• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Morderstwo z nazistowskim Gdańskiem w tle. Recenzja "Miasta cieni' Michaella Russela

Łukasz Rudziński
23 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 

Tajemnicze zaginięcie okazuje się morderstwem, wokół którego stale przybywa znaków zapytania. Ludzie dużo bardziej wpływowi niż prowadzący śledztwo strażnik irlandzkiej policji Garda Siochana, Stefan Gillespie, chcą "zamknąć" sprawę pod byle pretekstem. By odkryć prawdę, bohaterowie powieści "Miasto cieni" Michaela Russella z przedwojennej, spokojnej Irlandii pojadą wprost do coraz bardziej mrocznego, nazistowskiego Wolnego Miasta Gdańsk.



"Miasto cieni" (oryg. The City of Shaddows) Michaela Russella. Wydawnictwo SQN, Kraków 2015. Cena 27-35 zł. "Miasto cieni" (oryg. The City of Shaddows) Michaela Russella. Wydawnictwo SQN, Kraków 2015. Cena 27-35 zł.
To miała być prosta akcja. Aresztowanie lekarza dokonującego nielegalnej aborcji, przyłapanego na gorącym uczynku. Jednak strażnik Stefan Gillespie, zanim na dobre przesłucha podejrzanego i świadków, straci śledztwo, bo Wydział Specjalny przejmie sprawę i zaraz ją zakończy. Wkrótce okaże się, że nalot na klinikę aborcyjną prowadzi na trop morderstwa, którego wyjaśnianie nikomu nie jest na rękę.

Strażnik Gillespie zastaje w klinice Żydówkę Hannah Rosen. Ta jednak nie przyszła przerywać ciążę, tylko dowiedzieć się, co się stało z jej przyjaciółką Susan, która zdecydowała się na taki krok, a potem słuch po niej zaginął. Wkrótce najgorsze przypuszczenia zaczną się potwierdzać. Stefan to wdowiec w sile wieku, Hannah jest młodą, bardzo ładną, a do tego tajemniczą dziewczyną - dalszy ciąg tego wątku łatwo przewidzieć. Jednak intryga kryje w sobie wiele niedomówień, a im więcej Stefan i Hannah dowiadują się na temat tajemniczego zaginięcia Susan Field, tym większy napotykają opór. Zwłaszcza, że poszukiwania Susan coraz bardziej się komplikują.

Nieustępliwość i brawura Hannah pozwala jej pokonywać trudności nawet gdy Stefan wycofuje się, bo ma na głowie walkę o własnego syna ze... złośliwym katolickim księdzem. Ojciec Carey utrzymuje bowiem, że dziecko wbrew umowie małżeńskiej Stefana i jego zmarłej żony nie jest wychowywane zgodnie z wartościami katolickimi. Takie stawianie sprawy dziś budzi raczej zaskoczenie i śmiech, jednak w konserwatywnej, katolickiej Irlandii z lat 30. XX wieku, niedługo po wojnie domowej z protestantami z Irlandii Północnej, małżeństwa zawierane w Kościele Katolickim obwarowane były specjalnymi warunkami. Zresztą, księży-bohaterów mamy w powieści więcej, bowiem kryminalna zagadka, a wkrótce, jak się okaże, dwie zagadki, mocno powiązane są z tajemnicami postaci w czarnych sutannach.

Michael Russell akcję swojej powieści początkowo umieszcza w 1935 roku na spokojnej irlandzkiej prowincji Wicklow oraz nieco mniej spokojnym Dublinie. Coraz większy rozgłos i sympatię zyskują tu stanowiący lokalny folklor naziści, organizujący bale dobroczynne i zachęcający do wstąpienia w swoje szeregi. Wkrótce jednak w poszukiwaniu księdza Byrne, ostatniego, który widział Susan, Hannah decyduje się wyruszyć do Wolnego Miasta Gdańsk, gdzie narastający wraz z narodowym socjalizmem terror i ogarniająca niearyjskich mieszkańców Gdańska przemoc nie wydają się już zabawą sympatycznych ekscentryków tylko realnym, śmiertelnie niebezpiecznym zagrożeniem. Zapowiedzią nadchodzącego piekła. Właśnie gdańska część powieści jest zdecydowanie najlepszym fragmentem książki. Tu rozgrywają się kluczowe sceny, są strzelaniny, krwawe pościgi, poczucie osaczenia i walka jednostek przeciwko wielokrotnie większym siłom wroga, który jednak nie jest jeszcze dość silny, by oficjalnie zaatakować.

Wolne Miasto Gdańsk ogarnięte jest akurat szałem przygotowań do wielkiego zwycięstwa NSDAP w wyborach parlamentarnych. Wszyscy, z Albertem Forsterem i Arthurem Greiserem na czele, oczekują druzgocącej klęski zastraszanej i szykanowanej opozycji oraz miażdżącego triumfu przedstawicieli dumnej rasy aryjskiej nad komunistami, Żydami i Polakami, by dać dobry przykład wyznawcom idei Hitlera na całym świecie. Przytłaczająca większość w parlamencie pozwoli zlikwidować stanowisko Wysokiego Komisarza Ligi Narodów i wypędzić pełniącego tę funkcję Seána Lestera, który wraz z biskupem rzymskokatolickim Edwardem O'Rurke stanowi ostatni bastion opozycji. Ale usunięcie ich będzie małym krokiem do pełnego zjednoczenia Gdańska z III Rzeszą, co ma nastąpić wkrótce po wyborach. Porządku "pilnują" bojówki Hitlerjugend, legitymując mieszkańców przed wejściem do lokali wyborczych i uważając, by "opozycyjny element" nie przeszkadzał aryjskim mieszkańcom w wybraniu jedynej słusznej opcji. Nikt nie wierzy w inny scenariusz jak wielkie zwycięstwo popleczników Führera. Wszyscy szykują się do wielkiej fety.

Stefan Gillespie i Hannah Rosen to bohaterowie jak z amerykańskiego filmu akcji - atrakcyjni, odważni, nieustraszeni. Mamy ich polubić i kibicować im przez całą książkę. On ma w sobie coś z Jamesa Bonda, ona przypomina jego partnerkę. Oboje z łatwością wchodzą w świat wielkiej polityki, wyłamują się z zasad przynależnych własnym społecznościom, mają nieograniczone fundusze lub przyjaciół, którzy potrafią dla nich góry przenosić. I, co zrozumiałe, mnóstwo szczęścia. Hollywoodzcy bohaterowie na szczęście nie są zapowiedzią kiczowatego, przewidywalnego scenariusza. Autor "Miasta cieni" bardzo umiejętnie buduje poczucie nadciągającej katastrofy (wybuchu II wojny światowej) i sprawnie konstruuje akcję powieści, utrzymując napięcie niemal od początku do końca. Intrygi i tajemnice, z którymi mierzą się bohaterowie, nawet jeśli wydają się początkowo mocno naciągane, znajdują klarowne i sensowne wytłumaczenie.

To całkiem zgrabnie napisana książka sensacyjna o posmaku kryminału, choć wydawca widzi w niej thriller historyczny. Dobrze się ją czyta dzięki wartkiej akcji oraz plastycznym, nieprzegadanym opisom miejsc i zdarzeń. Także dość drobiazgowe wyjaśnienia kontekstu historycznego powieści nie rażą. Przeciwnie, uzupełniają fabułę, pozwalając przy okazji poznać mało znany gdańsko-irlandzki wątek historii, uzmysławiając przy tym, jak trudno było Seánowi Lesterowi chronić mniejszości narodowo-wyznaniowe i prowadzić politykę nieagresji we wrzącym kotle zmian i dojrzewającego w Gdańsku nazizmu.

Opinie (60) 5 zablokowanych

  • 5 Lat z rzędu w WMGdańsk ok. 80% niemców glosowało na wygrywające wybory NSDAP ! (3)

    Jakby ktoś miał pytania, jakiego poziomu/pokroju kolonia/robactwo tutaj zamieszkało gdy nas nie było na mapie 123 lata.

    • 8 1

    • mówisz o Niemcach w tonie w jakim oni mówili o Polakach i Żydach (1)

      czas zakopać topór wojenny

      • 1 7

      • Co za naiwność z ciebie bije! nie otaczam sie takimi Polakami ale widze ze sa tacy co na to dalej cierpią.

        To miły pomysl ale do tego potrzeba polityki wzajemności, ktorej niemcy nie prowadzą, podam ci podstawy by nie mnożyć:
        Oni maja u nas status mniejszości narodowej, my u nich nie!
        Dla nich dalej strategicznym partnerem nr1 jest rosja, co nie musze wyjasniac co znaczy dla polski i świata.
        Ostatnio Die Welt nie przeprosił za "polskie" obozy smierci, itd. kłamliwa historia w ich ksiazkach i filmach ktore próbują propagować aktualnie.
        Nie robią na mnie wrażenia puste frazesy z niemieckiej gęby, tylko czyny ich elit, a ich nie ma. PS. ponad 70% gazet/szmatławców w polsce jest wlasnoscia niemieckiej firmy poszukaj w internecie jak oni z tej broni korzystają to cie zemdli.

        • 6 0

    • A teraz mieszkaja

      takie szczury, jak ty i golym okiem widac roznice.
      Niestety, na korzysc "robactwa".

      • 0 0

  • Naziści?

    Jacy naziści? Narodowi socjaliści tak nazywali się członkowie i zwolennicy NSDAP. W Freie Stadt Danzig partia ta miała duże poparcie. W wyborach w 1935r uzyskała w Danzig ok. 46% głosów, a w Berlinie zaledwie 25%. To o czymś świadczy. Żydzi w FSD po wprowadzeniu tzw. ustaw norymberskich pyli traktowani jako bezpaństwowcy i wzmógł się nacisk na ich emigracje. Wydarzenia "nocy kryształowej" spowodowały że przeszło tysiąc pięćset osób tej narodowości uciekło z FSD do Polski. w Danzig pozostała nieliczna grupa osób tej narodowości, która po wybuchu II UŚ została internowana na terenie utworzonego w jednym ze spichlerzy przy Mausegasse (ul. Owsiana) obozie. nie zostali umieszczeni w KL Stutthof jak Polacy mieszkający na terenie FSD i nie byli mordowani czy poddawani torturom. Niemcu spodziewali się widocznie że te osoby zostaną wykupione przez ich amerykańskich pobratymców. Przypuszczalnie z powodu że wśród internowanych była spora grupa tzw. ostjude sprawił że oferta ta nie spotkała się z żadnym odzewem i w rezultacie tych nieszczęśników w 1942r wywieziono do obozów koncentracyjnych. Żydzi mieszkający w FSD stanowili społeczność głęboko zasymilowaną z niemieckimi współmieszkańcami. inaczej było z tzw. Ostjude żydami którzy pojawili się na terenie FSD po I WŚ. byli to przeważnie uciekinierzy z sowieckiej Rosji i Litwacy emigranci z terenów odradzającego się państwa polskiego. Dla społeczności żydowskiej zamieszkałej w Danzig od wieków był to element kulturowo i mentalnie całkowicie obcy.

    • 0 0

  • "shaddows"

    to po kaszubsku?

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane