• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stuletni pallotyn daje rady na Święta i na całe życie

Jakub Gilewicz
24 grudnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Jak pozbyć się choinki po świętach?
Sędziwy pallotyn przekonuje, że warto być radosnym i uśmiechniętym. Sędziwy pallotyn przekonuje, że warto być radosnym i uśmiechniętym.

Na Święta i na co dzień poleca być radosnym, rozdawać uśmiechy i nie narzekać. - Dawniej Polacy byli dla siebie milsi, bardziej przystępni, lepiej się rozumieli. A teraz mniej. Dlatego po każdej mszy świętej modlę się do mojej patronki: Matko Boża Uśmiechnięta, wróć Polakom szczery i serdeczny uśmiech - mówi stuletni ks. Tadeusz Płonka z gdańskiego domu zakonnego pallotynów.



Jak często uśmiechasz się na co dzień?

Jakub Gilewicz: Ciągle się ksiądz uśmiecha. Nic księdza w tym wieku nie boli?

Ks. Tadeusz Płonka: "Co ty masz za charakter?" - zastanawiała się mamusia i dodawała: "Na nikogo się nie gniewasz". A podejście mam takie: jak ktoś coś gada i jest to prawda, to trzeba się poprawić. A jak nieprawda, to spływa jak deszcz po rynnie. A mój wiek? Może jeszcze Pan Bóg czeka, kiedy się chłopak poprawi. (śmieje się)

- I znów uśmiech. Coś mi się zdaje, że ma ich ksiądz spory zapas.

- Trzeba być radosnym, rozdawać uśmiechy, nigdy nie narzekać i wtedy będzie się szczęśliwym. A jeśli człowiek będzie chciał, żeby wszystko kręciło się wokół niego, to się nie doczeka. Zawsze będzie niezadowolony. Trzeba o sobie zapomnieć, a szukać szczęścia innych.

- Pewnie ma ksiądz na to swój sposób.

- Na przykład witaminy. Kiedy przeniesiono mnie z Mazur do Gdańska, miałem trzy szpitale: wojewódzki, MSW i kolejowy. Najdłużej chodziłem do tego ostatniego: 30 lat. I rozdawałem witaminki U, M oraz C. U to uśmiech, czyli lek bez względu na wiek. M to miłość, a dla specjalnych dusz była witamina C, czyli całus (śmieje się).

- Taki zestaw witamin mógłby trafić pod choinkę. Być może w niejednym domu Święta byłyby pogodniejsze. Takie przeżywane z dziecięcą radością. Pamięta ksiądz Boże Narodzenie z dzieciństwa?

- Mieszkaliśmy dziewięć kilometrów od Wadowic. Tatuś Jan, mamusia Tekla i nasza piątka rodzeństwa: siostra i czterech braci. Dom mieliśmy z pachnącego drewna modrzewiowego. Tatuś postawił go po powrocie z Ameryki. Dziadek narobił długu i tatuś kochany wyjechał, żeby zarobić i spłacić dług. Po ośmiu latach wrócił i chciał zabrać ze sobą mamusię, ale powiedziała mu, że ojczyzny nie opuści. I zostali.

Pamiętam, że w Wigilię Bożego Narodzenia, my - dzieci - czekaliśmy na dworze na pierwszą gwiazdkę. To była przyjemność tak stać i czekać, aż się pojawi. I wtedy w domu przychodził czas na wieczerzę. Był stół z siankiem, 12 dań i jedno dodatkowe miejsce. Tatuś rozpoczynał modlitwę, czytaliśmy fragment Pisma Świętego i dzieliliśmy się opłatkiem - przeważnie tatuś zaczynał. To była najmilsza chwila w życiu. Człowiek czekał na Wigilię.

Obraz Matki Bożej Uśmiechniętej, który wisi na ścianie w pokoju pallotyna ks. Tadeusza Płonki. Obraz Matki Bożej Uśmiechniętej, który wisi na ścianie w pokoju pallotyna ks. Tadeusza Płonki.
- I pewnie była też pasterka?

- Tak, jechało się końmi.

- Ale od wigilijnej kolacji do pasterki mieliście pewnie sporo czasu. A internetu i telewizji to wtedy w wiosce nie było...

- Siedzieliśmy przy choince, którą wcześniej w Wigilię dekorowaliśmy całą rodziną. I tak zebrani obok choinki do 11 wieczorem śpiewaliśmy kolędy. A później jechało się na pasterkę do kościoła oddalonego o cztery kilometry.

- W świątyni było ciepło czy zimno?


- Kościół był nieogrzany. Jak wierni śpiewali, to ino para się unosiła. I grała orkiestra prowadzona przez wojskowego kapelmistrza. Wszyscy na nią czekali. To się ludziom podobało. Na trąbce grał jeden z moich braci.

A w pierwsze święto, kiedy wspomina się pierwszego męczennika św. Szczepana, gospodarze przywozili do poświęcenia owies. Był taki zwyczaj, że tak jak św. Szczepana ukamienowano, tak w proboszcza rzucano owsem. Pamiętam, że proboszcz założył na siebie kapę i uciekł na swoje podwórko, a ludzie za nim. I całe podwórko mu tym owsem zasypali, tak że potem kury miały co jeść. Takie to zwyczaje były.

- A co robiło się w pierwsze i drugie święto?

Pierwsze spędzało się w gronie rodziny, a drugie to już odwiedziny. I była też zabawa ludowa. Jechało się do dużego domu w Wieprzu, gdzie znajdowała się wielka sala i scena. Zbierali się i młodzi, i starzy. Były zabawy, tańce i śpiewy. Śpiewano kolędy i ludowe pieśni.

- Piło się alkohol?


- Nie było picia. W tamtych czasach było za to dużo kolędowania. Po świętach sąsiedzi zapraszali sąsiadów na skubanie gęsi. Rozmawiało się, jadło placek, śpiewało kolędy i skubało pierze. Poza tym młodzi chodzili od domu do domu i kolędowali. Byli poprzebierani, śpiewali, grali na instrumentach i robili przedstawienia.

- Przez ostatnie sto lat sporo się pozmieniało.

Dużo zabiła telewizja w domach. Poza tym każdy chce być niezależny. Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby na przykład siedzieć w pociągu i nie nawiązać kontaktu, nie rozmawiać. Jakoś tego życia rodzinnego i przyjacielskiego coraz mniej. Dlatego modlę się, żeby Polacy lepiej się rozumieli i żeby więcej się do siebie uśmiechali.

Poznaj historię średniowiecznej świątyni, w której obecnie posługują pallotyni

Miejsca

Opinie (137) ponad 20 zablokowanych

  • Nie narzekać ??!

    Nie narzekać , dobre sobie ! W około robią z nas balona i nie możemy inaczej reagować więc pozostaje ponarzekać !!!

    • 1 10

  • ale dla lemingów takie rady sa niezrozumiałe ,kodowcy bedą krzyczeć a lemingi płakac (2)

    • 7 13

    • My mówimy o dobrych wspaniałych ludziach

      • 6 1

    • przestań dzielić ludzi jak pisior

      • 4 2

  • klecha juz 100 lat zyje na cudzy koszt (2)

    W życiu nie zapracował nawet na złotówkę pewnie, najpierw na garnuszku rodziców potem na koszt strzyżonych równo przez dobrego pasterza owieczek.

    • 9 26

    • Odezwał się gimboateista spod znaku "szlachta nie pracuje"

      • 10 8

    • Smutek

      Co ty wiesz o życiu o. Tadeusza, żeby tak się wypowiadać? Kim jesteś, żeby jedną miarą wszystkich mierzyć? Od każdej zasady są wyjątki, a stereotypy są domeną ludzi ograniczonych myślowo. Co ty możesz wiedzieć, jak wyglądało życie w jego rodzinnym domu? Jeszcze w czasach przedwojennych, w małej zapomnianej wiosce? Na garnuszku rodziców to raczej obecne pokolenie żeruje, może ze swojego własnego doświadczenia piszesz?

      Ów "klecha" zmarł wczoraj wieczorem, na 2 tygodnie przed swoimi 102 urodzinami.

      Jeśli chodzi o o. Tadeusza to tyle powiem: Całe życie grosza praktycznie żadnego nie miał, wszystko co 'zarobił' służąc w zakonie, to oddawał potrzebującym. Czy opieka nad chorymi i potrzebującymi to może nie jest praca? W szczególności nad tymi, o których własna rodzina wygodnie 'zapomniała'? Albo tymi, którzy żadnych bliskich nie mają?

      Sama aż za dobrze pamiętam, jakie na jednej z mazurskich parafii miał warunki i jak parafianom pomagał, sobie wielu rzeczy odmawiając. Ani samochodu nigdy nie posiadał, ani na żadne ekskluzywne wycieczki nie jeździł. Wsiadał w pociąg z Gdańska do Krakowa i drugą klasą jechał, żeby co roku odwiezić swoją rodzinę i krewnych.

      Odchodząc, grosza żadnego nadal nie miał, emeryturę oddawał potrzebującym i zakonowi za swoje utrzymanie, dach nad głową. Pokoik w zakonie miał gorszy niż obecnie studenci mają w akademikach. Pod dostatkiem miał za to właśnie dobrego słowa, pomocnej dłoni, uśmiechu i modlitwy.

      Byłam na obchodach jego 100-letnich urodzin, na które przyjechali ludzie z całej Polski i zagranicy Kolejny raz podziękować za pomoc, jakiej im udzielił. Historie, które usłyszałam podczas tych spotkań wyciskały łzy z oczu. Skromnością i pokorą o. Tadeusz mógłby każdego zawstydzić. Uśmiechem każdego zarazić.

      Przykro mi ogromnie, że odszedł. Ci, którym pomógł (w tym także i ja) z pewnością będą do końca życia wdzięczni, że takiego człowieka mieli możliwość spotkać.

      • 0 0

  • Dzięki Wam inaczej przeżyłem śmierć swojego ojca (3)

    Pozwoliliście umrzeć mojemu ojcu w sposób godny. Nigdy Wam tego nie zapomnę.
    Ksiądz Dutkiewicz i Krakowiak to najwspanialsi ludzie na naszym gdańskim świecie

    • 15 4

    • Refleksja (2)

      Jestem dumny, że ksiądz Dutkiewicz mnie ochrzcił i chociaż różnie układają się moje relacje z Kościołem to nie wyobrażam sobie życia poza nim i doceniam szczere zaangażowanie wielu duchownych m.in. s. Małgorzaty Chmielewskiej, ks. Jana Kaczkowskiego, Brata Alberta, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego oraz świeckich wiernych np. Wandy Błeńskiej czy Szymona Hołowni. Wiara odpowiednio, mądrze, dojrzale przeżywana w duchu pokory i tolerancji może podnosić człowieka i wyzwolić w nim to co najlepsze. Wesołych Świąt!!!

      • 4 3

      • Największe zaangażowanie to nie tych wymieinionych tu wyżej osób- (1)

        a zwykłych wolontariuszy myjących chorych w hospicjach
        myją, przewijają gdy chory się załatwi do łóżka, trzymają za rękę w chwili śmierci

        • 3 2

        • Liczy się zaangażowanie jednych i drugich, gdyż razem tworzą zespół. W jakimś sensie jadą na jednym wózku i pracują a właściwie współpracują na wspólny sukces instytucji czyli niesienia pomocy i ulgi (fizycznej i duchowej) umierającym i ich bliskim. Myślę, że ważne jest odpowiednie nastawienie pracowników i wolontariuszy. Tak czy inaczej wszystkim osobom pracującym dla Hospicjum nisko się kłaniam. Ja jestem mięczakiem i nie wiem, czy podołałbym (a zwłaszcza na dłuższą metę) takiej posłudze. Pozdrawiam!

          • 1 0

  • Szacunek dla wieku i człowieka. (1)

    Pamiętam ten uśmiech do ludzi jak prawie czterdzieści lat temu widywałem księdza w szpitalu wojewódzkim. Zyczę zdrowia.

    • 9 2

    • przychodził tam po forsę cieciu

      • 3 3

  • Mieszkanie (2)

    Ciekawe czy też by miał ochotę do uśmiechu gdyby nie miał mieszkania i środków do życia?

    • 10 6

    • to fakt--osoby duchowne są od początku ustawione

      • 4 0

    • Ważne ze jest na zapłacenie abonamentu/ załadowanie karty prepaid ;)

      • 2 0

  • O,przepraszam zapomniałam ,że księża podpisują przysięgę

    ,że będą służyć kościołowi ,a nie ludowi ,a więc czego ja wymagam ,przecież księża , kardynałowie ,papieże właśnie to realizują .

    • 5 3

  • Co pallotyn wie o życiu w XXI wieku?

    Prawie całe życie spędził w zakonie. Wspomina swoje dzieciństwo.
    Dorosłe życie przeżył " pod ochronką" pallotynów. III RP i PRL oglądał jako widz.

    • 7 6

  • Klecha opowiada, ze dziś ludzie jadący pociągiem nie rozmawiają ze sobą.

    Co on o tym wie?
    W Wigilię klienci życzyli pani z kasy w Biedronce WESOŁYCH ŚWIĄT.
    Pallotyn pewnie od 80-ciu lat nie robił zakupów.
    Żyje w zakonie i niech dalej sobie żyje z dala od problemów życia przeciętnego Polaka

    • 5 7

  • "milsi, bardziej przystępni, lepiej się rozumieli" (2)

    Żeby ludzie posiadali takie cechy muszą ze sobą... przebywać a nie tylko widzieć się facebook'u itd., razem się spotykać, podzielać podobne pasje, poza tym do tego potrzeba prawdziwych relacji a nie na chwile wtedy kiedy to komuś pasuje.

    Obecnie prawie wszyscy siedzą w necie i do szczęścia prawie nie potrzebują ludzi... tylko komputera i sieci.
    Poza tym ludzie są mocno atomizowani i nie chcą tworzyć grupy ludzi którzy się dogadują, tylko każdy ciągnie w swoją stronę.

    • 5 3

    • Piszesz o sobie ? (1)

      • 2 2

      • Nie pisze o sobie, pisze prawdę, z którą również się zgadzam.

        Tak właśnie dzisiaj jest, niestety...

        • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane