- 1 Rozwikłano zbrodnię sprzed 26 lat (168 opinii)
- 2 Pozbądź się niebezpiecznych śmieci w sobotę (63 opinie)
- 3 Krok w stronę tramwaju przez deptak (350 opinii)
- 4 Przybywa radnych mogących stracić mandat (83 opinie)
- 5 Rosjanka z Londynu niewpuszczona do Polski (410 opinii)
- 6 Skażona woda i zdechłe ryby w zbiorniku (123 opinie)
Tajemnice oliwskiego "Domu pod Jodłami"
Przy zatłoczonej al. Grunwaldzkiej znajduje się tajemnicza willa o niezwykle romantycznej nazwie Tannenheim, czyli Dom pod Jodłami. Jaka jest historia tego budynku?
Chociaż dzisiaj budynek willi Tannenheim (wśród tłumaczeń tej nazwy można znaleźć kilka propozycji: Willa Jodłowa, Dom pod Jodłami, Dom Jodeł) swoje najlepsze dni ma już za sobą, niezmiennie wzbudza ciekawość mieszkańców i spacerowiczów.
Budynek powstał w 1898 roku, co przypomina chorągiewka na wieżyczce willi. Chociaż eklektyczna architektura przełomu wieków jest charakterystyczna dla ówczesnej Oliwy, willa Tannenheim łączą się ze sobą najróżniejsze style - od form neorenesansowych, po secesję.
W najbliższym sąsiedztwie willi znajdował się staw młyński oraz kompleks młyna Czachowskich. Przy willi założono również piękny ogród, którego relikty są widoczne do tej pory.
Zobacz także:
Historia Młyna Czachowskich
Zrekonstruowany młyn popada w ruinę. Film z 2015 r.
Willę upodobali sobie rzeźnicy
W latach 20. do budynku dobudowano przepiękną okrągłą rotundę zwieńczoną szklaną kopułą, w której znajdował się ogród zimowy. W środku znajdują się neorokokowe dekoracje stiukowe oraz nisze, w których niegdyś stały rzeźby.
Od 1936 roku aż do końca drugiej wojny światowej w Domu Pod Jodłami znajdował się dom starców, a wnętrza przystosowano do nowej funkcji budynku. Rok 1945, chociaż nie przyniósł zagłady domu, stanowił jednak kres jego świetności. Willa padła ofiarą grabieży dokonanej przez żołnierzy Armii Czerwonej, a później zakwaterowano w niej nowych mieszkańców.
Historia Węgra, który został gdańszczaninem
Najsłynniejszych powojennym mieszkańcem willi był Stefan Elek (István Elek), Węgier, który swoje losy związał z Oliwą.
Historia Eleka mogłaby stanowić inspirację do filmu akcji: podczas wojny służył w węgierskim wojsku, a w 1944 roku jego oddział został skierowany do walki z Polakami podczas powstania warszawskiego. Węgrzy jednak zgłosili dowództwu Armii Krajowej chęć przejścia na ich stronę. Chociaż formalnie do tego nie doszło, w porozumieniu z polską stroną oddziały węgierskie ochraniały polskich cywilów.
W 1945 roku Elek został aresztowany przez żołnierzy Armii Czerwonej i wywieziony na Syberię, jednak udało mu się zbiec i uciec - do Jelitkowa.
W Gdańsku został już na stałe, a 1947 roku uzyskał polskie obywatelstwo. Pracował w Biurze Projektów Budownictwa Komunalnego i Zarządzie Zieleni Miejskiej, a wśród projektów w których brał udział znajdowała się rewitalizacja Parku Oliwskiego i budowa nowego ogrodu zoologicznego.
Stefan Elek był również tłumaczem języka węgierskiego i gorącym orędownikiem rozwijania przyjaźni między swoją dawną i nową ojczyzną.
Zmarł 25 czerwca 2018 roku i został pochowany w Oliwie, zaś w 2020 roku jego imieniem nazwano skwer
W poszukiwaniu oliwskiego detalu
Willą Tanenheim zainteresowała się młoda Fundacja Polanki, która ma na celu archiwizację oliwskich detali architektonicznych i włączenie w swoje działania lokalnych mieszkańców.
Założycielka Fundacji, historyczka sztuki Katarzyna Płażyńska, opowiada o wyjątkowości Domu pod Jodłami:
- Willa prezentuje bogactwo detalu architektonicznego czerpiącego z różnych stylów historycznych m.in. renesansu, rokoko, secesji. Znajdziemy tu w większości zachowaną stolarkę okienną z oryginalnymi roletami, boniowany cokół, wachlarzowe schody czy w końcu napis "Tannenheim" w szczycie elewacji. Równie okazale detal prezentuje się we wnętrzach: w sieni balustrada i boazerie nawiązujące do secesji, w rotundzie neorokokowe dekoracje stiukowe. Z dokumentacji konserwatorskiej wynika, że na parterze, a konkretnie w łazience, zachowały się dekoracyjne płytki ceramiczne z motywami secesyjnymi. Zatem z jednej strony urzekły nas wybitne walory artystyczne, historyczne i naukowe obiektu, a z drugiej jego wyjątkowa aura tajemniczości. Paradoksalnie ta wyjątkowa willa niszczeje i sprawia wrażenie zapomnianej, a przecież usytuowana jest tuż przy głównej arterii miasta.
Niesamowita polichromia
Jednym z najbardziej urzekających detali willi Tannenheim jest piękna polichromia, która zdobi wschodnią ścianę budynku. Na nasze szczęście, przetrwała zawirowania dziejowe i do dzisiaj można ją podziwiać.
Katarzyna Płażyńska zwraca uwagę na unikatowość tego typu dekoracji:
- Jest to oryginalnie zachowane, pełnopostaciowe przedstawienie ogrodniczki w niszy na elewacji. Być może ma to być symboliczny wizerunek bogini Flory bądź alegoria sztuki ogrodowej lub po prostu urokliwy wizerunek dziewczyny pracującej w ogrodzie lub szklarni nad kształtem krzewu róży. W przedstawieniu tym dopatrzymy się również pięknych, fioletowych hortensji.
Jej zdaniem tak dobrze zachowaną polichromię śmiało można nazwać perełką w skali całego Gdańska. Z dokumentacji konserwatorskiej wynika, że nad ogrodniczką pierwotnie znajdowało się jeszcze jedno malowidło, po którym niestety aktualnie nie ma śladu.
Dom pod Jodłami współcześnie
Niestety, chociaż budynek przetrwał drugą wojnę światową, najlepsze dni ma już za sobą, chociaż wciąż oszałamia swoją urodą. Wielkim bogactwem są również wspomnienia mieszkańców:
- W budynku znajdują się m.in. mieszkania. Niestety lokal na parterze, do którego przynależy rotunda i w którym znajdziemy oryginalne elementy dekoracyjne, stoi pusty. Natomiast w sąsiadującym z willą domku ogrodnika pod nr 529a od 1946 r. po dzień dzisiejszy mieszka p. Henryk, który chętnie dzieli się wspomnieniami na temat swojego dzieciństwa w cieniu jodeł. Opowiada, jak to piłką dzieci celowały w wizerunek ogrodniczki, wspomina też o niebieskich szyszkach ułożonych na kształt kandelabru [dużego świecznika - red.], które ponoć można było znaleźć w ogrodzie.
O tym, jaki potencjał drzemie w starych, zachowanych budynkach i ich detalach świadczy spacer, zorganizowany w zeszłą sobotę przez Fundację Polanki i prowadzony przez przewodnika Ryszarda Kopittke. Spotkał się on z dużym odzewem i entuzjazmem mieszkańców, z których niektórzy ze zdziwieniem odkryli niektóre detale budynków, obok których przechodzili od lat.
Fundacja Polanki planuje już kolejne inicjatywy: między innymi warsztaty dla dzieci oraz pracę z uczniami oliwskiego V LO.
O autorze

Michał Ślubowski
Popularyzator historii Gdańska, autor bloga Gedanarium i podcastu Historia Gdańska dla każdego oraz współautor podcastu Makabreski, poświęconego mrocznym historiom z przeszłości regionu.
Opinie wybrane
-
2021-10-02 09:23
(4)
Miejsce ma potencjał, pomijam bliskość Grunwaldzkiej ale z drugiej strony przecież zaraz obok park i stawy. Szkoda żeby taki budynek zamienił się w ruinę.
- 145 1
-
2021-10-02 10:51
juz ty sie nie martw popadaniem budynku w ruine ,.jak juz wsatwili art na portalu to juz deweloperka tam lapke polozyla .tylko zeby tam pozaru z p, Henrykiem nie bylo hehe
- 16 6
-
2021-10-02 17:35
W latach 60-tych cała stara Oliwa była perełką.Miała swój styl i klimat......
- 19 0
-
2021-10-04 09:03
Podobno tam straszy (1)
Mówią, że to duch jakiegoś bliźniaka.
- 0 0
-
2021-10-04 10:54
hmm??
No ale Jarosław wciąż żyje
- 0 0
-
2021-10-02 18:01
Kasa
Gdybym miała pieniądze i możliwości to byłoby to moje miejsce na Ziemi. Piękna willa.
- 12 0
-
2021-10-02 09:15
Piękny budynek.
Szkoda, że lokal się marnuje, w wypadku takich perełek warto byłoby zadbać o to, by ktoś taką nieruchomość, lub jej część mógł nabyć.
Przecież nie można w każdej ulokować instytucji, a tego typu zabudowa na lokale komunalne się średnio nadaje.- 137 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.