• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przerwać ciszę. "Sonata" to poruszająca biografia i pokrzepiające kino społeczne

Tomasz Zacharczuk
13 marca 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 

Zdarza się, że produkcje poruszające problem niepełnosprawności zbyt łatwo popadają w przesadną martyrologię i uginają się pod ciężarem nieodpowiednio wyważonych emocji. Tymczasem filmowa "Sonata" wybrzmiewa bez nuty fałszu i zbędnych patetycznych tonów. Znakomicie obsadzony debiut Bartosza Blaschke potrafi nie tylko autentycznie wzruszyć, ale także rozbawić i przede wszystkim dać nadzieję, że osoby pokroju Grzegorza Płonki mogą, pomimo fizycznych i systemowych barier, spełniać marzenia i z powodzeniem walczyć o normalne funkcjonowanie. Film zdobył nagrodę publiczności na ubiegłorocznym FPFF w Gdyni.



Prace nad pełnometrażowym debiutem Bartosza Blaschke trwały wiele lat, co właściwie nie powinno dziwić, gdyż adaptacja na wielki ekran historii ciepiącego na niedosłuch pianisty wymagała od twórców niesamowitej wrażliwości i kompleksowej analizy przypadku Grzegorza Płonki. "Beethoven z Murzasichla", jak nazywają go miejscowi, przyszedł na świat jako wcześniak i dostał zaledwie 2/10 punktów w skali Apgar. Lekarze nie dawali chłopcu większych szans na przeżycie. Wiele miesięcy młody Grzegorz przeleżał w inkubatorze, co zresztą dodatkowo uszkodziło mu wzrok. Wad wrodzonych u dziecka było tak dużo, że lekarze - pochopnie jak się później okazało - przypisali mu autyzm.

Tak ocenialiśmy "Sonatę" i pozostałe filmy 46. FPFF w Gdyni



Dopiero kilkanaście lat później okazało się, że Płonka cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Błędne diagnozy, które od początku budziły wątpliwości u rodziców chłopca, doprowadziły do tego, że nastoletni Grzegorz praktycznie nie potrafił się porozumiewać i samodzielnie funkcjonować. Kompletnie niezauważony przez lekarzy głęboki niedosłuch skutecznie zahamował rozwój chłopaka, który stracił przez to najważniejsze z punktu medycznego lata życia. Grzegorz mógł przecież uczyć się w normalnej szkole i funkcjonować wśród rówieśników. Tymczasem błąkał się po ośrodkach, w których nawet nie powinien przebywać. Gdy Płonce założono pierwszy aparat słuchowy, okazało się, że chłopiec nie tylko reaguje na bodźce otoczenia, ale przejawia także nieprzeciętny talent muzyczny.

"Sonata" to poruszający, ale jednocześnie podany w dość lekkiej formie dramat o chłopcu, który nieprawidłowo zdiagnozowany przez lekarzy, próbuje walczyć o własne marzenia związane z grą na fortepianie. "Sonata" to poruszający, ale jednocześnie podany w dość lekkiej formie dramat o chłopcu, który nieprawidłowo zdiagnozowany przez lekarzy, próbuje walczyć o własne marzenia związane z grą na fortepianie.

Poruszająca biografia, pokrzepiające kino społeczne



Niezwykłą historią niedosłyszącego i niedowidzącego pianisty zainteresował się Bartosz Blaschke - debiutant, który wykazał się artystyczną dojrzałością i doskonałym zmysłem obserwacyjnym. Reżyser i zarazem scenarzysta "Sonaty" skupił się przede wszystkim najpierw na Grzegorzu i jego rodzinie, a dopiero później kolorował fabułę odpowiednimi emocjami, które w tego typu kinie często potrafią przysłonić opowiadaną historię. U Blaschke nie dość, że te emocje mają różne zabarwienie, to w żadnym momencie nie przykrywają najważniejszych wątków. Dlatego "Sonata" to nie tylko wzruszająca filmowa biografia, ale także pokrzepiające, czasami nawet na przekór optymistyczne i pobudzające na wielu płaszczyznach kino.

Widzimy tu oczywiście ogrom ludzkiej krzywdy i niesprawiedliwości oraz fizycznego cierpienia, które objawia się tym, że ułomne ciało nie nadąża za pragnieniami i marzeniami głównego bohatera. "Sonata" nie popada jednak w martyrologiczny marazm, bo mnóstwo ożywczej energii wprowadza w filmie humor. Choćby w scenach muzycznych korepetycji u Jurasa (Lech Dyblik), na lekcji anatomii z matką (Małgorzata Foremniak) czy podczas damsko-męskich relacji Grześka (Michał Sikorski) z Krystyną (Barbara Wypych) i Justyną (Irena Melcer). "Sonata" właśnie dlatego jest świetnym filmem dla szerokiej publiczności, bo porusza każde niemal rejestry naszej wrażliwości i nawet pomimo fizycznych różnic możemy się z Płonką identyfikować na wielu polach.

Film Bartosza Blaschke wyróżnia się nienaganną reżyserią, świetnie poprowadzonym scenariuszem, pięknymi tatrzańskimi plenerami i doskonałą kreacją aktorów na czele z Michałem Sikorskim, Małgorzatą Foremniak i Łukaszem Simlatem (na zdj.). Film Bartosza Blaschke wyróżnia się nienaganną reżyserią, świetnie poprowadzonym scenariuszem, pięknymi tatrzańskimi plenerami i doskonałą kreacją aktorów na czele z Michałem Sikorskim, Małgorzatą Foremniak i Łukaszem Simlatem (na zdj.).

Rodzina też jest tutaj ważna



To jednak nie tyle opowieść o jednostce, co o rodzinie, bo mnóstwo ekranowej przestrzeni wypełniają tutaj filmowi rodzice Grześka. Choroba ich syna warunkuje właściwie każdy aspekt ich życia, wymaga maksymalnego poświęcenia i finansowego zaangażowania, co przecież rzutuje także na kondycję małżeństwa Małgosi i Łukasza. Widzimy zarówno ich wiarę, nadzieję i wolę walki, ale zarazem chwile rezygnacji, bezsilności i buntu. Również przeciwko systemowi, który nie potrafi zatroszczyć się nie tylko o osoby niepełnosprawne, ale także o ich opiekunów, a to właśnie na ich barkach spoczywa często jedyna odpowiedzialność za los tych, którzy nie mogą ze względu na stan zdrowia się usamodzielnić.

Wszystkie te emocje znakomicie potrafią przenieść na ekran Łukasz Simlat i Małgorzata Foremniak. Pierwszy z tego duetu właściwie kolejny raz potwierdza znakomite umiejętności aktorskie. Jego ekranowa partnerka natomiast gra najlepszą rolę od lat, niejako przypominając się publiczności, która w ostatnim czasie kojarzyła Foremniak z dość niemrawych kreacji głównie w komediach romantycznych. Jej bohaterka to nie tylko gotowa na maksymalne poświęcenie matka, ale przede wszystkim ostoja całej rodziny i swego rodzaju katalizator wszystkich trosk i niepokojów. Znakomicie też ogląda się na dalszym planie epizody Jerzego Stuhra, Lecha Dyblika czy gdynianki Ireny Melcer.

Filmowy Grzesiek ujmuje szczerością i muzyczną pasją, bawi i wzrusza, ale potrafi też wzbudzać bardzo skrajne emocje. Duża w tym zasługa fantastycznego w tej roli Michała Sikorskiego. Filmowy Grzesiek ujmuje szczerością i muzyczną pasją, bawi i wzrusza, ale potrafi też wzbudzać bardzo skrajne emocje. Duża w tym zasługa fantastycznego w tej roli Michała Sikorskiego.

Hołd dla tych, o których system zapomniał



O artystycznym sukcesie "Sonaty", bo w takich kategoriach należy klasyfikować ten niezwykle piękny, ale i bardzo potrzebny obraz, świadczy również fenomenalna rola młodego Michała Sikorskiego, który bez grama fałszu czy przerysowania portretuje Grzegorza Płonkę. Swoboda, z jaką odgrywa rolę ograniczonego fizycznie i emocjonalnie chłopaka, jest wręcz zadziwiająca. Do tego stopnia, że nie znając wcześniej jego osoby, można pomyśleć, że w głównego bohatera rzeczywiście wciela się aktor z pewnym stopniem niepełnosprawności.

Filmowy Grzesiek ujmuje szczerością, bawi poczuciem humoru, wzrusza i porusza, choć potrafi nawet lekko zirytować i zmęczyć. To celowy zabieg, byśmy na Grześka spojrzeli oczami jego bliskich, czyli tak, jak postrzegają go na co dzień. To się udało przede wszystkim dzięki brawurowej kreacji Sikorskiego. Młody aktor, jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, uplasował się tą rolą pomiędzy Dawidem Ogrodnikiem z "Chce się żyć" a Leonardo DiCaprio z "Co gryzie Gilberta Grape'a?".

Absolutnie zasłużona była więc nagroda za najlepszy aktorski debiut podczas ostatniego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Zresztą sama "Sonata" zapracowała w Gdyni na miano jednego z najbardziej pozytywnych zaskoczeń, czego potwierdzeniem była także nagroda publiczności. Film wieńczy bardzo przejmująca scena, w której pojawia się prawdziwy Grzegorz Płonka. Jednak jak wielokrotnie przyznawał w wywiadach jego ojciec, w historii Grześka nie ma "endu", a tym bardziej happy-endu. Walka trwa. O jego zdrowie, o samodzielność, o pieniądze i z systemem, który dla takich ludzi jak on (obecnie Płonka jest ponad 30-letnim mężczyzną) nie potrafi umożliwić nawet zdania matury. Niech "Sonata" będzie hołdem dla wszystkich rodziców walczących często samotnie o to, by ich chore dzieci realizowały marzenia i żyły choć trochę normalnie. Naprawdę warto i trzeba to obejrzeć, by zrozumieć, czym jest pomaganie drugiemu człowiekowi i ochrona życia.

OCENA: 8/10

Film

7.5
30 ocen

Sonata (9 opinii)

(9 opinii)
biograficzny, dramat

Opinie (9)

  • Polskie kino w formie (4)

    Chyba, jak się trafi jeden film na 100

    • 10 5

    • (3)

      Teściowie, Powrót do tamtych dni, Inni ludzie, Wszystkie nasze strachy, Hiacynt, Najmro, Żeby nie było śladów, Ostatni komers (te mi przyszły na szybko do głowy) - dobrych albo bdb filmów było w ostatnim roku naprawdę sporo

      • 10 3

      • Film o elgiebetach? (2)

        Wolałbym skoczyć z falowca

        • 1 6

        • Dlaczego z falowca? Znowu ludzie będą mieli traumę.Nie ma innych,wyższych bloków?Na szczęście falowiec jest zabezpieczony przed takimi skoczkami.

          • 0 0

        • Nikt Ci nie karze oglądać. Spokojnie, zaraz Patryk Vega wyda kolejny film, to będziesz mógł sobie pójść do kina ten raz na rok ;)

          • 2 1

  • Ładna historia, ku pokrzepieniu serc

    • 2 1

  • Bardzo dobry,wzruszający film!

    • 0 0

  • Tylko dlaczego znowu leci księżycowa??? (1)

    Beethoven napisał mnóstwo świetnych sonat - ale tzw. masowy odbiorca wzrusza się tylko tą jedną.

    • 2 0

    • Polecam poczytać troszkę o Grzegorzu Płonce

      - Wówczas dowiesz się, dlaczego znowu "leci księżycowa".

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane