• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

15 lat bez cenzury, 15 lat wolności?

Michał Stąporek
7 czerwca 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Dokładnie 15 lat temu zlikwidowano w Polsce państwową cenzurę. Sejm kontraktowy potrzebował roku i jednego dnia od momentu, w którym został wybrany, by rozwiązać jedną z najbardziej totalitarnych instytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk już nie istnieje, ale czy oznacza to, że prasa w Polsce jest wolna, a dziennikarze mogą działać bez żadnych ograniczeń? Oczywiście, że nie. Dziś zamiast urzędników pracujących w szarym gmachu na ul. Mysiej 5 w Warszawie, na dziennikarzy czyhają inne zagrożenia. A to posłowi, który przez całą kadencję nic nie robił, nie spodoba się, że nikt nie odwiedził jego konferencji prasowej zorganizowanej w czasie kampanii wyborczej. A to burmistrzowi decydującemu o tym, w której gazecie będą się ukazywały gminne ogłoszenia, nie spodoba się zainteresowanie dziennikarzy działalnością komisji rewizyjnej rady gminy. Czasami na dociekliwość dziennikarza kręci nosem nawet jego szef.

Kilka lat temu, dwóch dziennikarzy pracujących w gdańskich gazetach żaliło się sobie nawzajem: - Mam dobry materiał o wicewojewodzie, ale moja gazeta tego nie puści, bo oficjalnie wspieramy jego partię - narzekał jeden. - A ja mam ciekawy temat o jednym radnym, który dał się złapać po pijanemu, ale też mu nic nie zrobimy, bo to znajomy właściciela gazety - skarżył się drugi. Dziennikarze spojrzeli sobie głęboko w oczy i wymienili się informacjami. Powstały oba teksty, z których niezadowoleni byli wicewojewoda i radny, ale które były ważne dla mieszkańców Trójmiasta.

Wniosek? Cenzura jest, ale dobry dziennikarz potrafi sobie z nią poradzić.
Tomasz Arabski, redaktor naczelny Dziennika Bałtyckiego.

To piętnastolecie minęło niezwykle szybko i dziś dla nas wszystkich jest naturalne, że nie ma instytucji cenzury. Jednak zniknięcie państwowych cenzorów nie oznacza jeszcze, że sama cenzura odeszła wraz z nimi. Zawsze będziemy mieli do czynienia z autocenzurą dziennikarzy, wynikającą choćby z tego, w jakich firmach pracują. Liderom na rynku jest łatwiej, ale dziennikarze niewielkich, lokalnych pism, żyjących np. z ogłoszeń Urzędu Gminy, mogą mieć nie lada kłopoty z pisaniem o nieprawidłowościach w pracy burmistrza czy zarządu gminy. Nie chciałbym obsadzać się w roli autorytetu od dziennikarskich sumień, ale myślę, że można ten zawód wykonywać dobrze i rzetelnie, choć czasami taka postawa nie będzie się łączyć z sukcesem finansowym.

Czy dziennikarze sami narzucają sobie cenzurę ideologiczną? Spektrum polskich mediów jest na tyle szerokie, że każdy może znaleźć odpowiadający mu tytuł czy rozgłośnię, w której chce pracować. Wydaje mi się, choć mogę się mylić, że miłośnik lewicy nigdy nie czułby się swobodnie w redakcji Naszego Dziennika, i odwrotnie. W każdym razie, dziennikarze patrzą na świat przez okulary własnych poglądów i dlatego ich praca zawsze będzie subiektywna, a nie obiektywna. Ważne jest jednak to, żebyśmy uczciwie informowali o faktach, a komentując rzeczywistość nie zaprzeczali zdrowemu rozsądkowi i logice, bo warto być przyzwoitym dziennikarzem.
Marek Górlikowski, zastepca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej-Trójmiasto.

Zniesienie cenzury ogromnie wiele zmieniło w pracy polskich dziennikarzy. Obawiam się jednak, że wciąż są redakcje, które czują się cenzurowane. Mam na myśli nieduże pisma lokalne lub samorządowe, utrzymywane często przez urzędników, o których muszą pisać. To dość niekomfortowa sytuacja, gdy burmistrz ma większy wpływ na kształt gazety niż redaktor naczelny.

Jednak nawet duże pisma nie są wolne od nacisków ze strony reklamodawców. Wiem, że zdarzają się sytuacje, gdy reklamodawca dzwoni z pretensjami do redaktora naczelnego i grozi wycofaniem reklamy w razie publikacji artykułu, który mu nie odpowiada. Czasami mam wrażenie, że biura marketingu i sprzedaży reklam są "za blisko" redakcji.

Muszę jednak przyznać, że dziennikarze nie zawsze dojrzale korzystają z wolności słowa. Bywa tak, że sprostowanie nieprawdziwego bądź niesprawiedliwego tekstu, opublikowanego na pierwszej stronie, ląduje gdzieś dwa miesiące później, na stronie 10.
Wiesław Cybulski, dyrektor Radia ESKA-Nord.

Jeżeli cenzura na tle polityczno-ideologicznym jeszcze istnieje, to dotyczy głównie mediów publicznych. Oczywiście, nie ma już podstaw prawnych, jednak działa trochę na zasadzie starych przyzwyczajeń albo też siły wpływów różnych środowisk.

Z kolei media prywatne są narażone na cenzurę na tle ekomiczno-gospodarczym. Wiadomo, że firmy zrobią wszystko, żeby ich obraz w mediach był jednoznacznie pozytywny. W radiu ESKA Nord nie mieliśmy jeszcze problemów z reklamodawcami, którzy w ramach rewanżu za jakąś nieprzychylną informację zrywaliby współpracę. Być może dlatego, że bardzo starannie odzielamy nasze relacje od komentarzy. To takie zabezpieczenie.

Opinie (22)

  • czy to jakieś jaja czy cenzura!?

    Co z wszystkimi wpisami, które tutaj były!?

    • 0 0

  • Oto jaskrawy przykład cenzury!!!!!!!!!!!!

    Unaoaczniają NAM że jeśmy niewolnikami okupantów(polityków, biznesmenów i oligarchii kleru).
    BEZ SZACUNKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 0 0

  • Czy Wy jestescie niepowazni? Przeciez portal piardnal, widac trza bylo wszystko pokasowac, zeby dokonac napraw. Nie po raz pierwszy zreszta, zadna nowosc.

    • 0 0

  • podejrzewam, że ten sprzet co wg F p****ł był na celeronach:(

    • 0 0

  • Zapluty karzeł reakcji

    ;)

    • 0 0

  • A co? Masz jakies niemile wspomnienia?

    • 0 0

  • NIE DAJ NABRAĆ SIĘ NA MATRIX!!!!!!

    TO CENZURA!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 0 0

  • żartuje
    celeron jest praktycznie nie do zniszczenia....

    • 0 0

  • no cała dzisiejsza robota poszła w kibel... ehhhh...

    • 0 0

  • tak to jest jak się porno na służbowe komputery ściąga ;)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane