- 1 Samolot stanie na rondzie przy lotnisku (147 opinii)
- 2 Koncert Podsiadły: praktyczne informacje (141 opinii)
- 3 14 mln zł odszkodowania za Westerplatte (521 opinii)
- 4 Piękne i niebezpieczne zjawisko nad morzem (37 opinii)
- 5 Błyskawiczna podróż ze stolicy i w góry (304 opinie)
- 6 Koci celebryta Rysiek ma swoją rzeźbę (90 opinii)
Trójmiejskie wejście na Annapurnę ćwierć wieku temu
Dwadzieścia pięć lat temu himalaiści Klubu Wysokogórskiego "Trójmiasto" wytyczyli nową, trudną drogę na dziewiczej północno-zachodniej grani ośmiotysięcznika Annapurna (8090 m n.p.m.) w Himalajach. Reporterka Reutersa i zarazem ekspertka himalajska Elizabeth Hawley określiła wejście gdańskiej wyprawy jako największy sukces w Himalajach w 1996 r.
Na tysiąclecie Gdańska, obchodzone w 1997 r., została wyznaczona nowa, polska (i gdańska) droga na jeden z najwyższych szczytów świata. Droga jest trudna, ale logiczna i mimo że wiedzie niebezpieczną, śnieżną granią, jest ciekawą alternatywą dla kolejnych wypraw himalajskich z całego świata, pragnących zmierzyć się z północną ścianą Annapurny.
Dwa lata organizacji wyprawy na Annapurnę
Wyprawę na Annapurnę jesienią 1996 r. zorganizował Klub Wysokogórski "Trójmiasto". Była to trudna wyprawa. Samo dojście do położonej na wysokości 4100 m n.p.m. bazy w Północnym Sanktuarium Annapurny było bardzo skomplikowane.
W czasie ośmiodniowego marszu trzeba było przedzierać się w nieustannym monsunowym deszczu przez himalajską dżunglę z odrażającymi pijawkami, przez niezliczone lodowate rwące potoki, wysokie przełęcze i usypujące się strome zbocza. Podczas przeprawy uczestnicy zbudowali trzy prowizoryczne mosty.
Zasadniczy bagaż wyprawy, ważący trzy i pół tony, dotarł do bazy helikopterem w dwóch rzutach, na początku września.
Wyjście w góry było zwieńczeniem ponaddwuletnich przygotowań, pokonywania biurokratycznych barier i wielu nerwowych dni.
Pogoda zmusza do wytyczenia nowej drogi na Annapurnę
Po kilku dniach działalności górskiej i w trakcie rekonesansów okazało się, że wejście na szczyt jakąkolwiek istniejącą drogą wspinaczkową na północnej ścianie będzie bardzo niebezpieczne. Śmiertelnym zagrożeniem były schodzące bardzo często olbrzymie lawiny, które były w stanie znieść każdy zespół ze ściany.
W tej sytuacji wyprawa zdecydowała się wytyczyć nową drogę: najpierw podnóżem północnej ściany, następnie tzw. "Granią Kalafiorów" - ostrą, eksponowaną śnieżną granią, a dalej północno-zachodnią granią do podnóża bariery skalnej.
Później okazało się, że "Grań Kalafiorów" i bariera skalna były najtrudniejszymi etapami nowej drogi.
We wrześniu było tylko kilka dni dobrej pogody. Mimo to udało się założyć trzy obozy i zaporęczować prawie całą "Grań Kalafiorów".
Później długotrwałe załamanie pogody, połączone z dwumetrowym opadem śniegu, zatrzymało akcję górską na równe dwa tygodnie.
Pod koniec września czworo uczestników wyprawy zostało porwanych przez lawinę, szczęśliwie skończyło się niegroźnymi skaleczeniami i stratą sprzętu.
Przełom
Po siedmiu tygodniach pojawiło się kolejne wyzwanie. Drogę do szczytu przegradzała dwustumetrowa, pionowa bariera skalna, położona na wysokości 7500 m n.p.m. Na tej wysokości czuło się już zimę himalajską. Lodowaty, silny wiatr nie ułatwiał wspinaczki.
Andrzej Marciniak dokonał wówczas prawdziwego cudu i po trzech dniach walki w skalnej ścianie, pod wieczór 19 października, doprowadził liny poręczowe do górnej krawędzi bariery skalnej.
Od tego momentu do pokonania zostały już tylko strome pola lodowo-śnieżne wiodące na szczyt Annapurny.
Atak szczytowy trwał 9 godzin
Następnego dnia (20 października) najlepsza dwójka wyprawy, czyli Andrzej Marciniak i Sława Terzeul (Ukrainiec z Odessy), wyruszyli o godz. 7 nad ranem. Startowali z obozu piątego na wysokości 7100 m n.p.m. z zamiarem ostatecznego ataku szczytowego.
Zobacz także:
Atak szczytowy jest jak pięć maratonów
Wyruszyli w fatalnej pogodzie, przy 25-stopniowym mrozie i huraganowym wichrze. Cały czas byli nękani przez bijące po twarzy drobne kawałki lodu i śniegu. Wspinali się bez butli tlenowych.
O godzinie 11 dotarli ponad barierę skalną, strome pola lodowe pokonali w imponującym stylu, mimo czasochłonnych odcinków wymagających sztywnej asekuracji. Tuż przed godz. 16 do bazy wyprawy dotarły poprzez eter słowa: "Jesteśmy na szczycie".
Oprócz flag narodowych na wierzchołku Annapurny, jednego z najwyższych szczytów świata, zatrzepotała milenijna flaga Gdańska.
Pięć obozów, większość namiotów zniszczona
Ostatecznie wyprawa założyła pięć obozów i ponad dwa i pół kilometra lin poręczowych. Cały transport w górę odbywał się wyłącznie na plecach wszystkich uczestników wyprawy. Ekspedycja nie korzystała z pomocy Szerpów wysokościowych.
Można śmiało powiedzieć, że zdobycie góry i przeprowadzenie nowej drogi jest zasługą ofiarnej pracy całego zespołu.
W trakcie zejścia i likwidacji obozów huraganowy wiatr zniszczył większość namiotów.
Doceniony wysiłek uczestników wyprawy na Annapurnę
Zespół działał w następującym składzie: Michał Kochańczyk - kierownik wyprawy, Waldemar Soroka - kierownik sportowy wyprawy, Andrzej Zieleniewski - lekarz wyprawy, Wojciech Litwin, Andrzej Marciniak, Waldemar Siciński, Jan Szulc, Krzysztof Tarasewicz, Sława Terzeul (Ukraina), Anthony Tonsing (USA), Jan Turowiecki i Mirosław Urbanowicz.
Reporterka Reutersa i zarazem ekspertka himalajska Elizabeth Hawley określiła wejście gdańskiej wyprawy na Annapurnę jako największy sukces w Himalajach w 1996 r.
Osiągnięcie gdańskiej wyprawy docenił Polski Związek Alpinizmu i redakcja "Taternika", uznając ją za najlepsze przejście wysokogórskie 1996 r. Na tegorocznym festiwalu górskim w Zakopanem wyprawa dostała nagrodę specjalną - replikę czekana Zaruskiego i pamiątkowe dyplomy.
Opinie (83) 3 zablokowane
-
2021-12-18 11:24
Brawo oni
- 4 1
-
2021-12-18 12:00
Zawsze trochę mnie śmieszy słówko "zdobycie" w kontekście gór.
Na górę się wchodzi/wspina, a potem się z niej schodzi/zjeżdża.
I tyle.- 3 5
-
2021-12-18 12:03
Szkoda ze przy obecnej technice nie zrobią kolejki linowej na wszystkie 8 tysieczniki??? (14)
Wtedy kazdy moglby wjechac na np mont ewerest.wsiadalbys na samym dole i za 2 godziny na szczycie.drugi sposub to ciekawe czy helikopterem daly by rady poleciec na jakis 8 tysiecznik???
- 5 37
-
2021-12-18 12:05
Nie lepiej położyć asfalt i wjeżdżać rydwanem? (2)
- 10 0
-
2021-12-18 12:08
O to tez mysl.czuje ze gdyby chinczykom zalezalo to by zrobili taka kolejke linową? (1)
Kilka lat temu zrobili tory kolejowe ktore wjezdzają bodajze na wysokosc 4 albo 5 kilometrow n.p.m
- 0 3
-
2021-12-19 10:49
Takie tory to w Peru są od ponad 100 lat.
I Polak budową kierował.
- 1 0
-
2021-12-18 12:12
(4)
Powietrze jest za rzadkie, helikopter tak wysoko nie poleci.
- 4 1
-
2021-12-18 12:29
Już są takie które tam latają. (1)
Technika idzie naprzód.
- 4 3
-
2021-12-18 23:04
Na 8 tysięcy helikoptery nie latają.
- 5 2
-
2021-12-18 12:31
Dziekuje za odp.szkoda bo w razie akcji ratowniczej to niemogą smiglowcem poleciec po poszkodowanych.
Pozostaje naped antygrawitacyjny ale to dopiero w technice oficjalnej-cywilnej za 100 albo i wiecej lat
- 1 1
-
2021-12-19 08:59
doleci i nie doleci
Doleci - aczkolwiek traktować to trzeba jako ekstremalny wyczyn a, a nie standardowy lot. Z takiego helikoptera wyrzuca się wszystko co zbędne żeby był jak najlżejszy. W 2005 Didier Delsalle osiągnął szczyt mt Everest helikopterem Eurocopter AS350. To chyba do tej pory jedyna osoba, której się to udało. Wiem że te Eurocoptery są wykorzystywane jako śmigłowce ratunkowe w Himalajach, ale nie docierają w rejony szczytów - tylko w okolice najwyżej położonych obozów, poniżej 8000 m. Wyżej z uwagi na niedostateczną ilość tlenu, piloci nie są w stanie zalecić.
- 2 1
-
2021-12-18 12:49
Mackiewicz cały czas na górze? Żyje? (2)
- 3 4
-
2021-12-18 12:58
Jest w związku z yeti i mają się dobrze.
- 7 1
-
2021-12-19 10:34
Cham
- 4 0
-
2021-12-18 16:16
problem z kasa (1)
wejscie kosztuje +/_ 80k $,bilet na kolejke tez mialby tyle kosztowac?
- 3 0
-
2021-12-18 16:48
Oprócz wysokości jest jeszcze problem wiatrów
o prędkości 120km/h. Warunki u góry zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dontego sezon jest krótki. Kolejka nieopłacalna.
- 3 0
-
2021-12-18 23:03
I po pięciu minutach byś umarł na szczycie przez niedotlenienie z powodu braku aklimatyzacji.
- 5 0
-
2021-12-18 12:09
Czy ten klub"jeszcze istnieje"ilu z tej ekipy juz nie zyje?
- 5 0
-
2021-12-18 12:59
Są różne pasje... (1)
Włażenie na górki? Jeżeli ktoś ma bardzo nudne życie, czemu nie?
- 0 14
-
2021-12-19 18:50
A co wg Ciebie robi ktoś
Kto ma ciekaw życie
- 1 0
-
2021-12-18 13:42
Największy sukces
to ten, że wszyscy wrócili. Bo tam granica między bytem a niebytem jest wyjątkowo cienka. I jeszcze szacunek dla ich rodzin...
- 9 0
-
2021-12-18 15:59
Hah... tez zdobyłem Annapurne. Tak serio. Bez jaj i jakoś nikt o mnie nie pisze :) ale szczerze to bardzo dobrze
- 0 0
-
2021-12-18 17:22
Brawo Michał !!
zdrowia !
1000+ lat ;-)
/piotrek- 7 0
-
2021-12-18 19:35
Lubita odgrzewac kotlety (3)
Dziś wystarczy 100 tyś i jestem na górze
- 1 2
-
2021-12-18 22:06
przemnóż to X 2,5 (1)
- 3 0
-
2021-12-19 10:56
Gwarancji i tak nikt nie daje.
Poza tym takie wyprawy komercyjne to 99% Everest.
Na taką np. Annapurne komercyjnie nie wejdziesz, chyba że sobie sam znajdziesz i wynajmiesz fachowców a to kosztuje dużo więcej.- 2 0
-
2021-12-19 15:22
tylko nie myśl,
że cię tam zaniosą...
Jednym z osiągnięć i wyczynów tej wyprawy było również to, że byli w stanie zgromadzić środki na taką wyprawę i ją zorganizować. To były "nieco" inne czasy i musiało się bardzo chcieć, aby takie wydarzenie miało miejsce.- 0 0
-
2021-12-19 08:07
Ciekawe (1)
Skad fundusze na wyprawe, co za prace wykonywali ze moga wszystko porzucic zyc chwila...nie kredytem praca i nerwami
- 0 2
-
2021-12-19 10:58
Spędzam 3-4 miesiące w roku w górach.
Pracę wykonuję tzw. normalną, budowlaniec. Tak organizuje sobie zlecenia żeby mieć dużo wolnego czasu na to co lubię.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.