- 1 Trójmiasto zbiera pomoc dla powodzian (317 opinii)
- 2 Znamy oceny policjantów z "WF-u" (80 opinii)
- 3 Zajrzeliśmy w zakamarki nowych spichlerzy (151 opinii)
- 4 Ojciec i syn na lotnisku przepracowali 60 lat (118 opinii)
- 5 Dlaczego tak łatwo puszczają nam hamulce? (554 opinie)
- 6 Tramwaj śmiertelnie potrącił mężczyznę (148 opinii)
Szczepionych więcej niż chorych na COVID-19
W Polsce wykonano już niemal 2 miliony szczepień na COVID-19. To prawie o pół miliona więcej niż wszystkich chorych z powodu koronawirusa - i to od początku trwającej ponad rok pandemii. Czy to już nie czas na luzowanie kolejnych obostrzeń?
Sukcesywnie spada też liczba zakażeń. Szczyt miał miejsce na przełomie października i listopada 2020 r., kiedy praktycznie codziennie było ponad 20 tys. nowych zakażeń. Dziś 6 tys. dziennie jest liczbą dużą. Maleje też - choć znacznie wolniej - liczba zgonów. Na koniec listopada 2020 r. średnia liczba zgonów na 1 mln osób wynosiła 13,11, a obecnie jest na poziomie 7,1. Bez stresu obserwować można też liczbę zajętych "covidowych" łóżek, która jest na poziomie 50,7 proc., a także respiratorów - 42,5 proc. Specjalnie przygotowane szpitale polowe na stadionach czy w centrach wystawienniczych świecą pustkami.
Kto umiera na COVID-19?
Statystyka śmiertelności może być jednak niepokojąca, bo dziennie bywa ponad 400 zgonów. Dokładnie sprawdziło to Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych w badaniach przeprowadzonych przez prof. dr. hab. Roberta Flisiaka, kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Pełna analiza śmiertelności na COVID-19
Najwyższa śmiertelność jest wśród osób powyżej 80. roku życia i sięga 22,6 proc. Kolejna grupa to 70-80 lat - 15,1 proc. Z tym że te grupy są już praktycznie w całości zaszczepione - kto chciał, jest już po pierwszej dawce, wielu także po drugiej. Za chwilę zaczną się też szczepienia 60-latków (śmiertelność 7,7 proc.). Pozostałe grupy wiekowe pod względem śmiertelności można praktycznie statystycznie pominąć. Oczywiście zdarzają się - najczęściej bardzo nagłaśniane - zgony u młodych osób, ale są nieliczne i najczęściej powiązane z poważnymi chorobami.
Kto najczęściej umiera na COVID-19?
To właśnie słynne już "choroby współistniejące", czasami nieleczone, są bowiem kluczowe. Z badań wynika, że najwyższą śmiertelność stwierdzono u osób zmagających się z nowotworami - 25,6 proc., po udarach (24,3 proc.), u chorych na POCHP, czyli przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, (22,5 proc.) oraz chorobę niedokrwienną mięśnia sercowego (18,8 proc.) Nikogo nie trzeba przekonywać, że są to choroby śmiertelne nawet bez koronawirusa.
Lekarz: 20 razy więcej przeciwciał po szczepionce
Na szczęście na razie wszystko wskazuje na to, że szczepionka szybko zakończy problem koronawirusa. Dobitnie pokazuje to ostatni test na obecność przeciwciał, który wykonał Krzysztof Pawlak, lekarz rezydent medycyny rodzinnej. Wynikami pochwalił się na Twitterze.
"Postanowiłem zbadać poziom przeciwciał IgG antySARS-CoV2 trzy tygodnie po pierwszej dawce szczepienia. No i zbadałem. Przy poziomach 200-300 mówiliśmy, że to dużo" - napisał na Twitterze lekarz. I dołączył zdjęcie wyniku. Okazało się, że ma znacznie więcej przeciwciał niż ozdrowieńcy, którzy mają zazwyczaj wynik w okolicach 50 AU/ml. Stężenie w jego organizmie wyniosło 4692,4 AU/ml.
To przypadek jednostkowy, ale mamy już znacznie bardziej miarodajne wyniki z Izraela. To kraj, który rozpoczął masowe szczepienia jako pierwszy. Też zaczął od najstarszych mieszkańców, ale bez rejestracji. I gdy wieczorem w punktach szczepień nie ma już seniorów, szczepionki otrzymują osoby z pozostałych grup wiekowych. Dzięki temu już 750 tys. Izraelczyków powyżej 60. roku życia zostało zaszczepionych dwiema dawkami preparatu BioNTech/Pfizer. Rośnie też liczba młodszych zaszczepionych. W badaniach ujęto jednak tylko najstarszych. Zaledwie 0,07 proc. z nich zakaziło się koronawirusem. Tylko 38 osób trafiło do szpitala. Zmarło trzech seniorów, ale wiele wskazuje na to, że zakazili się przed podaniem drugiej dawki szczepionki, czyli przed uzyskaniem pełnej odporności.
To wyniki państwowych badań, ale podobne zrobiła też firma Maccabi, prowadząca m.in. prywatne przychodnie. Według nich wśród 248 tys. osób, którym drugą dawkę szczepionki podano i minęło co najmniej 7 dni, koronawirusa stwierdzono u 66 osób, czyli 0,03 proc. Nikt z nich nie trafił do szpitala, wszyscy przeszli zakażenie bardzo łagodnie.
Czas na koniec obostrzeń?
Coraz więcej osób twierdzi więc, że liczby bezsprzecznie wskazują na to, że najwyższy czas na luzowanie obostrzeń. Z jednej strony w województwie pomorskim mamy trzeci wynik w Polsce pod względem liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców, liczonych w ujęciu siedmiodniowym (20,83). Tylko warmińsko-mazurskie (23,47) i kujawsko-pomorskie (21,96) wypadają gorzej.
Z drugiej: niektóre branże trzeszczą w szwach, a opór społeczny jest coraz większy. Jest coraz więcej otwartych restauracji, a siłownie i hotele wykorzystują wszystkie możliwe furtki, by gościć "profesjonalnych" sportowców, organizować zawody, turnusy rehabilitacyjne czy obozy treningowe.
Restauratorzy mówią "dość" i otwierają lokale
Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że w wielu miejscach obostrzenia to po prostu fikcja i tylko literalnie trzymający się przepisów stosują się do wszystkich. Mimo tego nie rośnie liczba zachorowań, choć wpływ na to ma bez wątpienia wszystko po trochu: obostrzenia, pora roku i mroźna pogoda, szczepiony personel medyczny i znaczna część seniorów, praca oraz nauka zdalna. Jeśli dodamy do tego szczepienia i zabezpieczenie grupy najbardziej podatnej na ciężkie przechorowanie COVID-19, to trzeba zacząć się zastanawiać nie nad tym, czy i jakie obostrzenia powinny być poluzowane, ale kiedy to zrobić. I czy to nie jest już ten czas, kiedy należy dać większy oddech nie tylko przedsiębiorcom, ale wszystkim, którzy musieli niemal z dnia na dzień zrezygnować z części swojego dotychczasowego życia.
Zwłaszcza że mamy już także wyniki badań i symulacji z USA, gdzie sprawdzono, jak otwarcie poszczególnych branż wpływa na wzrost zakażeń. Okazuje się, że najważniejsze jest... unikanie tłoku. W przypadku wprowadzenia limitu 20 proc. maksymalnej liczby osób w danym miejscu można zmniejszyć liczbę nowych zachorowań o 80 proc. Co ciekawe, dbałość o brak zagęszczenia nie ogranicza tak bardzo biznesu, bo ruch klientów bardziej się rozkłada - według badań spada o 42 proc. Z punktu widzenia przedsiębiorców mamy więc zmniejszenie obrotu i nadal zaciskanie pasa, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że wolą taką sytuację niż całkowite bankructwo.
Opinie wybrane
-
2021-02-12 16:07
Wszyscy zaszczepieni? (1)
Co za bzdura: "Z tym że te grupy są już praktycznie w całości zaszczepione - kto chciał, jest już po pierwszej dawce, wielu także po drugiej".
Mam 77 lat, bardzo chcę być zaszczepiony, rejestrowałem się w pierwszej chwili, gdy było można i jeszcze czekam na swój termin za dwa tygodnie, a znajomi mają jeszcze czas oczekiwania prawie czterotygodniowy- 6 1
-
2021-02-12 16:30
A inni prawie 80- latkowie jeszcze w ogóle nie dostali terminu. Zostali jedynie zarejestrowani jako chętni do szczepienia.
- 1 0
-
2021-02-12 18:55
Malo ludzi choruje i wystarczy amantadyna, sama się wyleczylam w dwa dni, za to zaszczepic mozna wszystkich i to jest świetny (2)
Interes
- 10 2
-
2021-02-12 20:22
tylko amantadyna jest nie do zdobycia (1)
probuje od dłuższego czasu w aptekach, to patrza na mnie jakbym spadła z choinki, a lekarz domowy nie chce mi przepisać mimo,że zna mnie od lat i wie, że działam rozważnie.
Chciałabym mieć pod ręką w domu na wypadek gdyby mnie covid dopadł i wiem,ze takich osób jak ja jest sporo- 1 0
-
2021-02-13 15:31
Tak jakby to zaplanowano..
- 0 0
-
2021-02-12 16:25
Wkrótce będzie dużo chorych
Jest zimno i ludzie siedzą w domach. Poza tym liczyli, że po zaszczepieniu będą mogli wiosną prowadzić bardziej aktywne życie, a ponieważ nie ma szans nawet na określenie przybliżonego terminu otrzymania zastrzyku to w końcu wyjdą z domów. Licząc na to, że się nie zarażą. W końcu trzeba kiedyś pójść na przykład do lekarza, bo samo przedłużanie
Jest zimno i ludzie siedzą w domach. Poza tym liczyli, że po zaszczepieniu będą mogli wiosną prowadzić bardziej aktywne życie, a ponieważ nie ma szans nawet na określenie przybliżonego terminu otrzymania zastrzyku to w końcu wyjdą z domów. Licząc na to, że się nie zarażą. W końcu trzeba kiedyś pójść na przykład do lekarza, bo samo przedłużanie recept to nie to samo. W sumie nieliczni zaszczepieni nie bojąc się zachorowania też raczej nie będą się przejmowali innymi i niefrasobliwie zaczną rozsiewać wirusa .
- 6 6
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.