Sopoccy policjanci znaleźli sposób na utrudnienie życia żebrzącym na głównych ulicach miasta. Zamiast wlepiać im pouczenia, doprowadzają ich w trybie przyśpieszonym pod sąd.
Kurort od lat, szczególnie podczas sezonu wakacyjnego, ma ogromny problem ze zjeżdżającymi do Sopotu niemal z całego kraju bezdomnymi, którzy upatrzyli sobie "perłę Bałtyku", licząc na łatwy i szybki zarobek.
Według szacunków policji, "miejscowych" bezdomnych w Sopocie jest niespełna 50. Kiedy tylko zaczyna się robić w mieście cieplej, a jego ulice wypełniają turyści, kolonia sopockich bezdomnych powiększa się do ponad 200 osób. Do kurortu przyjeżdżają, bo turyści, często spoza Polski, są bardziej skorzy do dawania im datków.
Do niedawna policja twierdziła, że w walce z nimi ma związane ręce. Okazuje się jednak, że nie do końca. - Rozpoczęliśmy długofalowe działania przeciw żebraniu na ulicach Sopotu, będziemy stosować zasadę "zero tolerancji" wobec osób zajmujących się żebraniem, zanieczyszczających miasto i zakłócających porządek - mówi sierż. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej w Sopocie.
Teoretycznie żebractwo nie jest karalne, sankcje prawne grożą jednak m.in. za wprowadzanie w błąd odnośnie stanu swojego zdrowia, żebranie, gdy posiada się inne źródło dochodu (np. emeryturę lub rentę) lub pobiera pieniądze z pomocy społecznej bądź też czynienie z żebractwa stałego źródła dochodów.
Kilkanaście osób ukarano już mandatami - od 20 do 500 zł - za żebranie. Kolejne zatrzymano. Ze względu na brak stałego miejsca zameldowania trafiły do aresztu i - w trybie przyśpieszonym - pod sąd.
Policja liczy, że to właśnie perspektywa stanięcia przed sądem odstraszy bezdomnych od żebractwa. Sąd bowiem wymierzyć może im nie tylko grzywnę, ale i kilku, a nawet kilkunastodniowy areszt. Jest to bardzo prawdopodobne, bo trudno karać grzywną kogoś, kto nie ma stałego źródła dochodu.