• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co masz w tornistrze?

Ilona Przymuszała
29 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Już niedługo pierwszy dzwonek. Dla rodziców siedmiolatków, które po raz pierwszy pojawią się w szkole, jest to ogromny stres. Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego dochodzi kolejny powód do nerwów: koszt wyprawki szkolnej.

Co składa się na wyposażenie ucznia pierwszej klasy szkoły podstawowej zapytaliśmy Barbarę Rutkowską, nauczycielkę nauczania początkowego w Szkole Postawowej nr 27 we Wrzeszczu.
- Najważniejsze i chyba najdroższe są podręczniki - powiedziała "Głosowi" B. Rutkowska. - Ich wybór zależy od nauczyciela lub jest to ustalane przez szkołę, która następnie kupuje sama książki. Konieczne są zeszyty, jednak to też leży w gestii nauczyciela - może je wprowadzić np. dopiero po pierwszym semestrze. Zazwyczaj potrzebny jest zeszyt w linie i kratkę. Pod hasłem "przybory do pisania" kryje się cała lista niezbędnych artykułów papierniczych, poczynając od ołówka i gumki - najważniejszych rzeczy dla pierwszaka, kończąc na patyczkach do liczenia. Dziecko musi też mieć strój gimnastyczny - czyli krótkie spodenki, bawełnianą koszulkę, dres i obuwie sportowe. Oprócz tego oczywiście buty na zmianę - do chodzenia po szkole. Nie wspomnę już o tornistrze i worku na kapcie...

Przeprowadziliśmy krótki rekonesans w sklepach papierniczych oraz księgarniach w Trójmieście. Na półkach i w gablotkach ogromny wybór przyborów i książek, co więcej - również duża rozpiętość cen.
Do pierwszej klasy podstawówki można znaleźć kilka serii podręczników - wszystkie powyżej 100 zł. W serii "Wesoła szkoła" jest pięć części - każda na dwa miesiące nauki. Oprócz tego podręcznik i wycinanki - razem 120 zł. Komplet książek na cały rok "Już w szkole" to wydatek rzędu 150 zł, choć można też kupić podręcznik i ćwiczenia na początku tylko na jeden miesiąc - za około 30 zł. Stosunkowo najdroższa jest seria "Ja, Ty - My" - za nią trzeba zapłacić prawie 200 zł.

Najtańsze zeszyty to kwestia 80 gr, choć w niedawnej promocji można je było kupić nawet za 20-30 groszy. Jednak zeszyty w przypadku pierwszaka nie są problemem - schody zaczynają się przy kredkach, ołówkach, gumkach, farbkach, blokach, plastelinie, wycinankach... Najtańsze kredki (dwanaście kolorów) kosztują 1,89 zł, te z drugiego bieguna cen - 14 zł. Ceny ołówków: od 20 gr do 17 zł (ołówek automatyczny Parkera). Klej kupimy już za 55 gr, ale i za 5,20, natomiast farbki plakatowe z sześcioma kolorami - za 4,59 zł, z dwunastoma - za 16,9 zł. Za dwunastokolorową plastelinę zapłacimy od 1,90 do 5,20 zł.

Piórnik to już wydatek innego rzędu: choć pusty, saszetkowy kosztuje od 3 do 16 zł, to piórnik z wyposażeniem (m.in. pióro i korektor) i trzema przegródkami - 70 zł. Bloki rysunkowe kosztują od złotówki do 4 zł, techniczne są w podobnej cenie, niewiele droższe są techniczne z kolorowymi kartkami. Plecak to również spory wydatek: najtańsze są od 17 zł, te droższe - 60 zł, choć są i za 130 zł. Oczywiście potrzebny jest też worek na kapcie - kosztuje od 5 do 8 zł.
Dziecięcym światem rządzą, jak wiadomo, różne mody. W tym roku jest to seria przyborów szkolnych z lalką Barbie - na piórnikach, zeszytach, blokach, kredkach - wszędzie tam, gdzie się da. Barbie nigdy nie była tanią zabawką - również artykuły papiernicze z jej wizerunkiem, delikatnie mówiąc, nie należą do najtańszych.

Biorąc pod uwagę wszystkie najniższe ceny, na pierwszoklasistę trzeba będzie przeznaczyć minimum około 170-200 zł. Po podsumowaniu wszystkich wydatków biedny rodzic może już tylko złapać się za głowę i ... za portfel. Pocieszające są jednak liczne sezonowe promocje, które dotyczą też artykułów szkolnych.
Głos WybrzeżaIlona Przymuszała

Opinie (17)

  • przede wszystkim własciwe proporcje !

    idealny tornister powinien być zapełniony w zdecydowanej większości drugim śniadaniem (chrupiące bułeczki, oliwki, pomidorek, jakis fajny owoc, drobne pieczyste, a moze i buteleczka czerwonego wina w wersji dla szkół srednich ) a gdzieś w kąciku dyskretnie leży szczelnie zawinięty w folię jakiś skromny zeszycik z nienajgrubszą książką.

    • 0 0

  • olowek

    Podstawowa kwestia jest kupienie dla piewszoklasisty automatycznego olowka firmy Parker!
    Gratuluje pomyslu autorce... tylko jakos zapomniala o piorze oprawionym w zloto z diamentami. Toz bez tego zyc sie nie da w szkole!

    • 0 0

  • Bezplatne szkolnictwo

    Mieszkam w Szwecji i tutaj wiem na co przeznaczane sa moje podatki. Tutaj edukacja jest w pelnym tego slowa znaczeniu - BEZPLATNA. Dzieci w szkole podstawowej za darmo otrzymuja pelne wyposazenie i jeden cieply posilek dziennie. Tak wiec mowienie o bezplatnym szkolnictwie w Polsce to wielka przesada.

    • 0 0

  • ja mialem tornister z tektory brazowy a wnim

    drewniany piornik niezniszczalny z olowkiem i dlugopisem i gumka i zuzyta guma do zucia ,tudziesz plastrami zzielenialej kielbasy z moich kanapek ktorych nieznosilem. NAstepnym przydatnym przyborem szkolnym okazal sie wojskowy bidon mego ojca ktorym bijac po glowie kolezanki skotecznie je podrywalem gdyz po takiej operacji uganialy sie za mna calymi stadami, tudziesz raczylem pacnieciami moich klasowych kolegow by zmobilizowac ich do wiekszej koncentracji na lekcjach. Ostatnia rzecza ktora sie przydawala tol blok rysunkowy ktorego uzywalem na kazdej lekcji by doszlifowywac umiejatnosc rysowania czolgu marki Rudy.

    • 0 0

  • hej ciaptak wtedy wszyscy mieli brązowe tornistry z tektury i drewniane piórniki a'la Plastusiowy pamiętnik.
    Zapomniałeś o tarczy, która wówczas była równie niezbędna jak dziś ołówek Parkera. No a wybrańcy dumnie prężyli pierś z napisem wzorowy uczeń.
    Do okładania qmpli i koleżanek świetnie nadawał sie również worek z nowiutkimi niebieskimi 'juniorkami'. A zeszysty z barbie? eee tam ja miałam okładki z Reksiem - to było dopiero coś!

    • 0 0

  • oj młodzież się rozczula

    ja to pamiętam pierwsze długopisy tak tak:))))

    • 0 0

  • chodzi o to ze jakie czasy taka moda. jak swiat swiatem dzieci chca miec to samo co ich rowiesnicy. wtedy piornik drewniany teraz piornik z czupiradlem zwanym blizej jako barbie. A rodzice i tak qpia to na co ich stac.
    a porozczulac sie i owszem lubie podobno to dobrze robi na nerwy :-)

    • 0 0

  • i na serce znana i na serce !

    Ze powroce do wspomnien to tarcze mialem na dwa zatrzaski aby mamunia mogla odpiac przed praniem gdyz poniewaz sie bardzo niszczyla co ja naturalnie wykorzystywalem zdejmujac ja i moglem krasc maslotudziesz mleko w tubkach nie obawiajac sie rozpoznania.
    Jezeli chodzi o wzorowego ucznia to sprawa ciezsza gdyz takowego od VI klasy juz nie posiadalem. Ale za to perfekcyjnosc mojego czolgu marki Rudy stala sie faktem.

    • 0 0

  • moja tarcza byla na agrafkę lub w wieku późniejszym na szpilkę, którą można było kłuć niedobrych chłopaków jak podskakiwali lub amory im w głowie były. co prawda cyrkiel był lepszy ale pani poskarżyła i miałam zakaz wnoszenia tego strasznego narzędzia do szkoły. Czołgu co prawda pomimo licznych prób nie opanowałam ( może dlatego że nie miałam Parkera) za to bałwanki mojego autorstwa były pękate i urocze:-))

    • 0 0

  • ołówek Parkera, a dres i buty pewnie ADASIA

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane