• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Żółwie tempo urzędników

Agnieszka Mańka
18 października 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Jeden z gdańskich utalentowanych instrumentalistów ma szansę na trzymiesięczną współpracę z filharmonią w Bremie. Jednak prawie od pół roku urzędnicy z gdańskiego magistratu mają problem z ustaleniem zasad, na jakich powinna odbywać się weryfikacja kandydatów. Stypendium miało rozpocząć się jeszcze w tym miesiącu, jednak miasto ciągle nie ma reprezentanta. Jak zwykle zawiniła opieszałość władz.

Zaproszenie dla jednego z gdańskich filharmoników do udziału w bremeńskiej kameralnej orkiestrze przyszło do Urzędu Miasta 14 maja. Dopiero po trzech miesiącach - 23 sierpnia trafiło do Bałtyckiej Filharmonii im. Chopina i Akademii Muzycznej w Gdańsku. Filharmonia szybko odpowiedziała na ofertę i wytypowała na stypendystę skrzypka Michała Lisiewicza, laureata nagrody Krzysztofa Pendereckiego oraz nagrody wojewody pomorskiego, któremu rekomendacje napisał dyrygent Zygmunt Rychert, szef artystyczny filharmonii. Gdański magistrat czekał jeszcze na kandydata akademii.

- Bremeńczycy byli zdziwieni tylko jedną kandydaturą - wyjaśnił Maciej Buczkowski, kierownik referatu spraw zagranicznych.

W czasie kiedy oferta dotarła na uczelnię studenci mieli wakacje. Dopiero w miniony wtorek, o czym poinformował "Głos" dyr. Henryk Mączka z Akademii Muzycznej, znaleziono kandydata. Nie będzie to jednak student, gdyż tym nie warto przerywać studiów, ale jedna z absolwentek uczelni, pracująca obecnie w Filharmonii Bałtyckiej u dyr. Romana Peruckiego. M.Buczkowski zapowiedział, że zamierza sprawdzić sposób, w jaki informacja dotarła do studentów. Ryszard Bongowski, dyrektor Biura Prezydenta Gdańska początkowo wahał się ze wskazaniem osoby odpowiedzialnej za długotrwałe załatwianie formalności. Ostatecznie powiedział "Głosowi", że urząd okazał się mało konsekwentny w doprowadzeniu sprawy do szybkiego zakończenia, a winą za zwłokę obarczył szefa komisji kultury.

- Nie poczuwam się do winy - skomentował Tadeusz Gleinert, szef komisji. - W momencie, kiedy otrzymaliśmy zaproszenie sugerowałem, aby szybko wysłać je do odpowiednich instytucji. Byłby czas na wybranie osoby doświadczonej, która nie miałaby problemu z włączeniem się do repertuaru kameralnej orkiestry. Władze i urzędnicy domagali się jednak pisemnej opinii komisji kultury.

Według Gleinerta pomylono kompetencje. Takie kwestie powinni bowiem rozpatrywać pracownicy referatu kultury z Wydziału Spraw Społecznych. Choć sprawa nie dotyczy wysłania pracownika magistratu w delegację, zajmuje się nią urzędnik Buczkowski, bo - jak twierdzi jego przełożony dyr. Bongowski - chodziło o układy, kontakty z odpowiednimi osobami z Bremy i znajomość języka.

W najbliższych dniach do Gdańska ma przyjechać jeden z bremeńskich muzyków, z którym zostanie omówiony plan przesłuchań kandydatów. Zdaniem szefa komisji kultury w warunkach nie było o tym mowy: - Niemcy, którzy pokrywają wszystkie koszty pobytu oczywiście mają do tego prawo. Powinni jednak zawierzyć Gdańskowi, że wyśle najlepszego filharmonika, zwłaszcza jeśli może on pochwalić się rekomendacjami od wybitnych osób ze świata muzyki.

M. Lisiewicz przebywa aktualnie na tourneé w Hiszpanii. Sprawdzenie umiejętności odbędzie się więc po jego powrocie. R. Bongowski nie dowierza, że wśród studentów ostatnich lat Akademii Muzycznej nie ma żadnego talentu.
Głos WybrzeżaAgnieszka Mańka

Opinie

Najczęściej czytane