• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Spędziliśmy dzień z patrolem straży miejskiej w Gdyni

Michał Sielski
22 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
aktualizacja: godz. 15:23 (22 listopada 2017)

Spędziliśmy dzień ze strażnikami miejskimi w Gdyni. Pracy nie brakowało, mimo że w czwartkowe przedpołudnie miasto obsługiwało osiem patroli. Tłumaczenia popełniających wykroczenia mogą śmieszyć albo smucić. Są tacy, którzy myślą, że znak ograniczenia prędkości odwołuje zakaz parkowania, a także tacy, którzy twierdzą, że łomem legalnie mogą zniszczyć blokadę na kole. Pijący w miejscach publicznych też mają swoją teorię na temat prawa.



Czy strażników miejskich powinno być w Trójmieście więcej?

Dzień patrolu zaczyna się od odprawy. Prowadzi ją Katarzyna Krempichowska, kierownik referatu patrolowo-interwencyjnego gdyńskiej straży miejskiej. Trafiam do dwuosobowego patrolu 103 z dwoma doświadczonymi strażnikami. Maciej Potulski pracuje w SM od dziewięciu lat, a Artur Borek od dwóch. Tego dnia mają zwrócić szczególną uwagę na nowy chodnik przy ul. Wójta Radtkego zobacz na mapie Gdyni, na którym parkować nie można, a w pierwszych dniach po jego remoncie kierowcy upodobali sobie to miejsce. W zadaniach także miłośnicy mocnych trunków w okolicy dworca, a także parkowanie w obrębach skrzyżowań, na przejściach dla pieszych i jazda samochodami po chodnikach.

Czytaj także: Nowy chodnik przy Hali już jest parkingiem.

Tak naprawdę o pracy patrolu decyduje jednak dyżurny, który rozdziela zadania. Na ekranie widzi lokalizację wszystkich patroli i rozdziela zgłoszenia według priorytetów ważności. Co nimi jest?

- Przede wszystkim życie i zdrowie ludzi. Gdy mamy takie zgłoszenie, to np. nieprawidłowe parkowanie schodzi na dalszy plan - mówi Maciej Potulski.
Nasze pierwsze zadanie dostajemy tuż po wyjeździe z bazy. Według strażników to norma, wystarczy zalogować się do systemu, by od razu mieć co robić, bo dyżurny ma zazwyczaj kolejkę zgłoszeń. Jedziemy więc na Wzgórze św. Maksymiliana, gdzie betoniarka zablokowała ulicę. Na miejscu okazuje się, że pracownicy mają na to zgodę. Patrol poucza ich tylko o odpowiednim oznakowaniu i wsiadamy do radiowozu. Sąsiedzi muszą poczekać aż gruszka skończy wylewanie betonu, czym zachwyceni nie są.

Kolejne zadanie już czeka. Na monitoringu wypatrzony został autokar, który stoi od godziny przy Akwarium Gdyńskim zobacz na mapie Gdyni, choć może parkować tam przez 10 minut. Kierowca nie wiedział, przeprosił i został poinformowany, że parking dla autokarów znajduje się przy ul. Waszyngtona zobacz na mapie Gdyni. Odjeżdża, a my za nim, by sprawdzić czy parking dla autokarów nie jest zajęty przez samochody osobowe. Straż miejska i policja interweniowały tam wielokrotnie od wakacji.

- Oooo, nauczyli się - mówią strażnicy, gdy widzą rząd autokarów.
Za nimi, dokładnie na dużym i widocznym napisie "BUS", stoi jednak osobowa toyota. Na koło trafia więc blokada. Jej założenie i naklejenie informacji na szybę, to dosłownie dwie minuty. Zamieszczenie informacji w systemie i opisanie interwencji - co najmniej dwa razy tyle.

140 km na jednej służbie

Czeka już kolejne zgłoszenie od dyżurnego - tym razem ktoś żebrze przy ul. 10 Lutego. Po drodze zostajemy jednak zatrzymani przez grupkę ludzi. Okazuje się, że młody mężczyzna miał atak epilepsji, przez 10 minut nie było z nim kontaktu, a gdy doszedł do siebie, był w szoku i chciał uciec, mimo urazu głowy. Strażnicy uspokajają go, wzywają karetkę i przystępują do oględzin ran. Ratownicy przyjeżdżają po chwili, podobnie jak policjanci. Mężczyzna trafia w ręce specjalistów, a my jedziemy dalej.

Patrol pokonuje nawet 140 km podczas jednej służby. Wszystko zależy od tego jakie dzielnice miasta musi odwiedzić, a także od tego ile czasu spędza na interwencjach. Minęły już 2 godziny i 15 minut, a my ani razu nie byliśmy w wyznaczonym terenie. Wciąż realizujemy wezwania od dyżurnego. Jeszcze tylko przekonanie Rumuna żebrzącego z dzieckiem, że ulica to nie jest najlepsze miejsce dla nieletnich i może uda nam się odwiedzić ul. Wójta Radtkego. Ale dyżurny informuje przez radio, że już od dawna "do rozliczenia" jest blokada na ul. Waszyngtona. Jedziemy więc tam.

Na miejscu zastajemy klienta w krawacie, który - zgodnie z filmowym klasykiem - bez wątpienia nie jest awanturujący się. Właściwie minę ma taką, jakby spodziewał się 10 lat ciężkich robót zamiast 100 zł mandatu. Tłumaczy, że gdy parkował, za nim stał autokar i stanął tak, by spokojnie mógł wyjechać. Nie kwestionuje tego, że miejsce było niedozwolone. Gdy dowiaduje się, że tym razem skończy się na pouczeniu, huk spadającego kamienia z serca jest niemal słyszalny. Czekał prawie godzinę na zdjęcie blokady, więc w sumie jakąś karę i tak poniósł...

Zaczerwienione nosy na dworcu - od zimna

Po 3 godzinach i 40 minutach możemy pojechać w okolice dworca. Ze stanowiska monitoringu wiemy, że jest podejrzenie spożywania alkoholu przy poczcie zobacz na mapie Gdyni. Pewności nie ma, bo stali bywalcy mają doświadczenie i siadają tak, że kamery wszystkiego nie widzą. Są 4 stopnie Celsjusza, więc zaczerwienione nosy spotkanych tam panów nie mogą dziwić. Jeden trzyma zamkniętą puszkę piwa, tuż za nim leży pusta, tej samej marki, raczej niespecjalnie docenianej przez smakoszy i koneserów.

- To co, będzie mandat: i za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym i za zaśmiecanie? - pytają strażnicy.
- To nie moje, ja tu nie jestem od sprzątania. A siedzieć na murku chyba sobie mogę, nie? - odpowiada hardo jeden z nich. Drugi dodaje z dumą, że już od tygodnia jest trzeźwy i w każdej chwili podda się testom. W bidonie ma herbatę.
Mają szczęście. Bo czasem puszka jest otwarta i skoro nikt się do niej nie przyznaje, to strażnicy jej zawartość wylewają, a puszkę wyrzucają.

Dyżurny powiadamia nas, że przy Batorym jest kolejny żebrak, a na zdjęcie blokady czeka kierowca na ul. Kołłątaja zobacz na mapie Gdyni. Po drodze strażnicy dostrzegają jednak mężczyznę rozlepiającego na słupach ulotki. Maciej Potulski wypada z radiowozu w takim tempie, że nie zdążył nawet założyć czapki. Ale dzięki temu mężczyzna, który początkowo chciał uciekać, nie stawia oporu.

Czytaj więcej: Rozlepiający ulotki zarabia 50 zł dziennie, a o mandaty się nie martwi.

PO wypisaniu mandatu ruszamy dalej. Pan z ul. Kołłątaja długo czekał, więc nie wygląda na zadowolonego. Bardziej chodzi mu jednak o poczucie sprawiedliwości, niż o swój portfel.

- A ta reszta samochodów to co, czemu nie ma blokad? - pyta poirytowany.
Gdy dowiaduje się od strażników, że jak go rozliczą, to innym też założą, z wyraźną ulgą przyjmuje mandat w wysokości 100 zł i 1 punkt karny.

Po chwili zjawiają się kolejni kierowcy. Jeden próbuje tłumaczyć, że zaparkował zgodnie z przepisami, bo za kolejnym znakiem, który zakaz parkowania odwołuje. Nie udaje mu się jednak przekonać strażników, że ograniczenie prędkości przed progiem zwalniającym informuje również o możliwości parkowania...

- Okrągły znak to okrągły - rzuca jeszcze w akcie desperacji, ale nie osiąga celu.
Nielegalne parkowanie tak powszechne, że zabrakło blokad

Trzy kolejne samochody zostają unieruchomione. Gdy później pojedziemy na ul. Abrahama zobacz na mapie Gdyni, gdzie również jest nowy i jeszcze równy chodnik, blokad nam zabraknie - tyle samochodów stoi na zakazie. Strażnicy wzywają więc kolejny radiowóz.

- Kupujemy nowe blokady. Są teraz mniejsze, więc więcej zmieści się do każdego radiowozu. A problem parkowania w niedozwolonych miejscach wciąż jest duży i docelowo każdy patrol musi mieć wystarczającą liczbę blokad - mówi komendant SM w Gdyni Dariusz Wiśniewski. - Pamiętajmy jednak, że spora część naszej pracy to też inne działania. Często dużo bardziej czasochłonne - dodaje.
Rzeczywiście, w pewnym momencie zleceń jest tak dużo, że jeden z patroli dwukrotnie prosi przez radio dyżurnego o możliwość przerwy, ale zgodę dostaje dopiero po tym, gdy przyjmuje rozliczenie kolejnej blokady na kole niefrasobliwego kierowcy. Nam najwięcej czasu zajmuje bezdomny, pan Krzysztof, który stoi przy znaku nieopodal SKM Cisowa. Gdy strażnicy proszą, by puścił znak i zrobił dwa kroki, nie upada tylko dlatego, że go podtrzymują. W takim stanie nie może tu zostać. Najpierw trzeba jednak wezwać karetkę, by podjąć decyzję czy trafi do szpitala czy Punktu Interwencyjnego Noclegu przy ul. Janka Wiśniewskiego zobacz na mapie Gdyni. To miejsce, gdzie jeszcze 4 lata temu trzymano pijanych w dybach. Sprawdziliśmy, teraz warunki są bardziej ludzkie.

- No nie mówicie, że... [i tu pada nazwisko, jakim przedstawił się pan Krzysztof] - wita nas ratownik, wysiadający z karetki. - Byliśmy tu 3 godziny wcześniej i przekazaliśmy go policji, bo leżał w śmietniku. Zostawili go? - rzuca pytanie, które zawisa w powietrzu.
Zadaliśmy je gdyńskim policjantom.

- Interwencja przeprowadzana była przez funkcjonariuszy z Komisariatu Policji w Gdyni Chyloni. Funkcjonariusze po przybyciu na miejsce interwencji zastali zespół pogotowia ratunkowego oraz znajdującego się w karetce nietrzeźwego mężczyznę. W trakcie wykonywania czynności na miejscu mężczyzna samodzielnie i bez żadnej trudności opuścił karetkę. Zgodnie z przekazanymi przez ratowników informacjami wynikało, że przed przyjazdem policji oczekiwali na przyjazd straży miejskiej lecz z uwagi na długi czas oczekiwania wynikający z natłoku interwencji realizowanych przez SM, zespół ratownictwa medycznego postanowił przekazać sprawę policji. W trakcie interwencji jeden z ratowników przekazał policjantowi informację, że mężczyzna nie wymaga hospitalizacji pomimo, iż znajdował się pod wpływem alkoholu, a jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Policjanci z uwagi, iż mężczyzna był osobą komunikatywną, samodzielnie poruszającą się, nie stwarzającą w momencie podejmowania interwencji zagrożenia dla własnego zdrowia i życia udzielili mu informacji o miejscach, w których może uzyskać pomoc. Mężczyzna odmówił funkcjonariuszom przewiezienia do któregokolwiek ze wskazanych miejsc. Mając na względzie powyższe oraz fakt, że w dniu przeprowadzania interwencji panowała pogoda o dodatnich temperaturach, policjanci nie podjęli decyzji o przymusowym doprowadzeniu mężczyzny do wytrzeźwienia - informuje kom. Krzysztof Kuśmierczyk, oficer prasowy KMP w Gdyni.

Miejsca

Opinie (187) ponad 10 zablokowanych

  • Stary cymbał on nie jeżdzi po chodniku ,samochód się teleportował takiemu debilowi prawo jazdy zabrać dożywotnio

    • 0 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Dzień z patrolem straży miejskiej

    Żenada.

    Jak można w taki sposób promować służbę nieudaczników i niedoszkolonych obwiesi ?! Widać że patologia na dobre zagościła w mediach !!!

    • 0 0

  • Parkowanie

    W całym trójmieście ubywa parkingów i ..........przybywa samochodów
    To fakt bezsporny .
    Jakim trzeba buc idiotą aby tego nie zauważać ? do tego jeszcze piastować ważne stanowiska n.p. prezydenta miasta ?
    Wiec parkujemy gdzie się da !
    Bo po to kupujemy samochody i ....płacimy podatki by w miarę wygodnie i , szybko dojechać do miejsca docelowego
    To nie jest łaska czy przywilej dodatkowo należny nam to powinno to być zapewnione przez ludzi którzy zostali na stanowiska wybrani prze wyborców , bez żądnej łaski

    • 1 0

  • Praca ich...

    Praca ich jak każda inna . Ten łysy niezłe ciacho .. bo ten w okularach to straszny potwór ...beee

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane