• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sopot Festival - wielkie vipowisko

Sylwia Ressel
26 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Szalała, huczała i grzmiała Opera Leśna w miniony piątek i sobotę. To nie tylko zasługa gwiazd i gwiazdeczek, które zjechały na odbywający się w najczarowniejszym amfiteatrze w Europie 39 Sopot Festival, ale i nie byle jakiej publiczności. Dawno bowiem podczas sopockiej imprezy nie było tylu VIP-ów, co onegdaj. Lewica i prawica. Bawiły się znakomicie. I tylko żal, że to już koniec. Kolejny festiwal w Sopocie dopiero za rok.

A miało być tanio, ale ciekawie. Tak deklarowali przedstawiciele organizatora święta piosenki w Sopocie, Telewizji Polskiej SA (Program I). Plamy nie dali, choć... Ale o tym później.

Pod kreską

Tegoroczny festiwal kosztował ponoć znacznie mniej niż poprzednie. Słowem około pięciu milionów złotych.

- Trudno przyrównywać go do imprezy w roku 1999, która kosztowała około 11 milionów złotych, ale firmowała ją Whitney Houston - komentował Sławomir Zieliński, dyrektor Programu I TVP. - Niestety. Środki, które możemy przeznaczyć na festiwal są z roku na rok coraz szczuplejsze.

Dobór gwiazd jest również wynikiem kondycji finansowej organizatora festiwalu. W tym roku stać nas było m.in. na Zucchero, zakochanego w rocku i bluesie Włocha oraz wspaniale zapowiadającego się Kanadyjczyka Garou. I chyba nie ma co żałować, że TVP SA (Program I) nie udało się ściągnąć do Sopotu fenomenalnego brytyjskiego wokalisty i muzyka Eltona Johna, zapewne nie mniej zmanierowanego niż Whitney Houston. Że nie zaśpiewała w Operze Leśnej Kylie Minogue, australijska gwiazdka. Brytyjczyk zapewne nie jest na naszą kieszeń. Australijka zaś jest zbyt zajęta, żeby tracić czas na występ w Sopocie.

Etnicznie z rozsądkiem

Ucztę dla ucha zgotowali za to publiczności w amfiteatrze i mieszkańcom przed telewizorami Zucchero i Garou, w drugim dniu festiwalu. Obaj żywiołowi. Faceci z klasą. W pierwszym dniu zaś Irena Santor, dama polskiej piosenki, która trzyma się dziarsko, a warunków głosowych może jej pozazdrościć wiele światowych gwiazd piosenki. Strzałem w dziesiątkę okazał się też, moim skromnym zdaniem, pomysł sprowadzenia do Sopotu zespołu I Muvrini z Korsyki. Na kilkanaście minut przeniósł nas w podróż w krainę dźwięków śródziemnomorskich.

- Śpiewamy różnymi językami: korsykańskim, katalońskim, bretońskim i baskijskim - mówił lider grupy Jean-Francis. - Bo język to coś osobistego, najbardziej wartościowego.

Choć pierwszy dzień festiwalu również mógł się podobać, to jednak trudno zgodzić się z opinią Marka Sierockiego, dyrektora artystycznego imprezy, że Sopot staje się w Europie znany właśnie z prezentacji utworów etnicznych. Najpierw zlikwidowano konkurs, nad czym boleje nawet Irena Santor bo "to właśnie on nadawał imprezie festiwalową formułę".

Wygląda na to, że szefowie TVP SA chcą uczynić z muzycznego święta folkloriadę. A to już lekka przesada.

Warszawa w amfiteatrze

Tymczasem organizatorzy już myślą o kolejnym festiwalu, 40. jubileuszowym.
- Szukamy odpowiedniej formuły. Zastanawiamy się, kto powinien wystąpić - stwierdził Sławomir Zieliński.

Pewne jest, że jeśli oferta programowa i artystyczna będzie ujmująca, to do Opery Leśnej, jak w tym roku, ściągną tłumy. Nie tylko mieszkańców Trójmiasta i okolic, ale przede wszystkim warszawiaków. Ci na tegorocznej imprezie byli górą. Turyści ze stolicy i warszawskie VIP-y. Wszyscy bawili się w Sopocie szampańsko.

- Zastanawiałam się, czy przyjść na koncert do amfiteatru - powiedziała nam Barbara Piwnik, była minister sprawiedliwości, która spędziła w Operze Leśnej dwa wieczory. - Nie żałuję decyzji. Tu jest wspaniała, niepowtarzalna atmosfera. Człowiek przestaje myśleć o obowiązkach, troskach. Naprawdę wypoczywa. Potrzebowałam takiej formy odprężenia.

W sektorze zajętym głównie przez VIP-y - jednym z tych niedawno wyremontowanych w amfiteatrze - z werwą, w rytm gorących rytmów choćby Chico & The Gypsies tańczyły też m.in. Aleksandra Jakubowska, wiceminister kultury i Danuta Waniek, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jak luz to luz!

- Ogłuchłem - skarżył się za to Jan Zarębski, marszałek województwa pomorskiego po koncercie Zucchero. - Muszę dojśc do siebie. Choć oczywiście występ był świetny.

Futurystyczne nic

Atmosferę tegorocznego festiwalu stworzyła przede wszystkim publiczność i wykonawcy. Nawet Golec uOrkiestra, grupa, która wielu już się przejadła, była tym razem "lekkostrawna". Może to zasługa fikuśnych spodni braci Golców, a może ich włosów, tym razem starannie spiętych i polakierownych przez Filipa Wojciecha Rusińskiego, mistrza fryzjerskiego z Gdańska. Dość, że górali z Milówki z przyjemnością się oglądało i słuchało. Nie sprawdził się natomiast pomysł z ulokowaniem małej sceny za ławkami, naprzeciwko właściwej. Może dla potrzeb telewizji takie przedsięwziecie miało sens, bo kamera mogła bez przeszkód pokazywać tańczącą tam grupę baletową. Publiczność natomiast zachwycona nie była. Nikt oczu z tyłu głowy przecież nie ma. I jeszcze jedna uwaga. Bardzo szkoda, że scenografia nie uwzględniła leśnego położenia amfiteatru. Zabudowanie sceny nieciekawymi płytami, stworzenie futurystycznej kompozycji było chyba nieporozumieniem. Czy naprawdę nie można zaplanować scenografii uwzględniającej drzewa?

- Scenografia i cały spektakl pomyślane są pod kątem telewizyjnym - wyjaśniał Marek Sierocki.

Może warto jednak podejść do sprawy elastyczniej panie Marku.

Plany remontowe
Telewizja Polska SA (Program I) będzie organizować sopocki festiwal do roku 2004. Kto potem przejmie pałeczkę? Czas pokaże. Pewne jest, że ani włodarze kurortu, ani też jego mieszkańcy nie wyobrażają sobie Sopotu bez festiwalu. Bez towarzyszącej mu atmosfery napięcia i oczekiwania na gwiazdy. Nawet bez widoku "koników", którzy na dwie godziny przed koncertem oferują pod amfiteatrem wejściówki po nieco wyższych cenach niż normalnie w kasie.

- Festiwal wrósł w sopocki krajobraz, stał się nieodłącznym, mocnym punktem sezonu - skomentował Jacek Karnowski, prezydent kurortu. - Będziemy chcieli przedłużyc umowę z TVP na organizację imprezy. Uważamy, że przedstawiciele Programu I znakomicie wywiązują się z niełatwego zadania. Zapraszają do Opery Leśnej liczących się na świecie wykonawców. Ich lista naprawdę jest imponująca. Byłoby dobrze, gdyby festiwal trwał dzień dłużej. W tym kierunku warto pójść.
Głos WybrzeżaSylwia Ressel

Opinie (29)

  • ; ))) Jedyna słuszna kolejność w wydaniu GW:)

    "Dawno nie było tylu VIP-ów, co onegdaj. Lewica i prawica. "

    • 0 0

  • pięć nowych baniek to oficjalny koszt tej "uczty melomana"
    tyle wydano (oficjalnie) żeby Ola z Danką mogły się wyluzować......

    • 0 0

  • skoro jest tak dobrze, to dla czego jest tak zle?

    • 0 0

  • A mnie podobał się koncert Garou,
    ale Sopot Festiwal to już nie festiwal a koncerty w Operze Leśnej

    • 0 0

  • VIP-ów, czy fiutów? Ale to chyba to samo.

    • 0 0

  • Krótka opinia

    Nagłośnienie FATALNE.
    Scenografia OK.
    Zuccero OK.
    Garou FATALNY.
    Janowski NIEPOROZUMIENIE.
    Organizatorów 350 osób (!?)
    Koszty z abonamentów HO HO HO

    • 0 0

  • Bylo minelo

    "Australijka zaś jest zbyt zajęta, żeby tracić czas na występ w Sopocie"
    Bzdura totalna... Minogue w podobnym czasie (29 siepien) bedzie na MTV VMAs, wiec kto o zdrowym umysle bedzie lecial do Sopotu na podrzedny festivalik. Jak GW nie wie o czym pisac to wypisuje bzdury wyssane z palca.

    "Atmosferę tegorocznego festiwalu stworzyła przede wszystkim publiczność i wykonawcy"
    A to ciekawe, bo caly artykul traktuje o Vipach, "co se tancowaly" w najlepszym, odnowionym sektorze zerowym

    Moze kiedy w koncu TVP przestanie robic szol rodem z pod Palacu Kultury, Sopot Vestival stanie sie prawdziwym festiwalem, takim jak byl 30 lat temu....

    • 0 0

  • Co robi dziś morski wiatr?

    Po festiwalach pozostała jedynie wspaniała akustyka Opery Leśnej. O dawnej świetności tej imprezy przypomniała w tym roku jedynie Irena Santor. Golec uOrkiestra wystąpiła po raz trzeci w TV w ciągu minionych 2. tygodni - czy aby nie za często? Podobno artyści nie lubią tak częstych występów przed kamerami. Należałoby wrócić do Konkursu. Zaprosić znów plejadę zagranicznych piosenkarzy - nich śpiewają! a ich śpiew niechaj niesie morski wiatr hen w daleki świat.

    • 0 0

  • jedyne co mi przypomniała Santor to smutny

    fakt upływu czasu oraz czasy kiedy była pupilem TVP
    widać że układy zostały do dziś...

    • 0 0

  • tak to jest gdy dopuszcza sie maloletnie acz "nadęte" ignorantki do tworzenia przestrzeni....

    scenografia byla projektowana pod kątem TVP (???)... ciekawe
    czyli festival nie jest dla zgromadzonej tam publiczności...
    może odrazu zrobmy wirualna impreze, bo jak widac organizatorom przeciez niezalezy by ludzie sie dobrze bawili.ciekawe czy ta mloda, niedoswiadczona (za to z pewnoscia mocno obiecujaca... bo przeciez nie lada gratka miec takie oiagniecie w tak mlodym wieku) osobka uwzglednila choc warunki akustyczne tego miejsca, czy tez po prostu "wbudowala" troche plyt, dala troche swiatelek... a wszystko w modnych tego lata w Warszawce kolorach... ciekawe kto przeforsowal taki projekt... czy to bogaty tatus, czy podstarzaly wplywowy "promotor"...
    festiwal kosztowal 5mln??? ciekawe ile wyniosly gaże organizatorow, bankiety i noclegi... nawet gdyby nasze wyczekiwane gwiazdy wziely na leb po milionie... to jeszcze trzeba wydac 3... ale coz , grabie zawsze grabia do "siebie"...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane