Zgubić telefon komórkowy i jeszcze namówić policję do jego odnalezienia - to zadanie dla osób kreatywnych, takich jak pewien młody mężczyzna, który ten pomysł przetestował na gdyńskich funkcjonariuszach.
Nie byłoby sprawy, gdyby nie roztrzepanie 20-letniego Michała S., który podczas alkoholowego spotkania ze znajomymi na plaży w Orłowie zgubił telefon komórkowy. A że był już "po jednym", no - może dwóch, stwierdził, że sam szukać nie będzie. W końcu od czego jest policja?
Poszedł więc na najbliższy komisariat i zgłosił napaść. - Mężczyzna opowiedział policjantom, że idąc ul. Wrocławską został zaatakowany przez dwóch mężczyzn, którzy go pobili i okradli. Ich łupem miał paść telefon komórkowy ofiary - mówi Błażej Bąkiewicz z KWP w Gdańsku.
Funkcjonariusze szybko zorientowali się, że mają do czynienia z fałszywym zgłoszeniem. - W zeznaniach mężczyzny brakowało spójności, to wzbudziło podejrzenia policjantów - mówi Hanna Kaszubowska z KMP w Gdyni.
Policjanci odwiedzili więc mężczyznę w jego mieszkaniu, gdzie znaleźli nie tylko Michała S., ale i... zgubiony telefon. Mężczyzna przyznał, że wymyślił historyjkę, bo liczył, że policja znajdzie jego telefon.
Za swój wybryk przyjdzie mu teraz słono zapłacić. Za fałszywe zawiadomienie o przestępstwie i składanie fałszywych zeznań grozi nawet do 3 lat więzienia.