• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czarno-biała edukacja? Za darmo nie da się edukować - mówi Małgorzata Dobrowolska

Wioletta Kakowska-Mehring
26 maja 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Którzy uczniowie dostaną od szkoły podręczniki?
Jako przedsiębiorca mogłam się oczywiście obawiać konkurencji, ale nie przypuszczałam, że powinnam się bać własnego państwa - mówi Małgorzata Dobrowolska. Jako przedsiębiorca mogłam się oczywiście obawiać konkurencji, ale nie przypuszczałam, że powinnam się bać własnego państwa - mówi Małgorzata Dobrowolska.

Rozpoczął się druk rządowego "Naszego elementarza". Zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty w nowym roku szkolnym państwo zapewni bezpłatne podręczniki uczniom klas pierwszych szkół podstawowych. W kolejnych latach program będzie obejmował kolejne klasy, tak by w 2017 roku z darmowych podręczników mogli korzystać wszyscy uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów. O tym dlaczego za darmo nie znaczy dobrze, że wydawca to taki sam przedsiębiorca jak każdy inny i może konkurować, ale nie z własnym państwem rozmawiamy z Małgorzatą Dobrowolską, redaktor naczelną Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego.


Cóż, rząd ma znacznie lepszy PR, do tego ma doświadczenie w "urabianiu" opinii publicznej. Już na początku tej edukacyjnej rewolucji zaczęto od informacji, że pewnie chciwi wydawcy będą przeciw.

Na początek będzie elementarz dla pierwszaków. W kolejnych latach darmowe książki będą trafiać do starszych roczników w podstawówkach i gimnazjach. Widziała Pani ten podręcznik?

Małgorzata Dobrowolska: - Nie chcę zabierać głosu w sprawie jakości materiału w tym podręczniku. Powiem tylko tyle, koncepcji nauki matematyki według nowego podręcznika nie rozumiem. Matematyka to mój konik, jestem matematykiem, autorem podręczników. Zresztą chciałabym przeczytać recenzje tego podręcznika. Niestety, nie ma ich na stronie ministerstwa. Można też zadać pytanie, w jakim trybie wybrano ten podręcznik i koncepcję nauczania. Nie było przetargu, konkursu. A  wydano publiczne pieniądze, zabrane zresztą z wyprawki szkolnej dla dzieci z ubogich rodzin.

Recenzji w ogóle nie ma. Ostatnio komisja edukacji przyjęła poprawkę do ustawy, która nakłada na resort obowiązek recenzowania podręczników, ale tych wprowadzanych od września 2015 roku. Tak czy inaczej trudno, żeby rządowy podręcznik podobał się wydawcom, skoro uderza w ich interesy?

- Cóż, rząd ma znacznie lepszy PR, do tego ma doświadczenie w "urabianiu" opinii publicznej. Już na początku tej edukacyjnej rewolucji zaczęto od informacji, że pewnie chciwi wydawcy będą przeciw. Zapowiedziano, że będziemy mówić o jakości kształcenia, a tak naprawdę chodzi o nasz biznes. Więc już nikt o zagrożenie poziomu edukacji nie pyta. Nie mam złudzeń, iż decyzje polityczne już zapadły i nie da się powstrzymać kataklizmu populizmu politycznego, który dotknął polską edukację. Żaden polityk nie odważy się podważać zapisów ustawy, która - pozornie - zdejmuje wszelkie koszty edukacji z rodziców. A to, że rząd nie zapewnia finansowania, które pozwoli nauczycielom uczyć na podobnym poziomie jak dotychczas, mało kogo interesuje.

Co ma Pani na myśli?

- Będzie za darmo, ale obniży się jakość kształcenia, bo rząd wybrał oszczędną i tanią wersję. W Ameryce jest takie powiedzenie: nie ma darmowych lunchów. A ja powiem: za darmo nie da się edukować. Dla niezorientowanych w realiach obecnego systemu edukacji, rządowe założenia mogą się wydać zupełnie niegroźne, a niektóre nawet pożyteczne. Owszem, niektóre są pożyteczne, jak na przykład ten, żeby obniżyć koszty dla rodziców. W wielu krajach szkoły kupują podręczniki od wydawców i wypożyczają je uczniom. Wprowadzenie takiego rozwiązania w Polsce jest jak najbardziej słuszne. Tu akurat dołączamy do krajów europejskich. Dziwię się, że do tej pory nie wprowadzono takiego rozwiązania. Ale w ustawie zawarto jeszcze inne pomysły, które nieuchronnie muszą prowadzić do obniżenia jakości i efektywności nauczania. Przewiduje się np. ustawowe ograniczenie ilości materiałów, z których może korzystać nauczyciel. We wrześniu szkoły otrzymają darmowe elementarze dla pierwszoklasistów i 50 zł na jedno dziecko na materiały dodatkowe. Za to nauczyciele mogą kupić zeszyty ćwiczeń lub inne książki, programy komputerowe oraz kserować materiały z internetu.
A rynek podręczników szkolnych i pomocy edukacyjnych w Polsce dla wszystkich dwunastu roczników uczniów ma wartość około 900 mln zł. Zysk brutto wydawnictw wynosi 8-10 proc. Dla porównania, rynek pieluch jednorazowych - obejmujący zaledwie 2,5 rocznika dzieci - ma w Polsce wartość ponad 1 mld zł. A pieluchy też nie są tanie. Może i tę branżę warto znacjonalizować?

A 50 zł to mało?

- Za przydziałowe 50 zł można otrzymać ok. 500 stron ksero czarno-białego albo 25 stron kolorowych, albo kupić zeszyty ćwiczeń. Na pewno wydawcy przygotują jakąś ofertę. A co z zajęciami komputerowymi? To też ma się zmieścić w tej kwocie? A co z materiałami do wycinania? Powinny być kolorowe, a nie czarno-białe. Ale to nie wszystko. Pierwszaki potrzebują elementów wyprawki. Do tej pory mieli wyprawki z kolorowymi kartonikowymi wypychankami. Wyprodukowanie ich kosztuje naprawdę niemało. Wszystko w zaproponowanej kwocie się na pewno nie zmieści. A sytuacja nauczycieli uczących w starszych klasach szkoły podstawowej i gimnazjum ma być w przyszłości jeszcze trudniejsza. Tam się proponuje 25 zł na materiały dodatkowe dla jednego ucznia na cały rok na wszystkie edukacje. To około 2 zł na jeden przedmiot! Na co to ma wystarczyć? Ustawa nie jest jasna, ale zgodnie z interpretacją pani minister zakazuje się dofinansowania materiałów edukacyjnych przez rodziców. Oznacza to na przykład, że gdy nauczyciel uzna, że jego uczniowie potrzebują jakichś ćwiczeń lub pomocy dydaktycznych, to nie może o ich zakup poprosić rodziców. Odnosi się wrażenie, że autorzy ustawy zapomnieli nie tylko o potrzebie korzystania przez uczniów z zeszytów ćwiczeń, zbiorów zadań, atlasów, albumów, słowników, programów komputerowych itp., ale zapomnieli też o potrzebach dzieci, które mają kłopoty z nauką, a także o dzieciach wybitnie zdolnych. Takie dzieci zawsze potrzebują dodatkowych materiałów innych niż reszta klasy.

To mi przypomina ubiegłoroczne zmiany w opłatach za przedszkola publiczne. Najpierw podano, że rząd dopłaci do godzin pobytu dziecka w placówce, a potem okazało się, że aby było tanio, zakaże też prowadzenia w tych przedszkolach zajęć dodatkowo płatnych.


- W Europie, do której aspirujemy, na dodatkowe materiały edukacyjne przeznacza się kwoty nawet większe niż na podręczniki. W krajach o wysokim poziomie kształcenia wydaje się około 100 euro rocznie na jednego ucznia, czyli 8 razy więcej niż polski rząd proponuje polskim nauczycielom. W Niemczech podręczniki od wydawnictw kupuje szkoła, a wszystkie materiały dodatkowe kupują rodzice. Nie wiadomo, dlaczego takiego modelu nie przyjęto u nas. Nasz rząd postanowił, że teraz powie rodzicom, że edukacja jest darmowa. Tylko czy powiedział ile to "za darmo" będzie ich kosztowało? Już dziś na porządne studia dostają się głównie ci, których stać na korepetycje. I tym się nikt nie zajmuje.
Można uprawiać ziemię za pomocą motyki, ale nie w nowoczesnej Europie. Nie da się osiągnąć tych samych efektów nauczania za darmo.

A sam podręcznik nie wystarczy?

- Można uprawiać ziemię za pomocą motyki, ale nie w nowoczesnej Europie. Nie da się osiągnąć tych samych efektów nauczania za darmo. Zresztą wróćmy do rządowego podręcznika. Nikt głośno nie mówi, że zmienia on warunki pracy nauczyciela i daje mało możliwości.

Mało, czyli?


- Podręcznik dla pierwszaka musi być interaktywny. Maluchy muszą działać, aby się czegoś nauczyć. Coś podkreślić, zaznaczyć, nakleić czy wyciąć. Do tej pory jeśli nauczyciel polecił dzieciom, aby przeczytały tekst i podkreśliły w nim na przykład odpowiedź na jakieś pytanie, to cała klasa była zdopingowana do czytania, każdy w swoim tempie, a nauczyciel mógł sprawdzić, czy dzieci prawidłowo wykonały polecenie. Praca w oparciu o rządowy podręcznik, wielokrotnego użytku, po którym nie wolno rysować, będzie wyglądała inaczej. Gdy nauczyciel zada pytanie do treści w podręczniku, to jeden uczeń odpowie, a reszta? Nie ma pewności, że cała klasa będzie pracować. Oczywiście mnóstwo dorosłych powtarza, że kiedyś był elementarz Falskiego i wszyscy się świetnie uczyli. To nieprawda. O tym, że nie było tak dobrze świadczą międzynarodowe badania umiejętności osób dorosłych PIAAC. W tych badaniach starsze pokolenia, czyli 40+ wypadają znacznie gorzej niż analogiczne pokolenia w krajach OECD. Za to nasza młodzież (16 -25 lat) wypada świetnie na tle ich zachodnich rówieśników. Ostatnio było głośno o sukcesie polskiej edukacji. Zajęliśmy 10. miejsce na świecie i 5. w Europie w prestiżowym międzynarodowym rankingu Pearsona. Ta - jedna z największych firm edukacyjnych na świecie - co dwa lata ocenia poziom edukacji na podstawie wyników 10-latków i 15-latków. Proszę mi powiedzieć, w czym jeszcze jesteśmy na tak wysokiej pozycji na świecie? Nasz wynik jest porównywany z wynikiem Finlandii, która od lat jest stawiana za wzór edukacyjny. W tej biednej Polsce nagle taki wynik. Chciałabym zwrócić uwagę, że przez ostatnie lata polska edukacja nie była ograniczana jeżeli chodzi o dostęp do materiałów. I teraz to zmieniamy. Można się zastanawiać czy wydanie 200 - 250 zł na materiały edukacyjne dla klasy pierwszej to było dużo, czy mało. I tak najtaniej wśród rozwiniętych krajów Europy.

Na takie wydatki nie stać naszego budżetu.

- A stać nas na tanie rozwiązania? Oszczędzanie na edukacji nigdy nie przynosi korzyści. Przekonali się o tym także ci, których często stawiamy za wzór. W Szwecji np. wydawałoby się małą zmianą w edukacji spowodowano, że od kilku lat ten kraj spada w rankingu. A tylko przekazano kompetencje dotyczące niektórych decyzji w sprawie edukacji gminom. A gmina zawsze na czymś oszczędza i zwykle na edukacji, bo nikt od razu nie zauważy skutków tych oszczędności. To okazuje się dopiero po latach. U nas 30 lat temu zrezygnowano z obowiązkowej matury z matematyki. Skutki tej decyzji będą jednak odczuwalne jeszcze przez następnych 20 lat. W szkołach podstawowych w klasach I-III uczą nauczyciele, którzy nie zdawali matury z matematyki i pewnie dlatego umiejętności matematyczne uczniów na tym poziomie edukacji są słabsze niż w innych krajach. Innym - moim zdaniem niedobrym - pomysłem była integracja nauczania w klasach I -III, stąd wzięły się tzw. pakiety dla najmłodszych klas. Zintegrowanie spowodowało, że matematyka stała się przedmiotem wplecionym w inne edukacje. Ponieważ to się nie sprawdzało, większość wydawców zrezygnowała z jednej książki do wszystkiego i matematyka w pakietach była wydzielona. Niestety, rząd wraca do chybionego pomysłu łączenia wszystkich edukacji w jednym elementarzu. Uważam to za fatalny pomysł, ale pewnie zaraz usłyszę, że wydawcy tak mówią, bo mają w tym swój interes. A jak wpłynie to na poziom edukacji? O to nikt nie pyta.
Oczywiście mnóstwo dorosłych powtarza, że kiedyś był elementarz Falskiego i wszyscy się świetnie uczyli. To nieprawda. O tym, że nie było tak dobrze świadczą międzynarodowe badania umiejętności osób dorosłych PIAAC.

Jak wpłynie?

- Moim zdaniem to jest początek złego czasu dla edukacji. Oceniam, że w 2021 roku odczujemy pierwsze skutki tej decyzji. Pewnie po badaniach PISA 2021 powiem " a nie mówiłam", ale na pewno bez satysfakcji. Wolałabym, żeby Polska wyprzedziła inne kraje jeszcze bardziej niż teraz. I miałaby na to szanse. Te szanse właśnie zaczniemy zaprzepaszczać. Moim zdaniem po wejściu w życie nowej ustawy, i egzekwowaniu jej, będziemy mieli szkoły dwóch prędkości - publiczne i niepubliczne (bez ograniczeń w korzystaniu z materiałów edukacyjnych). Myślę, że wzrośnie liczba korepetycji, nie tylko w klasach licealnych. Tak jest w Grecji, tam też edukacja jest tania i darmowa, i dzieci mają korepetycje od 1 klasy szkoły podstawowej. Jeszcze raz chcę podkreślić, że bez odpowiednich materiałów dodatkowych nie da się uczyć efektywnie, a proponowane środki ( 2 zł na przedmiot ) nawet na potrzebną ilość kartek ksero nie wystarczą. Nawiasem mówiąc, koszt czarno-białego ksero jest porównywalny do kosztu kolorowego zeszytu ćwiczeń. Mimo to ustawa proponuje korzystanie z kopiowanych materiałów. Pytanie tylko co nauczyciele będą kserować? Treści z internetu? Książki już wydane? A co z prawami autorskimi? Zresztą kopiowanie codziennie wielu kartek dla uczniów dodatkowo obciąży nauczycieli, więc jeśli nie będą mogli skorzystać z zeszytów ćwiczeń, to pewnie wrócą do nauczania ze zwykłym zeszytem i podręcznikiem. Ale efektywność kształcenia musi się w ten sposób pogorszyć. Trochę to potrwa, dlatego wspominałam o PISA 2021.

Czy resort edukacji jakoś przygotowywał grunt pod te zmiany? Czy konsultował je ze środowiskiem? Czy zupełnie zaskoczył branżę?

- Nic nie zapowiadało takiej decyzji. Różnych rzeczy się spodziewałam w edukacji, ale nie czegoś takiego. Nie było żadnej dyskusji, rozmów ze środowiskiem. To sekcja wydawców edukacyjnych bezskutecznie zabiegała o spotkanie z nową minister. Trudno się oprzeć wrażeniu, że w tym pomyśle chodzi o punkty wyborcze. Od lat narzeka się, że podręczniki są bardzo drogie, więc uznano, że jak rząd zadba o portfele rodziców to będą oni zadowoleni. Wprowadzenie darmowych przedszkoli byłoby zbyt kosztowne, padło więc na podręczniki. I rodzice na pewno będą zadowoleni, że ich wydatki we wrześniu będą mniejsze. Będą zadowoleni, dopóki ich pociechy nie będą musiały stanąć do rywalizacji z uczniami szkół uczących bez ograniczania materiałów dla uczniów. Ale ten moment nastąpi za kilka, kilkanaście lat. Jestem daleka od spiskowej teorii dziejów, więc wolę myśleć, że pani minister z panem premierem po prostu nie mają świadomości, jakie szkody można wyrządzić polskiej edukacji, wprowadzając tak daleko idące ograniczenie środków na edukację.

Jako przedsiębiorca nie czuje się pani oszukana?
Uważam to za fatalny pomysł, ale pewnie zaraz usłyszę, że wydawcy tak mówią, bo mają w tym swój interes. A jak wpłynie to na poziom edukacji? O to nikt nie pyta.

- Czuję się oszukana i rozgoryczona. Tego się nie spodziewałam po obecnym rządzie. Bez ostrzeżenia zmienia się warunki gospodarcze grupie przedsiębiorców. Płacimy podatki, nie zatrudniamy na czarno, a dzięki konkurencji na tym rynku materiały były coraz lepszej jakości. Nauczyciele byli wyposażeni w takie pomoce, o których mogli tylko pomarzyć 30 lat temu. Zainwestowałam ostatnio olbrzymie pieniądze i kilka lat pracy, bo chciałam stworzyć nową serię do nauczania wczesnoszkolnego (pierwszą taką serię w moim wydawnictwie) i przy okazji miałam nadzieję poprawić nauczanie matematyki w klasach I-III. Nad samą koncepcją pracowaliśmy przez dwa lata. Nad tym nowym projektem pracowało 60 osób przez ponad 5 lat! Zakładaliśmy, że koszty będą się zwracać przez następnych kilka lat. Jak mam się nie czuć oszukana? Jako przedsiębiorca mogłam się oczywiście obawiać konkurencji, ale nie przypuszczałam, że powinnam się bać własnego państwa.

Myślę, że w takim demokratycznym kraju jak Polska, rząd nie powinien w ten sposób traktować przedsiębiorców. Bez uprzedzenia zmieniać cały system edukacyjny. Czy będą w Polsce wydawnictwa, czy nie, to nie będzie miało wpływu na gospodarkę. Na te przedsiębiorstwa jak najbardziej. Chodzi o kilka tysięcy ludzi związanych z tą branżą. Dużo mówi się o rzekomej pazerności wydawców. A rynek podręczników szkolnych i pomocy edukacyjnych w Polsce dla wszystkich dwunastu roczników uczniów ma wartość około 900 mln zł. Zysk brutto wydawnictw wynosi 8-10 proc. Dla porównania, rynek pieluch jednorazowych - obejmujący zaledwie 2,5 rocznika dzieci - ma w Polsce wartość ponad 1 mld zł. A pieluchy też nie są tanie. Może i tę branżę warto znacjonalizować?

Miejsca

  • GWO Gdańsk, al. Grunwaldzka 413

Opinie (71) 5 zablokowanych

  • (8)

    co do PR i propagandy rzadowej calkowita zgoda. Przecież jak naród usłyszy : darmowe to słupki poszybują w górę i o to chodzi przecież w wielu działaniach rządów

    • 51 3

    • Czy w zakresie cyferek i literek coś się od 100 lat zmieniło? Alfabet ten sam, 2+2 to dalej 4 (2)

      czy w zakresie cyferek i literek coś się od 100 lat zmieniło? Alfabet ten sam, 2+2 to dalej 4 ale wg. wydawnictw te zmiany są tak ogromne że co roku nowa książka.
      Zamiast nowych książek do nauki alfabetu lepiej te pieniądze przeznaczyć na inne cele edukacyjne.

      • 11 3

      • Tak ale teraz książki trzeba pisać zgodnie z zasadami gender: chłopiec nie moze bawić się tylko żołnierzykami a dziewczynka tylko lalkami i chłopiec nie moze być na granatowo a dziewczynka na różowo w książce. Wszystko trzeba zmieniać.

        • 3 6

      • Tylko to nie wydawnictwa wprowadzają zmiany programowe a ministerstwo.

        • 2 0

    • Czytając niektóre (4)

      wypowiedzi/komentarze mam wrażenie, że słabo czytaliście ludzie ten podręcznik jedyny za komuny! Co ma przyswajanie wiedzy do, możliwości i szansy jaką daje dobry podręcznik do jej przyswojenia. Sprawa jest prosta zarobiła koleżanka pani minister, zarobią wyznaczone drukarnie, zarobią wyznaczeni dostawcy. Różnica polega na tym, że wolny rynek napędza konkurencję, co jest zdrowe dla nas odbiorców ostatecznych tych usług. Monopol jak to monopol, smutno by było pić żołądkową gorzką całe życie, jak obok stoi w wyniku wolnej konkurencji wstawiony jack daniels z colą ;]. Podsumowując zawsze w życiu warto mieć wybór alternatywę - a kto za państwowy podręcznik zapłaci wszyscy czy są szczęśliwymi rodzicami czy nie podejdźmy do tego tak i brońmy wolnego wyboru i swobody życia.

      • 8 3

      • (3)

        teraz co roku płacili rodzice bo nie było możliwości odkupienia książki od młodszej koleżanki - bo co roku nowe wydanie podręcznika- i to ma być sprawiedliwe?
        W nosie mam taką wolną konkurencje- Polska jak zwykle najbogatszy naród na świecie co roku nowa książka do nauki czytania a co tam. Ciekawe czy Ty po przeczytaniu książki wyrzucasz ją do śmietnika?

        • 4 3

        • Można było tak zrobić aby połaćzyć wolny rynek i jeden podręcznik
          ale zrobiono tak jak zrobiono i powoduje to pytanie o intencje

          • 3 0

        • nowe książki (1)

          tak było tylko w młodszych klasach, gdzie dzieci mogły w podręczniku rysować, zaznaczać, przyklejać, pisać odpowiedzi. Podręcznik służył aktywnej nauce. Obecne podręczniki będą od szkół wypożyczane i nie będzie wolno w nich kreseczki zrobić. Pamiętam moją edukację z podręcznikiem, który należało "szanować" dla klas następnych. Pani na 1 lekcji zdążyła zawołać do tablicy nie więcej niż 10 dzieci, żeby mogły przećwiczyć teorię. Moja córka już pracowała inaczej. Cała klasa jednocześnie robiła ćwiczenia, bo w książkach można było pisać. Korzyści nie trzeba chyba opisywać. W klasach starszych podręczniki były już odkupywane od starszych roczników . Generalnie cieszę się, że moje dziecko "zdążyło" przed kolejną reformą edukacji. Bo zamiast dawać dzieciakom szansę, znowu równamy w dół. A za jakiś czas dorośli będą jeszcze głośniej krzyczeć, jaką to coraz głupszą mamy młodzież.

          • 3 0

          • Dokładnie. Interaktywne podręczniki w młodszych klasach to jest rzecz wspaniała, która pozwala w najbardziej efektywny i naturalny sposób wykorzystać potencjał młodego człowieka. Próbując uczyć 7-latków jak licealistów robimy im krzywdę. Może od razu od pierwszej klasy podstawówki niech będzie system wykładowy jak na studiach? Wtedy nie trzeba będzie żadnych podręczników, co za oszczędność!

            • 0 0

  • Źle jest, gdy dzieci nie mogą otrzymać podreczniki "po" starszych dzieci (3)

    bo płacimy bardzo drogo co roku za książki ( mam kilkoro dzieci i jest to naprawdę mega wydatek)- a tak jest nawet w liceum

    ale z drugiej strony- teraz to chyba rząd "wylał dziecko z kąpielą"

    a tak bez przetargu -- to legalnie? Rząd może jest inwestorem, ale jakaś drukarnia drukuje i zarabia na tym

    • 47 4

    • (2)

      Idźmy dalej w tym rozdawnictwie. Czemu tylko podręczniki? Dziwię się , że nikt nie wpadł na pomysł darmowych ubrań czy butów dla wszystkich dzieci. Przecież to-to rośnie, ubrania co chwilę za małe. A ile kosztują! Niech Państwo nam da!
      A co z jedzeniem?! Mój syn - ten to potrafi zjeść! Żądam, żeby dzieciaka też mi karmiono za darmochę!

      • 11 1

      • w wielu rozwninietych krajach są mundurki i jakoś tam nikogo to nie dziwi (1)

        • 4 0

        • ale kupuje się je w sklepach!

          a u nas też są mundurki i co z tego?

          • 2 0

  • Pazernosc (13)

    Wydawnictwa w tym Pani Dobrowolskiej - przez lata "zerowala" na uczniach
    często z bardzo ubogich rodzin - kombinując jak zmieniać co roku podręczniki
    tak by nie można było przekazywać używane kolejnym rocznikom . Zmieniali
    programy a nauczyciele " zadali" aktualnych wersji i kółko sie zamykalo. Do tego
    co roku podnosili cenę podręczników korzystając z sztucznego monopolu .
    W efekcie Ci wybrani " wydawcy " odrobili sie fortun na biednych ludziach -
    I to cała prawda ! !! Całe szczęście , ze w końcu ten proceder przerwano .

    Rodzic

    • 45 56

    • (3)

      Wydawnictwa muszą dostosować podręczniki do obowiązującej podstawy programowej, a t nie jest tworzona przez wydawnictwa a ministerstwo... a że ją często zmieniano taki efekt.

      • 18 10

      • Tylko w jaki sposob (2)

        Zmiana kolejności rozdziałów i czcionki jest dostosowaniem do podstawy programowej? Wydawcy korzystali ze zmian w podstawie i wydawali nowa wersję, dając w łapę nauczycielom, by żądali wersji 'aktualnej'.

        Znacznie lepszą opcją byłoby obowiązkowe utrzymywanie jednego podręcznika do danego przedmiotu np. przez 10 lat w danej szkole. Nauczyciele niech bawią sie zeszytami ćwiczeń, ale tez max 1 na przedmiot. A do tego podręcznik rządowy jako alternatywa/uzupełnienie

        Bo o ile rząd poszedł w patologiczną sytuację, nie jest ona bardziej patologiczna, niż była, wręcz odrobinę mniej. Ale tylko odrobinę.

        • 7 4

        • Nauczyciele dostali ewentualnie jakiś gadżet dla picu (1)

          Podobno obowiązuje zasada "nauczyciel wybiera podręcznik". Nauczyciel przychodzi do pracy i słyszy od dyrekcji: Oczywiście że masz prawo wybrać podręcznik pod warunkiem, że będzie to podręcznik wydawnictwa XXXXX (wstaw właściwe). Nie ściemniam bo sam widuję na codzień. Nauczyciel może ewentualnie dostać gratis egzemplarz dla siebie i kilka długopisów od wydawnictwa. A przy wejściu do większości szkół wiszą nazwy sponsorów wśród których jest zazwyczaj jakieś wydawnictwo oświatowe, dziwnym przypadkiem wyberane przez nauczycieli tejże szkoły. Ech, biedne te wydawnictwa, to nie one tylko ministerstwa każą im produkować i sprzedawać na ilość i zarabiać. Producenci kolorowanek a nie podręczników.

          • 1 0

          • Bzdury

            • 0 0

    • Błędne założenie (1)

      To nie właściciele wydawnictw "zmieniali programy", ale kolejni ministrowie edukacji wszelkich maści - i z PO i PIS i SLD! Przychodzi nowa miotła (nowy minister) i zmiata stare programy do kosza! Owszem, wydawnictwa z tego korzystają. Ale jeśli podobnie będzie teraz, to za dwa lata "darmowy podręcznik", kupiony za publiczne pieniądze także powędruje do kosza i państwo z naszych podatków będzie musiało wyłożyć kolejną kasę na następne, a poprzednie pójdą na makulaturę.

      • 11 3

      • dokladnie tak

        tak właśnie będzie.
        powiedzą, że zbyt promował ideologie gender i dadzą swój z wartościami rodzinnymi. Po następnych wyborach cykl się powtórzy, i tak w kółko.

        • 0 0

    • Pazerność (1)

      Taka sama Pazerność jak u np piekarza sprzedającego codziennie świeże bułki. Skandal, Rodzicu, kupowałem wczraj u niego, musze kupić dzisiaj. A kto wie może i znowu kupię pieczywo jutro. Co za cholerny swiat..
      Towar jest towar. Jest dobry - są nabywcy.
      Ale bądźmy dobrej myśli, może rząd dbając o nas nie wprowadzi darmowych bułek dla każdego. Przedwczorajszych, czerstwych - ale od Rządu dla obywatela, żeby ulżyć, za darmo! Bo przecież piekarz, szuja, nie będzie zarabiał na tym kosztem ludności.
      A co do meritum. Rodzicu oburzony - kupuj tańsze, podręczniki, używane. A i ćwiczenia na Alegro można kupić już rozwiązane. Dziecko się tylko ucieszy.
      A

      • 6 12

      • Jeśli nie zrozumiałeś problemu

        To spróbuje wytłumaczyć, czemu przykład z piekarzem jest bez sensu.
        Właśnie ze starych podręczników nie mozna było korzystać ' bo teraz jest nowy' ze zmienioną kolejnością stron, czasem paroma akapitami, które nic nie wnoszą. Ale nauczyciele dostali 'wsparcie merytoryczne' od wydawcy i żądają najnowszej wersji. Albo podręcznika, który dopiero co pojawił sie na rynku. I koniecznie 10 zeszytów ćwiczeń do niego. Wersja sprzed dwóch lat 'nie nadaje się do użytku' wg nauczyciela po 'wsparciu merytorycznym'.

        Tu leżał problem i patologia poprzedniego systemu. I nie ma co zrzucać wszystko na częste zmiany podstawy programowej, bo zawartość podręczników w zasadzie się nie zmieniała.

        A to, ze rząd postanowił zmienić to na inna patologię...cóż.

        • 6 3

    • Pazerność. Tak tylko czyja.

      Rodzicu drogi. Jeżeli Twoje dziecko zaczyna naukę w klasie pierwszej zapłacisz więcej za materiały edukacyjne niż dotychczas za komplet podręczników. Albo Twoje dziecko jeżeli Ty nie poświęcisz w domu kilka godzin na dodatkową edukację będzie miało braki wiedzy. Ten darmowy podręcznik (pomijając jakość treści) zawiera zaledwie cztery edukacje - językową, społeczną, matematyczną i przyrodniczą, a gdzie pozostałych siedem, które według MEN-owskiego obowiązującego programu nauczania nauczyciel zobowiązany jest przepracować z dziećmi. Nie ma zajęć komputerowych, nie ma muzyki, nie ma zajęć plastycznych. Ekonomia jest bezwzględna, nie ma nic za darmo. A jak ktoś tak mówi, to należy się zastanowić gdzie tkwi haczyk. A ten haczyk będzie drogi, bardzo drogi, Rodzicu drogi

      • 4 3

    • Widać , że jest pani laikiem w tym temacie .Proszę się raczej nie wypowiadać .

      • 3 0

    • IGNORANCJA

      To Ministerstwo wprowadzało zmiany podstawie programowej, wydawnictwa nie miały tu nic do gadania - musiały dostosować treści podręczników do obowiązujących w podstawie wytycznych. Jeśli się nie ma o czymś pojęcia to warto zachować swoje przemyślenia dla siebie - dla własnego dobra - żeby nie wyjść na ignoranta i głupka. Poza tym jeśli kogoś nie było stać na podręczniki mógł skorzystać z dofinansowania.

      Nauczyciel

      • 2 1

    • Wydawcy zmieniają programy???

      Pozwolę sobie zwrócić uwagę (nieśmiało), że programy zmienia MEN, nie zaś wydawcy. Po drugie: o jakim MONOPOLU mowa, gdy wydawców podręczników na rynku jest jednak kilku(nastu)

      • 0 1

    • bo nie chodzi o jakość edukacji

      tylko o kiełbasę wyborczą i o to, żeby tania polska siła robocza pracująca w montowniach nigdy już nie aspirowała do awansu społecznego dzięki edukacji

      • 1 0

  • Rząd obiecywał darmowe laptopy lub tablety (1)

    Skończyło się natomiast na taniej książce. Nic nie jest darmowe. Obniży to na pewno poziom nauczania. Miała być decentralizacja a zaczyna być jak za komuny. Wszystko sterowane i nakazywane z góry. Tyle, że bardziej niebezpieczne. Decyzje zapadają szybko i zależą od doraźnych i krótkowzrocznych interesów osób aktualnie będących u władzy. Zgadzam się z tym, że nikt nie myśli o tym co co będzie za parę lat. Inni politycy będą się z tym zmagać. "A po nas to..."

    • 46 3

    • Niech się dzieciaki pisać i czytać lepiej nauczą .

      • 0 0

  • a biurowce TORUS .. z czego sie buduje ... (2)

    placic rodzice na biurowce pani prezes !!!!
    a panstwo ...zle ze tanie ksiazki daje !!!!!

    panstwo --to my !!!

    • 20 51

    • biurowce? tak jak wszyscy - z kredytu

      • 2 0

    • Poprawka

      mylisz pojęcia: "naród - to my" państwo to system, który powinien służyć obywatelom

      • 0 0

  • Darmowy? Bez wyboru, (2)

    NIC NIE MA ZA DARMO! Epoka dla wszystkich to samo już była...Smutne...Najbardziej smutne, że robi się eksperyment na małych dzieciach. Czy uchroni to słupki wyborcze? Zobaczymy.. Machina rusza..

    • 35 2

    • (1)

      A jaki chciała byś mieć wybór? A i A w podręczniku to to samo A, a czy obok będzie miś czy zajączek to co za różnica? Na poziomie edukacji podstawowej nie ma żadnej nowej wiedzy, a do książki na pewno będą jakieś zeszyty ćwiczeń których zakup i tak narzuci Tobie nauczyciel .

      • 2 3

      • stolec wiesz więc chętnie się wypowiesz. Są podręczniki lepsze i są gorsze. Wszystkie przedstawiają te same fakty (realizują podstawę programową) ale sposób wyłożenia tych faktów jest różny. Z jednego podręcznika dzieciaki "łapią" temat po kilku minutach, z drugiego nie nauczą się i po dwóch godzinach.
        Powiem inaczej: można jeść kiełbasę z biedrony i można z delikatesów - przecież według Ciebie nie ma żadnej różnicy bo obie mają podobną ilość kalorii w 100g.

        • 2 0

  • Ale nauczyciel nie będzie mógł narzucić kupna zeszytów ćwiczeń...

    • 1 10

  • naturalnie ze sie nieda edukować zadarmo tak jak obecnie na koszt podatnika

    najbardziej sie usmiałem jak blondi wykładowca opowiada ze poziom nauczania jest niski a sam za niego odpowiada

    • 3 7

  • Tu będzie lepiej ...? (4)

    Wprowadzimy samochody jednej marki z dopłatami, będziemy wyjeżdżać na wakacje w jedno miejsce, zakupy tylko wybranych produktów, już tak było i zobacz skończyło się przewrotem;]

    Czytając wypowiedzi/komentarze mam wrażenie, że słabo czytaliście ludzie ten podręcznik jedyny za komuny! Co ma przyswajanie wiedzy do, możliwości i szansy jaką daje dobry podręcznik do jej przyswojenia. Sprawa jest prosta zarobiła koleżanka pani minister, zarobią wyznaczone drukarnie, zarobią wyznaczeni dostawcy. Różnica polega na tym, że wolny rynek napędza konkurencję, co jest zdrowe dla nas odbiorców ostatecznych tych usług. Monopol jak to monopol, smutno by było pić żołądkową gorzką całe życie, jak obok stoi w wyniku wolnej konkurencji wstawiony jack daniels z colą ;]. Podsumowując zawsze w życiu warto mieć wybór alternatywę - a kto za państwowy podręcznik zapłaci wszyscy czy są szczęśliwymi rodzicami czy nie podejdźmy do tego tak i brońmy wolnego wyboru i swobody życia.
    i tak to sobie jest

    • 22 1

    • a ja będę bronił swojej kieszeni! Do nauki podstaw nie potrzeba 100 rodzajów książek- co roku nowych (3)

      • 5 1

      • (2)

        Do telefonowania - bo to mniej ważna sprawa nie potrzebujesz nowego smartfona, nie potrzebujesz w sumie nowych ubrań tak zakłada rząd po 50 roku życia w ustawie emerytalnej, w sumie po co wybierać wyjazdy zagraniczne, Bułgaria piękny kraj jedźmy wszyscy. Zgodzę się może powinny być tańsze książki ok, ale z drugiej strony kto ci każe co roku zmieniać te książki samo państwo, bo przecież wydawnictwa działają na mocy ustawy o edukacji i dostosowywać muszą podręczniki do podstawy którą narzuca państwo. ciekawy jestem jak to będzie z tym nowym podręcznikiem ma być przechodni a jak zmieni się podstawa to znowu z planu nici i znowu zapłacimy za dodruk korektę itp itd będzie to ciekawe. Nie przekonasz mnie że brak wyboru jest gorszy niż jego możliwość, chyba że jesteś z tamtych czasów i tęsknisz jak połowa tego społeczeństwa za "lepszymi czasami" komuny, a tęsknią bo to była ich młodość i tyle koniec tematu .

        • 4 1

        • a jak wybierano najlepszy podręcznik? Decydował Ten kto dawał największą prowizje nauczycielowi lub dyrektorowi!

          a jak wybierano najlepszy podręcznik? Decydował Ten kto dawał największą prowizje nauczycielowi lub dyrektorowi.

          • 2 0

        • mam ten sam aparat od 5 lat...

          czyli można - można. nie trzeba co roku wymieniać podręczników.

          • 0 0

  • Szczerze ! Polska ma cos z glowa od dawna i tu jest problem.

    Odbija wszystkim w coraz to wiekszej pseudo pomyslowosci a szmal zastapil logike. Osobiscie bym odnosnie elementarza wprowadzil Genialny Elementarz chyba '' Falskiego '' na ktorym sie wychowaly cale pokolenia i sa dzis na wyzszym poziomie IQ niz wszelcy '' nowi pomyslowi.''.

    • 13 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane