• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy zniknie reklamowy chaos w Trójmieście?

Katarzyna Moritz
3 września 2009 (artykuł sprzed 14 lat) 
Właściciel budynku przy gdańskim Błędniku postanowił go sprzedać. Jego oferty nie sposób nie zauważyć. Właściciel budynku przy gdańskim Błędniku postanowił go sprzedać. Jego oferty nie sposób nie zauważyć.

Reklamy już dawno zdewastowały przestrzeń publiczną polskich miast. Czy najnowszy projekt poselski przywróci miasta ich mieszkańcom? Samorządowcy, którzy mają tego dopilnować, są sceptyczni.



Baner reklamujący Allegro i koncert Madonny wisiał we Wrzeszczu bez zezwoleń. Baner reklamujący Allegro i koncert Madonny wisiał we Wrzeszczu bez zezwoleń.
Stojące, wiszące czy świecące reklamy nie tylko szpecą polskie miasta, ale bywa, że stwarzają w nich zagrożenie. Część z nich zasłania znaki drogowe, kolejne oślepiają kierowców, jeszcze inne pozbawiają mieszkańców dostępu do światła. Są dowodem na nierówne traktowanie mieszkańców: wąska grupa (właścicieli nieruchomości) zarabia na niszczeniu estetyki wspólnej przestrzeni, z której korzystają wszyscy.

Metody walki z wszechobecnymi reklamami są jednak ograniczone. Dlaczego? - Przepisów w tej sprawie jest za dużo i nie są spójne - podkreśla w rozmowie z "Rzeczypospolitą" poseł Mirosław Sekuła, przewodniczący komisji "Przyjazne państwo". I dlatego kierowana przez niego komisja poprosiła Ministerstwo Infrastruktury o uregulowanie tego problemu.

MI rozpoczęło więc prace nad zmianami w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Mają one pomóc gminom skutecznie chronić przestrzeń publiczną przed zalewem reklam.

W jaki sposób? Mają być wprowadzone miejscowe przepisy urbanistyczne, które będą ustalać zasady i warunki usytuowania reklam, rodzaje materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane, a w odniesieniu do tablic i urządzeń reklamowych także ich dozwoloną wielkość i możliwości umieszczenia na budynkach i budowlach. Ministerstwo Infrastruktury chce też wprowadzić opłaty urbanistyczne dla firm reklamowych korzystających z przestrzeni publicznej.

Andrzej Duch, dyrektor wydziału urbanistyki, architektury i ochrony zabytków w Gdańsku.

- Czy nowe przepisy coś zmienią? To zależy, czy będą respektowane. W Gdańsku 70 proc. reklam postawiono nielegalnie, bez żadnego zgłoszenia, ani pozwolenia na budowę. Jeżeli ktoś wiesza na "dolarowcu" [chodzi o wieżowiec Olimp - przy. red.] we Wrzeszczu plakat Madonny, albo stawia ekran diodowy, na który nie ma pozwolenia, to ryzykuje jedynie kary od nadzoru budowlanego. Jeżeli jednak jego zyski ze sprzedaży powierzchni reklamowej są wyższe od tych kar, to pieniądz zawsze wygra nie tylko z interesem lokalnej społeczności i ładem przestrzennym, ale także z prawem.



Tomasz Banel, naczelnik wydziału polityki gospodarczej i nieruchomości z UM w Gdyni.

- Bardzo byśmy chcieli wierzyć w powodzenie tych regulacji. Wiemy jednak, że firmy reklamowe znajdą jakieś kruczki, czy bliżej nieokreślone definicje co jest reklamą, co jest informacją, a co jest szyldem. Jest pewna obawa, że nam się to wymknie spod kontroli. Weźmy np. banery wywieszane na balkonach mieszkań prywatnych. Nie stoją za tym agencje reklamowe, a wywieszenie takiego baneru nie wymaga niczyjej zgody. Mimo to bez wątpienia takie zachowanie szpeci miasto, widać to choćby na ulicy Świętojańskiej.

Opinie (153) ponad 10 zablokowanych

  • POLSKA ma jeden podstawowy problem - brak nieuchronności kary !!! (1)

    i dotyczy to każdej dziedziny naszego życia. Nie egzekwując kar władza daje ciche przyzwolenie na różne działania łamiące prawo...

    • 83 0

    • Bo Polska to kraj barbarzynski - dzieli sie na MY i ONI

      im większy złodziej i bandzior, tym większe jego koryto i własny kodeks karny - dotyczy to takze najwyzszych urzedników tego panstwa

      • 11 0

  • (6)

    "W Gdańsku 70 proc. reklam postawiono nielegalnie, bez żadnego zgłoszenia, ani pozwolenia na budowę"

    I co? Gdzie urzednicy , którzy egzekwowali by kary ?

    • 25 1

    • juz sama wypowiedźpowinna być powodem zwolnienia takiego urzednika!!! 70% bez zezoleń jak to jest mozliwe??? (5)

      • 9 1

      • (4)

        To co? Ma biegać z pałką za każdym, kto bez jego wiedzy stawia reklamy? Urzędnik nie jest od egzekwowania prawa, tylko od wydawania decyzji zgodnie z przepisami. Jeżeli nikt do niego się nie zgłosi, to już z racji prawa popełnia wykroczenie, które ścigają inne osoby niż "ten kto wydaje decyzje".

        • 3 4

        • jak nic innego nie działa to niech bierze tą pałkę i w drogę!

          • 3 1

        • a skad plicjant ma widzieć ze dany baner ma zgode lub nie??? A urzednik wie gdzie i kiedy takie zgody wydawał.

          • 3 2

        • Ale ten urzędnik powinien interweniować (z racji swojego urzędu i dla jego szacunku) w sytuacji gdy widzi lekceważenie i wykroczenie - policja jest tylko wykonawcą polecenia urzędnika - ale oni chcą świetego spokoju

          • 1 1

        • żartujecie?

          przecież miasto ma swój aparat przymusu o nazwie straż miejska!
          ale o ileż łatwiej pogonić staruszkę handlującą czosnkiem niż nieuczciwego dorobkiewicza czesto swoimi reklamami zagrażającego bezpieczeństwu innych.

          • 2 1

  • Z pieniędzy za kary zatrudnić kilka osób nadzorujących na bieżąco miasto w zakresie dzikich reklam.

    Szybka i wysoka kara, skutecznie odstraszy dzikich reklamodawców.

    • 13 1

  • zaras]bianie na docieplenie elewacji (2)

    A co jeśli reklamy są metodą na dorobienie przez wspólnotę na remont elewacji który jest bardzo drogi i mieszkańców nie stać na wysoki fundusz budowlany?

    • 4 8

    • to niech wspólnota weźmie kredyt. nie każdego musi być na wszystko stać

      • 5 2

    • Jaja sobie robisz?

      Są kredyty. Nie wolno pozbawiać ludzi dostępu do światła i normalnej cyrkulacji powietrza tylko dlatego, że nie stać cię aby płacić za remont. Ci co chcą remontów czyimś kosztem niech zasłonią sobie swoje okna, a nie sąsiadów (jak zazwyczaj ma miejsce). Jest to działanie niedopuszczalne.

      • 0 0

  • Reklamy, reklamy...

    Rażące diody przy większych skrzyżowaniach, jeden baner obok drugiego (np. Spacerowa). Wszystko to się rozprzestrzenia w bardzo wysokim tempie ostatnio. Niestety, było już kilka apeli w tej sprawie, ale zero działań i zero efektów. No może jeden efekt. Ktoś pobazgrał sprajem banery na spacerowej. Może i taki prosty sposób ma sens?

    • 13 1

  • chaos (2)

    Wokół widzę chaos
    Rozmawiała Bożena Aksamit

    Trzeba zadbać o dobre prawo w zakresie architektury, zabytków i ładu przestrzennego. Inaczej będziemy żyć w pogłębiającym się chaosie, do którego trochę już chyba niestety przywykliśmy, tak jak się przywyka do zatęchłego powietrza w pokoju - dopóki się nie otworzy okna.
    Bożena Aksamit: Stasiuk opisując Rumunię używał określenia postindustralna rozpierducha. A u nas?

    Jacek Friedrich*: - Otacza nas niewyobrażalny chaos architektoniczny - właściwie wszędzie, poza fragmentami zabytkowych centrów miast. Siedzimy teraz w samochodzie, mamy przed sobą typowe polskie skrzyżowanie w Kamiennym Potoku. Niech pani spojrzy od lewej do prawej. Co pani widzi?

    Bajzel.

    - Wszystko ze wszystkim się gryzie. Nic nie jest częścią większej całości. Każdy element jest z innej bajki. Czy to jest architektura, czy znak, hydrant, budka na prąd czy flagi, które teoretycznie powinny zdobić, a dodają chaosu. Do tego pawilony z kanapami, kafelkami, używanymi samochodami typowe dla przedmieść w Europie Zachodniej u nas rozmnożyły się w sposób niekontrolowany w centrach miast. Bogu dziękować za drzewa i zimę. Liście i śnieg są ulgą dla oczu.

    A nowe Centrum Haffnera w Sopocie?

    - Kiepskie. Ta nadęta i jednocześnie bezosobowa estetyka nie przystaje do tak ważnego miejsca w mieście. A do tego jest to jakaś czkawka po tym, co w architekturze światowej obowiązywało ze dwadzieścia lat temu. Dziś chyba już nikt tak na Zachodzie nie buduje, w każdym razie nie w centrum miasta. Nie chodzi zresztą o to, żeby we wszystkim naśladować Zachód, bardzo się cieszę, gdy powstaje u nas coś dobrego i własnego, ale jeśli komuś brak talentu, to powinien przynajmniej sięgać po lepsze wzorce.

    Architekci, którzy to projektowali pewnie mają zgagę

    - Mam nadzieję, że przynajmniej tyle. Gorzej, jeśli są z tego projektu zadowoleni, bo to znaczy, że w przyszłości też będą stawiać rzeczy równie słabe. W dzisiejszej Polsce architekt to - niech mi koledzy architekci wybaczą - jeden z najbardziej sprostytuowanych zawodów. W warunkach dyktatu inwestora wielu skłonnych jest projektować cokolwiek, często nie zwracając najmniejszej uwagi na wspólne dobro, jakim jest ład przestrzenny. Podobnie jest zresztą ze stosunkiem do architektury zastanej. Przyznam, że patrząc na to, jak barbarzyńsko współcześni projektanci traktują budynki z lat 20., 30., czy 60. nie wiem, jak mogą patrzeć spokojnie w lustro.

    Oszpecają je?

    - Żeby nie być gołosłownym proponuję prosty eksperyment - proszę się przejść na ul. Książąt Pomorskich w Sopocie. Jest tam znakomity modernistyczny budynek szkolny zaprojektowany w 1929 roku przez wybitnego architekta Paula Mebesa. Osiemdziesiąt lat temu miasto było bardzo dumne z tej inwestycji. Kilka lat temu postanowiono wyremontować szkołę. Dostawiono klatki schodowe i nową salę gimnastyczną. Zostawmy już nawet estetykę - te podpalane cegiełki, od których można dostać oczopląsu i skośny dach nad nową salą gimnastyczną, który do modernistycznej architektury całości pasuje jak pięść do nosa. Spójrzmy wyłącznie na stronę techniczną, materiałową, wykonawczą - partie przedwojenne są wciąż w znakomitym stanie, a w nowym budynku straszą odłupujące się partie tynku, odpadające plastikowe kratki wentylacyjne, zwisające bezładnie przewody instalacyjne. To jest straszne, że świetny budynek zepsuto takim dziadostwem

    Nowy Dom Zdrojowy wygląda jak szpital, centrum handlowe i sanatorium z Kudowy w jednym

    - Potworny grzmot. Nadęty, udaje coś czym nie jest. Mamy tu jakieś formy historyczne, ale przedrzeźniane i karykaturowane bez jakiegokolwiek zrozumienia czym one były kiedyś. Na dachu jakaś gruszeczka postawiona na trójnóżku, a z niej sterczy chorągiewka. Horror. Najbardziej przygnębiający jest potwornie niski standard estetyczny tego wszystkiego. Nie ma żadnej troski, żeby tę budowlę jakoś zindywidualizować, ale nie poprzez efekciarskie rozwiązania w rodzaju wieżyczek, tylko jakimiś subtelniejszymi środkami - fakturą, szlachetniejszym materiałem, detalem, kolorem. Tutaj mamy coś, co można by przekornie nazwać minimalizmem, ale nie jest to minimalizm estetyki, tylko minimalizm wykonania. Na poziomie przechodnia nie ma tu niczego dla oka, niczego, co by dawało jakąś estetyczną satysfakcję w miejscu, które ma przecież służyć rekreacji milionów Polaków. A tu tylko tępe połacie technologicznie jałowych płaszczyzn.

    Z przodu nowe, z tyłu stare

    - Rotunda musiała być odtworzona zgodnie z wytycznymi konserwatora. Całość jednak rzeczywiście sprawia dziwne wrażenie. A przecież jest wiele dowodów na to, że łącząc stare z nowym można wydobyć nową architektoniczną wartość. Niestety i tę szansę na postawienie wreszcie we współczesnym Sopocie czegoś pięknego zmarnowano. Zamiast korzystać z możliwości, pieniędzy, uwielbienia jakie dla tego miasta nosi w sercu połowa Polski, Sopot jeśli chodzi o architekturę robi się coraz bardziej infantylny. Powoli wygląda jak miasto dla krasnoludków. Wieżyczki, bufiaste dachy, daszki, balkony, balkoniki. Nowy Sopot jest karykaturą kurortu sprzed 100 lat. Zamiast podejść z szacunkiem dla tego co zostało, zadbać o szczegóły, detale postanowiono w nieskończoność reprodukować "sopockość".

    Stąd hotel Rezydent, który udaje stary

    - Ma z dziesięć lat, udaje, że sto - jakby ktoś usilnie próbował zapomnieć, że architektura zmienia się, tak jak zmieniamy się my wszyscy. W Sopocie budynki pacykuje się aż do mdłości lub stawia jakieś grzmoty, dziwne budowle, które wyglądają jakby spadły tu z innej planety: Hotel Rezydent, krzywy domek, architektoniczne kuriozum na rogu Chopina i Sobieskiego - absolutny kicz. Z drugiej strony niszczy się albo zabudowuje świetne modernistyczne budynki. Pomijając kwestie estetyczne - tu zawsze trudno o powszechną zgodę - trzeba docenić to, że najlepsze przykłady powojennej architektury w Sopocie: Miramar, Alga, Meduza - to były pawilonowe, lekkie budowle - dobrze wkomponowane jeśli chodzi o skalę. Te projekty były reprodukowane w wielu książkach i w profesjonalnej prasie jako przykład dobrej architektury, wielu fachowców się tym zachwyca, ale w dzisiejszym Sopocie nie ma dla nich najwyraźniej miejsca.

    Alga, która na początku lat 60. uchodziła za jeden z najlepszych przykładów nowej polskiej architektury najprawdopodobniej będzie rozebrana

    - Gdy powstawała - równe pięćdziesiąt lat temu - była oddechem nowych czasów, po urzędowo narzuconym socrealizmie. Dziś wygląda jak stragan na pchlim targu. Co to jest? Busz, Karaiby? Sztuczne palmy, kwiaty, bluszcze. Z pewnością nie centrum kurortu, który uważa się za ekskluzywny. Tak nie było zawsze - gdyby piękną kobietę unurzać w błocie, wylać jej wiadro smoły na głowę i do tego podbić oko - kto by poznał się na jej urodzie? Oczywiście nie mam obsesji, żeby bronić wszystkiego, co przyniósł architektoniczny modernizm. Także w Sopocie łatwo wskazać budynki, które były zbrodnią przeciw publicznej przestrzeni, choćby bloki przy ul. Bitwy pod Płowcami. Obok takich katastrof modernizm przyniósł jednak także wiele świetnych budynków. To jest paradoks, że nie traktujemy tego dziedzictwa jako zabytków. Dla większości z nas zabytkiem budynek jest tylko wtedy, gdy ma wieżyczkę, balkonik i skośny dach.

    Sopot dzięki temu, że po wojnie niewiele tu budowano zachował swój klimat, smak. Było to miasto niezwykłe.

    - Dziś jest coraz bardziej plastikowe, kompletnie pozbawione właściwości. Największym grzechem jest odnawianie starych budynków, które nie są pod opieką konserwatora. Zrywa się zabytkowe tynki, które wystarczyłoby często wyczyścić, na to idzie styropian obrzucony narzutką tynkową. Potem pacykuje się kolorkiem i jest. Domy tracą charakter, stają się do siebie podobne. Różnią się tylko kolorem - jeden jest żółty, drugi seledynowy, a trzeci beżowy. Nie jesteśmy w stanie odróżnić czy budynek jest stary czy robiony na stary.

    Nowa architektura potrafi doskonale współgrać ze starą, tylko trzeba to robić z głową

    - Oczywiście. Budynek Miastoprojektu zaprojektowany ponad czterdzieści lat temu przez Szczepana Bauma przy ul. Elżbietańskiej w Gdańsku jest świetnym przykładem tego, jak można wpisać się w materię zabytkową, a jednocześnie nie wpadać w infantylne naśladownictwo. Faktem jest, że nawet jeśli ktoś by wykazał dobrą wolę, to nie bardzo jest się do kogo zwrócić po radę. W Anglii jest English Heritage, instytucja, która oprócz opieki nad zabytkami wysokiej klasy, prowadzi także działalność edukacyjną i poradniczą - jak ktoś jest właścicielem wiktoriańskiej willi to może się zwrócić po poradę jak odremontować taki budynek, żeby nie stracił charakteru. Nie każdy przecież musi się na tym znać.

    U nas nadzór konserwatora traktuje się jako karę boską, gdy go nie ma masakruje się dobrą architekturę. Gdański budynek NOT-u przy ul Rajskiej od kilku lat stoi otoczony obrzydliwym płotem

    - Dom Technika to kapitalny przykład brutalizmu, stylu, który rozwinął się w Europie po II wojnie światowej zwłaszcza w latach 50. i 60., u nas jest bardzo niewiele takich budowli. Jest w niezłym stanie i gdyby podejść do niego z należnym pietyzmem mógłby stanowić chlubę gdańskiej architektury. Oczywiście akurat ten zabytek wymagałby kilku poważniejszych interwencji, ale często wystarczy budynek tylko wyczyścić. I już.

    Ale na czyszczeniu nikt nie zarabia?

    - No tak, zarabia się na wyburzaniu i stawianiu na nowo. Rozpaczliwe jest to, że w centrach zabytkowych miast, które szczycą się swoja urodą, dopuszcza się do tego, że przez ostatnie lata świetnej jakości architektura marnieje z roku na rok. Obrasta jakąś pleśnią niekontrolowanego handlu, tych wszystkich reklam, budek, samowolnych adaptacji, które koszmarnie oddziałują na stronę estetyczną tych budowli.

    Może pan jest malkontentem, CBOS zrobił w 2005 roku badania, zaledwie 4 procentom Polaków zdecydowanie nie podoba się ich otoczenie. Cztery piąte obywateli jest zadowolone.

    - Wcale nie jestem malkontentem. Szczerze mówiąc wręcz przeciwnie - mam w sobie potężny potencjał zachwytu, tylko niestety w przestrzeni wokół nas naprawdę niewiele do zachwytu skłania. Badania, które pani przywołała pokazują jedynie, że na razie zadowalamy się byle czym: plastikowymi oknami i styropianowymi fasadami w pstrokatych kolorach. Podoba się to co jest nowe, czyste, kolorowe, czyli "ładne". A dobra architektura wcale nie musi być ładna, ładna w ten banalny sposób, w jaki ładny jest disneyowski jelonek Bambi.

    To jaka powinna być architektura? Brzydka?

    - Może być nieudana, czasem nawet drażniąca, ważne, by była poważna. Architektura jest tym rodzajem twórczości, w której żart i wygłup mają wyjątkowo krótkie nogi - przykładem ta rozprzestrzeniająca się plaga infantylnego zamalowywania budynków w co się da - biedronki, żyrafy, samolociki. Ostatnio z dumą doniesiono, że jeden z bydgoskich bloków przyozdobiło malowidło z Piotrusiem Panem w roli głównej. Mam wrażenie, że dziś każdemu zależy wyłącznie na tym, żeby spełnić w przestrzeni publicznej swą własną, tak czy inaczej motywowaną, zachciankę. Stąd mamy także całą masę tych wszystkich krzywych domków i złotych tarasów, albo takie ekstrema, jak we Wrzeszczu, gdzie jeden z właścicieli swój "kawałek" międzywojennego szeregowca nie tylko otynkował i pomalował według swego widzimisię, ale nawet "zindywidualizował" publiczny chodnik przed swoim domem, a żeby nikt nie przeoczył owego indywidualizmu - krawędzie swej siedziby przyozdobił sznurami migających lampek.

    Wszystkiemu winne złe prawo?

    - W zasadzie tak. Oczywiście warto także dbać o edukację artystyczną, w tym architektoniczną, bo to przynosi świetne, choć bardzo odległe w czasie skutki, jednakże przede wszystkim należy zadbać o dobre i skutecznie egzekwowane prawo w zakresie architektury, zabytków i ładu przestrzennego. Ilu ludzi z własnej i nieprzymuszonej woli poświęci czas i pieniądze na to, żeby architektura była należycie traktowana, żeby nie zaśmiecać miast i wsi potworkami, żeby nie niszczyć tego, co odziedziczyliśmy po naszych poprzednikach? W Holandii, Danii czy Szwecji, a więc w krajach, gdzie od dziesięcioleci ludzie korzystają z dobrodziejstw poważnej edukacji artystycznej, a na ulicach swych miast spotykają się częściej z dobrą, niż ze złą architekturą i tak nie będzie to pewnie więcej niż 10-15 procent, u nas - może 3. Dlatego powinniśmy dążyć do głębokiej przebudowy polskiego prawa. Inaczej będziemy żyć w pogłębiającym się chaosie, do którego trochę już chyba niestety przywykliśmy, tak jak się przywyka do zatęchłego powietrza w pokoju - dopóki się nie otworzy okna.

    * Jacek Friedrich, historyk sztuki, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego i Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Jego zainteresowania naukowe skupiają się wokół kilku problemów: dzieje architektury Gdańska od XVI w. do dziś, architektura modernistyczna, związki sztuk wizualnych i ideologii, ochrona zabytków. Jest przewodniczącym rady konserwatorskiej przy Pomorskim Wojewódzkim Konserwatorze Zabytków.

    • 27 4

    • dziekuje dziekuje dziekuje ... (1)

      jestem architektem i moge tylko podziekowac za ten tekst ... ale nadziei nie widze cytujac kochanego JK pozujacego do kamery tv przed tunelem: "to co budujemy bedzie piekniejsze niz przed wojna " ( o Domu Zdrojowym ) , niezorientowanym polecam obrazki dawnego Domu zdrojowego i porownanie ... z obecnym prostackim , i dramatycznie tanim gó...m

      • 7 0

      • takim architektom jak Ty

        to podziekujemy

        • 0 2

  • Mimo iż sama pracuję w reklamie, to nie mogę patrzeć na ten kolorowy cyrk reklamowy jaki zapanował, im bardziej kolorowo, widoczniej tym (niektórym się wydaje) lepiej, tyle ze w takim chaosie tak naprawdę te informacje giną, mam nadzieje że w końcu to się zmieni:)

    • 14 1

  • żenuje mnie wasze zdanie (6)

    każde większe miasto jest pełne reklam, więc zupełnie nie rozumiem o co wam chodzi. Jeśli was to drażni to wyprowadźcie się na wieś albo do mniejszego miasta.

    • 5 32

    • Żenuje mnie Twoje zdanie (2)

      Każde większe miasto posiada ogrom takich 'buraków" jak Ty, dla których wszystko lata koło czterech liter i nie dostrzega niczego. Sam się najlepiej wyprowadź w ... kosmos z tymi wszystkimi reklamami ;)
      Pozdro

      • 12 2

      • (1)

        do tego kogos powyżej

        • 0 0

        • do tego kogos : Zenuje nie wasze zdanie

          • 0 0

    • A mnie żenuje poziom twojej swiadomości!

      • 6 0

    • (1)

      Jak na mieszkańca miasta, to masz bardzo niskie poczucie estetyki... rodem ze wsi.

      • 7 2

      • co wy do tej wsi macie...

        zapraszam, oczywiście obok niektórych "perełek"powstałych w latach 70-90, dużo jest zadbanych, dopracowanych ze smakiem wykończonych zabudowań, bez tych obskurnych bannerów. Czasy ozdabiania tłuczonymi talerzami, szkłem raczej minął... Więcej potworków raczej u "WAS" w mieście można spotkać, te wspaniale pstrokato pomalowane bloki, okna wymienione bez jakiegokolwiek ładu i składu, wzór estetyki!

        • 4 0

  • czegoś tu nie rozumiem! (1)

    "W Gdańsku 70 proc. reklam postawiono nielegalnie, bez żadnego zgłoszenia, ani pozwolenia na budowę"
    no to gdzie są właściwe służby miejskie?
    gdzie?
    rozbiórka reklamy i wywóz na koszt właściciela plus solidna kara!
    miasto zarobi a reklamy znikną
    to jest chore - w żadnym cywilizowanym kraju europejskim nie ma czegoś takiego jak te kilkunastometrowe świecące badziewia /wystarczy przejechać od Gdańska do Gdyni/
    często reklamujące pospolite guano
    panowie - nie gadać tylko robić

    • 26 1

    • Rozbiorka

      Nie trzeba rozbierac. Wiekszosc reklam jest na kolach.

      • 0 0

  • (1)

    na reszcie

    • 0 3

    • na jakiej reszcie?

      • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane