• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sąsiad sąsiadowi wilkiem, czyli co uprzykrza życie na klatce

Rafał Borowski
30 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 

Pijackie awantury, fetor unoszący się z zaśmieconego mieszkania, ujadający pies czy porysowany samochód. To tylko niektóre z problemów, jakie potrafią zafundować współlokatorom uciążliwi sąsiedzi. Postanowiliśmy dokonać krótkiego przeglądu zgłaszanych naszej redakcji międzysąsiedzkich problemów. Pretekstem był niecodzienny kłopot, który zgłosili nam mieszkańcy bloku przy ul. Reja 24E zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku.



Czy miewasz problemy z uciążliwym sąsiadem?

Bułgarskie przysłowie mówi, że "dobry sąsiad jest najlepszym krewnym". Zapewne wielu czytelników puka się teraz z politowaniem w głowę, a na myśl przychodzą im nieprzyjemne sytuacje, jakich doświadczyli od swoich sąsiadów. Przyjrzyjmy się subiektywnie wybranym nieprzyjemnościom, jakie potrafią nam sprawić kłopotliwi współlokatorzy budynku.

Zakłócanie ciszy nocnej

Absolutny numer jeden wśród międzysąsiedzkich kłótni. Kiedy jedni lokatorzy po przyjściu do domu marzą tylko o zasłużonym odpoczynku i świętym spokoju, drudzy szykują się do świętowania takiej czy innej okazji lub chcą się po prostu zabawić. Jedni kładą się spać, a drudzy odkorkowują butelki z alkoholem i puszczają muzykę na cały regulator. Konflikt w takiej sytuacji jest nieunikniony.

Nierzadko zdarza się, że wizyta policji u imprezowiczów niewiele wskóra. Biesiadnicy wspólnie zrzucają się na mandat, a zabawa dalej trwa w najlepsze. Trudno się dziwić, że w takich sytuacjach dochodzi do rękoczynów pomiędzy obiema stronami głośnego problemu.

Walka o miejsca parkingowe

W latach tzw. Polski Ludowej samochód był dobrem luksusowym i mało kto mógł pozwolić sobie na jego kupno. Chyba każdy słyszał od swoich rodziców lub dziadków historie o dzieciach grających w piłkę na praktycznie pustych, osiedlowych ulicach. Sytuacja uległa diametralnej zmianie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Obecnie niemal każda polska rodzina posiada auto.

Jeśli przed blokiem starcza miejsc parkingowych dla wszystkich, to nie ma problemu. Ten zaczyna się, gdy z sąsiadami rywalizuje się o placyk dla samochodu. Jeśli przed blokiem starcza miejsc parkingowych dla wszystkich, to nie ma problemu. Ten zaczyna się, gdy z sąsiadami rywalizuje się o placyk dla samochodu.
Ulice i chodniki nie są z gumy i nierzadko nie są po prostu w stanie pomieścić wszystkich automobili. Mało komu chce się parkować samochód daleko od swojego bloku, a nawet jeśli, to często spotyka się to z dezaprobatą ze strony mieszkających nieopodal kierowców. Wtedy rozpoczyna licytowanie się, kto ma "większe prawo" do parkowania w danym miejscu. Złośliwie powyrywane lusterka, poprzebijane opony czy porysowana gwoździem karoseria to często skutek nie chuligańskich wybryków, ale sposób na pozbycie się sąsiada w walce o miejsce na osiedlowym parkingu.

Zobacz także: Sąsiad sąsiadowi gwoździem po aucie

Fetor z mieszkania

Wbrew pozorom ten problem dotyczy nie tylko sąsiadów tzw. pijaków, którzy włóczą się po osiedlowych śmietnikach w poszukiwaniu butelek czy złomu. Zdarza się, że problem znoszenia do mieszkania różnego rodzaju śmieci dotyczy starszych ludzi, którzy w wyniku choroby umysłowej przynoszą do swojego domu przeróżne odpadki. Trudno zrozumieć częste w takich sytuacjach tłumaczenie, że zbierane śmieci "przydadzą się". Opłakanymi skutkami tego rodzaju sytuacji są nie tylko nieznośny fetor unoszący się na klatce schodowej i pleniące się robactwo, ale i problem z zakończeniem tego rodzaju cuchnącego procederu.
Bywa, że na klatce mieszka lokator, który w swoim mieszkaniu gromadzi śmieci znalezione na terenie osiedla. Niezwykle trudno jest zmusić taką osobę do uprzątnięcia swojego mieszkania. Bywa, że na klatce mieszka lokator, który w swoim mieszkaniu gromadzi śmieci znalezione na terenie osiedla. Niezwykle trudno jest zmusić taką osobę do uprzątnięcia swojego mieszkania.


Prostytutki za ścianą

Sąsiadki parające się prostytucją to dość nietypowy kłopot, ale na pewno nie mniej uciążliwy. Problemem nie jest tutaj "profesja" sama w sobie, ale miejsce jej wykonywania. Jeśli panie świadczą swe "usługi" w mieszkaniu w bloku, to mieszkający obok sąsiedzi muszą znosić wątpliwą przyjemność słuchania płynących zza ściany pewnych odgłosów. Warto również wspomnieć o pijanych klientach, nierzadko awanturujących się ze swoimi "usługodawczyniami" czy ich "opiekunami".

Jeśli taki "dom publiczny" funkcjonuje w wynajmowanym mieszkaniu, problem z reguły kończy się z chwilą powiadomienia o tym fakcie właściciela mieszkania. Gorzej w sytuacji, gdy właściciel mieszkania nie ma nic przeciwko omawianemu procederowi.

Dokarmianie kotów

"Kociarz" to po prostu człowiek, który uwielbia koty. Jednak w wyobraźni wielu z nas określenie to przywołuje na myśl sąsiada lub sąsiadkę, która dokarmia bezpańskie koty i rozkłada miski z kocim jedzeniem w piwnicy, we wspólnym ogródku czy na okiennym parapecie. Temu, kto ma na klatce "kociarza" nie trzeba tłumaczyć, jaki fetor, szczególnie w miesiącach letnich, roznosi się we wspomnianych wcześniej miejscach. Sąsiad, który zwróci na ten problem uwagę najpewniej zostanie zbesztany jako nieczuły na niedolę zwierząt. I koło się zamyka.

Sprzątanie psich odchodów. Materiał archiwalny

Czy nastała już moda na sprzątanie odchodów po swoich pupilach? Nie zawsze i nie wszędzie...



Psie odchody na chodnikach i trawnikach

Któż z nas nie wdepnął w cuchnącą niespodziankę, pozostawioną przez psa sąsiadów? Powiedzmy sobie szczerze, sprzątanie po swoim zwierzaku nie jest, niestety, w naszym kraju standardem. Wielu właścicieli czworonogów nadal traktuje chodniki i trawniki jak darmowe toalety dla swoich pupili. Wielu ludzi zżyma się, że po co remontować chodniki i strzyc trawniki, skoro korzystanie z nich przypomina chodzenie po polu minowym.

Zniszczenia klatki schodowej

Wszyscy doskonale wiemy, jak uciążliwymi lokatorami są "dresiarze". Agresywni, młodzi osobnicy o niezbyt wysokim ilorazie inteligencji. W chłodniejsze miesiące lubią przesiadywać ze swoimi towarzyszami na klatkach schodowych. Dyskusje na pasjonujące tematy czy wspólne picie alkoholu po pewnym czasie staje się niewystarczającą rozrywką. Ortalionowa młodzież szuka kolejnych zajęć, a nic tak przecież nie umila czasu jak niszczenie klatki schodowej. Pisanie i wydrapywanie idiotycznych haseł na ścianach klatki schodowej czy drzwiach windy skutecznie zniechęca mieszkańców bloku do inwestowania w remonty budynku.

Czytaj także: Wolnoć Tomku w swoi domku. Samowolnie pomalował elewację kamienicy

Brak zgody na remont

Palący problem dotyczący mieszkańców starszych budynków. Sypiąca się elewacja, dziurawy dach czy zdewastowana klatka schodowa to problemy, które nie sposób rozwiązać w pojedynkę. W tej sytuacji niezbędne jest podjęcie przez sąsiadów decyzji o remoncie wysłużonych elementów budynku. Kosztowne inwestycje prawie zawsze wymagają zgody wszystkich mieszkańców. I tu zaczynają się schody.

Źródłem sporów między sąsiadami bywają nieskoordynowane remonty. Tu przykład z Wrzeszcza, gdzie sąsiad wymalował swój fragment elewacji, bez konsultacji ze wspólnotą mieszkaniową. Źródłem sporów między sąsiadami bywają nieskoordynowane remonty. Tu przykład z Wrzeszcza, gdzie sąsiad wymalował swój fragment elewacji, bez konsultacji ze wspólnotą mieszkaniową.
Chyba każdy z nas słyszał o sytuacji, kiedy zdesperowani mieszkańcy nie mogą przeprowadzić remontu, bo jeden współlokator mówi remontowi stanowcze "nie". Bo za drogi, bo niepotrzebny, bo można go zrobić później albo - i tu argumentacja wywołująca największe emocje - nie, bo nie. Władze wspólnoty mieszkaniowej bezradnie rozkładają ręce, a plany remontu idą do kosza.

Fekalia przed drzwiami

Na koniec szczególnie dokuczliwy kłopot, z jakim borykają się mieszkańcy bloku przy ul. Reja 24 E zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku. Mianowicie od ponad roku ktoś regularnie wylewa im przed drzwiami do klatki schodowej fekalia. Mieszkańcy narzekają, że fetor jest nie do zniesienia i można go wyczuć nawet w mieszkaniach położonych na wyższych piętrach 10-piętrowego bloku. W jeden z ostatnich weekendów miał miejsce kolejny "atak" rozlewającego fekalia delikwenta.

Film nagrany przez jednego z mieszkańców feralnej klatki


- W nocy z soboty na niedzielę znowu mieliśmy atak idioty, który wylewa fekalia. Mieszkańcy klatki zrobili obławę. Niestety, osoba wylewająca uciekła. Na miejsce została wezwana policja. Przynajmniej teraz wiemy, jak to wygląda. Fekalia są przynoszone w baniaku po wodzie. Na zdjęciach widać go dokładnie - napisała do naszej redakcji pani Ania.
Cuchnący problem był wielokrotnie zgłaszany Spółdzielni Mieszkaniowej Brzeźno, która administruje blokiem przy ul. Reja 24. Mieszkańcy klatki E wystosowali pismo do władz spółdzielni, aby przy wejściu na klatkę schodową zamontować kamerę. Ich prośba spotkała się z odmową. Co ciekawe, powodem jest... brak zgody na montaż kamery ze strony mieszkańców innych klatek bloku, od A do F włącznie.

- Część mieszkańców kwestionuje celowość montażu instalacji monitoringu lub wręcz nie życzy sobie tego, dlatego na montaż i zlecenie obsługi monitoringu budynku muszą wyrazić zgodę wszyscy mieszkańcy klatki. Poza tym wiąże się to z comiesięcznymi dodatkowymi opłatami, na które mieszkańcy powinni wyrazić zgodę. Nie jest to również rozwiązanie gwarantujące bezpieczeństwo i brak aktów wandalizmu. Mimo wszystko po ostatnich incydentach podjęliśmy działania mające na celu próbę nagrania sprawcy - czytamy w piśmie przesłanym nam przez władze SM Brzeźno.
Opisywany problem to niechlubne novum w skali Gdańska. Policja twierdzi, że w zasadzie nie odnotowała dotychczas podobnych zgłoszeń. Co ciekawe, o przypadku z ul. Reja policjanci dowiedzieli się dopiero od naszej redakcji.

Na chwilę obecną sytuacja z ul. Reja wydaje się patowa. Mieszkańcy klatki przy ul. Reja 24E zostali pozostawieni sami sobie dzięki uprzejmości - a właściwie jej braku - innych mieszkańców bloku. Dopóki sami nie złapią winowajcy na gorącym uczynku, dopóty dalej w ich mieszkaniach będzie się unosił nieznośny fetor.

Miejsca

Opinie (400) 10 zablokowanych

  • co do słoików to pełna zgoda

    Zresztą przykład nowego osiedla - Rezydencja Marina, Czarny Dwór, blok nr 10 - mieszkania wynajmowane, panie do towarzystwa, burdel w pełnym zakresie, kolejne bloki obok, jeden pan w średnim wieku urządzający sobie biegi na 100 metrów po mieszkaniu, start w piątek po godz. 22.00. O małolatach nie wspominając... Banda debili spuszczona z łańcucha

    • 44 1

  • Przyczyną wielu problemów jest tzw. suburbanizacja (2)

    "Zwykli" ludzie mieszkają teraz w Wiślinkach, Baninach i innych Szadółkach a w tzw. dobrych lokalizacjach połowa albo większość mieszkań jest wynajmowana.

    Kiedyś sąsiedzi się znali od lat, czasem od początku istnienia budynku. Nawet jak trafił się pijak, to był to oswojony pijak, dało się z nim pogadać. Teraz przeciętny blok wygląda tak: 1/4 mieszkań zajmują dogorywające przygłuche babcie, którym wszystko wisi a 1/2 przypomina akademik a czasem squot - przypadkowi lokatorzy, co chwilę inni, bez żadnej interakcji czy dbałości o cokolwiek. Efekt jest taki, że pozostała 1/4 "zwykłych" mieszkańców ma bardzo ciężko.

    • 78 1

    • oczywiście, w nowych proporcje stali mieszkańcy - wynajem to 25%-75%. Nie ma interakcji, same paniska w zagrodzie, przyjedzie na tydzień, dwa, zrobi obore i powrót. I tak tydzień w tydzień. Co tam inni - ja tu rządze!

      • 12 1

    • Święte słowa - super wpis

      Oczywiście w tych nowych lokalizacjach też zdarzają się pewne problemy, ale są one zupełnie inne niż dzielnicach poGierkowskich...

      • 4 1

  • Pozamykać,wyrżnąć ,co kolwiek ale skutecznie wszystkich meneli,obszczymurków i całą tą patologię.

    • 15 1

  • (6)

    Ale często jest też tak że sąsiedzi to zwykłe świry . Przeszkadza im dziecko, chodzenie w butach a panele na podłodze i.t.p.

    • 14 34

    • bo dziecko drące ryja całą dobę przeszkadza (5)

      wyobraź to sobie Mirku, nie każdy ma ochotę słuchac cudzego dzieciaka i tego jak rodzice są dysfunkcyjni

      • 31 4

      • (4)

        Wiesz co... Też nie mam ochoty słuchać dzieciaka (własnego), jak się drze po nocy. Zdecydowanie wolałbym spokojnie spać. Tylko jak jemu to wytłumaczyć, gdy ma kilka miesięcy i męczy go kolka i/lub zęby? Wierz mi, wielu rodziców majątek by oddało za skuteczny patent.

        • 19 12

        • (2)

          mam podobnie, rozumiem że innych szlag trafia,ale to dziecko kilkunastomięsieczne, a nie menel, który bełkocze całą noc, student, który zaprasza na imprezę pół fejsbuka, czy jakiś dyrektorzyna który wyłądowuje nocą emocje... jest różnica prawda?

          • 15 1

          • (1)

            Dla sluchajacego zadna.

            • 8 8

            • ty przecież nie darłeś/łaś japy w wieku niemowlęcym - morda owinięta taśmą klejącą i sąsiedzi z uznaniem kłaniający się zaradnym rodzicom. Jasne

              • 18 2

        • Mi płacz niemowlaka nie przeszkadza, ale jak wieksze dzieci sie drą i nikt im uwagi nie zwraca to co innego. Brak wychowania.

          • 6 0

  • A to ciekawe, bo za PRL budowano bardzo dużo garaży indywidualnych.

    I miejsc parkingowych też sporo powstawało.

    • 19 2

  • Wystawianie butów i innych gratów na wspólnym korytarzu (1)

    to jest dopiero wsiowa mentalność.

    • 58 0

    • I kwiaty, ktore do mieszkania za brzydkie, to ciach na klatke go.

      • 15 0

  • co z tym młyńcem

    kasujesz baranie

    • 3 0

  • Zes*anie się komuś na wycieraczkę!Bezcenne! (1)

    • 14 1

    • Lub modyfikacja - założyć dyskretną kamerkę, nas..ć do tekturowego pudła po butach, zamknąć, podpalić je, zadzwonić i zwiać. A film z kamerki na youtube pt. "sh*tbox on Fire Trampling Movie".

      • 0 0

  • (3)

    Oj tam niektórzy nie nadają się do życia w społeczeństwie. U mnie w bloku norma to wystawianie worka ze śmieciami na klatkę schodową., a niech śmierdzi wszystkim a nie im w domu, wynieść widać ciężko.
    Do tego śmieci przecież cięzko wyrzucić do śmietnika, lepiej położyć pod drzwiami śmietnika, co się będzie męczyć w otwieranie drzwi.

    • 40 0

    • (2)

      Patologia to zamykane śmietniki. Poczucie własności posunięte do absurdu. Nawet jakby ktoś tam "podrzucił" śmieci, to co z tego? Przynajmniej zostałyby wywiezione a tak trafiają do lasu.

      A już całkowite kuriozum to taka sytuacja: zamknięte na głucho pojemniki do segregacji i ogólnodostępny pojemnik na "zmieszane". Oczywiście wiadomo o co chodzi - cieć Lesiu chce mieć pewność, że żaden inny menel nie powybiera mu puszek i butelek zwrotnych. Ale efekt jest taki, że większość mieszkańców wali wszystko do "zmieszanych", bo im się nie chce z kluczem kombinować.

      • 9 8

      • (1)

        Tu nawet nie chodzi o podrzucanie (choć to nadal wielki problem mimo reformy śmieciowej) ale o porządek. Jak śmietnik jest otwarty co co rusz siedzą tam poszukiwacze surowców wtórnych. Zostaje po nich niestety totalny syf bo wszstko wywalają z pojemników na podłogę i biorą to co im się przyda.

        • 14 0

        • Ale gdybyś chciał się pozbyć meneli to należałoby zamknąć podwórko (wiem, że wszędzie to nie jest możliwe). Jesli smietnik jest zamknięty, to zawsze znajdzie się ktoś zostawi śmieci przed wiatą. Ba...znam pewną damulke, która mimo, że u mnie śmietnik jest otwarty to nawet pod wiatą nie zostawi, tylko swoje śmieci zostawia w takich zwykłych koszach porozstawianych na ulicach na drobne papierki. Pani Basiu ze Św. Ducha, o Pani mowa.

          • 6 0

  • Właśnie dlatego wyprowadziłem się z Żabianki (17)

    Mieszkałem tam kilka lat. Ludzie w blokach po prostu nie znają podstawowych zasad współzycia społecznego:
    - albo sami starzy ludzie, którzy ileś lat temu (za starego dobrego PRL-u) dostawali mieszkanka w ramach jakichś przydziałów i którym teraz zawsze wszystko przeszkadza i wszędzie wścibiają nosa
    - albo studenctwo awf-u lub uniwersytetu, nie mający totalnie pojęcia o życiu bo przyjechali z jakichś wioch zabitych dechami bo akurat tu dostali się na studia i musieli wynająć gdzieś w pobliżu mieszkanie

    W moim przypadku czarę goryczy przelała jakaś patologiczna rodzinka z nie wiadomo z kąt - przeprowadzili się do miasta i wynajęli obok mieszkanie chyba z zamiarem lepszej dostępności do szkół muzycznych. Pieprznięta matka + 3 dzieci o wątpliwej inteligencji całymi dniami i wieczorami "uczyli się" gry na instrumentach muzycznych (pianino + wiolonczela + skrzypce). Nie docierały argumenty, że za ścianą jest małe dziecko nie może spać itp. Nie rozumieli tego, bo wcześniej w lesie skąd przybyli, nie mieli takich problemów, że komuś przeszkadzają.. Każdorazowe wyjście tej hołoty z mieszkania na klatkę wiązało się totalnym darciem przez nich ryjów. Na dodatek dziki zapchlony śmierdzący kundel, który reagował ujadaniem przez pół dnia na nawet przeklucznie zamka w drzwiach (pies chyba spędził całe dotychczasowe życie w budzie na wsi i nie rozumiał i nie przywykł do mieszkania w bloku). Oczywiście o sprzątaniu po psie przez hołotę, nawet nie było mowy.

    Nie było więcej sensu męczyć się na tym psim polu. Zostawiłem te klimaty i raczej nie prędko do nich wrócę.

    Myślę, że niedługo na Żabiance zostaną tylko emeryci uczęszczający do swoich 2 dużych kościółków i studentcwo wynajmujący mieszknia.

    • 61 11

    • Mnie również to zastanawia.

      Dlaczego wyjście z mieszkania/domu (mam to samo spostrzeżenie odnośnie nowych właścicieli domku na mojej ulicy) musi przypominać wypad klasy na dużą przerwę?

      Ludzie są głusi i nie słyszą się wzajemnie, będąc metr od siebie?
      Chodzi o to, żeby cała ulica wiedziała, że oto "idą pany"?

      • 25 1

    • słabo....

      ścigać jak kundli.....a jak dadi podskoczy to w ryj. Wiem co piszę....z g*wniarzami krótko, a psa...można otruć niestety....

      • 10 4

    • (1)

      gdzie sie wyprowadziales jak mozna wiedziec ?

      • 2 4

      • Nie gdzie, tylko dokąd.

        "Gdzie" mieszkasz.

        • 0 0

    • prof. mniodek (1)

      z kąt - robiles bank hahaha

      • 11 2

      • Nie prof. Miodek, tylko Ignacy Krasicki :)

        • 1 0

    • no skoro z kąt

      to nie dziwota, że gra na skrzypcach to patologia

      • 8 2

    • Skoro chodzili do muzycznej (8)

      to nie była to patologia. Nie myl pojec.Też chodziłam do muzycznej i były to dzieci z dobrych domów. Patologicznej matce nie chciałoby się podołać trudom odprowadzania do dwóch szkół, pilnowania lekcji itp. A że ćwiczyły na instrumentach wieczorem? A kiedy miały grać skoro spędzają w szkole po 7-8 godzin, potem zajęcia w muzycznej, powrót do domu często po 19 tej i dopiero potem odrabianie lekcji i granie. To nie jest łatwe ani dla dzieci ani dla rodziców. Ty nie wiesz co to jest patologia. U mnie w klatce wprowadziła się rodzinka dealera-tatusia z małym dzieckiem. Non stop impreza, głośna muza, tabuny ludzi, zapach zielska i bez przerwy ryk dziecka. Czasem dziecko stało gołe na parapecie! Wydaje mi się, że zostawiali je same w domu.
      Łatwo Ci się wypowiada i ocenia jak masz jedno małe dziecko, które łatwo ogarnąć. Może zrozumiesz, jak będziesz miał dwójkę trójkę - to inna sytuacja. Dzieci się razem bawią, nakręca i jest głośniej w takim domu.

      • 6 10

      • Do Mamy: (5)

        Skoro chodzili do muzycznej to najwidoczniej było ich stać na instrumenty. Skoro było ich stać na instrumenty, to powinno ich być stać na takie mieszkanie lub najlepiej dom, żeby realizować swoje zainteresowania w sposób nie zakłócający spokoju sąsiadów. A to, że spędzają w szkole 7-8 godzin dzienne i "muszą" potem grać sąsiadom po uszach po 19 tej, to nie moja wina, bo nie ja im zgotowałem ten los i sami wybrali sobie to głupkowate hobby.

        A co jeżeli ja mam dość szerokie zainteresowania np w kierunku chemii i w tym kierunku prowadzę też swoje dziecko? Idąc Twoim tokiem rozumowania, pewnie w takiej sytuacji powinienem siedzieć wieczorami w małym pokoju w swoim mieszkaniu (najlepiej w pokoju sąsiadującym z mieszkaniem sąsiadów) i mieszać różne kwasy i odczynniki chemiczne nie zważając, że mogę zaszkodzić sobie, ale przede wszystkim moim sąsiadom. Oczywiście, że tego nie robię w domu bo nie jestem takim chamskim egoistą, tylko spełniam swoje zainteresowania w stosownych do tego miejscach (laboratoria chemiczne). Tak samo powinno być w przypadku patologicznych ludzi, którzy mieszkali koło mnie.

        Wolność jednego, nie może być utrapieniem drugiego.

        Poza tym, rzeczywiście mam tylko jedno dziecko, i póki co raczej nie przewiduje mieć drugiego, bo w przeciwieństwie do co poniektórych wiem, że istnieją zabezpieczenia i potrafię (potrafimy) z nich korzystać, a nie słuchamy tylko księdza grożącego palcem z ambony.

        PS - pozdrawiam zawsze czójnych bezrobotnych humanistów od blędów ortograficznych.

        • 14 4

        • Omijaj szerokim łukiem filharmonię na Ołowiance.
          Tam dopiero jest zbiorowisko patologii.

          • 11 0

        • (1)

          Tak się składa, że szkoła muzyczna to nie tylko zajęcia w jej murach. Jeśli dziecko chce zdać do następnej klasy, albo - o zgrozo!- zostać muzykiem, musi ćwiczyć już podstawówce około dwóch godzin dziennie. I to niestety w domu. Poza tym piszesz, że przeszkadza ci, że grali po 19 tej. Przepraszam a której zaczyna się cisza nocna? Z tego co wiem o 22giej.

          • 3 3

          • Wszyscy tacy "mądrzy" i pro sąsiedzccy

            Ale powiedzmy sobie szczerze-cały dzień w pracy, powrót ok 17-18 do domu i koncert za ścisną od 19 do np 21. Mnie by szlag trafił. Te kilka godzin w domu chcislabym spędzić we względnym spokoju. Chciałabym zjeść późny obiad, obejrzeć jakies wiadomości w tv, poczytać książkę lub nawet przekimac sie! A zreszta, chciałabym miec spokój!
            To jest naturalne prawo każdego mieszkańca bloku, domku, czegokolwiek! Na prawdę mimo dużego zrozumienia dla hobby innych osób chciałabym, zeby inny w kulturalny sposób uszanowali moje prawo do spokoju, odpoczynku i ciszy.

            • 2 1

        • Głupoty piszesz. (1)

          Za zatruwanie chemikaliami sąsiadów czy własnej rodziny możesz trafić za kratki. Tak stanowi prawo. A grać na skrzypcach we własnym mieszkaniu przed 22gą nikt mi nie zabroni! Na trąbce też :)

          • 3 6

          • immisja - wszystko mogą :-)))

            • 3 2

      • ej mama (1)

        dziecku z mieszkania obok może dziać się krzywda bo jak piszesz non-stop tyczy a Ty mama nawet po policję nie zadzwonisz?

        • 3 2

        • Dzwoniłam.

          I wyobraź sobie, że się uspokoili. Ale po kilku miesiącach się wyprowadzili.

          • 4 0

    • Przepraszam ale: z kąt? :-D

      • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane