• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport
22:26 14 sierpnia 17

Droga redakcjo. Do napisania tego...

Przeczytane
Droga redakcjo.
Do napisania tego listu skłoniły mnie ostatnie publikacje prasowe i internetowe na temat żeglugi i bezpieczeństwa na Motławie w Gdańsku oraz funkcjonowania sławnej już kładki na Ołowiankę.
W tym roku mam wątpliwą przyjemność obserwowania (oraz słuchania na kanale UKF) tego co dzieje się na tej rzece po wybudowaniu kładki łączącej wyspę Ołowiankę z ul Wartką. Nadmienię, że swoje obserwacje prowadzę jako człowiek posiadający doświadczenie zawodowe oraz stosowne uprawnienia żeglugowe, dlatego wydaje mi się że nie jestem całkowitym ignorantem w kwestii w której się tutaj wypowiadam, choć nie uważam się też za eksperta.
Dotychczas w czasach "z przed kładki" na Motławie pływały statki spółki "Żegluga Gdańska" oraz dwa przerobione na "galeony" kutry rybackie. Wszystkie te statki pochodzą z lat 50 -60 ubiegłego wieku i niedługo śmiało będą mogły konkurować, pod względem zaawansowania technicznego i manewrowości ze statkiem muzeum "Sołdek", z tą różnicą, że "Sołdek nie zabiera na pokład kilkuset ludzi i nie pływa po wąskiej i coraz bardziej zapchanej rzece.
Obecnie do wyżej wymienionych jednostek dołączyły łodzie solarne, łódki i "samochodziki" z małymi silnikami spalinowymi, wynajmowane osobom bez doświadczenia, patentu i obycia na wodzie, a także mały katamaran pasażerski, odrestaurowany kuter rybacki i kilka łodzi motorowych na wynajem. Oczywiście nie należy zapominać o jachtach turystycznych i sportowych wpływających na Motławę i do mariny przy ul Szafarnia, a także o dziesiątkach kajaków czasem pływających w dużych zorganizowanych grupach.
Dobrze, że takich atrakcji i możliwości spędzania czasu nad i na wodzie przybywa w Gdańsku, to jest normą w prawie każdym mieście położonym nad wodą. Rzeka powinna tętnić życiem i takich atrakcji z pewnością będzie przybywać w kolejnych latach.
Dlaczego o tym pisze? Bo w czasach "z przed kładki" ruch tych wszystkich jednostek pływających rozkładał się w ciągu dnia mniej więcej równomiernie. Kapitanowie dużych statków trzymali się oczywiście rozkładu rejsów ale były one tak zaplanowane, że statki najczęściej mijały się na szerokim kanale portowym. Czasem, gdy ze względu na ruch w porcie, któryś ze statków "złapał" kilkuminutowe opóźnienie, nie miało to większych konsekwencji. Gdy powstawało w czasach PRL przedsiębiorstwo, (wtedy państwowe) "Żegluga Gdańska" statki typu "Danuta", "Małgorzata" i "Elżbieta" pływały po pustej Motławie i nikomu nie przeszkadzało że mają zwrotność drewnianej kłody.
Teraz gdy funkcjonuje kładka, ruch łodzi, jachtów i statków kumuluje się w 30 minutowym oknie czasowym, powodując zagrożenie dla życia i zdrowia osób przebywających, pracujących i wypoczywających na wodzie. Teraz kilkuminutowe opóźnienie w rejsie, może wzrosnąć do godzinnego z powodu zamknięcia kładki. Dlatego kapitanowie z Żeglugi Gdańskiej, czasem zachowują się jak Kapitan statku "Danuta" i próbują za wszelką cenę zdążyć przepłynąć za kładkę. Nie pochwalam i nie tłumacze takiego zachowania, ale też rozumiem jaką uciążliwością w prowadzeniu działalności żeglugowej jest kładka na Ołowiankę. Są godziny w ciągu dnia, że w czasie 30 minut otwarcia kładki dla żeglugi z Motławy wypływają dwa statki typu "Danuta" ( ten drugi to tramwaj F6), jeden "galeon" , duży katamaran (Opal lub Onyx) płynący do Helu i statek do Sopotu ( czasem jest to też duży katamaran ). W tym samym oknie czasowym na Motławę wpływa statek z Westerplatte i drugi "galeon" . Czyli w ciągu 30 minut na odcinku ok. 1 kilometra manewruje 6 statków o długości powyżej 30 metrów.
Podaję tą długość statków nie bez powodu. Główna przystań "Żeglugi Gdańskiej" zlokalizowana jest przy "Zielonym Moście" gdzie szerokość Motławy, po renowacji nabrzeża przy Wyspie Spichrzów wynosi ok. 35 metrów. W tym miejscu statki obracają się, a rezultaty tych manewrów, bez trudu można rozpoznać po śladach z charakterystycznej niebieskiej farby na drewnianym nabrzeżu Wyspy Spichrzów. Można też znaleźć łatwo właścicieli uszkodzonych przez statki "Żeglugi", jachtów i łodzi, którzy nieopatrznie zacumowali na przeznaczonym do tego miejscu przy "Zielonym Moście". Statki te manewrując, zajmują całą szerokość Motławy, a ruch wody i fale wytwarzane przez śruby napędowe przy manewrach, bez trudu mogą wywrócić kajak lub małą łódkę. Po za tymi dużymi statkami, odbywa się w tym 30 minutowym oknie czasowym ruch innych jednostek i jachtów. Jednocześnie na rzece o szerokości ok. 35-40 metrów manewruje co najmniej kilkanaście jednostek, których sternicy, czy kapitanowie prezentują różny, nie zawsze najwyższy poziom umiejętności. Tak naprawdę nikt nad tym nie panuje i tylko dzięki zdroworozsądkowemu podejściu do żeglugi, umiejętnościom i czasem szczęściu sterników i kapitanów nie doszło JESZCZE do tragedii na Motławie. Podkreślam słowo "jeszcze", bo niestety moje obserwacje, prowadzą do przekonania, że jest to tylko kwestią czasu.
Jeśli dojdzie do tragedii, to moim zdaniem , przyczyni się do tego kładka i jej obsługa. Dlaczego tak twierdzę?
Po pierwsze. Kładka od samego początku jej funkcjonowania jest niezgodnie z obowiązującymi przepisami oznakowana. Żeglarze, znający przepisy morskie, czy śródlądowe po prostu nie stosują się do oznakowania, które zostało zamontowane na nabrzeżu i w domyśle miało regulować ruch statków, bo dla nich sygnalizatory przy kładce są niezrozumiałe i ich nie rozpoznają jako znaki nawigacyjne. Podobnie, jak znaki drogowe są określone w kodeksie drogowym, tak znaki nawigacyjne, są określone w odpowiednich rozporządzeniach ministra i tylko do tych znaków żeglarze, kapitanowie i sternicy mają obowiązek się stosować. To co zostało zamontowane przy kładce, nie figuruje w żadnym rozporządzeniu, ustawie, czy przepisach portowych. (podobno ma to zostać zmienione, miejmy nadzieję, że jeszcze przed końcem sezonu letniego - dodatkowe koszty dla miasta).
Po drugie. Miasto Gdańsk, na obsługę kładki rozpisało przetarg. Wygrała oczywiście najtańsza oferta i jak to z najtańszymi ofertami bywa, nie była ona najlepsza. Za 35 tyś miesięcznie (jeśli dobrze pamiętam z mediów), otrzymaliśmy obsługę która nie tylko nie zna żadnych zasad i przepisów związanych z ruchem statków na wodzie, ale nie zna żadnego języka obcego, a niektórzy z nich (sądząc po tym jak się wypowiadają przez UKF) mają również problem z językiem polskim. Co już samo w sobie, przy międzynarodowym ruchu turystycznym na Motławie stwarza zagrożenie dla żeglarzy. Brak umiejętności komunikowania się obsługi kładki i przekazania nawet najprostszych poleceń czy komunikatów poprzez UKF czy przez głośniki chociażby w j. angielskim (język powszechnie stosowany w żegludze), zakrawa na ponury żart. Słyszałem jak obsługa kładki próbowała zatrzymać przed kładką jacht z banderą niemiecką, krzycząc przez radio UKF "Halt! Halt!" ( jak w filmach z Klosem). Obsługa nie potrafiła prawidłowo wywołać jachtu nazwą lub numerem rejestracyjnym. Efekt był taki, że jacht przepłynął pod zamykającą się kładką.
O poziomie obsługi tego mostu, każdy może się przekonać obserwując przez chwilę Pana w koszulce odblaskowej z napisem "obsługa kładki", który głośno rozmawia do siebie, albo krzyczy jakieś niezrozumiałe słowa. Ewidentnie ma jakieś problemy.
Dlaczego "czepiam się", pewnie nisko opłacanej obsługi ?
Dlatego, że od załóg, kapitanów i sterników, wymaga się znajomości przepisów, zdawania egzaminów, patentów, kursów itp., a także przestrzegania zasad korespondencji radiowej (UKF). Od obsługi mostu zwodzonego, która z założenia ma wpływ na organizację ruchu i bezpieczeństwo na wąskiej rzece, nie wymaga się niczego. Nawet znajomości zasad korespondencji radiowej, bo przykładowo zwrot nadany w eter do sternika jachtu "jaja sobie robisz" , nie mieści się w żadnych zasadach korespondencji radiowej.
Jako uzasadnienie mojej teorii, przytoczę tu kilka sytuacji których byłem świadkiem w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Na wodzie ( na lądzie też) obowiązuje zasada, że w pierwszej kolejności ruszają jednostki wypływające (w tym wypadku) z Motławy. Obsługa kładki dopiero od niedawna poznała tą zasadę, a i tak stosuje ją wybiórczo, bo ilekroć do kładki od strony portu podpływają katamarany "Żeglugi Gdańskiej", obsługa kładki wpuszcza na Motławę w pierwszej kolejności te duże jednostki. Nawet gdy na wysokości filharmonii na otwarcie kładki oczekuje już kilka jednostek. Powoduje to dodatkowe zagrożenie kolizją małych jednostek z manewrującym dużym katamaranem. Innym razem pomimo że z Motławy wypływa duży Katamaran, obsługa włącza zielone światło dla obu kierunków wiedząc że żadna inna jednostka nie wyminie się pod kładką z katamaranem bez kolizji.
Byłem też świadkiem, gdy od strony portu w rejonie stacji benzynowej lotosu oczekiwało na otwarcie kładki ok. 10 jednostek różnej wielkości i nie było już miejsca na torze wodnym, a obsługa kładki w pierwszej kolejności "wypuściła" z Motławy katamaran "Opal" , który odcumował od brzegu, tuż przed jej pełnym otwarciem i praktycznie zablokował możliwość rozładowania "korka" statków od strony portu. Działanie takie jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i z przepisami żeglugowymi, które nakazują statkom zacumowanym do nabrzeża, przepuszczenie jednostek będących "na wodzie". Ale tych zasad jak i wielu innych nie zna obsługa kładki na Ołowiankę, a w tym wypadku również kapitan katamaranu. Nieprzestrzeganie tych zasad prawie doprowadziło do kolizji "Opala" z jednym z oczekujących przed kładką jachtów. Do zderzenia brakowało ok. 4 metrów. Na wodzie to dosłownie "o włos". (fragment nagrania video w załączeniu)
Takich zdarzeń i przykładów można wymieniać więcej, ale ten list miałby kilkanaście stron.
Przypadek statku "Danuta", uwieczniony na filmie, też nie jest do końca jednoznaczny. Bo jak twierdzą niektórzy kapitan "Danuty" przez radio UKF, wzywał obsługę kładki i informował, że dopływa do kładki i prosił o wstrzymanie zamykania o minutę. Niestety, jak to wynika już z moich własnych obserwacji, obsługa kładki w takich wypadkach nie reaguje na wezwania radiowe, nie odbiera również telefonu.
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Bo od czasu uruchomienia kładki na Motławie zrobiło się niebezpiecznie jak nigdy dotąd.
Niestety kładki nie da się już zdemontować, dlatego moim zdaniem jedynym sposobem na poprawę bezpieczeństwa na Motławie ( szczególnie, że planowana jest budowa kolejnej kładki oraz powstanie następnych przystani jachtowych) jest wprowadzenie zakazu wpływania na Motławę (po za kładkę na Ołowiankę) jednostek o długości powyżej 30 metrów. Zakaz taki mógłby wprowadzić Urząd Morski pod którego zarządem są wody Motławy do "Zielonego Mostu".
Zakaz taki spowodował by dwie rzeczy. Po pierwsze - wzrosło by bezpieczeństwo na Motławie na odcinku od "Zielonego Mostu" do kładki na "Ołowiankę". Po drugie - może skłoniło by to armatorów największych jednostek, do zakupu nowych, zwrotnych, sprawnych, nowoczesnych ( trochę mniejszych) jednostek, które nie były by starsze od swoich kapitanów. Podobnych do tych jakie pływają np. w Amsterdamie czy Antwerpii, a nie za Uralem.
I to jest cel tego listu - zapoczątkować dyskusję, nie nad harmonogramem otwarcia kładki (10 min w tą w czy w tamtą ) bo to kwestia mało istotna, ale nad bezpieczeństwem żeglugi na Motławie. Bezpieczeństwem osób korzystających z wypoczynku na wodzie i przyszłości żeglugi pasażerskiej w Gdańsku.
Zdaje sobie sprawę, że proponowane rozwiązanie uderzy finansowo głównie w "Żeglugę Gdańską", ale bezpieczeństwo ludzi jest ważniejsze od dochodów nawet największej spółki żeglugowej. Firma ta niejako sama jest sobie winna. Jeśli przez blisko 30 lat nie modernizowała swojej floty, nie wprowadzała nowych czy nowoczesnych statków. Dlatego, trudno dalej ją faworyzować w dostępie choćby do nabrzeży. Dziś firma ta wynajmuje agencję ochrony by przeganiała jachty i łodzie chcące zacumować (np. na zakupy czy obiad) przy nabrzeżach od ul. Wartkiej do Długiego Pobrzeża. Nie tak powinno wyglądać miasto otwarte dla żeglarzy i wodniaków.
Mam nadzieję, że ten list zostanie opublikowany, a władzę Gdańska rozważą opisane w nim kwestie i wyciągną wnioski na przyszłość.
Z poważaniem
Adam
Zobacz Raport

Opinie (17) 1 zablokowana

  • (2)

    Drogi Adamie, zdajesz sobie sprawę z tego że napisałeś to w raporcie dostępnym dla ogółu?

    • 38 2

    • (1)

      No i?

      • 1 5

      • Przeczytaj adnotację pod podpisem.

        • 10 0

  • to ze trzy kartki maszynopisu , a pismo ma drobne..

    • 7 3

  • (1)

    Przeczytałam może 1/3 tego, bo za długie, a na resztę rzuciłam okiem. Ogólnie piszesz mądrze, ale pomyśl sobie ile kosztuje statek - bardzo dużo pieniędzy. Nie bez powodu pływają takie staruszki, może armatora po prostu nie stać na kupno nowej jednostki? Moim zdaniem największe niebezpieczeństwo stwarzają właśnie kajaki i inne podobne rozmiarowo "łódki". Moim zdaniem już lepsze są ograniczenia czasowe typu w godzinach x-y nie mogą pływać kajaki/jachty/statki*

    * niepotrzebne skreślić

    • 10 14

    • Przeczytałeś 1/3.......dlaczego więc się wypowiadasz?zrobileś z siebie takiego trochę tumanka,dla którego cztanie jest rzeczą bardzo trudną i meczącą.....

      • 4 3

  • Co za kijek (2)

    Imię i nazwisko do wiadomości, a sam idiotycznie je podaje do publicznej wiadomości. I on uznaje się za "eksperta"od czegokolwiek? Śmieszne!

    • 6 13

    • Witam

      Pan po prostu myślał iż redakcja siedzi i czyta ... i umieści bez nazwiska ...... to w czym macie problem ?! Uważacie sie za expertow?- wykaż( cie) sie .

      • 7 1

    • Ludzie trochę dystansu. Autor pewnie jest starszej daty, zna się w tematyce w której się wypowiada. Jego wpis nie ma na celu obrażania kogoś, czy wywyższania się swoją wiedzą, tylko chce wytłumaczyć to czym jest bardzo zaniepokojony. Podał wiele przykładów argumentując swoje obawy. To że jest obeznany w tematyce "wodniaków" nie znaczy że jest alfą i omegą w internecie.

      Każdy potrafi hejtować w internecie, ale podpisać się imieniem i nazwiskiem już nikt nie jest taki mądry. Pan Adam może myślał że jego list trafi najpierw do redakcji która go wstawi bez jego podpisu.

      Dziękuję Panie Adamie za list i mam nadzieję że da ludziom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo trochę do myślenia.

      • 15 1

  • HA HA HA (2)

    Takich mamy mądrych ekspertów od wszystkiego jak ADAM LUBIEWSKI (imię i nazwisko wyłącznie do wiadomości redakcji)

    • 2 17

    • Skontaktuj się z Ewą Lieder ..

      • 4 0

    • Zamknij twarz nieuku,do szału doprowadzają mnie tacy prymitywni ludzie jak ty

      • 6 1

  • Święta racja.Zatrudnienie do obsługi kładki ludzi,którzy nie mają zielonego pojęcia o żegludze to jakiś skandal!!

    • 13 2

  • Bardzo dobry tekst,

    • 11 0

  • Bardzo dobry tekst,

    Ożywianie tras wodnych w Gdańsku przez Urząd Miasta to ŻART.
    Typowo urzędnicze podejście i chęć " przecinania wstęgi "
    Wielu sukcesów życzę,

    • 11 1

  • Witam

    Ja przeczytałam całość . Możliwe ze ma pan racje - faktycznie . Z 2 razy widziałam jak statki ( stateczki ) przepływają tuż przed w połowie obniżająjaca sie kładka ... jak dla mnie był to SZOK . Jak można wogle olać i nie poczekać !!! W czasie , kiedy było "WIELKIE OTWARCIE" kładki miało tez miejsce, taki dłuższy statek - możliwe ze rejs na (z) Wesrerplatte -przepływał . Żadnej reakcji ze służb . Jak tak dalej bedzie to stwierdzam - bedzie za późno... rozpacz tez i myślenie kto zawinił ...
    Dla mnie ta kładka moze byc . Ale...niech bedzie oznakowana jak należy , podświetlona aby innym w okna nie wadziło ... oraz znak gongu ( syreny ) dla tych mądrzejszych nieodpowiedzialnych cwaniaków za sterami . Nie wiem jak z kamerami czy sa tam - nie widziałem .
    To tyle .
    Znając raport z 3miasta pewnie skasują - lecz nie powinni .
    Pan natomiast powinien udać sie do władz i niech zainteresują sie tematem.
    Jeszcze raz powtórzę ..oby niebyłe za późno . Hm , jeszcze nasunęła mnie sie myśl - widząc postępowania - dlaczego nie reagują ....

    Pozdrawiam ( ale bez nazwiska ;) )

    • 12 1

  • co do cyrków jakie po wybudowaniu kładki będą się działy na wodzie pisałem już bardzo dawno

    zwracając uwagę na zamontowanie kamer do rejestracji tych zdarzeń. wiek jednostek nie ma tu znaczenia a zwykła kultura, znajomość przepisów (te obecnie pewnie można łatwo 'kupić' w okolicznych jachtklubach - nikt tego i tak nie kontroluje) i ilość sprzętu pływającego po kanale. Ta kładka to porażka..

    • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

+ Dodaj raport

Najczęściej czytane