• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niech prokuratorzy zapłacą za swoje błędy

Roman Daszczyński
20 lutego 2009 (artykuł sprzed 15 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Gdańska Temida ślepa na sprawiedliwość?
Piotr Zaleski został całkowicie oczyszczony ze stawianych przez prokuraturę zarzutów. Od skarbu państwa otrzymał odszkodowanie za nieuzasadnione aresztowanie. Piotr Zaleski został całkowicie oczyszczony ze stawianych przez prokuraturę zarzutów. Od skarbu państwa otrzymał odszkodowanie za nieuzasadnione aresztowanie.

Finansowego ukarania prokuratorów domaga się gdańszczanin Piotr Zaleski za bezpodstawne zamknięcie w areszcie. Mieliby w sumie zapłacić 75 tys. zł. To pierwszy taki przypadek w Polsce.



"Panie Zaleski, wystarczy się przyznać i będzie pan miał święta w domu" - miał mówić w więzieniu w Braniewie prokurator Ryszard Paszkiewicz, dziś zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku. "Panie Zaleski, wystarczy się przyznać i będzie pan miał święta w domu" - miał mówić w więzieniu w Braniewie prokurator Ryszard Paszkiewicz, dziś zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku.
Chodzi o największą wpadkę trójmiejskiej prokuratury w ostatnim dwudziestoleciu. Piotr Zaleski jest właścicielem kantoru wymiany walut "Conti" w Gdańsku i kierowcą rajdowym. We wrześniu 1995 r. prokuratura w Gdańsku uznała, że tak naprawdę jego główne zajęcie polega na praniu brudnych pieniędzy dla wybrzeżowej mafii. Kwoty miały iść w dziesiątki milionów dolarów i marek niemieckich. Za kratami spędził ponad 150 dni. Osiem lat później okazało się, że prokuratura nie była w stanie obronić aktu oskarżenia w sądzie.

Zaleski został oczyszczony, następnie wytoczył proces cywilny o pieniądze za czas spędzony za kratami. Prawomocnie zasądzono mu 75 tys. zł zadośćuczynienia z tytułu "oczywiście niesłusznego tymczasowego aresztowania". Całą kwotę wypłacił mu już skarb państwa.

- Nie widzę powodów, by podatnicy musieli płacić za decyzje dwóch prokuratorów, którzy zamiast rozsądku mieli parcie na sukces - mówi Zaleski. - Na mojej krzywdzie robili karierę, dostawali awanse, nagrody. Domagam się, by całą kwotę oddali skarbowi państwa solidarnie, z własnej kieszeni.

Płacić mieliby: aktualny zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku Ryszard Paszkiewicz i Jacek Spyt - aktualnie adwokat - który w latach 90. był wiceszefem Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku i zwierzchnikiem Paszkiewicza. W połowie lat 90. decyzje aresztowe były w gestii prokuratury, a nie sądów.

- Zrobili ze mnie kryminalistę, choć od początku tłumaczyłem, że są w błędzie - mówi Zaleski. - Zrujnowali mi firmę, nękali rodzinę, zaglądali nawet do kart chorobowych mojej żony. Siedziałem w Braniewie jako niebezpieczny, było tak zimno, że w celi pod parapetem utworzył się potężny sopel lodu. Śledztwo prowadził prokurator Paszkiewicz. Przyjechał przed Bożym Narodzeniem: "Panie Zaleski, wystarczy się przyznać i będzie pan miał święta w domu". Nie przyznam się do czegoś, czego nie robiłem. "Jak pan woli" - odpowiedział, i zostawił mnie za kratami.

Wniosek Zaleskiego o ściągnięcie pieniędzy z Paszkiewicza i Spyta ma rozpatrzyć Prokuratura Okręgowa we Włocławku. Podstawą prawną jest art. 557 k.p.k. Prokuratura już zażądała akt sprawy do wglądu.

Prokurator Paszkiewicz odmawia komentarza.

- Każdy ma prawo występować na drogę prawną - mówi mecenas Spyt. - Roszczenie zwrotne leży jednak w gestii prokuratora lub organu, który reprezentuje skarb państwa. Zaleski przekracza więc swoje kompetencje.

- To prawda, jego wniosek ma charakter obywatelski - potwierdzają prawnicy, którzy przygotowali Zaleskiemu wniosek przeciwko Paszkiewiczowi i Spytowi. - Nasz klient przypomina, że prokuratura powinna zastosować roszczenie zwrotne i chce wiedzieć, dlaczego dotąd tego nie zrobiła. Nie byłoby dobrze, gdyby okazało się, że prokuratorzy na koszt skarbu państwa bawią się w źle pojętą solidarność zawodową. Prosimy nie ujawniać naszych nazwisk.

Katarzyna Szeska, rzeczniczka prokuratora generalnego: - Nikt nie przypomina sobie od lat, żeby takie roszczenie wysuwano pod adresem prokuratorów.

W policji odpowiedzialność finansowa za błędy popełnione w trakcie służby jest już praktycznie normą. Najsłynniejszy przypadek to Dariusz W., który w styczniu 1998 r. w Słupsku śmiertelnie uderzył pałką 13-letniego Przemka Czaję. Rodzina chłopca dostała od skarbu państwa wysokie zadośćuczynienie. Dariusz W. od trzech lat spłaca co miesiąc 200 zł - zostało mu jeszcze 349 tys. zł.
Gazeta WyborczaRoman Daszczyński

Zobacz także

Opinie (93) 4 zablokowane

  • Ryszard Paszkiewicz

    to syn Sylwestra Paszkiewicza szefa SB

    • 0 0

  • Pisie uwolnij polskę od bolszewickiej zarazy totalitarnej platformy okupacyjnej nowoczesnej itd nietykalnych bandytów w togach !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane