- 1 Mapa pożarów aut w Trójmieście (58 opinii)
- 2 Z dworca na Jasień 80 zł (563 opinie)
- 3 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (37 opinii)
- 4 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (62 opinie)
- 5 Chcemy żyć w miastach 15-minutowych? (570 opinii)
- 6 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (24 opinie)
Szczęśliwie "zamachowcami" okazali się nie prawdziwi terroryści, ale inspektorzy Urzędu Lotnictwa Cywilnego w Warszawie. Sprawa jest jednak traktowana poważnie. Według naszych ustaleń odpowiedzialność za wpadkę spadła na szefów placówki Straży Granicznej, która chroni gdańskie lotnisko. Stanowisko stracił zastępca dowódcy. Sam dowódca prawdopodobnie będzie przeniesiony do innej placówki.
Inspektorzy ULC są zmorą obsługi wszystkich portów lotniczych w Polsce. Podszywają się pod pasażerów, podróżują samolotami i jak wszyscy poddają się rutynowej kontroli. W bagażu często mają atrapę bomby - przedmiot wykonany z materiału, który nie ma prawa prześliznąć się przez punkt kontrolny na lotnisku. Torba z taką "bombą" musi wzbudzić zainteresowanie ochrony w trakcie rutynowego prześwietlania urządzeniem rentgenowskim.
Czterech inspektorów ULC do terminalu lotniskowego na Rębiechowie zawitało na początku stycznia. Dwaj zanieśli "bomby" do punktu odprawy lotów krajowych, który jest obsługiwany przez cywilnych ochroniarzy, i obaj zostali wykryci.
Dwaj inni ze swoimi "bombami" w bagażu zgłosili się do punktu kontrolnego lotów międzynarodowych, który jest obsługiwany przez Straż Graniczną. I obaj spokojnie przez niego przeszli, bo nikt nie zauważył zagrożenia.
- Włos się na głowie jeży na myśl, co by było, gdyby chodziło o prawdziwych terrorystów, a nie agentów testujących jakość zabezpieczeń - mówi nasz informator. - Czekałaby nas tragedia.
Błąd funkcjonariuszy Straży Granicznej na lotnisku Rębiechowo trzymany był w tajemnicy. Podobnie ukrywane są podobne przypadki na innych lotniskach, choć po alarmie antyterrorystycznym, jaki na lotniskach podnieśli pół roku temu Brytyjczycy, tego typu kontrole w Polsce nie są rzadkością. Urząd Lotnictwa Cywilnego odmówił "Gazecie" informacji.
- Tego typu dane są objęte tajemnicą - tłumaczy Katarzyna Krasnodębska, rzeczniczka prasowa ULC. - Sprawdzamy stan zabezpieczeń na lotniskach, a nasi inspektorzy stosują takie metody, na jakie pozwala prawo. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Po wpadce zdyscyplinowano funkcjonariuszy SG, którzy w Rębiechowie zajmują się kontrolą osobistą i kontrolą bagażu. Działają teraz tak gorliwie, że 25 stycznia zatrzymali pochodzącego z Pakistanu Szweda, który na lot do Sztokholmu zabrał bagaż - a w nim puszkę dezodorantu, trochę większą niż dopuszczają przepisy. Kontrolerzy zatrzymali podróżnego. Kilkakrotne badanie opakowania dezodorantu potwierdziło obecność śladowych ilości substancji pirotechnicznych: pentrytu i czarnego prochu. Podejrzany przedmiot specjaliści rozebrali na czynniki pierwsze. Materiału wybuchowego nie było.
- Zatrzymanego mężczyznę przesłuchano - mówi komandor ppor. Grzegorz Goryński, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. - Sprawdzenie zebranych informacji pozwoliło na wykluczenie podejrzeń. Szwed został zwolniony.
- Taka sytuacja miała prawo się zdarzyć - zapewniają rozmówcy "Gazety". - Lotniska dysponują superczułymi urządzeniami do wykrywania śladowych ilości materiałów wybuchowych. Wystarczy, że ktoś na sylwestra miał kontakt z fajerwerkami i przypadkowo przeniósł jakieś pyłki do swojego bagażu lub na ubranie.
Zarząd Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Rębiechowie na poprawę stanu bezpieczeństwa wydał w zeszłym roku kilka milionów złotych.
- Nie powiem, że wszystko funkcjonuje idealnie, bo zaraz ktoś spróbuje udowodnić, że jest inaczej - mówi Wacław Toczek, dyrektor ds. bezpieczeństwa lotniska. - Pewne jest, że wciąż doskonalimy ochronę i poziom bezpieczeństwa systematycznie rośnie.
Skąd w takim razie wzięły się błędy gdańskich pograniczników? Według naszych informatorów - ze złej organizacji szkolenia i braku skutecznego nadzoru. Cywilna ochrona - od obsługi połączeń krajowych - jest regularnie poddawana szkoleniom i surowym egzaminom, dzięki czemu z łatwością rozpoznaje zagrożenia. Problem jest z funkcjonariuszami Straży Granicznej, którzy w całości są odpowiedzialni za ochronę połączeń międzynarodowych. Na początku służby mają szkolenie, po którym następują lata spokojnej, monotonnej pracy i rutyna, która potrafi zgubić.
Opinie (132) 4 zablokowane
-
2007-01-31 23:37
Hmm drugi...
Swoją drogą, niezłą mamy ochronę na lotniskach. Nie ma co.
- 0 0
-
2007-01-31 23:40
no i klaapa
troche to naiwne jakby prawdziwi zamachowcy mieli wnosić bomby w torbach. Jak 100% bagaży jest prześwietlanych, ale w PL widać chyba nie
- 0 0
-
2007-01-31 23:41
Przesadzili !
ALE JAJA ! Kto leci przez Gdansk niech testament spisze !
- 0 0
-
2007-01-31 23:42
mi sie wydaje, ze teraz będą ostro trzepać
wpadli ci ze strazy granicznej to muszą sie wykazać,
tylko ciekawe co przoczyli wcześniej?!?!- 0 0
-
2007-01-31 23:49
boommm!
Szeryfy chodzą z kałachami ale co z tego jak są ślepi
- 0 0
-
2007-01-31 23:52
tylko, zeby nie okazało się, ze to wina PO
;)
albo przez śnieg, deszcz,- 0 0
-
2007-01-31 23:57
Dlaczego SG rewiduje pasażerów ?
pokażcie mi kraj w UE gdzie jest podobnie ? to pozostałość po komunie, tylko straszą podróżnych i jeszcze ta niereformowalność.
- 0 0
-
2007-02-01 00:04
No tak Szwed. Śniadolicy i z turbanem na łbie. Niemiec Ahmed, Szwed Mohamet...
- 0 0
-
2007-02-01 00:14
lepiej niech rewidują
mi to nigdy nie przeszkadzało , zważywszy na to, że to że chodzi o moje i innych bezpieczeństwo.
- 0 0
-
2007-02-01 00:16
NA TE WASZE KOMENTARZE TO WIECIE....................
........................Z.............................. ac sie chce,a wcale nie zdajecie sobie sprawy z konsekwencji
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.