• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rzucić karierę i uczyć własne dzieci, czyli szkoła i dom w jednym

Marzena Klimowicz
16 maja 2009 (artykuł sprzed 15 lat) 
Szkoła to nie tylko egzaminy i stres, ale także zabawa i nawiązywanie przyjaźni. Szkoła to nie tylko egzaminy i stres, ale także zabawa i nawiązywanie przyjaźni.

Zrezygnować z pracy i zostać w domu, by uczyć swoje dzieci? Dla wielu to nie do pojęcia. Jednak w Polsce rośnie liczba tych, którzy decydują się na edukację domową swoich dzieci. Psycholodzy ostrzegają - dzieci uczone w domu przez rodziców mogą wyrosnąć na aspołecznych samolubów.



Tak rodzina Piotrowskich z Gdyni uczy się w domu.

- Chciałam im pokazać świat, więc uczę swoje dzieci sama w domu. W szkole by tego nie miały - mówi Marzena Reszka, z wykształcenia fizyk, mama dwóch chłopców w wieku 10, 11 lat i kilkuletniej dziewczynki, która zabrała dzieci ze szkoły i sama uczy je w domu. - Odwiedziły już tyle ciekawych miejsc, wiele widziały. Najpierw zdecydowałem, że będę je uczyła w klasach 1-3. Wtedy nie trzeba jeszcze w książkach siedzieć, więc pokażę im wszystko na żywo. Teraz są w 4 i 5 klasie, a edukacja domowa dalej się sprawdza - dodaje.

Dla pani Marzeny zwykła szkoła to nie tylko lekcje, ale także miejsce, w którym dziecko często po raz pierwszy spotyka się z przemocą, ma kontakt z alkoholem czy narkotykami. Dlatego żeby ustrzec dzieci przed niebezpieczeństwami, jakie czyhają na nie w szkole, niektórzy rodzice porzucają pracę i przekształcają się w pełnoetatowego nauczyciela

Edukacja domowa...

- To mit, że dziecko w szkole się uspołecznia. Siedzi się w klasie mając przed sobą plecy kolegi. A po bokach siedzą inne osoby, z którymi nie wolno rozmawiać. Przerwa trwa krótko i podczas niej głównie zaspokaja się potrzeby fizjologiczne i rozładowuje trochę energię. I to wszystko - przekonuje pedagog, dr Marek Budajczak, wykładowca Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i zarazem jeden z pionierów edukacji domowej w Polsce. Z żoną wspólnie edukował w domu swoje dzieci. - Myślę, że edukacja domowa to pełnoprawna alternatywa dla kształcenia szkolnego. Jeśli rodzic ma ochotę poświęcić swój czas i być do dziecka przywiązanym przez kilka lat niemal na okrągło, to czemu nie - dodaje.

Psycholog dzieci i młodzieży Anna Jankowska w ogóle nie zgadza się z tą opinią. - To szkoła jest miejscem, w którym dziecko uczy się współdziałania w grupie społecznej, przestrzegania reguł oraz zachowania zgodnie z przyjętymi normami. Ponadto w szkole dziecko ma szansę samodzielnie nawiązywać i podtrzymywać pozytywne kontakty z wybranymi rówieśnikami - często nawiązują się pierwsze trwałe przyjaźnie - przekonuje.

Część psychologów argumentuje jednak, że w wieku 6-7 lat dziecko ma większe potrzeby społeczne, niż tylko kontakt z rodzicami.

W Polsce jest raptem ok. 40 dzieci i młodzieży kształconych przez rodziców od "zerówki" do matury. W Wielkiej Brytanii liczba ta dawno przekroczyła sto tysięcy. W Stanach Zjednoczonych jest ich ok. już 2-3 mln.

Naukowcy, którzy opowiadają się za edukacją domową podkreślają, że najważniejszą zaletą tej formy kształcenia jest zindywidualizowane podejście do dziecka, co według nich nie jest możliwe w powszechnej oświacie. - W domu można tak przykroić działania edukacyjne by z jednej strony stymulować na to, czym dziecko dysponuje, a z drugiej by pokonywać ograniczenia i blokady. Do tego niektórzy rodzice cenią sobie konsekwencję wychowawczą, spójny system wartości, który mogą swoim dzieciom przekazać. Podczas gdy w szkole jest on rozchwiany - wylicza Marek Budajczak.

Czy jednak dziecko, które przez całe życie jest uczone w domu przez rodziców, nie potknie się na pierwszej przeszkodzie, jaką życie przyniesie? - Owszem, można powiedzieć, że jest to rodzaj cieplarnianego wychowu. Jednak nie to jest celem tej metody. Te dzieci też biegają po podwórku z rówieśnikami. Też przynoszą do domu sińce - zapewnia naukowiec.

Sceptyków niepokoi kwestia przygotowania merytorycznego: w jaki sposób rodzic przekaże wiedzę z wielu przedmiotów na różnych poziomach? - Badania naukowe w USA, gdzie edukacja domowa nie jest fenomenem, wykazały, że nie ma znaczenia, czy rodzic ma uprawnienia pedagogiczno - nauczycielskie, czy nie. Co więcej, nie ma też żadnego znaczenia czy ma on wykształcenie podstawowe czy doktorat - przekonuje Marek Budajczak.

Te argumenty nie przekonują psychologów. - Domowi edukatorzy zwykle nie mają wiedzy, ani praktyki związanej z pracą z dzieckiem ze specyficznymi trudnościami np. w uczeniu się. Kiedy takie dziecko dorośnie może mieć pretensje do rodzica, że w porę nie rozpoznało trudności i nad nimi nie pracowało - ostrzega Anna Jankowska.

Co o domowej edukacji sądzą sami zainteresowani: czyli dzieci i młodzież? - Pytałem dzieci, które odbyły edukację domową i nigdy nie spotkałem się z odpowiedzią że im się nie podobało. Ich życie nie różniło się od życia dziecka szkolnego. Te dzieci nie twierdziły, że przez edukację domową coś straciły - mówi Marek Budajczak.

Z kolei Anna Jankowska ma inne doświadczenia. - Znam czwórkę rodzeństwa, których mama uczyła w domu do pełnoletniości. Są wykształconymi ludźmi, ale jak sami podkreślają, teraz jako osoby dorosłe, są świadomi tego, że w dzieciństwie pozbawieni zostali czegoś bardzo ważnego. Do dziś mają duże trudności w poznawaniu nowych osób i nawiązywaniu przyjaźni. W zasadzie przyjaźnią się tylko ze sobą i innymi członkami ich rodziny - ostrzega psycholożka.

Marzena Reszka, edukator domowy trójki dzieci.

- Ile czasu zajmuje pani uczenie dzieci?

- Czasu nie dzielę na pracę i dom, bo w domu jestem przez cały czas. Typowo podręcznikowej pracy jest dziennie od 3 do 4 godzin. Potem zaczyna się ciekawa praca z dziećmi - gdzieś z nimi jedziemy - niedługo na Wyżynę Krakowsko - Częstochowską. Tam przerobimy kawał wiedzy z historii, geografii i geologii. Sama nie wiem co jeszcze wyjdzie.

- Spoczywa na pani ogromny ciężar przekazania odpowiedniej wiedzy.

- Na razie daję sobie radę z nauczaniem. Jestem z wykształcenia fizykiem, więc ze ścisłymi przedmiotami nie mam problemów. Nadrabiam natomiast przedmioty humanistyczne. Jeśli ktoś nie czuje tego i wie,że nie podoła, to odradzam, bo to ciężka praca.

- A co z uspołecznieniem? Dzieci nie mają problemów w kontaktach z rówieśnikami?

- Chłopców zapisałam do ZHR-u i tam mają przyjaciół. Poza tym dzieciaki z podwórka u nas często odrabiają lekcje. To nie jest łatwe, ale widać wyniki. Dzieciak są bardziej przygotowane do życia, bo w domu na wszystko jest czas, na naukę gotowania, sprzątania, poza oczywiście lekcjami.

- Zamierza pani kontynuować edukację domową swoich dzieci?

- Jeszcze nie wiem.

Opinie (181) 3 zablokowane

  • Tylko niedowartościowane osoby z kompleksami wyniesionymi z dziecinstwa tak robią. (11)

    • 48 55

    • (4)

      Jezu takie dziecko jak pójdzie do gimnazjum, a potem szkoły średniej dozna sporego szoku. O większym idiotyzmie nie słyszałem.

      • 29 18

      • (2)

        nie nazywaj idiotyzmem czegos czego nie rozumiesz ...

        • 11 4

        • (1)

          Najważniejszym problemem jest bariera ekonomiczna. Homeschooling jest ofertą w przypadku klasy średniej (wolne zawody, inteligencja techniczna częściej niż nietechniczna), a to z prostego powodu, że: (1)nie wszystkich stać na niepodejmowanie pracy (koszt alternatywny pozostania potencjalnego opiekuna-nauczyciela w domu); (2)odpowiednie kompetencje (trudno uwierzyć, że osoba o niskim kapitale kulturowym i z kodem ograniczonym, sama mająca problemy w szkole, nagle stanie się dobrym nauczycielem swoich dzieci).

          • 4 0

          • Chociaż - dydaktycy twierdzą, że nie ma skuteczniejszej metody uczenia się niż uczenie innych.

            • 0 0

      • kto sie przezywa...

        Ja tez bardziej iiotycznej wypowiedzi nie wiedzałem

        • 2 0

    • Większosć naszej historii to nauczanie domowe (3)

      Jeśli dobrze się orientuję, w Rzeczpospolitej szlachta (czyli aż ok. 10 proc. społeczeństwa, i to wiodącego w życiu publicznym) przez kilkaset lat w większości uczyła dzieci w domu. Tak upływała cała młodość aż do edukacyjnego wojażu, połączonego nieraz ze studiami. Już wtedy szlachta wolała wysyłać dzieci na studia na Zachód ze względu na ich bardziej praktyczny profil.
      Horror tysiąclatek narodził się razem z horrorem blokowisk. Co naturalnego jest w spędzaniu w jedno miejsce setek osób w jednym przedziale wiekowym i duszenie ich w ławkach bez możliwości ruchu?
      Naturalnym otoczeniem dzieci, szczególnie młodszych, jest rodzina, sąsiedzi i przyjaciele domu. Matki, które nie pracują, a pchają dzieci do przedszkoli dla "uspołecznienia" nie wiedzą, jaką krzywdę im wyrządzają. Wiedzą coś o tym moje koleżanki - przedszkolanki. Napatrzyły się i twierdzą, że same nigdy nie oddałyby swoich dzieci do przedszkola. Na zewnątrz jest oczywiście świetna reklama i piękne wystąpienia dyrektorek - zgodnie z prawami rynku.
      Teraz można by zacząć mówić o chorych gimnazjach i chorych rodzinach, które starają się nie napracować przy wychowaniu pociech, tylko wydalić je z domu. Ta cywilizacja, oddzielająca dziecko od domu, jest chora. Co więcej, to nigdy nie była nasza polska cywilizacja. Dzisiejszy system szkół pasuje świetnie do naszego plastykowego świata - byle wyprodukować jak najwięcej szkodliwych hamburgerów. Unia "kazali" wszystkich kształcić do 18. r.ż. No i mamy poziom "matury" dla kretynów, a brakuje nam dobrych fachowców. No itd., można by tak długo.
      W każdym razie wyrażam uznanie dla rodziców, którzy poważnie potraktowali zajmowanie się swoimi dziećmi i naukowcowi, który ma odwagę ich wspierać w tym dziwnym świecie.

      P.S. Znałam parę niedowartościowanych osób. Wszyscy byli psychologami.

      • 37 12

      • współczucia

        współczuje dzieciom uczonym w domu. porażka, dla mnie szkoła to całe zycie, ogromna ilośc znajomych,przyjaciół, wspaniale spędzone chwile, a odrobina stresu nikomu nie zaszkodziła, czasami pomaga, zycie nie jest usłane różami, w doroslym zyciu takie dzieci chyba depresji dostaną...

        • 20 24

      • (1)

        "Większość naszej historii to nauczanie domowe" - tyle, że wiele się zmienia. Aby szkoła mogła być przedsięwzięciem demokratycznym, a nie elitarnym, nie można poprzestawać na homeschoolingu, ani nawet faworyzować tego rozwiązania. Obowiązek szkolny, który wprowadzany był sukcesywnie w XIX w. oparty jest na pewnym paradoksie - jest z jednej strony prawem, a z drugiej obowiązkiem (por. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka art. 26 § 1). Oczywiście ów obowiązek może być realizowany w inny sposób, ale homeschooling faktycznie jest rozwiązaniem dla burżuazji - trudno sobie wyobrazić rodziców realizujących obowiązek szkolny w domu, a pochodzących z klasy niższej.

        • 1 0

        • Szkoła "demokratyczna"

          Absurdem jest szkoła dla wszystkich. Kiedy coś należy do elity, jest towarem, na którym innym zależy. Teraz mamy tumulty niezmotywowanych uczniów, maturę na poziomie V klasy dawnej podstawówki i brak hydraulików.

          • 1 0

    • ...banda złodzieji!

      ...u nas w kraju nie opłaca się na razie zarabiać, więc ja to w pełni rozumiem! :)

      • 0 0

    • pani piotrowska chyba nie wie co zrobić ze swoim życiem i nie lubi pracować

      Niestety widać ze pani piotrowska to jakaś nieprzystosowana do życia istota, i teraz chce wychować w taki sam sposób swoje dzieci. Pewnie jedynym zajęciem tych dzieciaków to też będzie kształcenie swoich dzieci (ale ktoś będzie musiał zarabiać kasę na to, pewnie żony tych syneczków, bo oni będą się poświęcać do zabawy w szkółkę). To jest pomysł na życie tych państwa, nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem więc postanowili krzywdzić własne dzieci na siłę bronić własne dzieci od całego zła tego świata i trzymać je pod kloszem w domu... wiadomo że na pytanie czy chcą iść do szkoły mówią że "nie" bo co mają innego powiedzieć jeżeli nie znają czym jest szkoła i obcowanie z rówieśnikami :-/ Porażka!!

      • 3 10

  • Socjalizujmy dzieci... (7)

    żebyśmy nie musieli resocjalizować dorosłych. Dorastanie bez rówieśników to straszna krzywda jaką rodzice wyrządzają dla dobra swoich dzieci.

    • 60 27

    • miałabym za złe...

      Zgadzam się! Ja zwyczjanie miałabym za złe...gdyby Rodzice odebrali mi te cudowne lata beztroski, przepychanek na przerwach, wymieniania się różnymi zbieranymi gadżetami, poznawania świata, uczenia się innych ludzi...

      Nie zrobiłabym tego mojemu dziecku. Jeśli mądrze się je pokieruje to da sobie radę i z agresją, narkotykami, papierosami i alkoholem. Zamknięcie pod kloszem, w złotej klatce wcale przed tym nie uchroni. Bo potem wygłodniałe wrażeń dziecko rzuci się jak na zakazany owoc.

      Mnie wychowano ograniczając pewne rzeczy, ale przede wszystkim z nastawieniem na dialog, na kompromisy i prawdomówność. Dziś mogę za to serdecznie Rodzicom podziękować.

      • 16 6

    • Mity socjalizacji (4)

      Kto powiedział, że dzieci w domu wychowują się bez rówieśników? Nie mówimy o areszcie domowym.
      Socjalizacja w pojęciu dzisiejszych "mędrców" to zganianie na siłę wielkich grup w jednym przedziale wiekowym do jednego miejsca. Zacznijcie myśleć, półpsycholodzy, półpedagodzy i inni pół mędrcy. A nade wszystko zacznijcie wypowiedx od zdefiniowania tego, co tak zaciekle bronicie.

      • 9 3

      • Dzieci maja o wiele słabszy kontakt (3)

        z innymi dziećmi kiedy nie chodzą do szkoły. Socjalizacja to kształtowanie się osobowości przez wpływ środowiska na jednostkę. Jak więc możemy stwierdzić że 5 osób pokaże młodemu człowiekowi tyle samo co 50 osób?

        • 2 3

        • (1)

          A te 50 osób będzie miało co dziecku przekazać? Np. w szkole na Dolnym Mieście?

          • 1 1

          • Socjalizacja zachodzi i w grupie pierwotnej (rodzina), ale rodzina nie zapewni socjalizacji wtórnej, którą z pewnością zapewnia szkoła - nawet na Dolnym Mieście.

            • 2 0

        • Po co mu na codzień te 50 osób?

          Zastanowiłeś się? Czy ty też musisz być każdego dnia w tłumie, hałasie, żeby poczuć się istotą zsocjalizowaną?
          Ja tam wolę pracę w spokoju, w pomieszczeniu, w którym jest kilka (a nie 30-kilka) osób. W krajach, w których oświata jest na wyższym niż u nas poziomie, właśnie dąży się do zminimalizowania liczby uczniów w klasie. I pamietaj, że jeden mistrz przekaże uczniom więcej niż stado przeciętniaków.

          • 5 2

    • Kto tu mowi o socjalizacji?

      Mowimy o nauce. Przekazywaniu wiedzy i umiejetnosci.

      Pedagog jest specjalista od przekazywania tresci, a nie od zawartosci.

      Szkola jest dobra, zeby dziecko zobaczylo, jak wygladaja inni ludzie.

      • 0 3

  • (4)

    moim zdaniem pomysł nie do końca przemyślany - weźmy pod uwagę chociażby ostracyzm społeczny. Nauka w domu puki co nie jest niczym prestiżowym a wręcz przeciwnie - zazwyczaj dzieciaki, które sobie nie radziły w szkole z różnych powodów sa uczone w domu przez rodziców. poza tym nie powiecie mi, że ci rodzice posiadają taka wiedzę jak nauczyciele ze WSZYSTKICH dziedzin wiedzy np w szkole średniej! To jakiś absurd!

    • 16 28

    • ale może ci rodzice (3)

      przynajmniej wiedzą jak się pisze ,,póki''

      • 10 4

      • m!

        Klawiatura mocno zaśliniona?

        • 1 6

      • (1)

        i wlasnie o tym mówię! nie można być omnibusem we wszystkich dziedzinach - przyznaję, że ortografia to nie moja mocna strona, ale za to nadrabiam chociażby pisownią w j. angielskim czy wiedzą z innych dziedzin...a tak w ogóle to się czepiasz - ide o zakład, że jest pełno rodziców którzy uczą swoje dziedzi na świecie i którzy robią błędy w pisowni! miłego dnia :)

        • 1 4

        • Ha ha!

          Być zbyt głupim żeby wiedzieć jak piszę się "póki", ale nadrabiać "pisownią w języku angielskim"?! To coś jak robole spod urzędu miasta, którzy obijają się tam cały dzień - praca nie jest ich mocną stroną, ale nadrabiają chlaniem! (cytat - "jedziesz do domu?" - "do d**y jadę - chlać zostaję!")

          • 1 0

  • To nie najlepszy pomysl (3)

    Dziecko musi dorastac z rowiesnikami... a przy tym uczy sie sie... wiec przedszkole w nastepstwie szkola musza byc ! bo potem wyrosna samoluby i indywidualisci... w grupie dziecko nabiera wiele pozytywnych cech...

    • 21 27

    • ..

      A co masz przeciwko indywidualistom? Co Cię obchodza inne dzieci jak nie śa Twoje? Jak chcesz to swoje poślij do stada ale wara od moich komuchu!

      • 6 3

    • no tak, a indywidualizm to rzecz wysoce niewskazana.

      • 7 1

    • wiele pozytywnych cech...

      to widać i słychać na ulicach naszych miast jakie są to cechy pozytywne: bluźnierstwa, chamstwo agresja, brak szacunku do człowieka - nie tylko starszego....itd. Przyklady wychowania w przedszkolu i w szkole można mnożyć.

      • 4 1

  • (7)

    W dzisiejszych czasach szkoła w ogóle nie spełnia swojej edukacyjnej funkcji... działa raczej jako przedsionek do wielu niepożądanych zachowań... pół biedy jeśli dzieciak trafia do szkoły, gdzie nauczyciele współpracują z rodzicami i sprawują faktyczną pieczę nad swoimi podopiecznymi... w innym przypadku szkoły (szczególnie gimnazja) można uznać za wylęgarnię młodocianej patologii (bez względu na status materialny czy społeczny rodziców). W szkołach więcej jest walki na linii nauczyciel - uczeń niż faktycznego procesu dydaktycznego.

    Programy nauczania przeładowane są z jednej strony zbędną teorią z drugiej natomiast co i rusz uszczupla się zajęcia angażujące praktycznie (na chemii czy fizyce coraz rzadziej uświadczyć można jakiekolwiek doświadczenie, a szkoda bo to niezwykle rozwijające przedmioty).

    Dlatego dobrym sposobem jest edukacja w domu (jeśli ma się ku temu podstawy pedagogiczne, odpowiednią wiedzę a przede wszystkim czas). A żeby dziecko nie zostało wyobcowane i pozbawione kontaktu z rówieśnikami świetnym sposobem jest zapisanie go na zajęcia sportowe, harcerstwo czy inną formę aktywności "pozanaukowej" ;), które często wiążą się z wyjazdami kilka razy w roku itd dzięki czemu dziecko na pewno nie będzie miało problemów w przyszłym życiu w społeczeństwie.

    • 52 16

    • A co odpowiesz dziecku kiedy spyta... (5)

      Tato dlaczego ja nie chodzę do szkoły jak inne dzieci? Dlaczego jestem inny?

      • 2 8

      • Kochane dziecko, każdy z nas jest inny... (3)

        ...różnimy się wyglądem, koloem skóry, orientacją seksualną, płcią i zainteresowaniami. Dzięki tej swoistej różnorodności świat jest piękny :-)

        • 8 3

        • "orientacją seksualną" (2)

          Wychowujemy homoseksualistę? ;)

          • 2 12

          • (1)

            nic takiego nie wynika z tamtej wypowiedzi.

            • 5 1

            • dom

              Dziecko większość zachowań i tak przejmuje od rodziców. Szkoła nie jest od wychowywania, tylko od uczenia. Jak się komuś zachciało mieć dzieciaka, to niech weźmie za niego odpowiedzialność.

              • 3 0

      • Pedagog - dobrze wiedziec, jakie reprezentujesz podejscie.

        Najwazniejsze dla dziecka to zeby wiedzialo, ze jest takie same jak reszta. Nie daj Boze, jak poczuje sie inne, albo bedzie inne.

        Jesli jestes tym, za kogo sie podajesz, wlasnie potwierdziles juz dawno wystawione swiadectwo polskiej edukacji powszechnej.

        • 1 0

    • popieram

      Moje dziecko chodzi do I klasy szkoły podstawowej na gdańskim Chełmie i muszę powiedzieć że w szkole NIKT się dziećmi nie przejmuje, a już na pewno nie ma indywidualnego podejścia do dziecka. Nie ma nawet przepływu informacji od strony nauczyciela do rodzica. Zresztą poziom, jaki reprezentuje sobą nauczyciel jest żenujący. Co do programu nauczania, to książki preferowane w "mojej" szkole są realizowanie w 25 - 30%. Reszta jest realizowana przez rodziców. W praktyce - dziecko wraca do domu i siedzi do wieczora (lub do nocy) przerabiając materiał którego nie chciało się przerobić nauczycielowi. Kuriozum jest też sytuacja robienia wolnego dnia od nauki z byle powodu - nie licząc ferii w bieżącym roku szkolnym takich dni było już ponad 20!!! I ciekawe co rodzić pracujący ma zrobić w takie dni (chciałbym zobaczyć pracodawcę umożliwiającego wzięcie 4 miesięcy urlopu na opiekę nad dzieckiem - tyle wynoszą wolne dni w szkole wliczając w to wakacje i ferie). Nie sądzę, aby indywidualne nauczanie w domu było rozwiązaniem idealnym, ale sądzę że jest nieporównywalnie lepsze przechowalnia zwana szkołą.

      • 4 0

  • Nauczacie w domu to furtka do apati (4)

    Gdzie dzieci mają się nauczyć współczucia, dzielenia się, zdrowej rywalizacji z obcymi ludźmi? Od rodzeństwa i rodziców się tego nie nauczą.

    • 21 29

    • (2)

      Bzdura :) To właśnie rodzice są pierwszymi nauczycielami uczącymi podstawowych zachowań społecznych u swoich pociech: miłość, pomoc, przyjaźń, dzielenie się z młodszym/starszym rodzeństwem. To, co wynoszą ze swojego domu pokazują później w szkole.

      • 7 2

      • Bzdura (1)

        Owszem, rodzice są pierwszymi nauczycielami, jednak z czasem powinny uczyć się od innych ludzi, rówieśników, nauczycieli, przyjaciół itd.

        • 3 7

        • Jeszcze nie spotkałam się z przypadkiem dziecka, które rozwinęłoby w sobie jakieś dobre cechy dzięki szkole. Raczej przejmuje te obowiązujące w dużych skupiskach wzorce: nie bądź słaby, nie bądź kujonem, nie szanuj starszych, mądrzejszych...

          • 3 1

    • w szkole też się tego nie nauczą.

      • 3 3

  • tragifarsa (2)

    "Co więcej, nie ma też żadnego znaczenia czy ma on wykształcenie podstawowe czy doktorat - przekonuje Marek Budajczak" hehehehe To tylko swiadczy o kompetencjach naukowych cytowanego "naukowca". Rzeczywiscie rodzic z wyksztaleniem podstawowym przygotuje swoje dziecko do matury;)

    • 15 17

    • Zdarza się, że nawet wybitny profesor na uczelni wyższej nie potrafi przekazać swej wiedzy studentom.

      • 5 1

    • "Nie ma znaczenia" znaczy zapewne "statystycznie wiekszosc i tak nie da rady nauczyc"... ;)

      • 0 1

  • w chodzeniu do szkoły nie chodzi o edukację ksiązkową itp. (1)

    w szkole dzieciak uczy się jak żyć w społeczeństwie, nawiązywać kontakty, tłucze się z kumplami, uczy się jak walczyć o swoje, zakochuje się itp

    życie nie bajka, dziecko nie będzie siedzieć całe życie pod kloszem nadopiekuńczej matki co ma na bani (chyba)

    • 30 20

    • w pełni się z tobą zgadzam

      Życie nie jest usłane różami, trzeba zmierzyc się z przeciwnościami losu, stresem. Dla mnie lata szkolne to najpiękniejsze lata (szczególnie podstawówka). Ja sie zastanawiam czy te dzieci wychodza z domu, maja kolegów? Czasami jedyna "rozrywką" jest wyjscie do szkoły, niz "gnicie" w domu.

      • 5 2

  • zda czy nie zda (2)

    A jak to się ma do wszelkich testów klasyfikacyjnych, a przede wszystkim promocji z klasy do klasy? Czy taki rodzic sam ocenia, że dziecko powinno "kiblować"?

    • 7 15

    • (1)

      Dziecko jest promowane do nastepnej klasy na podstawie niezaleznych testow przeprowadzanych przez nauczycieli szkolnych, wiec nie ma obawy przed brakami w edukacji.

      • 7 1

      • Dzięki za odpowiedź. Zastanawiam się tylko jeszcze na ile takie testy są stresujące dla młodszych dzieci.

        • 1 1

  • Nigdy nie zdodzila bym sie na taka forme edukacji !!!! ! Jestem rowniez (25)

    fizykiem, ale moja curka chodzi od lat na zajecia ponadnormatywne; francuzki, angileksi, balet, skrzypce. Jest lubiana i powazana przez kolezanki. Potrafi zyc w grupie i byc przywodca stada, zorganizowac sama wspaniale urodziny w mcDonaldsie, po ktorych wszyscy zaproszeni chcieliby tak samo zorganizowc urodziny. W dziecku trzeba zaszczepiac bycie liderem juz od najwczesnych dni, a nie trzymac w domu pod kloszem, zeby potemtakie dziecko mialo kompleksy i alienacje. nic to dobrego nie morze przyniesc...

    • 12 64

    • 4/5

      • 4 1

    • i bardzo dobrze

      że byś się nie zgodziła, bo widać że masz problem z ortografią

      • 15 3

    • To prowokacja? Curka francuzki z mcDonaldasa?
      Może nie... Tacy ludzie też żyją na tym świecie:)

      • 15 2

    • Obśmiałam się serdecznie :)

      • 15 2

    • :D

      • 4 1

    • chyba fizyczna jestes i tyle

      ....

      • 4 3

    • Szkoda, że masz "curkę".

      • 7 3

    • ja

      Kobieto, jak można robić takie błędy ortograficzne. WSTYD. Dobrze że nie uczysz swojej córki

      • 6 3

    • Fajnie (1)

      ze twoja cUrka umie zorganizowac urodziny w mcdonaldsie.. rzeczywiscie pojscie i powiedzenie ze chce sie miec urodziny to wielka odpowiedzialnosc dodatkowo nie wiemy ile twoja cUrka ma lat wiec mozemy przyuszczac rownie dobrze ze skoro chodzi " od lat" na te zajecia wszystkie to ma z 15-17 a w tym momencie to juz w ogole uklony za takie umiejetnosci :) aahh fizycy sa spoko ^

      • 7 3

      • ironia ciasteczku, ironia

        xD

        • 3 1

    • i jak tu wysłac dziecko do szkoły????

      Pani Tereso, mam nadzieję, że moje dziecko nigdy w życiu nie trafi na nauczyciela myślącego podobnie jak Pani. Chcę aby moje dziecko było przywódcą ludzi kreatywnych i przedsiębiorczych, a nie przywódcą stada.

      • 10 3

    • O rany...

      ludzie na prawdę nie mają poczucia humoru i wszystko na serio traktują...

      4/5

      ;))))

      • 2 2

    • biedne dziecko... widać nawet, jeśli matka się nie 'zdodziła', może powstać coś strasznego... no ale może to morze ją wyrzuciło na brzeg...

      • 1 3

    • Tobie by sie szkola przydala fizyku, pisac to nie potrafisz ...

      • 1 3

    • Nigdy nie zgodzielbym sie

      • 0 2

    • Do Teresy fizyka.

      Sadzac po ortografii to zrozumiale dlaczego nie zgodzilaby sie na edukacje swoich dzieci w domu...

      • 4 2

    • pani Tereso proszę sprawdzić pisownię i być przywódcą swojego domowego stadka

      • 4 2

    • moze i robi bledy

      sam studiuje fizyke - 4 rok, powiem wam ze sa fizycy ktorzy robia straszliwe bledy ortograficzne, ale w scislych przedmiotach sa WSPANIALI!!

      • 3 0

    • i dzięki Bogu!!

      że nie uczysz swojej "curki". a już nauka bycia liderem, cóż, to dopiero potem jest frustracja w dorosłym życiu :| zachowanie typu A, stres, rywalizacja, frustracja...

      • 2 2

    • całe szczęście!!

      Wychowałaby Pani analfabetkę. Radzę na starość przyłożyć się do ortografii. Żenada...

      • 0 2

    • fizykiem??

      z wyższym wykształceniem?? i takie błędy ortograficzne?? ojoj... :( to lepiej, ze pani córka chodzi do szkoły, może się czegoś nauczy przynajmniej..

      • 0 2

    • :-(

      No, przy takiej najomości ortografii, to ja się nie dziwię, że nie chce pani uczyć swego dziecka. Byłoby analfabetą. Tak wykształciła panią szkoła, że nie wie pani jak się pisze córka (pomijając inne błędy). A poza tym jest pani fizykiem ,nauczycielem? Żenada. Nie chcę, żeby ktoś taki miał wpływ na moje dziecko. Ja uczę córkę od roku w domu i dopiero teraz, koncząc szóstą klasę widzę efekty nauki. Ona nie uczy się teraz dla ocen tylko dla siebie. I jest promienną radośna dziewczyną, która ma mase znajomych. Do tego szkoła wcale nie jest potrzebna. Najgorzej, jak ktoś nie ma bladego pojęcia o istocie zjawiska zaczyna się na ten temat wypowiadać.

      • 0 0

    • Ale ortografii nie znasz, fizyku

      • 0 0

    • nie do wiary!

      nie chciałabym aby nauczyciel, który robi tak straszne błędy ortograficzne uczył moje dziecko !!! wybieram edukację domową!!!

      • 0 0

    • brak podstaw pisowni

      Nie dziwię się, że nie chcesz uczyć dziecka, bo u Ciebie widać wielkie luki w nauce ortografii. Naucz się najpierw pisać poprawnie, zanim zaczniesz pisać bzdury!

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane