuraturę jest całkowitym nieporozumieniem. Jego zdaniem, zgodnie z przepisami Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, do zorganizowania koncertów w klubie nie były potrzebne zezwolenia prezydenta miasta.
- Przepisy mówią wyraźnie, że sale koncertowe nie potrzebują takich zezwoleń. A nasz klub został zaprojektowany i od samego początku funkcjonował jako sala koncertowa. Taki zapis figuruje zresztą w naszym pozwoleniu na działalność gospodarczą. Nie widzę żadnych podstaw do tego, abyśmy musieli starać się o zezwolenie prezydenta Gdańska. Konsultowaliśmy to już wcześniej z prawnikami Urzędu Miasta i służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo - tłumaczy Hronowski.
Nasz rozmówca podkreśla, że w trakcie trwania postępowania prokuratury, jego klub został poddany szczegółowej kontroli ze strony wszystkich służb. Wylicza, że ani straż pożarna, ani policja nie doszukały się wówczas żadnych uchybień związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa podczas koncertów.
Współwłaściciel klubu B90 ocenia, że postępowanie wszczęte przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Śródmieście ma podłoże polityczne i jest nagonką za zorganizowanie w ubiegłym roku koncertu death metalowego zespołu Behemoth, oskarżanego przez jego przeciwników m.in. o propagowanie satanizmu.
- Nietrudno domyślić się, że chodzi o zorganizowanie koncertu Behemotha, przeciwko któremu protestują tzw. środowiska katolickie. Nazwa tylko tego jednego zespołu została wymieniona w komunikacie prokuratury. To ewidentnie nagonka na wszystkie koncerty tej grupy w Polsce. Postępowanie zostało wszczęte dopiero kilka miesięcy po tym koncercie i dziwnym trafem zbiegło się ze szkalującym klub B90 materiałem w Telewizji Polskiej - mówi Hronowski.
Gdańska prokuratura jednoznacznie odrzuciła oskarżenia o takie motywacje.
- Monitorowanie imprez masowych jest jednym z zadań policji. Organizatorzy koncertu zostali poinformowani przez policję o obowiązku uzyskania stosownego zezwolenia, ze względu na liczbę sprzedanych biletów. Gdyby wówczas wypełnili obowiązki wynikające z ustawy, po prostu nie mielibyśmy do czynienia z tym postępowaniem - kwituje prokurator Wawryniuk.
Ucho i Stary Maneż też nie składają takich wniosków
A jak wygląda organizacja takich koncertów w innych klubach w Trójmieście? Karol Hebanowski, właściciel klubu Ucho przy ul. św. Piotra 2 w Gdyni, jest zaskoczony zarzutami wobec szefostwa B90.
- Wydaje mi się, że tak jak uważa Arkadiusz Hronowski, klub B90 zgodnie z ustawą nie potrzebował zezwoleń od prezydenta Gdańska. Wiele klubów w całej Polsce funkcjonuje jako sale koncertowe i jakoś nie są im potrzebne tego rodzaju zgody. Nas ten problem nie dotyczy, bo po prostu nie wpuszczamy na koncerty powyżej 500 osób. Moim zdaniem to śledztwo jest nadużyciem ze strony prokuratury - komentuje Hebanowski.
O wypowiedź poprosiliśmy przedstawicieli klubu Stary Maneż, który do sali na terenie osiedla Garnizon regularnie przyciąga widownię przekraczającą 500 osób. Niestety, nie udało nam się skontaktować z osobą upoważnioną do udzielania tego typu informacji. W Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego gdańskiego magistratu ustaliliśmy jednak, że także ten klub nigdy nie prosił o zgodę na organizację imprezy masowej.