Niektórzy nie wyobrażają sobie przygotowania zdjęć bez programów ułatwiających szybki retusz niedoskonałości. Kilkadziesiąt lat temu, choć nie było jeszcze Photoshopa, fotografowie mieli inne sposoby na obróbkę zdjęć. Jakie? Tego dowiedzieliśmy się od pracowników jednego z najstarszych zakładów fotograficznych w Gdyni.
Czy posiadasz w swojej kolekcji czarno-białe zdjęcia?
- Retuszowaliśmy ołówkiem. Każdy z nas pragnie ładnie wyglądać na fotografiach, a obiektyw pokazuje całą rzeczywistość. Na zdjęciach m. in. zmniejszaliśmy worki pod oczami, mogliśmy zagęścić linię rzęs, skorygować nos. Wszystko zależało od osoby, którą się retuszowało. Na tej fotografii jest kobieta, która w rzeczywistości była bardzo mocno piegowata na twarzy i dekolcie. Chciała, aby nie było widać tego na zdjęciu - opowiada, pokazując jedno ze zdjęć, Elżbieta Deja, właścicielka zakładu Foto Miruś 1948 w Gdyni.
Obróbki małych zdjęć dokonywano na błonie. Jeśli fotografia była duża, to nanoszono poprawki bezpośrednio na płótno, w taki sposób, aby nie było widać ingerencji z zewnątrz. Oczywiście nie było tylu możliwości, jak dzisiaj i w ten sposób fotograf w zakładzie nie mógł sprawić, że twarz czy talia wyda się smuklejsza. Do tego wykorzystywano tzw. grę z cieniem, która pomagała uzyskać zamierzony efekt.
- Retuszowało się na urządzeniu zwanym pulpitem. Jest to drewniana skrzynka z otworem na podświetlenie kliszy ze zdjęciem. Pulpit, który wciąż mam, jest już bardzo spracowany, ponieważ dawniej bardzo dużo czasu poświęcaliśmy na retusz. Negatyw, który był do retuszu, podświetlało się lampką. A retuszowało się ołówkami [na zdjęciu niżej - red.], które musiały być idealnie naostrzone. Ostrzyło się je papierem ściernym. I takim właśnie mocno naostrzonym grafitem nanosiliśmy poprawki. Na pewno do tego trzeba było mieć talent artystyczny, ponieważ to nie wyglądało tak, jak teraz na komputerze, że w razie pomyłki możemy cofnąć pewien etap prac. To, co zrobiliśmy, zostawało już na oryginale. Twardość ołówków także była specjalnie dobierana. Była różna, aby jak najprecyzyjniej poprawić mankamenty. Jednak z retuszem trzeba było uważać. Nieumiejętny retuszer z twarzy zrobiłby maskę - dodaje.
Ołówek przeznaczony do retuszu musiał być dobrze naostrzony i mieć odpowiednią twardość.
archiwum prywatne
W zakładzie retuszowano w podobny sposób prawie do końca XX wieku. Na retusz zdjęcia legitymacyjnego poświęcano ok. 15-30 min. Przy zdjęciu portretowym była potrzebna minimum godzina. Z usług zakładu korzystali chętnie gdynianie, ale również marynarze stacjonujący w jednostce wojskowej w Oksywiu.
- To są stare zdjęcia, na których widać marynarzy. Zależało im na zrobieniu takich fotografii, aby przywoływały domową atmosferę. Na zdjęciu pozujemy z siostrą. Mogę się domyślać, że marynarze prawdopodobnie tęsknili za swoimi rodzinami, a to miało sprawić, że poczują namiastkę domu. Robiliśmy zdjęcia przede wszystkim marynarzom polskiej Marynarki Wojennej. Mój tata bardzo często robił zdjęcia również w ich jednostce. Bardzo dużo również robiło się zdjęć na Helu. Teraz sesja trwa godzinę-dwie, a kiedyś fotografia była droga. Dlatego w czasie sesji wykonywało się najwyżej 2-3 zdjęcia.
Marynarze byli jednymi z pierwszych klientów zakładu fotograficznego w Gdyni. Pragnęli odtworzyć domową atmosferę na zdjęciu.
archiwum prywatne
- Klient nie dostawał zdjęć na poczekaniu. Terminy sięgały nawet tygodnia. Musieliśmy nazbierać pewną ilość błon, te błony trzeba było wywołać. Po wymoczeniu, wysuszeniu, retuszowaliśmy zdjęcia. Następnie wchodziło się na obróbkę do ciemni. Nie zawsze i nie od razu wszystko nam się podobało. Ponieważ były różne rodzaje gradacji papieru, w tym bardziej i mniej kontrastowe, czasami dobierało się je specjalnie tak, aby uzyskać wymarzony efekt.
Sprzętem, który znacznie ułatwił i przyśpieszył masową fotografię był polaroid.
- Aparaty Polaroid, którymi wykonywaliśmy zdjęcia do dokumentów, zrewolucjonizowały fotografię. Myślę, że można określić je pewnym krokiem milowym pomiędzy tradycyjną fotografią a fotografią cyfrową. Byli klienci, którzy potrzebowali szybko wywołać zdjęcia. W tradycyjnej fotografii było to niemożliwe. Polaroid dał możliwość wykonania fotografii szybko, a dla bardzo niecierpliwych czasami skracaliśmy ten czas, susząc zdjęcia suszarką do włosów! Mieliśmy z mamą pierwszy aparat Polaroid w Trójmieście i musieliśmy dużo pracować, bo zapotrzebowanie było ogromne.
Nieco później kolorowano zdjęcia, aby oddać rzeczywistość
- Niewątpliwie chemikalia, jakich używa się przy fotografii tradycyjnej, są szkodliwe. Ale bez nich te zdjęcia by zanikły. Czasami, gdy oglądamy starą fotografię, widzimy, że jest żółta albo wręcz zanika na brzegach. To efekt źle przeprowadzonego wywoływania. Jeżeli zdjęcie nie było odpowiedni czas w wodzie i wszystkie płyny dokładnie się nie wypłukały, to zdjęcie po jakimś czasie zanikało. Ja przechodziłam starą szkołę, a mój tata pilnował, aby każde zdjęcie było płukane. Czasami mieliśmy do wypłukania i wysuszenia nawet 700 sztuk. W czasach fotografii czarno-białej zdjęcia kolorowano ręcznie po wywołaniu. Używano do tego specjalnych farbek wodnych i wymagało to sporej wprawy i wyczucia. Można powiedzieć, że fotograf kolorujący w pewnym momencie musiał wcielić się w rolę malarza.