- 1 Cmentarzysko traficarów w sopockim lesie (205 opinii)
- 2 Ugaszono pożar na budowie osiedla (172 opinie)
- 3 Podsuwają pomysły na kary dla śmieciarzy (63 opinie)
- 4 Obwodnica Witomina: ogłoszono przetarg na budowę (162 opinie)
- 5 Słupki na środku drogi, znaki nie pomogły (39 opinii)
- 6 Gdzie są wrota Bramy Nizinnej? (17 opinii)
Urząd Morski nie ma czym latać nad morzem
Przed rokiem Urząd Morski w Gdyni musiał wycofać z użytku stary śmigłowiec Mi-2, a niedawno wykryto usterkę silnika w samolocie typu L-410 Turbolet. Chwilowo więc urząd nie ma żadnego statku powietrznego, który strzegłby m.in. czystości polskiej części Bałtyku. Dlatego urzędnicy zwrócili się o pomoc do Marynarki Wojennej.
Usterkę wykryto w samolocie na kilka dni przed pokazem działań ratowniczych i antyterrorystycznych, który odbył się 20 czerwca w Gdyni. Z tego powodu L-410 Turbolet, który co roku uczestniczy w tej cyklicznej imprezie, tym razem nie zaprezentował się na gdyńskim niebie.
Przeczytaj też: Komandosi i antyterroryści ćwiczyli w Gdyni
Głównym zadaniem dwusilnikowego samolotu turbośmigłowego jest patrolowanie polskich obszarów morskich w celu ochrony środowiska. Maszyna o rozpiętości skrzydeł sięgającej prawie 20 metrów i masie prawie czterech ton, stacjonuje na lotnisku w Rębiechowie. W opinii pilotów turbolet to "dobry wołek roboczy".
Zobacz w akcji samolot Urzędu Morskiego w Gdyni. Materiał z 2012 r.
- Wprawdzie teraz mamy sytuację awaryjną, ale jeśliby przeanalizować ostatnich kilka lat eksploatacji, to wygląda to bardzo dobrze. W porównaniu do innych służb, jesteśmy wręcz prymusami w kwestii utrzymania gotowości do lotu - przekonuje Czerwiński.
Według jego szacunków, wykryta usterka silnika oznacza dla turboleta około dwumiesięczną przerwę w patrolowaniu. Samolot, po dopełnieniu licznych formalności, serwisowany będzie w Czechach. W tym czasie obowiązki jedynego statku powietrznego, którym obecnie dysponuje Urząd Morski w Gdyni, mają przejąć samoloty Marynarki Wojennej AN-28E. To maszyny dobrze znane inspektorom urzędu, którzy w ciągu roku latają z ich załogami na wspólne patrole. A wszystko w ramach współpracy z Marynarką Wojenną.
Pomoc Gdyńskiej Brygady Lotnictwa i Straży Granicznej
- Terminy lotów na tzw. monitoring ekologiczny wód Morza Bałtyckiego ustalane są z Urzędem Morskim na bieżąco. Zwykle wykonujemy ponad 20 takich misji w roku. W przyszłym miesiącu, na prośbę Urzędu Morskiego, liczba planowanych lotów została zwiększona. W miarę posiadanych możliwości staramy się być elastyczni i reagować na doraźne potrzeby w tym zakresie - tłumaczy kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Poza tym Urząd Morski w Gdyni będzie otrzymywać informacje dot. ochrony środowiska polskiej części Bałtyku od lotnictwa Straży Granicznej. Taka współpraca trwa od lat.
- Polega ona na dwustronnej wymianie informacji na temat zanieczyszczeń, rybołówstwa, eksploracji oraz ruchu jednostek na polskich obszarach morskich. W przypadku zaobserwowania zdarzeń, typu zanieczyszczenia, nurkowania czy połowy, informacja taka jest przekazywana do Urzędu Morskiego - wyjaśnia ppor. SG Agnieszka Golias, rzecznik komendanta głównego SG.
Poza tym w razie pilnego zdarzenia Urząd Morski może poprosić o lot statku powietrznego SG w dane miejsce na Bałtyku.
- Tego typu sytuacje zdarzały się w poprzednich latach od pięciu do dziesięciu razy w roku - podaje Golias.
Jak podsumowuje Leszek Czerwiński, mimo chwilowych problemów technicznych turboleta, monitoring polskiej części morza - jedno z zadań urzędu - jest więc zapewniony.
Sprawa wycofanego z użytku Mi-2 i jego następcy
Obecnie turbolet to jedyny statek powietrzny gdyńskiego Urzędu Morskiego, ponieważ rok temu wycofano z użytku wysłużony śmigłowiec Mi-2. Maszyna zbudowana w 1977 r. w świdnickich zakładach, przez lata patrolowała porty i linię brzegową w Trójmieście, a także Półwysep Helski i Mierzeję Wiślaną. Jednak po tym, jak skończył się resurs na łopaty i to samo groziło innym elementom, śmigłowiec wysłano na lotniczą emeryturę.
Zobacz śmigłowiec, który dawniej latał w barwach Urzędu Morskiego
- Remont pochłonąłby kilka milionów złotych i dałby możliwość latania śmigłowcem może przez kolejne dwa lata. Zapadła więc decyzja, aby wycofać maszynę z użytku. Mi-2 to wiekowa konstrukcja i koszty utrzymania śmigłowca były za duże - tłumaczył wówczas Jarosław Bomba, zastępca głównego inspektora ochrony środowiska w Urzędzie Morskim w Gdyni.
Po wycofaniu z użytku Mi-2 rozważano trzy scenariusze: wynajem śmigłowca wraz z pilotem, kupno nowej maszyny lub otrzymanie używanej w spadku od Marynarki Wojennej, po tym, jak dostałaby nowe śmigłowce. Urząd rozważał także, aby do tego czasu część zadań powierzyć dronowi.
Przeczytaj także: Dron będzie pilnował bezpieczeństwa nad wybrzeżem
Sprawa drona utknęła w martwym punkcie z powodów prawnych. Jak tłumaczy Czerwiński, chodzi m.in. o brak możliwości szybkiego reagowania za pomocą dronów cywilnych.
- Polskie prawo nie przewiduje współdzielenia przestrzeni powietrznej między normalnym ruchem lotniczym, czyli na przykład samolotami a dronami. Jedyną możliwością, aby móc używać drona, byłoby wydzielanie dla nas specjalnie zamkniętych obszarów. Tyle że nie sprawdziłoby się to w przypadku działań operacyjnych, kiedy trzeba od razu lecieć i sprawdzać - wyjaśnia kierownik Inspektoratu Ochrony Środowiska Morskiego.
Z kolei w sprawie śmigłowca zapadła decyzja, aby go nie kupować.
Nowe maszyny tylko w przypadku nowych zadań
- Dyrektor [Andrzej Królikowski - dop. red.] miał ambicję i chciał rozszerzać zadania urzędu w zakresie działań lotniczych. Potem kolejny dyrektor [Tadeusz Hatalski - dop. red.] zadecydował, że jednak nie będziemy starać się o nowy śmigłowiec - informuje Leszek Czerwiński.
Jak przekonuje kierownik IOŚM, urząd zrezygnował z pozyskania śmigłowca, bo kierował się ekonomią i szacunkiem do pieniędzy podatników.
- Mi-2 po prostu był, więc z niego korzystaliśmy. Koszty lotu wielozadaniowego morskiego śmigłowca wyposażonego w dwa silniki są natomiast nieporównywalnie większe niż w przypadku Mi-2 - ocenia kierownik IOŚM.
Jego zdaniem zakup śmigłowca miałby sens jedynie w przypadku, kiedy urząd otrzymałby nowe zadania. Takie jak choćby lotniczy nadzór nad farmami wiatrowymi czy lotnicze ratownictwo.
- W takim przypadku musielibyśmy zwiększyć nasz potencjał i wielozadaniowy śmigłowiec by się przydał - ocenia Czerwiński.
Turbolet miał zaprezentować się na tegorocznym pokazie w Gdyni. Nie przyleciał, bo kilka dni wcześniej wykryto usterkę silnika
Miejsca
Opinie (46)
-
2016-07-03 19:03
Pan Bul stwierdził, że
mogą latać na drzwiach od stodoły jak nie maja na samolot.
- 11 5
-
2016-07-03 19:20
z buta
- 2 1
-
2016-07-03 19:23
re
jest dywan do wynajęcia
- 10 1
-
2016-07-03 19:41
(1)
Kilkanaście lat temu ówczesny minister Krzysztof Lufthansa chciał przerobić turboleta na salonkę dla polityków. Potem groził urzędowi, że obecnie im kompetencje i wpływy kiedy będą na niego nasylac prasę w tej sprawie.
- 8 0
-
2016-07-04 10:57
Oczywiście Krzysztof Luft
Nie Lufthansa - autokorekta podmieniła.
- 0 0
-
2016-07-03 19:43
news dnia
Niech sobie zrobią latawce !
- 6 1
-
2016-07-03 20:19
Mi-2
Mi-2 ma dwa silniki, a nie jeden , co można wywnioskować z głosu kierownika IOŚM. Zresztą jest śmigłowiec paliwożerny, a nowy wiropłat byłby nawet tańszy niż Mi-2
- 7 0
-
2016-07-03 20:59
NATO hahaha
- 7 1
-
2016-07-03 21:37
kupić do UM Polskie M28 Bryza i W3W Sokół (1)
Polskie fabryki w Mielcu i w Świdniku miły by prace
- 13 2
-
2016-07-03 23:52
Polskie fabryki? No nie bardzo
- 1 2
-
2016-07-03 22:43
Kwestia nowego samolotu może mieć sens.
Mógłbym go zaprojektować, a wy byście go póżniej dla siebie wybudowali, też myśl. Są nawet darmowe programy.
- 2 1
-
2016-07-03 22:56
Nad trójmiejskimi plażami
latają i samoloty i motolotnie i nic - choć to wbrew przepisom i zagraża przebywającym na plaży. Dajcie tę robotę mi: wynajmę śmigłowiec, wlepię mandaty i zarobię i na siebie, i na wynajem, i na nowe drony (bo ten starý czeski samolocik to jakiś żart)
- 6 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.