- 1 "Pani już tu nie mieszka". Wyrzucili też kota (398 opinii)
- 2 Remontują, zamiast wyburzyć. Dlaczego? (79 opinii)
- 3 8 godzin opóźnienia i lądowanie w Poznaniu (293 opinie)
- 4 Były wiceprezydent Gdańska skazany (61 opinii)
- 5 Kredkami w kierowców przy przejściu (72 opinie)
- 6 Jak zniszczono Rady Dzielnic w Gdyni (154 opinie)
Przepychanki podczas demontażu ogródka nad Motławą
Przepychanki podczas demontażu nielegalnego, zdaniem urzędników, ogródka na Rybackim Pobrzeżu w Gdańsku.
Pracownicy GZDiZ-u wraz z ochroną oraz strażą miejską pojawili się w środę rano, by zdemontować niewielki ogródek na Rybackim Pobrzeżu w Gdańsku, należący do restauracji Billy's. Zdaniem urzędników powstał on bez pozwolenia. Zdaniem właścicielki procedura administracyjna nie została zakończona. W trakcie interwencji doszło do przepychanek z pracownikami restauracji, jeden z funkcjonariuszy SM użył gazu. O interwencji poinformowała jako pierwsza Gazeta Wyborcza.
- Właściciel już w kwietniu otrzymał odmowę wydania uzgodnienia na lokalizację ogródka wraz z uzasadnieniem - informuje Magdalena Kiljan, rzecznik Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. - Prawo do stworzenia ogródka w tej lokalizacji nie zostało wydane, bowiem wcześniej ten teren został uzgodniony, jako miejsce na stoiska dla plastyków.
Właścicielka zaskarżyła odmowę dwukrotnie: 18 kwietnia i 24 czerwca. Jako podstawę do skargi wskazywała przekroczenie przez GZDiZ terminu wydania odmowy. W międzyczasie ogródek o powierzchni ok. 45 m kw. zaczął funkcjonować.
16 lipca, dzień przed interwencją, urzędnik GZDiZ rozwiesił na elementach ogródka wezwanie do ich niezwłocznego usunięcia ogródka, w oparciu o art. 343 par. 2 kodeksu cywilnego.
Art. 343 § 2 KC Posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni; nie wolno mu jednak stosować przy tym przemocy względem osób. Posiadacz rzeczy ruchomej, jeżeli grozi mu niebezpieczeństwo niepowetowanej szkody, może natychmiast po samowolnym pozbawieniu go posiadania zastosować niezbędną samopomoc w celu przywrócenia stanu poprzedniego.
Elementy ogródka nie zostały jednak usunięte.
Następnego dnia pracownicy Gdańskiego ZDiZ, w asyście ochrony, straży miejskiej oraz zewnętrznej firmy, która miała rozebrać ogródek, zjawili się na miejscu, by dokonać demontażu.
To wywołało sprzeciw pracowników restauracji.
- Odwołując się od decyzji oczekiwałam, że sprawą zajmie się sąd i to on zadecyduje, czy ten ogródek może działać czy nie. Gdyby sąd nakazał rozbiórkę, to sama bym go zdemontowała - opowiada pani Elwira.
To, co najbardziej ją bulwersuje, to sposób, w jaki przebiegała interwencja służb miejskich.
- Zjawili się urzędnicy, którzy zaczęli demontaż ogródka, nie przedstawiając żadnej decyzji administracyjnej. Potem zaatakowani zostali moi pracownicy. Gdy w pewnym momencie powiedziałam, że sami zdemontujemy ogródek, usłyszałam, że "teraz to już za późno". A ja się pytam, jakim prawem zabrali moją własność, bez przedstawienia jakichkolwiek dokumentów?
Podczas interwencji doszło do przepychanek między funkcjonariuszami straży miejskiej i pracownikami restauracji. W pewnym momencie strażnik użył gazu pieprzowego wobec jednego z pracowników Billy's.
Tak tę sytuację przedstawia Wojciech Siółkowski, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku.
- Gdy trwał demontaż elementów ogródka, z restauracji wyszła grupa pracowników. Pod adresem urzędników i strażników padły obelżywe słowa oraz wyzwiska. Pracownicy lokalu siłą próbowali uniemożliwić urzędnikom przeprowadzenie czynności. Menadżer lokalu podjął próbę przedarcia się do jednego z urzędników. Strażnika, który stał mu na drodze, odepchnął całym ciałem, a następnie obiema rękami uderzył w klatkę piersiową. W tym momencie pozostali strażnicy użyli wobec napastnika środka przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obezwładniających. Menadżerowi lokalu ruszył na pomoc inny pracownik restauracji. Mężczyzna napierał na jednego ze strażników, po czym odepchnął go. Strażnik ostrzegł napastnika, że użyje środka przymusu bezpośredniego w postaci gazu, jednak mężczyzna nie przerwał ataku. Wtedy strażnik użył gazu pieprzowego.
Ostatecznie wszystkie elementy ogródka: podest, krzesła, stoły, parasole, kwiaty w donicach i ogrzewnice zostały zapakowane na samochód i wywiezione. Właścicielka wycenia, że te rzeczy są warte ok. 40 tys. zł. Obecnie znajdują się one w magazynie referatu handlu Urzędu Miejskiego w Gdańsku, gdzie czekają na odbiór, po opłaceniu kosztów interwencji urzędniczej.
- Całe zajście zostanie zgłoszone do prokuratury - zapowiada właścicielka Billy's.
Opinie (1250) ponad 100 zablokowanych
-
2019-07-19 17:17
Typowa Grażyna biznesu
Wjadę pani Elwirze do jej ogrodu z jakimś straganem. Znam swoje prawa, wyjdę dopiero po wyroku sądu. Nigdy więcej tam nie pójdę. I tak podrożało:D
- 61 11
-
2019-07-19 17:16
Pracownicy to jakieś tępe buce
Odzywki jak u dresiarzy spod bloku
- 70 14
-
2019-07-19 17:10
Teraz powinni zmienić nazwę np. na d**illys
- 36 8
-
2019-07-19 16:54
Hehe dobre koleś dając ten filmik sam kolegę wykopał wyrazie widać jak koleś w katanie uderzył strażnika heh dostanie ładny wyrok widać czarno na białym
- 72 6
-
2019-07-19 16:50
karyny i sebixy
co to za karyny i sebixy tam pracują. myślałem, że to porządny lokal, chyba się myliłem.
- 87 9
-
2019-07-19 16:49
A czemu całego nagrania nie wrzucili. Nie widać, co dzielni obrońcy nielegalnego ogródka robili wcześniej.
Bardzo dobrze, że pogonili cwaniaków. Restauratorzy z bożej łaski, którzy się panoszą po swojemu, a jak się im w końcu biorą za tyłek, to wtedy krzyk i wymachiwanie telefonem.
- 100 7
-
2019-07-19 16:47
Tak samo powinni zrobic z ogrodkami na puwnej.jest to wedlug kodeksu drogowego ulica a nie deptak
- 50 6
-
Opinia została zablokowana przez moderatora
-
2019-07-19 16:45
dura lex sed lex
- 39 4
-
2019-07-19 16:35
Właścicielka myślała, że uda się jej przeciągnąć rozbiórkę do rozprawy sądowej, czyli pewnie po sezonie letnim
A tu proszę zdziwko. Nie wyszła metoda na , w dosłownym tego słowa znaczeniu, powolne sądy.
- 185 10
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.