• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sąsiedzka wojna przy Tandecie

Paweł Pizuński
27 kwietnia 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 

Sąsiedzka wojna między mieszkańcami Głównego Miasta trwała kilka dni, a skończyła się śmiercią jednej ze skłóconych postaci i 6 miesiącami więzienia dla jej przypadkowego zabójcy.



Ulica Tandeta widziana od strony ul. Szerokiej.  Na końcu ulicy widoczny kościół św. Jana. Zdjęcie pochodzi z początków XX w. Ulica Tandeta widziana od strony ul. Szerokiej.  Na końcu ulicy widoczny kościół św. Jana. Zdjęcie pochodzi z początków XX w.
Fragment gdańskiej gazety z 1861 r., w której opisano spór między sąsiadami przy Tagnetergasse 10. Historię opisuje środkowa kolumna tekstu. Fragment gdańskiej gazety z 1861 r., w której opisano spór między sąsiadami przy Tagnetergasse 10. Historię opisuje środkowa kolumna tekstu.
Wiosną 1860 r. do mieszkania na drugim piętrze kamienicy czynszowej państwa Domarus na Tagnetergasse 10 (dziś to ulica Tandeta zobacz na mapie Gdańska na Głównym Mieście w Gdańsku) wprowadził się zdun Foklem z rodziną, a w październiku sąsiednie mieszkanie zajęli małżonkowie Wilczewscy. On był tragarzem, ona praczką, ponoć bardzo kłótliwą. Tak mówili ci, którzy mieli szczęście (lub nieszczęście) znać ją osobiście.

Tyle, że kłótliwa była nie tylko Wilczewska. Pani Foklem sprzeczać też się potrafiła i dowiodła tego najlepiej 7 listopada 1860 r. z rana. Wdała się wtedy w spór z gospodynią domu o pranie. Już po kilku minutach był on w fazie rozkwitu i wtedy w sprawę wmieszała się przechodząca obok Wilczewska. Foklem nie była z tego faktu zadowolona. Mówiąc ściślej wściekła się i po chwili obie - Wilczewska i Foklem - obrzucały się stekiem wyzwisk, zaczęły się szarpać, popychać, okładać pięściami i targać za włosy. Po chwili, doprowadzona do ostateczności Wilczewska sięgnęła po siekierę i z okrzykiem:

- Czekaj cioto, ja ci pokażę! - rzuciła z furią na Foklemową, ale niespodziewanie wyrósł jej przed nosem mąż tej ostatniej.
- Tylko ją tknij! - wycedził przez zęby i Wilczewska zatrzymała się. Niestety, tylko na chwilę.
- I co mi zrobisz...? - warknęła i już podnosiła swój oręż do góry, gdy powstrzymało ją solidne klapnięcie otwartą ręką w bok głowy.
- Ty chamie jeden! - zawyła - Dame bijesz?! - dodała i wycofała się w stronę wejścia do kamienicy.

Wróciła po chwili niosąc w ręku rondel z gorącą wodą. Wzięła szeroki zamach i wylała zawartość w stronę Foklemowej, która właśnie składała pranie. Tamta krzyknęła, bardziej z przestrachu niż z bólu, ponieważ większej krzywdy nie doznała. Zdunowi Foklemowi wystarczyło to jednak. Uznał, że odwet jest konieczny, poszedł więc do swojego mieszkania, wziął kubeł ze śmieciami i całą jego zawartość wysypał przed drzwiami sąsiadów. Później wrócił do siebie, usiadł na krześle, wyjął cygarniczkę, zapalił papierosa i z wyrazem samozadowolenia na twarzy zabrał się za przeglądanie gazety. Odwet, jakiego dokonał, w pełni go satysfakcjonował.

* * *

Wilczewska nie lubiła być komukolwiek coś winna. Zwłaszcza, gdy uznała, że doznała krzywdy. Wtedy myślała już tylko o zemście i nie odpuściła, dopóki zemsty tej nie dokonała. Gdy oblała Foklemową wodą, uznała, że rachunki zostały wyrównane i uspokoiła się. Kiedy jednak zobaczyła wysypane przed swymi drzwiami śmieci sąsiadów, zagotowało się w niej.

- Chceta wojny! - krzyknęła. - Będzieta jom mieli - dodała i już po chwili biegła truchtem w stronę portu.

Męża zastała w pracy. Jako jeden z tragarzy rozładowywał właśnie statek. Ze szczegółami opowiedziała mu o tym, co się zdarzyło.

- Śmieci wysypał?! Przed nasymi drzwiami? - syknął.
- A żebyś Józek wiedzioł - przytaknęła Wilczewska.
- No to tera mnie popamienta. I on, i ona.
- Pójdziesz ze mnom?
- Co ty. Robota czeka - podrapał się w czoło - Wróca na wieczór. Lina szykuj...
- Po co tobie lina - zdziwiła się Wilczewska.
Zobaczysz - Wilczewski uśmiechnął się tajemniczo i wrócił do pracy.

Gdy przybył do domu była szósta wieczór. Nawet się nie przebrał. Zjadł tylko chleb z cebulą i smalcem, po czym wziął linę i wyszedł z mieszkania. Zamierzał powiązać klamkę u drzwi sąsiadów z poręczą schodów tak, by ci nie mogli wyjść z mieszkania, ale Foklem usłyszał jakiś szmer i w zarodku unicestwił zbrodniczy plan. Otworzył drzwi.

- Co ty głombie robisz! - krzyknął, gdy zobaczył Wilczewskiego manipulującego przy klamce.
- Sam głomb jesteś - odrzekł Wilczewski i wojna na Tagnetergasse odżyła z nową siłą.

Zaczęło się od najgorszych wyzwisk, jakie w Gdańsku słyszano, a później w ruch poszły pięści i to, co było pod ręką. Wilczewski okładał Foklema, Foklem Wilczewskiego, a u boku nich dzielnie walczyły z sobą ich małżonki. Nie wiadomo, jak długo trwała ta bitwa, wiadomo jednak, jaki był jej koniec. Walczące strony przerwały bój w chwili, gdy Wilczewska zwaliła się nagle jak kłoda na podłogę w sieni, która oddzielała od siebie ich mieszkania. Z rany na jej głowie sączyła się krew. Choć była przytomna i mówiła tak, jak i przedtem, uznano, że trzeba wezwać lekarza.

* * *

Fizyk miejski, pan Borgius, zjawił się po dłuższej chwili. Obejrzał ranę, po czym zabandażował głowę i nakazał przewieźć ranną do lazaretu. Wilczewska wytrzymała tam tylko trzy dni. 10 listopada, gdy doktor Stich orzekł, że rana nie jest groźna dla zdrowia, zażądała, by wypisano ją do domu i tak też się stało. Po południu była już na Tagnetergasse 10 i wzięła się za sprzątanie, bo choć Wilczewski był dobrym chłopem, to jednak na domowych porządkach się nie znał. Zanim jednak wzięła ścierkę i miotłę do ręki, złożyła w sądzie stosowne zeznanie. Oskarżyła Foklema, że zdzielił ją w głowę tak mocno, że zobaczyła wszystkie gwiazdy świata.

Póki co czuła się dobrze. Zrobiła to, co miała do zrobienia i wzięła się do następnej roboty, ale 20 listopada zasłabła nagle i znowu trzeba było wezwać lekarza. Przez kilka kolejnych dni leczył ją dr Oehlschläger, ale nic lepiej jej nie było. Gdy 27 listopada zjawił się u niej dr Glaser, by dokonać zleconych mu przez sąd oględzin rany, była w tak kiepskim stanie, że kazano na powrót zabrać ją do lazaretu. Zmarła tam 3 grudnia 1860 r. i dwa dni później przeprowadzono sekcję jej zwłok. Okazało się, że powodem śmierci była rana z lewej strony głowy, tuż przy kości ciemieniowej. Foklem siedział już w tym czasie w areszcie. Nie wypierał się niczego. Zeznał, że owszem, zdzielił Wilczewską w głowę, ale zabić jej nie chciał. Tak się jakoś samo stało...

* * *

Foklem stanął przed sądem oskarżony o uszkodzenie ciała ze skutkiem śmiertelnym. Podczas rozprawy przed sądem przysięgłych w dniu 28 maja 1861 r. twierdził, że zanim uderzył Wilczewską, sam nieźle od niej oberwał. Uderzyła go siekierą w głowę tak mocno, że na chwilę go zamroczyło, a gdy doszedł do siebie, ona leżała już na podłodze. Nie wiedział, jakim instrumentem posłużył się zadając cios, ale wiedział, że rzeczywiście ją uderzył.

Zeznania świadków nie były dla Foklema zbyt korzystne. Nawet pani Domarus twierdziła, że porywczy on jest i wielki raptus. Prokurator też go nie oszczędzał, przyznał mu w końcu jednak okoliczności łagodzące. Uznał, że działał w stanie silnego wzburzenia i zażądał 6 miesięcy więzienia. Sąd przychylił się do tego wniosku...

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (51) 9 zablokowanych

  • (2)

    Ile to w przeszłości się ciekawostek wydarzyło, jak by to wszystko odkopać to czasami można się nieźle zdziwić co się działo na podwórku obok którego obecnie mieszkamy :)

    • 32 4

    • A to i racja! (1)

      Nie wiem tylko kto to taki wybitny minusy za powyższą wypowiedź daje:(

      • 5 0

      • teraz też tak potrafią

        a nawet lepiej

        • 2 0

  • W Starym Prawie było: "oko za oko, ząb za ząb..." (14)

    Na szczęście jako ludzkość dojrzewamy. Dzisiaj Chrystus mówi znacznie więcej. Nie tylko zabrania stosowania tej formy sprawiedliwości (jeden za jeden), ale mówi, że masz stosować zasadę, która najkrócej została określona przez św. Pawła w oparciu o Ewangelię, czyli "zło dobrem zwyciężaj" (Rz 12, 21).

    • 17 28

    • popieram wypowiedź (1)

      popieram

      Zło Dobrem Zwyciężaj :)

      • 5 5

      • To ty

        Czytałem już kilka razy te twoje "dobro" jak tylko ktoś ma inne zdanie to od razu lecą inwektywy. Cytujesz chrystusa ale nic nie rozumiesz z jego nauki, czy tu czasem nie porównujesz sie do sw piotra?

        • 3 3

    • Powiedz (6)

      A Stary Testament już nie obowiązuje?

      • 1 2

      • Czy Żyda Jezusa z Nazaretu prawo Mojżeszowe nie obowiązywało? (5)

        Ks. Paweł Siedlanowski: Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?". Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, nachyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień". I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się, rzekł do niej: "Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?". A ona odrzekła: "Nikt, Panie!". Rzekł do niej Jezus: "I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz". J 8, 1-11

        Wydawać by się mogło, że powyższy epizod powinien być wystarczającym argumentem na to, by żaden chrześcijanin nigdy nie stawał się sędzią dla swojego bliźniego. A jednak nie. Wydarzenie o takiej sile wyrazu nie zdołało zniweczyć jednego z najstarszych i najbardziej idiotycznych zwyczajów w świecie: wyznawania cudzych grzechów. To swoista gra towarzyska, popularna także w kręgach chrześcijan. Kto nigdy nie brał w niej udziału, niech podniesie rękę...

        • 2 4

        • To Ja (4)

          To zależy od interpretacji. Zawsze w Biblii można znaleźć wątki agresywne i miłosierne, jak było zresztą w całej historii kościoła. Podobnie jest z islamem i Koranem. Kiedyś islam to byli mędrcy, a dziś to co?. Tak to już jest. Każdy sobie interpretuje jak mu wygodnie. Niestety, credo chrześcijaństwa, a więc Przykazanie Miłości, jest zgwałcone, również przez kościół. Dziś być dobrym i miłosiernym to właściwie być złym

          • 2 3

          • Kościół Chrystusowy ma także pierwiastek ludzki, czyli grzeszny - to cała rzesza chrześcijan świeckich i ogół duchowieństwa (3)

            Jezus mówi, popatrz na Boga, jaki Bóg jest? Bóg zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, Bóg daje życie i tym i tym. Bóg w tym momencie nie ocenia - to są dobrzy ludzie, a to są źli ludzie. W tej chwili Bóg daje wszystkim życie, daje wszystkim łaski, wszystkim daje nawet nadzieję. Dlatego chrześcijanin nie może być tym, który naśladuje pogan, ale ma być tym, który naśladuje Boga, Boga miłości i dobra. W ten sposób się udoskonala, a ocenę, czy ktoś jest dobry, czy zły, czy ktoś będzie potępiony, czy nie zostawia Bogu. Dlatego chrześcijanin ma naśladować tych doskonalszych, a nie tych, którzy są bardziej prymitywni.

            Najlepszy komentarz do tych wszystkich naszych oskarżających słów i naszych wątpliwości dał św. Paweł - "zło dobrem zwyciężaj". To ja (cząstka Kościoła świętego) mam nasamprzód siebie zmienić starając się czynić dobro w obliczu wszechobecnego zła.

            • 2 5

            • To ja (2)

              No tak, ale przecież w życiu jest właśnie na odwrót. Stosując się do słów św. Pawła, człowiek dziś skazany na ostracyzm, zarówno przez społeczeństwo jaki i przez kościół.

              • 0 2

              • Kościół nie wyklucza grzesznika; nie potępia człowieka, tylko grzech potępia (1)

                Dzisiaj przeczytałem post osoby, która namawiała mnie, bym się sam wykluczył z grona dyskutantów na tym forum. Odczułem to tak, jakby mnie potępiała DDD.

                Kościół, co to znaczy? Założycielem jest Jezus Chrystus, Bóg bez skazy, Miłość, Nauczyciel... Ale Kościół to i my - nieposłuszni Bogu grzesznicy. Jak czytamy w Pismach uczniowie Chrystusa rozmaicie zachowali się w kluczowym momencie dziejów, w chwili pojmania, torturowania i sądu, wykonywania wyroku śmierci na swym Mistrzu i Przewodniku. Nie wszyscy zastosowali się do Jego instrukcji, w której nakazał, by na czas klęski oddalili się od Niego. Oddalili dla własnego bezpieczeństwa i dla dobra powstającego Kościoła! Wyłamał się Piotr. Poszedł za Panem do pałacu arcykapłana. Za to nieposłuszeństwo zapłacił wysoką cenę. W mateczniku zła zaparł się Mistrza. Mimo to grono - naśladując Mistrza - nie potępiło Piotra. Nie odsunęło się od niego. Nadal pozostał jednym z nich. I dlatego wspólnota przetrwała kryzys. Dlatego i my nie powinniśmy potępiać żadnego człowieka.

                • 2 3

              • Autor

                Jeżeli kogoś cytujemy wypada podać źródło Panie Mądralo :)

                • 0 0

    • sratatata ... (3)

      • 1 4

      • Dziękuję za ciekawą opinię (2)

        Nie wim, czy się ze mną zgodzisz, że przebaczenie nie jest łatwe, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę to, że w naszym życiu możemy wiele wycierpieć ze strony innych. Niestety, zdarza się, że ktoś nas skrzywdzi swoim nieprzemyślanym słowem lub złym postępowaniem. I bywa wtedy, że spontanicznie rodzi się w nas pragnienie "wyrównania rachunków", chęć odwetu. Nasze serce wypełnia uczucie "świętego oburzenia i gniewu" tym większe, im wyraźniejsza jest niesprawiedliwość i zatwardziałość naszego winowajcy. Jeżeli krzywda pochodzi od osób, które zadają nam ją świadomie i jest wyrazem ich wrogości do nas, bardzo trudno jest wznieść się ponad nią i przebaczyć. Niemniej jednak trzeba próbować i modlić się o łaskę serca skorego do wybaczania. Ja się modlę, a Ty?

        • 3 2

        • Winy trzeba rozliczyć w imię zachowania równowagi społecznej (1)

          Możesz wybaczyć swojemu winowajcy ale wspólnota musi rozliczyć zły czyn. Inaczej może przestać istnieć. Muszą być zachowane normy współżycia i sprawiedliwość którą na miarę naszej etyki możemy zmierzyć.

          • 3 0

          • Popieram

            Wybaczyć to znaczy pamiętać. Wybaczyć się nie da bez miłości. Wybaczenie jest wtedy możliwe, kiedy osoba winna żałuje swoich czynów, sama potępia swoje grzechy rozumiejąc, że są one przyczyną własnego i innych nieszczęścia.
            W przypadku osoby winnej zbrodni samo przyznanie się do winy to nie wszystko. Podłość - zwłaszcza taka jak zabójstwo, zdrada czy gwałt - winna być wynagrodzona, w jakiś sposób odpokutowana.

            • 2 0

    • damn

      ale bełkot

      • 0 0

  • myślałem że to tytuł honorowy

    Tandeta the Great - brzmiałoby nieźle :-)

    • 6 2

  • o co kaman? (3)

    O co tu chodzi?

    • 6 35

    • No nawalali sie wiesz jak na Lechii (2)

      • 5 4

      • Skąd czerpiesz info? (1)

        Z GW? Groźniej jest w parlamencie ukraińskim niż na stadionie Lechii (Arki zresztą też).

        • 5 1

        • Opinia została zablokowana przez moderatora

  • Mogliby coś ciekawszego (2)

    Mogliby coś ciekawszego zamieścić , a ten artykuł tak ni z gruszki ni z pietruszki ...

    • 5 47

    • Ale wciągnął

      • 0 0

    • jeden z niewielu,

      ktory przeczytalem w calosci. Mozna oczywiscie nie czytac.

      • 1 0

  • Jakbym swoich 2 sąsiadów widział niestety

    • 17 0

  • Czekaj cioto, ja ci pokażę! (2)

    Nie wiedzialem ze w XIX Niemieckim uzywano slowo ciota. Ale teraz juz wiem...

    • 12 5

    • prawdopodobnie to z niego mamy naszą ciotę.

      tam to Tunte - od Tante (ciotka). Rodzajniki pomijam umślnie

      • 1 0

    • A może to byli polskojęzyczni???

      Nie same Niemce tu byli...

      • 1 1

  • Miło się czytało :)

    Można więcej takich historycznych opowieści zamieścić :)

    • 41 1

  • Piękny był Gdańsk (3)

    Ale sowieci zrobili swoje. Potem komuna dolała swoje pięć groszy by na koniec postkomuna zniszczyła tysiącletnią tradycję.
    Teraz już nie ma szans na powrót do korzeni. Trzeba by zlikwidować podwale przedmiejskie i wszystkie budynki wybudowane po 45r.
    :(

    • 22 2

    • Zasypanie (zburzenie, wysadzenie) Podwala to bardzo dobry pomysł, ale budynki, a zwłaszcza mieszkalne bym jednak oszczędził ;)

      • 2 2

    • (1)

      Ty chyba jesteś ten "Prawdziwy Polak", zktórym niedługo PIS pójdzie na wojnę z sowietami. Przymierz mundurek czy nie za ciasny

      • 3 2

      • no nie!

        czy zawsze musi się znaleźć jakiś "oświecony" co wplecie politykę i propagandę w komentarz?! Do tego Polak pisał swoją opinię o podwalu przedmiejskim i budynkach po 45r. To chyba dotyczy jego poglądów na temat architektury i wyglądu miasta a nie polityki ???

        • 2 0

  • AKYSZ Z NIEMCAMI (3)

    Jakoś nigdy nie czułem sentymentu do tego poniemieckiego miasta!!!
    Biorąc pod uwage Hitlera za honorowego obywatela

    • 8 31

    • dobry szwab to szwab 2 metry pod Stalingradem

      • 3 3

    • Też sobie znalazłeś argument. No cóż ale jak się nie potrafi wymyślić nic sensowniejszego to dobre i to.

      • 5 0

    • to po co się interesujesz jego losami?

      wypad za miedzę do kargulów

      • 1 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane