• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oddała auto do mechanika, a ono... zniknęło

Piotr Weltrowski
12 grudnia 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Nasza czytelniczka trafiła do mechanika, bo musiała wymienić w swoim aucie rozrząd. Nasza czytelniczka trafiła do mechanika, bo musiała wymienić w swoim aucie rozrząd.

Czy to możliwe, żeby po oddaniu auta do naprawy, pojazd znikał, a szef warsztatu odmawiał udzielenia informacji, gdzie się znajduje? Okazuje się, że takich sytuacji jest w Trójmieście sporo. W jednej z nich osobą pokrzywdzoną okazała się być nasza czytelniczka.



Mechanik proponuje ci niższą cenę, ale za usługę bez faktury, co robisz?

- To historia z rodzaju tych, co są stare jak świat - mówi nam jeden z trójmiejskich policjantów i przyznaje, że stróże prawa niejednokrotnie mieli z podobnymi sprawami do czynienia. Tak jak kilka dni temu, kiedy zgłosiła się do nich nasza czytelniczka.

Pani Paula opowiada swoją historię ze szczegółami. We wrześniu zepsuł się jej samochód. Okazało się, że konieczna będzie wymiana rozrządu, oddała więc auto do gdańskiego warsztatu Digifant Auto. Sama zakupiła części za tysiąc złotych. Zapłaciła też 1,8 tys. zł wymianę części.

Po dwóch tygodniach pani odebrała samochód. Charakterystyczne "tykanie", które zaalarmowało ją wcześniej, jednak nie ustało. Co gorsza, po miesiącu silnik zaczął "rzęzić". Nasza czytelniczka umówiła się więc z szefem zakładu i poprosiła go o diagnozę. On zaś stwierdził, że winny nie jest rozrząd, a jeden z wtrysków i konieczna będzie jego regeneracja.

Kobieta zostawiła więc znów auto w warsztacie. Umówiła się, że zapłaci 200 zł za regenerację i taką samą kwotę za "robociznę". - Chciałam dostać fakturę za tą usługę, ale - jak odbierałam samochód - usłyszałam, że będzie 50 zł taniej, ale bez faktury. Nieopatrznie się na to zgodziłam - mówi nasza czytelniczka.

Jak twierdzi, kolejna naprawa znów nie przyniosła efektów. Zdecydowała się więc skorzystać z usługi innego mechanika. Ten miał obejrzeć auto i stwierdzić, że na pewno nikt nie zregenerował żadnego z wtrysków i - prawdopodobnie - nikt też nie wymienił rozrządu.

Pani Paula znów więc pojawiła się w warsztacie Digifant Auto. W ramach reklamacji zażądała dokonania pełnej naprawy. Szef zakładu przyjął samochód.

- Minął tydzień, drugi, w końcu pojechałam - bez zapowiedzi - sprawdzić, co z moim samochodem. Auto stało na placu, całe zaśnieżone. Szef zakładu stwierdził, że rozrząd jest już wymieniony, musi jednak usunąć jeszcze wyciek oleju. Chciałam, aby pokazał mi auto, a on stwierdził wtedy, że nie może, bo kluczyki zostawił w innym warsztacie - opowiada nasza czytelniczka.

Kiedy kobieta wróciła z zapasowym kompletem kluczy... jej samochodu nie było już w warsztacie. Wieczorem pani Paula skontaktowała się z szefem zakładu. Ten stwierdził, że samochód... trafił do serwisu, odmawiając jej jednak podania jakichkolwiek innych informacji o stanie pojazdu .

Nasza czytelniczka nie uzyskała ich także następnego dnia, zawiadomiła więc o wszystkim policję i raz jeszcze pojechała do warsztatu, tym razem w towarzystwie stróżów prawa. I tym razem właściciel zakładu miał odmówić udzielenia informacji o miejscu, w którym znajduje się auto.

- Poszkodowana złożyła na komisariacie zawiadomienie. Policjanci jeszcze tego samego dnia pojawili się znów w warsztacie. Tam jednak nie zastali właściciela. Wezwali go telefonicznie na przesłuchanie. Dopiero na komisariacie przyznał, że oddał je do serwisu w Sopocie - mówi kom. Maciej Stęplewski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Co ciekawe, już w sopockim serwisie okazało się, że właściciel warsztatu oddał auto... jako swój, prywatny samochód. Policjanci przedstawili właścicielowi serwisu sytuację, o wszystkim powiadomili też naszą czytelniczkę. W czwartek w serwisie pojawił się właściciel warsztatu i uregulował należność za wymieniony rozrząd. Samochodu ani części mu jednak nie wydano.

- Przedstawiciele serwisu byli przeze mnie i przez policję poinformowani, kto jest właścicielem samochodu i ostrzeżeni, aby temu panu auta ani części nie wydawać. Powiedzieli mi też, że w ich ocenie rozrząd na pewno nie był wymieniany we wrześniu, nie dokonano także regeneracji wtrysku. Zapłaciłam więc za usługi, których nie wykonano wcześniej. Będę więc chciała pozwać właściciela zakładu - mówi pani Paula.

On sam sprawę widzi zupełnie inaczej. - Nie mam sobie nic do zarzucenia, to ja zostałem w tej sytuacji ofiarą. Najpierw wymieniłem rozrząd, później dokonałem kolejnej naprawy, a za żadną z tych usług nie otrzymałem zapłaty. Teraz jeszcze, z własnej kieszeni, zapłaciłem za usługę serwisową. Wszystkim tym obciążę tę panią, która nasyła na mnie policję - mówi.

Kiedy pytamy go, dlaczego - skoro nie otrzymał zapłaty - zdecydował się najpierw wydać kobiecie auto, a później dokonać kolejnej naprawy i jeszcze zapłacić za usługę w serwisie - odpowiada: - Pani Paula została mi polecona, budziła też zaufanie i umówiłem się z nią, że cały rachunek ureguluje po kolejnej naprawie.

Twierdzi też, że nie miał obowiązku podania informacji o adresie serwisu, do którego oddał auto. Natomiast sam fakt oddania go uważa za "standardową procedurę w sytuacjach spornych".

Policja tymczasem prowadzi postępowanie w sprawie zaboru mienia i nie wyklucza, że zostanie ono rozszerzone o kolejne wątki sprawy.

Miejsca

Opinie (403) ponad 10 zablokowanych

  • To nie pierwszy przekret DIGIFANT auto.... (3)

    znane jest z tego ze w starym 1.9TDI obiecuja 230KM bez wykresu z hamowni poczym kasuja pare tys prawie nic nie robiac. Kiedy auto jedzie na hamownie okazuje sie ze ma ledwie 140KM ale wlasciciel DIGI twierdzi ze hamownia zle mierzy. Wiec auto jedzie na druga hamownie a tam 138KM .... sprawa w sadzie

    • 38 0

    • (1)

      hahahaha sfrajerowałeś się cebulaku z tdi

      • 7 4

      • pewnie mechanik co to robil:d

        • 4 0

    • Naiwniak!

      • 1 0

  • ja (1)

    od początku serwisuję samochód tylko w ASO właśnie dlatego by unikać takich sytuacji. Nigdy bym nie zostawił samochodu u pseudomechaników

    • 10 17

    • ASO nie gwarantuje jakości niestety.

      Przy okazji przeglądu wymieniano pasek rozrządu, w efekcie czego zepsuto auto. Silnik chodził jakby to był traktor. Najpierw ASO twierdziło, ze taki zepsuty już oddałam na przegląd a potem wmawiało usterkę w silniku - sama diagnostyka miała kosztowac 2000pln... Pojechałam do innego (poleconego) warsztatu i faktycznie pasek rozrządu był źle założony. Koszt naprawy - 50pln. Dobry mechanik to skarb.

      • 7 2

  • (3)

    a ja nie polecam serwisu Skoda z Moreny-W.T.B. Na naprawę Fabii wydałem kilka tys złotych. 4 razy w roku wymieniali mi uszczelkę pod głowicą, z płynami, jakimiś niby pierścieniami, olejami, zbiorniczkami, wymianami węży, czujników, termostatów itp.

    • 21 1

    • skodziarz (1)

      • 0 2

      • Niestety to przykład ofiary pakowania do "nowego" auta silnika rodem z lat 70, z dodaną elektroniką

        + być może nie do końca fachowa naprawa i problem leżący gdzie indziej, przegrzania w tym silniku to norma

        • 3 1

    • Masz karę za karę. Kto Skode kupuje?!

      • 2 6

  • tak to jest oddać auto do amotara kwaśnych jabłek , fachowiec od rąbania owiec a nie naprawy aut !!!!!

    • 15 0

  • lcd

    mam podobną sytuacje ale z telewizorem w wejherowskim zurcie --już drugi miesiąc jak go niemam płace wciąż cos nowego wysiada niedługo naprawa przewyzszy wartosc

    • 9 1

  • w syfie budyniowym nic czlowieka nie zdziwi Lysy idzie siedziec niedlugo!!!

    • 9 6

  • Uważajcie w Rumi (4)

    Odradzam gorąco serwis Waras w Rumi. Za naprawę chcieli ode mnie 5x wyższą kwotę niż w innych serwisach, jak zrobiłem się bardzo zdegustowany zaproponowano mi odkupienie auta w kwocie mocno zaniżonej. W końcu odkryłem co się dzieje i za odkupienie rozebranego auta wystawiono mi fakturę na 400zł. Kontakt z siecią został bez odpowiedzi.

    • 12 1

    • bo na robote sie UMAWIA

      a nie daje samochod z hasłem: zróbcie, ma jeżdzic!

      mechanikom sie mowi na starcie, ze na wszelkie roboty nie wynikające z normalenj obsługi sie nie zgadzasz, i jesli chcą cos robic ekstra za extra pieniadze, bo stwierdzą , ze trzeba zrobic, to mają DZWONIC

      • 8 0

    • Zgadza się...

      Kilka lat temu zostawiłem u nich samochód z usterką polegającą na drżeniu silnika na jałowym (z moją sugestią że to poduszki pod silnikiem). Panowie natomiast wiedzieli lepiej i wymienili bez konsultacji kable WN, jakieś szpeja przy zawieszeniu (bo podobno stukało) i wystawili rachunek na 900 PLN... A silnik dalej się trząsł - szkoda gadać, pojechałem do porządnego warsztatu i zrobiłem jak trzeba, a ten serwis omijam z daleka.

      • 3 0

    • a co mieli ci za darmo silnik rozbierać? Widocznie chcieli więcej by mieć pewność że będzie zrobione na cacy-przed przyjazdem trzeba było popytać po innych warsztatach ile orientacyjnie wezmą a nie później się targować. Tak robi 90% normalnych ludzi.

      • 0 1

    • turan

      Mojemu klientowi chcieli wymieniać silnik , soft i coś tam jeszcze - do wymiany był rozrusznik ! Pozdrawiam Gregcar serwis

      • 0 1

  • To samo robią w AUTO DORJANO w REDZIE (2)

    Na ul Puckiej, ostrzegam !!!

    • 26 2

    • Znam tego pryszcza to wieśniak ze śląska !!! (1)

      • 4 2

      • nie ze slaska tylko z kaszub

        • 6 0

  • u mnie klient zawsze jest zadowolony

    mechanikow mam roznych,zdaza sie ze cos wroci.MI sie to tez zdaza.NIe myli sie ten co nic nie robi.dlatego mam ubezpieczenie od takich rzeczy. jeden zadowolony klient to kolejny jeden nowy,jeden niezadowolony to straconych 20.Nie musi byc tanio ale pewnie i profesjonalnie.Bledy byly i beda ale mechanik jest jak lekarz, nie kazda diagnoza sie sprawdza:/ My mozemy to naprawic-lekarz juz nie

    • 26 3

  • ja tam nie widze problemu z takimi "warsztatami"

    szybko zrobia zwroty + górka

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane