• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tu prało pół miasta. Historia przedwojennej pralni z Oruni

Jakub Gilewicz
31 października 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat 51 lat temu zlikwidowano tramwaj na Orunię

Przed wojną była znaną w Gdańsku pralnią i farbiarnią, po wojnie zakład przejęło państwo, a do dziś ostał się zaledwie jeden budynek. Prezentujemy historię firmy Maxa Kraatza, która niegdyś działała nad Kanałem Raduni zobacz na mapie Gdańska.



Czy kiedykolwiek korzystałe(a)ś z pralni chemicznej?

- Jak ze stoczni przyjeżdżali, to prania było od groma. Przeważanie kombinezony. Praca była non stop, więc robiło się na trzy zmiany - wspomina Waldemar Zgoda.
Czarne kłęby dymu unosiły się z górującego nad zakładem komina. Bo w pralni, jak mówi siwobrody konserwator, to się porządnie kopciło. W końcu maszyny pracowały na pełnych obrotach. Potężne pralki hulały z 50 i 200 kilogramami prania.

- Na chemicznym to były holenderskie maszyny, a wcześniej w ogóle to niemieckie. Przedwojenne.
Bo państwowy zakład przy dawnej ul. Jedności Robotniczej zobacz na mapie Gdańska powstał na bazie potężnej pralni i farbiarni Maxa Kraatza. Niemieckie budynki z czerwonej dobrze pamięta Anita Charlotta Alot. Kiedy była dziewczynką, pracował tam jej ojciec.

- Chodziłam Raduńską zobacz na mapie Gdańska do szkoły. A mój tata dokładnie znał pory, kiedy szłam i wracałam. Wychodził z budynku farbiarni, stawał przy drewnianej furtce i wypatrywał mnie. Czasami tylko pozdrawiał i wracał do pracy, czasami chwilę porozmawialiśmy. Do budynków nie wolno mi było wchodzić - opowiada 81-letnia mieszkanka Oruni.
Wyjątek od tej zasady był jeden: przyjęcie bożonarodzeniowe. Wtedy dzieci pracowników zapraszano do prasowalni i stołówki.

Potężne kadzie i deski do prasowania

Bruno Rawalski dostał gorset i pomocnika. Pierwszy miał trzymać wysłużone mięśnie i sterany kręgosłup. Drugi mieszać drewnianym drągiem w potężnych kadziach. Dotychczas robił to Bruno, ale po latach zdrowie zaczynało szwankować.

- Zaczął już jako 14-latek, bo w 1923 roku zmarł mu ojciec, a w 1924 urodziła się siostra. Więc wszyscy bracia, a było ich czterech, poszli do pracy. Ojciec znalazł się w farbiarni. Przez lata zdobywał wiedzę z zakresu chemii, ale też ciężko pracował fizycznie. Bo do farbowania trafiały potężne bele materiałów - tłumaczy córka.
Problemy z kręgosłupem i zawodowe umiejętności uchroniły Bruna przed pójściem w kamasze. Zresztą jego szef tłumaczył mundurowym: on farbuje również dla wojska. A poza tym przez lata zmieniał kolory ubrań prywatnych osób.

- Nie wszyscy ludzie byli bogaci. Do farbowania trafiały więc spódnice, swetry, płaszcze - wylicza Anita Alot.
Na dowód seniorka pokazuje czarno-białe zdjęcia. Na jednym stoją potężne kadzie, a wśród nich rozmazana sylwetka ojca. Na innym długi rząd desek do prasowania.

- Nad każdą wisiały przymocowane do sufitu łańcuchy z dużymi oczkami. Prasowaczka umieszczała na właściwej wysokości wieszak na przykład z płaszczem i dzięki temu na desce miała wyłącznie tę część ubrania, którą akurat chciała wyprasować.
Prasowalnię mała Anita odwiedzała co roku z okazji przyjęcia bożonarodzeniowego. Jak wspomina, to właśnie tam i w stołówce przebywały dzieci. Mężczyźni w osobnym pomieszczeniu pili wino.

- Prezenty były piękne. Ukrainki, które tu pracowały, potrafiły wspaniale wyszywać. Zawsze była też lemoniada i ciasteczka. Pełne talerzyki ciasteczek. Choć w 1944 roku przyjęcie zostało przerwane, bo ogłoszono alarm lotniczy i musieliśmy uciekać do naszego domu, żeby się ukryć w piwnicy.
Komin dymił, ale praca była

Budynki "Śnieżki" widziane od strony ul. Raduńskiej. Zdjęcie wykonano w 1984 r. Budynki "Śnieżki" widziane od strony ul. Raduńskiej. Zdjęcie wykonano w 1984 r.
Po zakończeniu wojny Bruno pracował u prywaciarzy w Gdyni i we Wrzeszczu. Później ze wspólnikiem założył własną pralnię i farbiarnię na Oruni. A budynki należące dotąd do Kraatza przejęło państwo.

- Dzięki temu, że nie zostały bardzo zniszczone, zdecydowano się na wznowienie działalności. Początkowo była tu Państwowa Pralnia i Farbiarnia Chemiczna nr 1 - opowiada Krzysztof Kosik, badacz dziejów Oruni i autor książki "Oruński antykwariat".
Pralnia była jednak bardziej znana jako "Śnieżka". Należała bowiem w późniejszych latach do Spółdzielni Pracy o takiej nazwie. Rzeczy do wyprania dostarczały tu zarówno duże zakłady przemysłowe, jak i okoliczni mieszkańcy.

- Zakłady woziły tu odzież pracowniczą, a i szpitale też przywoziły rzeczy do prania. A tak to przeważnie dywany się dawało - wylicza Henryk Ceynowa, który od 1947 mieszka na Oruni.
Kosik z kolei podsumowuje: - Z komina wydobywały się duże ilości czarnego dymu, więc zakład nie przynosił ekologii wielkiej chwały. Ale dawał zatrudnienie mieszkańcom Oruni i nie tylko.
Od dawna już jednak nie daje. W latach 90. ubiegłego wieku opuszczone budynki niszczały i czekały na nowego gospodarza. Choć Kanał Raduni wpisany był do wojewódzkiego rejestru zabytków, to dawna pralnia nie była objęta ochroną.

- Nie było wówczas Gminnej Ewidencji Zabytków, nie było planu miejscowego, który by ewentualnie chronił te budynki, więc były one pozbawione prawnej ochrony konserwatorskiej - wyjaśnia Janusz Tarnacki, zastępca miejskiego konserwatora zabytków.
Uczelnia kupuje, powódź komplikuje sprawę

Opuszczone budynki pralni i farbiarni widziane od strony Traktu Świętego Wojciecha. Po lewej stronie widoczny ceglany komin zakładu. Zdjęcie z 2000 r. Opuszczone budynki pralni i farbiarni widziane od strony Traktu Świętego Wojciecha. Po lewej stronie widoczny ceglany komin zakładu. Zdjęcie z 2000 r.
Opuszczonymi budynkami zainteresował się Marek Kotański, psycholog i terapeuta, znany między innymi jako szef MonaruMarkotu. Chciał stworzyć tu ośrodek dla kobiet. Podobno nawet dostał zielone światło. Tyle że nie od mieszkańców Oruni.

- Chciano zorganizować tu ośrodek dla matek uzależnionych od narkotyków. Mieszkańcy Oruni obawiali się jednak skutków jego powstania, więc zdecydowanie protestowali i pomysł upadł - przypomina Kosik.
Miasto sprzedało więc nieruchomości przy Trakcie Świętego Wojciecha Towarzystwu Edukacji Bankowej z Poznania. Spółka, do której należy Wyższa Szkoła Bankowa, kupiła działki i budynki w 2000 r. Miał tu powstać kampus gdańskiej uczelni.

- Plany rozbudowy były bardzo zaawansowane, stworzono koncepcję zagospodarowania przestrzennego oraz powstały pierwsze szkice architektoniczne. Niestety, powódź w 2001 roku wstrzymała wszystkie plany - tłumaczy Emilia Michalska, kanclerz WSB w Gdańsku.
Jak dodaje kanclerz, zwłaszcza stan piwnic był na tyle zły, że obiekt nie nadawał się już do remontu.

- Ponadto Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Gdańsku wydało zakaz budowy na terenach wałów przeciwpowodziowych, na których stały budynki starej pralni - dodaje Michalska.
Rozbiórka, szczury i ochlapusy

Po pralni i farbiarni Maxa Kraatza pozostał dziś jedynie budynek z charakterystycznym wykuszem. Po pralni i farbiarni Maxa Kraatza pozostał dziś jedynie budynek z charakterystycznym wykuszem.
Uczelnia wybrała dla kampusu inną lokalizację, a nad budynkami dawnej pralni zawisło widmo rozbiórki.

- Po powodzi ich stan techniczny znacznie się pogorszył. Ponadto budynki od dłuższego czasu stały puste i z czasem były coraz bardziej dewastowane. Wydział Architektury w 2004 r. podjął więc decyzję o rozbiórce - opowiada Janusz Tarnacki.
Z kompleksu dawnej pralni ostał się jedynie budynek przy Trakcie Świętego Wojciecha 58 zobacz na mapie Gdańska. Niegdyś mieściły się tu biura, a od kilkudziesięciu lat są tu mieszkania. Lokatorzy jednym tchem wyliczają kolejne punkty długiej listy problemów:

- Jak przychodzi mróz, to woda zamarza w rurach, a i nie zawsze można w piecu palić. Do tego nie mam łazienki w mieszkaniu, a ubikacje na klucz są na wspólnym korytarzu. Nocą boimy się tam chodzić, bo na klatce śpią ochlapusy i jest na niej - za przeproszeniem - nasrane, naszczane i nikt klatki nie sprząta - skarży się Gizela Żuk.
- Szczury takie z Raduni wychodzą - pokazuje rękami Alicja Kikmunter. - W domu takie miałam. I myszy. Przecież jak zima przyjdzie, to wszystko leci tu, do ciepłego.
Gdański Zakład Nieruchomości Komunalnych, któremu podlega budynek, również wylicza. Tyle że remonty, jakie wykonano w budynku w latach 2002-2015:

- Remont balkonów, instalacji elektrycznej, dachu, kominów oraz instalacji gazowej. Wykonywane są również prace w ramach bieżącej konserwacji, a zgodnie z umową zawartą z firmą zewnętrzną klatka schodowa sprzątana jest raz w tygodniu - informuje Agnieszka Kukiełczak, rzecznik Gdańskiego Zakładu Nieruchomości Komunalnych.
GZNK zamierza przeprowadzić kontrolę utrzymania czystości w budynku, a w przyszłym roku zlecić przygotowanie ekspertyzy, która zawierać będzie informacje o stanie technicznym obiektu i zalecenia dotyczące koniecznych remontów.

- Ponadto w drzwiach wejściowych budynku zostanie wymieniony zamek, klucze otrzymają wszyscy mieszkańcy. Pozwoli to zabezpieczyć budynek przed dostępem osób trzecich - dodaje Kukiełczak.
Tymczasem mieszkańcy Oruni zastanawiają się, czy cokolwiek powstanie na działkach, gdzie niegdyś stały budynki pralni.

- Teren po rozebranych budynkach w aktualnym planie zagospodarowania przestrzennego przeznaczony jest pod zabudowę usługową z zielenią towarzyszącą - mówi o możliwościach Dariusz Wołodźko, z biura prasowego w gdańskim Urzędzie Miejskim.
- Szkoda, że Wyższej Szkole Bankowej nie pozwolono tu stworzyć kampusu. Dziwię się, bo firma Kraatza działała przy Kanale Raduni tyle lat i nic złego się nie działo, a uczelnia miałaby nagle stwarzać niebezpieczeństwo powodziowe? - zastanawia się Kosik.

Poznaj też historię kościoła, któremu patronuje św. Wojciech

Miejsca

Opinie (50) 7 zablokowanych

  • bardzo fajny reportaż filmowy :)

    wiadomo, że wszystko się zmienia, zwyczaje, udogodnienia itd.

    sporo osób negatywnie ocenia sentymentalne wspominki po-niemieckie,
    jednak trzeba przyznać że ich jakość pracy czy wykonania i kiedyś przed wojną i po wojnie, i jeszcze nawet teraz - jest naprawdę na wysokim poziomie, więc szkoda że to co pozostało po nich po wojnie, niestety nie udało się zachować, prawie wszystko zostało zniszczone, rozgrabione, zniszczone w imię czego? w sumie to nie wiadomo,

    • 9 0

  • Firma pralnicza nazywała sie po wojnie "Bielton" . Pod koniec życia przejęła ją Śnieżka (3)

    Pracowałem w Bieltonie w latach 60-tych.

    • 10 0

    • Zgadzam sie w 100%

      • 0 0

    • Prośba o kontakt osoby, która pracowała w Bieltonie

      Proszę o kontakt - poszukuję archiwum dokumentów pracowniczych, może pani/pan coś wie na ten temat? dorotapr@interia.pl

      • 0 0

    • Zawsze to był Bielton-konkurencja dla Śnieżki.

      Miał wiele punktów. Pracowałem w latach 60-tych.

      • 0 0

  • Klatka sprzatana raz na tydzien???

    Wiekszych bredni nie slyszalam. Mieszkam tutaj od ponad trzech lat i klatka jest sprzatana chyba rzadziej niz co pol roku, musimy sami chocoa zamiatac, zeby caly syf zostawal na klatce a nie w domach. Ocieplili rury, przez ktore ledwo wychodzę z dzieckiem na spacer, bo ledwo mieszcze sie z wozkiem. Zamek zostal wymieniony, a klucza jak nie bylo tak nie ma.. budynek jest zabytkiem, tak? To przydałoby sie cokolwiek zrobić, zeby on wygladal, odnalowac klatke czy cokolwiek innego, mi jako mieszkancowi kamienicy jest wstyd kogokolwiek zapraszac do siebie, juz nawet nie chodzi o sam wyglad klatki tylko o sasiadow, ktorych nam ciagle sprowadzaja, ktorzy pija do upadłego, szcz*ja na klatce i ciagle sie awanturuja, jak bylam w ciazy jeden z nich grozil mi ze zrzuci mnie ze schodow, naprawde ciezko jest wysiedlic ich do jakis slamsow tam gdzie ich miejsce? ..nie wspomne o tym ze jak tak dalej pojdzie to z zabytku nie zostanie nic.

    • 14 1

  • Pralnia

    W latach 70 pracowałem w Woj. Zjednoczeniu Gospodarki Komunalnej, które min. zarządzało. tą pralnią, Jednym z najważniejszych wskaźników był UPIÓR DZIENNY

    • 7 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Zobacz przedwojenną pralnię i farbiarnię

    Świetny materiał! Gratulacje dla autora!

    • 0 0

  • Pracowałem w pralni niecałe 4 lata.Fajnie było!

    • 1 0

  • małomiejska

    Kiedy zrobicie porządek z ul. Małomiejską?

    • 2 1

  • N

    Bardzo milo wspominam moja pierwsza praca w ksiegowosci w 1974r

    • 1 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane