• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Modelarskie cacka pana Jana

Jakub Gilewicz
27 listopada 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 

Pracujące silniki, chowane podwozie, ruchome stery i lotki. Janowi Bąkale same "skorupy" modeli nie wystarczają, bo jego konikiem jest mechanizacja. Dlatego 70-letni pasjonat lotnictwa z Gdańska ożywia kartonowe modele jak tylko może.



W sklejaniu modeli najważnieszy/a jest:

Przestrzeń powietrzna nad salonową sofą należy do śmigłowca Sikorsky CH-53. Wirnik się obraca, wraz z nim łopaty, a wisząca na żyłce maszyna wygląda niczym prawdziwy ciężki śmigłowiec transportowy w zawisie.

- Wirnik w tym modelu napędzany jest silnikiem elektrycznym z przełożeniem przez przekładnię na śmigło ogonowe - wyjaśnia Jan Bąkała.
Do tego o obecności amerykańskiej maszyny daje znać jej oświetlenie.

- Tu jest przełącznik od reflektorów, tu od obrysówek i pozycyjnych, a tu od oświetlenia kabiny - wylicza modelarz i majstruje palcami we wnętrzu kartonowego śmigłowca.
Maszyna ma ponadto opuszczaną tylną rampę, która ułatwia załadunek i składane łopaty, dzięki czemu śmigłowiec można trzymać w hangarze.

- Chyba z dobre pół roku siedziałem nad tym śmigłowcem. To, co tam niby było narysowane i napisane, nie bardzo pasowało do siebie. Musiałem wprowadzić własne, i to duże, poprawki. Do tego przed klejeniem - tak jak to u nas modelarzy - najpierw trzeba było trzy, cztery razy przymierzyć, zanim się klejem posmarowało - opowiada pasjonat.
Jak skromnie ocenia, wyszło "nawet nieźle". Bo po pierwsze model jest dopracowany, a po drugie ma ruchome elementy. Bo mechanizacja to konik i znak rozpoznawczy 70-letniego pasjonata.

Naprawiał samoloty, a do sklejania wrócił 16 lat temu

Jan przez długie lata pracował jako mechanik lotniczy. Jan przez długie lata pracował jako mechanik lotniczy.
- Wystarczy odpowiednio ruszyć drążkiem w kabinie, żeby poruszyły się stery wysokości czy lotki - prezentuje Jan trzymając pęsetą miniaturowy drążek.
Drążek znajduje się w kabinie jednomiejscowego samolotu szturmowego A-10 Thunderbolt II. To amerykańska maszyna przeznaczona do niszczenia m.in. czołgów, pojazdów opancerzonych i wspierania sił lądowych. Model Jana, który stoi na półce w pokoju, ma działające oświetlenie i silniki, a także chowane podwozie.

- Razem przednie i główne - zaznacza modelarz, który dobrze wie, jak co w samolotach działa, bo jest emerytowanym mechanikiem lotniczym.
Pracę w PLL LOT rozpoczął w 1968 r. na lotnisku we Wrzeszczu. Przeszedł ścieżkę od praktykanta aż do mechanika samolotów komunikacyjnych.

- W tamtym czasie były to An-24, An-26, Ił-14, Ił-18, Tu-134Tu-154 - wylicza.
Zdobył też licencję mechanika latającego i pracował w agrolotnictwie. Realizował niejako swoje dziecięce zainteresowania. Bo modele samolotów zaczął sklejać jeszcze jako uczeń podstawówki.

- Przerwałem, kiedy poszedłem do wojska, a po wyjściu do cywila zacząłem szukać roboty w lotnictwie i nie sklejałem. Dopiero w 2000 roku powróciłem do modelarstwa. Świętej pamięci pan Tadeusz Racki z modelarni na Morenie zobaczył moje samoloty i ściągnął mnie do zespołu modelarskiego - wspomina Jan.
- Pan Racki chciał mieć dobre modele, aby zdobywać na wystawach punkty dla klubu, więc sklejałem. Po osiem godzin dziennie - dodaje.
Karasie, Latająca Forteca i samolot braci Wright

Fragment wnętrza modelu amerykańskiego bombowca B-17, który wykonał Jan Bąkała. Fragment wnętrza modelu amerykańskiego bombowca B-17, który wykonał Jan Bąkała.
Na półce stoi model staruszka Flyer I, dzięki którym bracia Wright przeszli do historii lotnictwa. Są też polskie lekkie bombowce Karaś z lat 30. ubiegłego wieku i radziecki dwupłatowiec nazywany Kukuruźnikiem. Pod sufitem wiszą zaś niemiecki Junkers Ju-87 i potężny czterosilnikowy amerykański bombowiec B-17, nazywany Latającą Fortecą. To jeden z ulubionych modeli Jana.

- Jest szczególny, dlatego że jeśli się chce, można w nim sporo zrobić - przekonuje pasjonat i prezentuje maszynę.
Modelarz uruchamia silniki i włącza oświetlenie kabiny. Pokazuje obrotowe wieżyczki, a w nich ruchome karabiny. Otwiera drzwi dla załogi i podnosi osłony silników. Ruchome są też klapy od luku bombowego.

- W samolocie jest cała masa rzeczy nadających się do mechanizacji, które po prostu trzeba zrobić, aby to wszystko wyglądało autentycznie. To podnosi walory modelu.
Bo dobrze zrobiona "skorupa" i jej wnętrze to dla Jana dopiero początek. Choć bywa że niezwykle pracochłonny. Aby dokładnie odtworzyć wnętrza Latającej Fortecy, dokumentację wyposażenia bombowca ściągał specjalnie z Anglii. Ale dzięki temu - i jego umiejętnościom - powstały fotele dla załogi mniejsze od jednogroszówki, stolik z gazetą czy gaśnica.

- Kiedyś powiedziano mi, że zbyt pedantycznie wykonuję niektóre elementy, ale one muszą być takie, jak w rzeczywistości.
I choć Jan od dzieciństwa pasjonuje się lotnictwem, potrafi zrobić wyjątek i zabrać się za... okręty.

Polski niszczyciel i poczciwy Antek

Model polskiego niszczyciela ORP "Wicher" autorstwa Jana Bąkały. Model polskiego niszczyciela ORP "Wicher" autorstwa Jana Bąkały.
Oba stoją w gablotach, bo czyszczenie okrętów to podobno mordęga. A do tego, żeby wieczorem jednostki ładnie się prezentowały, gabloty mają własne oświetlenie. W jednej z nich stoi słynny amerykański pancernik USS "Missouri", w drugiej polski niszczyciel ORP "Wicher". Jak wspomina Jan, pierwszy z modeli wykonał na prośbę Tadeusza Rackiego.

- Powiedział, że robiąc tak pedantycznie samoloty, poradziłbym sobie z jakimś okrętem - wspomina pasjonat i ciągnie dalej: Tyle że ja się w okręty za bardzo nie bawiłem. Ale powiedziałem: dobra, zrobię. Nie ma sprawy.
Jan pracował nad kartonowym pancernikiem około roku. Po zakończeniu prac model nie trafił jednak na wystawy.

- Nie pojechał, bo zabrakło inżyniera Rackiego. A kiedy pewnego razu mógł pojechać, to zabrakło odpowiedniego transportu, żeby go zabrać - opowiada modelarz.
Jan po pewnym czasie zmienił klub na inny. Poza tym, jak dawniej wiosną oddawał modele na tourne'e po krajowych wystawach. Wracały do niego z medalami i pucharami późną jesienią.

- Medali jest chyba z setka - szacuje.
Cztery lata temu, po śmierci żony, Jan przestał sklejać. Do pasji powrócił dopiero niedawno. Zgodził się wystawić niektóre ze swoich starych prac na XVII Osowskich Spotkaniach Modelarzy. Na stołach znalazły się m.in. przedwojenny polski myśliwiec P.11, samolot Bryza, a także niszczyciel ORP "Wicher".

- Bardzo mi się ten okręt spodobał i bez żadnego przymusu, chętnie go kiedyś skleiłem. Tym bardziej, że to nasz polski okręt. Wprawdzie za dużo nie powalczył, ale piękny był - opowiada pasjonat.
Obecnie 70-letni emeryt skleja skrzydła i silnik poczciwego Antka, czyli samolotu An-2. Wybrał go, bo niegdyś latał tą maszyną.

- Jak dobrze pójdzie, to około roku i będzie zrobiony. Może nawet, po uruchomieniu silnika, z wnętrza samolotu będzie dobiegał warkot - rozmarza się modelarz.

Zobacz też kolekcję Adama z Gdańska

Wydarzenia

Opinie (93) 10 zablokowanych

  • Super!!!

    Pełen uznania, super modele, coś niesamowitego gratulacje!!!

    • 14 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Modelarskie cacka pana Jana

    Z twoich gaci wieje nudą (1)

    • 1 9

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Modelarskie cacka pana Jana

      pewnie nie tylko

      • 1 2

  • Świętej pamięci pan Tadeusz Racki

    RaDZki

    • 4 0

  • coś wspaniałego

    pełne uznanie i szacun...

    • 8 0

  • Siedzi dziadek na samolocie w palcie i coś tam naprawia a dzisiaj inżynierowie wyposażeni w najlepsze komputery (1)

    i każdy o wąskiej specjalności... ale samoloty dziadka były bezpieczniejsze bo nawet jak coś się stało to leciał na jednym silniku, albo niczym szybowiec leciał dalej...

    Dzisiaj jak padnie silnik to samolot leci w dół niczym kamień, żadnej nadziei na ocalenie...

    Pozdrawiam kolegę po fachu, też jestem mechanikiem lotniczym.

    • 9 2

    • Ale ty jesteś głupi.
      Ps. Jakie samolot naprawiasz?

      • 2 1

  • Flyer I

    Pan Jan skleił model, który ja zaprojektowałem. Chodzi o Flyer'a I . Niesamowity zaszczyt to dla mnie.

    • 6 0

  • Wow!

    Ogromny szacunek, piękna robota! Świetny artykuł!

    • 2 0

  • Za komuny za dzieciaka człowiek sklejał takie modele małego modealrza lub z planów modelarskich.

    Nie było wtedy internetu telewizji muzycznej konsol komputerowych godnych uwagi ani dostępnych gokartów czy innych atrakcji. I tak komuna wychowywała niechcący całe rzesze inteligencji technicznej. Koledzy z którymi bawiliśmy się w modelarstwo są obecnie pilotami inżynierami inżynierami architektami czy w najgorszym wypadku pracują w wojsku ale to ich wybór. Jest też jeden maruder który nie jest inżynierem i do dziś klei te modele ale już w przerwach we własnej firmie bo w domu to żona by kręciła nosem nawet gdyby schodził w tym celu do piwnicy.
    Pozdrowienia dla Pana Jana i wielu lat zdrowia i szczęścia z modelarstwem.
    Wiem że to nie te pokolenie ale wyobraźcie sobie co by powstało w rękach pana Jana gdyby pracował na drukarce 3 D oraz w metalu.
    Obecnie można kupić odlewy np kół samolotu które są bardzo wierne ale to już nie modelarstwo. Mozolne sklejanie z kilku warstw tektury opony a nastepnie jej szlifowanie i malowanie to pokaz modelarstwa.

    • 2 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Modelarskie cacka pana Jana

    Panie Janie!

    Jestem absolutnie zdruzgotany poziomem Pana pracy. Po 20 latach od sklejenia ostatniego Małego Modelarza kupiłem sobie kolejny model i jak to opornie szło, zwinąć w rurkę kawałek kartonu... Nikt, kto nie bawił się w to, nie zrozumie, jakiego pietyzmu i cierpliwości wymaga modelarstwo kartonowe. Gratuluje pasji i pięknych modeli, a internetowym jazgotaczom... no cóż, gdybyście mieli w sobie 0,1 % tej pasji, która ma Pan Jan, bylibyście szczęśliwymi ludźmi.

    • 3 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Modelarskie cacka pana Jana

    trójmiasto pl i autoplay filmów = zmieńcie to !

    Jak zwykle..Otwieram w nowej karcie interesujący mnie temat ze strony głównej i w tle co się dzieje ??? Włącza się bez mojej zgody jakiś filmik !!!

    czy szanowne elity trójmiasto pl nie mogą wreszcie wyłączyć autoplay filmów po wejściu na daną podstronę? Hmmm???

    przecież to takie proste...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane