Bałtyckie łososie i śledzie zawierają dioksyny, które mogą być groźne dla kobiet w ciąży czy dzieci karmionych piersią. Tymczasem rybacy są przeciwni rozpowszechnianiu tych wiadomości i przekonują, że ryby i tak są zdrowsze niż drób czy mięso.
Z informacji, jaka ukazała się na stronach Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, wynika, że w przypadku łososi i śledzi łowionych w Bałtyku okazjonalnie wykrywa się przekroczenie norm niebezpiecznych dioksyn. Dotyczy to szczególnie dużych osobników, w przypadku łososi powyżej 60 cm i śledzi powyżej 21 cm.
Dioksyny to bardzo toksyczne związki, które mogą powodować np. choroby nowotworowe.
Raport MIR sugeruje, że konsumenci powinni być poinformowani o zagrożeniach. Jednocześnie dokument zawiera dane na temat korzyści, jakie płyną z jedzenia ryb. Ryby zawierają cenne aminokwasy i witaminy przyczyniają się do profilaktyki chorób serca i wzmocnienia układu odpornościowego.
Bez ostrzeżeńMimo, że już dwa lata temu Komisja Europejska narzuciła krajom członkowskim informowanie na temat ewentualnych zagrożeń konsumentów, na opakowaniach produktów rybnych czy w sklepach rybnych, takich ostrzeżeń nie znajdziemy.
Ministerstwo Gospodarki Morskiej poinformowało nas, że gotowa jest ulotka, która zaleca jedzenie ryb dwa razy w tygodniu, ale jednocześnie informuje, że na skutek zanieczyszczenia środowiska łososie i śledzie z Morza Bałtyckiego nie są wskazane dla kobiet w ciąży.
Na razie ulotka jest dostępna na stronach internetowych Państwowego Zakładu Higieny.
- Nie ma co robić paniki - mówi
Zbigniew Karnicki, dyr. ds. naukowych Morskiego Instytutu Rybackiego. -
Z roku na rok ilość szkodliwych substancji spada, a i tak o wiele więcej dioksyn dostaje się do naszego organizmu z drobiu i mięsa, jaj i mleka. Jedzenie ryb i tak jest najzdrowsze. Nikt nie pisze o tym, ile dioksyn dostaje się do organizmu np. podczas grillowania kiełbas czy karkówki.Daję łososia dzieckuUpowszechnianiu informacji zawartych w ulotce przeciwni są rybacy.
- Mimo że w mięsie dioksyny też są, lobby drobiarski nie pozwoliłoby sobie na coś takiego - uważa
Grzegorz Łukaszewicz, dyr. zarządu Zrzeszenia Rybaków Morskich. -
Nagłaśnianie tej sprawy może zmniejszyć spożycie ryb w Polsce, które i tak jest niewielkie. Ja sam łososie bałtyckie jem i daję je mojemu dziecku.A jakie jest rzeczywiste zagrożenie?Łososie w naszych sklepach to głównie ryby hodowlane, ponieważ łososie na Bałtyku poławiane są rzadko, z kolei śledzie, najczęściej są importowane, bałtyckie wykorzystuje się w przetwórstwie.
Prawie 60 proc. dioksyn, które dostają się do organizmu pochodzi z drobiu i mięsa, 30 proc. z wyrobów mlecznych, około 2 proc. z powietrza, a tylko 6 proc. z ryb.