• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dlaczego doszło do powodzi w Gdańsku?

Marcin "Borsuk" Wilga, Sławomir Zieliński
25 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Co z nowymi kładkami nad rzeką Kaczą?

Zabetonowanie miasta wynikające z nieodpowiedzialnej polityki przestrzennej, ciągłe zmniejszanie zdolności magazynowania wody przez Lasy Oliwskie oraz przez tereny nieleśne na wysoczyznach przyległych do miasta od zachodu - to zdaniem Marcina "Borsuka" Wilgi i Sławomira Zielińskiego przyczyny podtapiania Gdańska. Oto analiza przygotowana przez trójmiejskich przyrodników.



Zarówno w przypadku powodzi sprzed 15 lat, jak i tegorocznej, wskazano winnego. Była nim... pogoda, a dokładnie opady nawalne. Aby zapobiec zatopieniu miasta podczas przewidywanych kolejnych silnych opadów deszczu, wybudowano szereg zbiorników retencyjnych za sumę ok. 400 milionów złotych, łudząc się, że dzięki nim miasto ocaleje.

W ramach zabezpieczeń przeciwpowodziowych m.in. totalnie przebudowano fragment biegu "koryta" Strzyży w rejonie skrzyżowania ulicy Słowackiego z ulicą Grunwaldzką w Gdańsku Wrzeszczu, zwiększając m.in. przekroje rur, w które wpuszczono potok.

Jednak i tak woda podtopiła miasto i doszło do tragedii - zginęli ludzie.

Betonowe miasto czy mozaika zieleni i betonu?

Warto wiedzieć, że retencja to zdolność zatrzymywania wody i hamowania jej odpływu z określonego obszaru. Ujmując rzecz w pewnym uproszczeniu - jej odwrotnością jest z kolei erozja wodna. Nie jest tajemnicą, że największą zdolność magazynowania wody posiadają ekosystemy mokradłowe, zwłaszcza zaś torfowiska, a ponadto ekosystemy leśne. Jednak w podniesieniu retencyjności danego obszaru uczestniczą także inne niepozorne ekosystemy lądowe i wodne, również te wplecione w mozaikę zabudowy miejskiej.

Miasto rządzi się swoimi prawami, ludzkimi konkretnie. Wiadomo, że z miasta nie da się uczynić ostoi dzikiej przyrody. Jednak w politykę realizacji "miejskich praw człowieka" musi być wplecione spełnianie podstawowych ludzkich potrzeb, m.in. dostępu do wszechobecnej w przestrzeni miejskiej przyrody.

Ta przyroda, reprezentowana na poziomie wizualnym w mieście przez kępy zadrzewień, zakrzewień, parków miejskich, zieleńców, trawników, stawów, jeziorek, otwartych cieków, oprócz oczywistych zalet estetycznych i rekreacyjnych spełnia także istotne funkcje środowiskowe, m.in. gromadzenia wody, to jest funkcję retencyjną.

Zdaniem wielu gdańskich przyrodników proporcje między - umownie to ujmując - "betonem a zielenią" już dawno zostały w Gdańsku zachwiane i przechylone na korzyść tego pierwszego.

Co gorsza tendencja ta trwa, a jej najlepszym chyba przykładem jest centrum Wrzeszcza, gdzie w ciągu kilku lat odesłano w niepamięć bądź pod ziemię m.in.: zbiornik retencyjny w rejonie ul. Słowackiego (obecnie stoją tam wieżowce), Królewski Potok, Strzyżę, staw przy ul. Kilińskiego zobacz na mapie Gdańska. Nie czyniąc szczegółowych badań, choć przydałyby się zapewne, orzec można, że zdolności retencyjne miasta wraz z narastającą presją techniczną na przyrodę sukcesywnie maleją.

Krótkowzroczna polityka przestrzenna i powodzie

Wątek zmniejszenia retencyjności terenów przylegających do gdańskiej aglomeracji od zachodu, spowodowanego m.in. nieodpowiedzialną planistyką w postaci intensywnej zabudowy strefy krawędziowej wysoczyzny, a także spadku retencyjności obszarów zabudowy na terasie nadmorskiej jest prawie że nie obecny w dyskusjach nad przyczynami powodzi, tak tej sprzed 15 lat, jak i tegorocznej.

Krótkowzroczna polityka przestrzenna, polegająca na tworzeniu w strefie krawędziowej Wysoczyzny Gdańskiej osiedli, na przykład Moreny, Niedźwiednika, wraz z ich infrastrukturą (parkingi, ulice), wylesianiu tej strefy pod kolejne nitki szlaków komunikacyjnych (np. Kolej Metropolitalną) oraz na intensywnej zabudowie otuliny Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego od strony obwodnicy miasta (hipermarkety, giełdy, osiedla), przyniosła pierwszy "rezultat" - katastrofalne powodzie.
 
Już po wybudowaniu trójmiejskiej obwod­nicy w połowie lat 70. ubiegłego wieku w okolicy Matarni, zaczęły się problemy z Potokiem Oliwskim. Woda opadowa z jej powierzchni kierowana jest nie do kanału burzowego, lecz wypuszczana - bez oczyszczenia - do lasu tudzież do koryta tego cieku.
 
Skutkiem jest erozja bocznawgłębna (denna) potoku, wymywanie detrytusu oraz całkowite wyginięcie lub znaczące zmniejszenie liczebności wielu wodnych organizmów. Innym, analogicznym przykładem braku planistycznego rozsądku było skierowanie wylotu kolektora burzowego odprowadzającego nieczyszczone wody opadowe z terenu nowego osiedla w Nowcu do koryta potoku Strzyża.

  • Marcin Wilga: Do Stawu Młyńskiego w Starej Oliwie (rejon ul. Spacerowej) tak jak do Strzyży wpuszczane są nieczyszczone wody opadowe.
  • Marcin Wilga: Na fotografii widać rurę odprowadzającą wody opadowe z osiedla Nowiec. Następnie ten wylot obudowano.

Naturalny las niecenionym sposobem na pochłanianie wody

Jedną z przyczyn powodzi we Włoszech w listopadzie 2002 roku były niekorzystne właściwości retencyjne środowiska. Zostało to dosadnie i jednoznacznie określone w raporcie: "Za mało lasów, za dużo betonu". Wypisz, wymaluj sytuacja w Gdańsku.

Z dostępnych danych wynika, że gdy umownie dla jednostki powierzchni względnie naturalnego lasu mamy wskaźnik erozji 1, to już dla leśnej poręby wynosi on 500, a dla miasta 6000. Czyli w mieście 6000 m kw., a w wyciętym lesie 500 m kw. powierzchni pochłaniają tyle samo wody, co 1 m kw. w lesie naturalnym!

Jednak, aby pobliskie Lasy Oliwskie dobrze retencjonowały wodę, musi być spełnionych co najmniej kilka warunków.

Po pierwsze i przede wszystkim powinien być to obszar w niewielkim stopniu użytkowany gospodarczo, a nie intensywnie jak jest obecnie.

Drugim warunkiem jest obecność w takim lesie licznych płatów starodrzewów, wykazujących bardzo duży potencjał retencyjny. W Lasach Oliwskich zdziesiątkowanych polityką i praktyką leśną starodrzewy stanowią zaledwie 0,5 proc. drzewostanów (dane za 2004 r.).

Po trzecie - istotne jest to, aby nie był to las intensywnie przedeptywany: o ubitej ściółce, zniszczonej roślinności runa, wy­deptanych przez ludzi wszechobecnych ścieżkach, a także o uruchomionych procesach erozyjnych, m.in. w wyniku zrywki i transportu drewna. Niestety, te negatywne zjawiska występują tu w strefie bogatej w system polodowcowych dolin o stromych zboczach.

Po czwarte - i może najważniejsze - musi być to las obfitujący w martwe drewno. Chodzi o różne jego rodzaje, a więc gałęzie, konary, drzewa złamane i leżące, pniaki itp. Materiał taki, leżąc na ziemi, zwłaszcza na zboczach i liniach spływu wody, opóźnia ten spływ i łagodzi, "rozciągając" go w czasie. W ten sposób ogranicza erozję, a wzmaga retencję.

Dobrze wreszcie, jeśli leśne środowisko nie jest zatruwane toksynami przenoszonymi przez powietrze (samochodowe spaliny, wyziewy kominowe), których obecność diametralnie zmniejsza populacje nadrzewnych porostów-epifitów i tym samym poważnie obniża zdolności retencyjne lasu.

Czy wyciągnięto wnioski z powodzi sprzed 15 lat?

Stworzenie formalnych podstaw do realizacji wyżej wymienionych działań w kierunku podniesienia retencyjności podtrójmiejskich lasów nie wydaje się być szczególnie skomplikowane. W naukach leśnych i zasadach gospodarowania, hodowli czy ochrony lasu istnieje pojęcie tzw. pozaprodukcyjnych tudzież społecznych funkcji lasu, czyli nie związanych z produkcją drewna, m.in. wyróżnia się kategorię lasów wodochronnych.

Lasów tego typu, typowanych głównie na brzegach cieków bądź jezior, nie eksploatuje się intensywnie lub nawet pozostawia je do naturalnego rozpadu i samoodnowienia (np. niektóre fragmenty buczyn i grądów w rejonie Jeziora Goszyńskiego - zbiornika wody pitnej dla Gdańska). Problem z utworzeniem obszaru o takim statusie może być jednak dość kłopotliwy, bo wynika on z przyzwyczajeń zarządców leśnych - rzadko przy wydzielaniu tej kategorii dominuje wątek retencyjności jako takiej.

W przypadku trójmiejskich lasów potrzebne byłoby zatem nowatorskie spojrzenie i podejście obszarowe, nie zaś tylko liniowe czy pasowe (jak w przypadku otoczenia wspomnianych rzek czy jezior). A jednym ze skutków takiego podejścia obszarowego jest znaczące ograniczenie działań gospodarczych.

Powodzie zaczynają się od paru kropel wody - jeżeli nie zostaną one wchłonięte przez środowisko, to łącząc się z analogicznymi "rozpędzonymi" kroplami utworzą w końcu potężną rzekę, która wtargnie na obszar zamieszkały, niszcząc ludzki dobytek, a nawet pozbawiając życia jego mieszkańców.

Czy tak musi być? Nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie. Znacząca część procesów i zjawisk w przyrodzie jest przewidywalna, inne mają charakter przypadkowy. Jednym z takich zjawisk jest powódź.

Przeciwdziałanie jej jest obowiązkiem włodarzy miasta i podległych im służb. Musi być ono jednak roztropne, uwzględniające różne wątki wiedzy środowiskowej i całościowe. Chodzi tu o podejście nie tylko techniczne polegające zarówno na ochronie naszego materialnego dobra oraz zdrowia i życia, jak i na szacunku do żywiołu, jakim jest woda.

Ten obowiązek wynika ponadto z tego, że leży w ramach czynności opłacanych, kolokwialnie to ujmując - z kieszeni mieszkańców. Mieszkańców oczekujących m.in. bezpieczeństwa bytowego. Czy wyciągnięto wnioski z powodzi w Gdańsku sprzed 15 lat? Naszym zdaniem nie. I to wymaga rozliczenia.

Urzędnicy widzą sprawy inaczej

Polemika Edyty Damszel-Turek, dyrektor Biura Rozwoju Gdańska:
We wszystkich miejskich dokumentach planistycznych kwestie zabezpieczeń przeciwpowodziowych są traktowane ze szczególną uwagą. (...) Głównym kierunkiem działań zmierzających do prawidłowego odprowadzenia wód opadowych i regulacji stosunków wodnych jest: powiązanie rozwoju przestrzennego miasta z modernizacją odbiorników wód opadowych. (...)
Uchwalane w Gdańsku plany miejscowe realizują ten kierunek. Rezerwuje się w nich tereny pod budowę zbiorników retencyjnych.

(...) Wizja betonowego miasta nakreślona przez autorów artykułu wydaje się być wyolbrzymiona (...) Gdańsk dzieli się na górny taras i dolny taras przedzielony silnie rozczłonkowaną strefą krawędziową Wysoczyzny, gdzie różnice wysokości względnych dochodzą do 100m. Tymczasem autorzy zarzucają miastu krótkowzroczną politykę, polegającą na tworzeniu osiedli w strefie krawędziowej Wysoczyzny Gdańskiej, która tak naprawdę jest prawie niezabudowana. Zabudowa realizuje się na górnym i dolnym tarasie Gdańska. Na górnym tarasie przewiduje się zabudowę o niższej intensywności i większym udziale powierzchni biologicznie czynnej niż na dolnym tarasie.
Poniżej cała treść polemiki.


Marcin "Borsuk" Wilga to znany trójmiejski przyrodnik i pasjonat mykologii. Jako autor oraz współautor opracował kilka książek o przyrodzie okolic Gdańska.

Wśród nich są między innymi: "Trójmiejski Park Krajobrazowy w czterech porach roku", "Ścieżki przyrodniczo-dydaktyczne w Trójmiejskim Parku Kraj­obrazowym" - tom 1 i 2 oraz "Szlak Królewski w Lasach Oliwskich" i  "Wędrówki przyrodnicze po okolicach Gdańska".

Od wielu lat publikuje w czasopismach naukowych artykuły poświęcone głównie grzybom makroskopijnym Pomorza Gdańskiego. Prowadzi też prelekcje o tematyce przyrodniczej oraz wycieczki między innymi dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Współpracuje z Ligą Ochrony Przyrody, Europejską Fundacją Ochrony Zabytków oraz Centrum Informacji i Edukacji Ekologicznej w Gdańsku.
Sławomir Zieliński - dr inż. nauk leśnych, entomolog, ochroniarz przyrody. Pracownik Gimnazjum nr 20 w Gdańsku, niegdyś pracownik byłego Zarządu Parków Krajobrazowych w Gdańsku, a także były wieloletni redaktor "Naszego Pomorza".

Na swoim koncie ma blisko 400 publikacji oraz 55 prac studialnych, ekspertyz itp., głównie z zakresu inwentaryzacji i waloryzacji bezkręgowców w północnej Polsce. Specjalizuje się w ekologii owadów związanych z procesami rozkładu drewna.

Jest autorem książki "Kózkowate", a także współautorem trzech kolejnych pt.: "Zarys ekologii. Z elementami ochrony środowiska i ochrony przyrody.", "Wędrówki przyrodnicze po okolicach Gdańska" i "Mała książeczka o owadach". Pierwszą napisał razem z Waldemarem Lewińskim, drugą z Marcinem S. Wilgą, trzecią ze Zbigniewem Jujką, którą znany gdański rysownik zilustrował.

Jako przyrodnik uczestniczył w pracach badawczych w polskich parkach narodowych (w PN Bory Tucholskie, Drawieńskim PN, Białowieskim PN i Bieszczadzkim PN), współtworzył także plany ochrony kilkudziesięciu rezerwatów przyrody i kilku parków krajobrazowych. W ramach Nadmorskich Warsztatów Przyrodniczych w Kątach Rybackich uczy dzieci i młodzież entomologii oraz ochrony przyrody. Jest członkiem Klubu Przyrodników.
Marcin "Borsuk" Wilga, Sławomir Zieliński

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (381) 4 zablokowane

  • Kolejny ekspert od wszystkiego - czyli od niczego (2)

    Sławomir Zieliński - dr inż. nauk leśnych, entomolog, ochroniarz przyrody. Jak widać Pan dr nie jest specjalistą od zrównoważonego rozwoju miast, planowania przestrzennego, melioracji ... Kolejny tzw. ekspert.

    Gdańsk podtopiło bo o powodzi raczej nie można mówić. Porównując sytuację z 2001 r. i obecną to Gdańsk obronił się skutecznie choć nie bez strat. W 2001 rok skutki ulewy były katastrofalne. w 2016 zalało 3 główne skrzyżowania i było kilkaset podtopień. Moim zdaniem władze spisały się dobrze. Oczywiście, że zawsze można zrobić coś lepiej ale było by to zwykłe narzekanie.

    Trójmiasto się betonuje na potęgę bo nie jest już tylko zlepkiem rybackich wiosek z chatami pod strzechą. Trójmiasto to metropolia i potrzebuje nowoczesnych rozwiązań, mieszkań dróg, lotniska. Gdańsk potrzebuje betonowych dróg by samochody nie grzęzły w błocie, by ludzie mogli podróżować w tramwajach i SKM. Gdańsk potrzebuje osiedli i mieszkańców by się rozwijać. Nie da się w łatwy sposób porównać owada w lesie do człowieka w mieście. Ekosystem żaby i człowieka to zupełnie inne obszary funkcjonowania. To co w lesie nie sprawdzi się w milionowej metropolii.

    Można obwiniać władzę, prezydenta a nawet Tuska za to, że w Gdańsku spadł deszcz. Jednak należy porównać sytuację z 2001 r. i bieżącą i przyznać, że w znacznym stopniu udało opanować się żywioł.

    • 19 22

    • zaproszenie

      no skoro nie-ekspercie się tak kompetentnie na mój temat wypowiadasz to wypadałoby się przedstawić, czekam

      • 4 1

    • nie-ekspercie, trollu,

      bredzisz jak na mękach. Widać, że argumenty dr. Zielińskiego były trafne. Gdańsk potrzebuje wielu rzeczy, ale powinien być bezpieczny i przyjazny mieszkańcom. I to się nie udaje. Żaby zostaw w spokoju.

      • 6 0

  • Przyczyny ?

    Trawa i drzewa pieniędzy nie mają to i kieszeń nie dają. Ot co.

    • 11 1

  • zgineli ludzie przez własna głupotę! (1)

    Aż takich skarbów nikt w piwnicy nie trzyma zeby ryzykowac zyciem i wchodzic do zalanej po sufit piwnicy. Stracili orientację w wodzie i na własne zyczenie starcili życie.
    Selekcja naturalna...

    • 2 11

    • Idioto ktos wynosi rzeczy z piwnicy gdy jest tam 2 cm wody

      I nagle jest 3 m.
      Selekcja ciebie spotka w innym wymiarxe

      • 3 0

  • Borsuk

    Jak to było w filmie,gdy jest zima,to musi być zimno...a w Gdańsku, gdy jest deszcz to musi być powódź. ..
    Pzdr budynie i kisiele!

    • 6 1

  • odpowiez

    .... Bo padało

    • 1 4

  • mad

    Bo Adamowicz i spółka nakradli swoje

    • 8 1

  • i po co szukac winnych

    naturalne zbiorniki retencyjne zostały zabudowane przez ludzi jezioro zasa-stadion , nowa galeria handlowa metropolia-tez kiedys było tam jezioro, jeziorka wdłz ul. słowackiego dzis tam stoja wiezowce tu budowała komuna . wpuszczenie strzyzy w rury to był dopiero majsersztyk no ale przeciez wszystko jest ok i do tego ta biedna pkm dziwne ze 15 lat temu powóź nie zmyła nasypu a bo to był nasyp zbudowany przez niemców tak naprawde to co porzadnie zbudowano trwało by nadal ale znalezli sie tacy co przebolec nie mogli ze nie mozna z tych miejsc wydoic cos dla siebie no to mamy co mamy a wiec g....

    • 11 4

  • Według mnie i to jest specjalistyczna opinia. Wróżki zapomniały pobudować odpowiednio dużą

    kanalizację. Trolle zapchały studzienki a krasnale w poszukiwaniu złota zamuliły dno kanałów. Przez co spłynął cały nasyp SKM. W tym procederze brały też udział bobry i jeże kopiąc swoje nory pod nasypem. Tak się jakoś złożyło że w pobliżu największych Supermarketów, w dzielnicy handlowej Gdańska powstała siedziba główna podziemnych dywersantów. No i tragedia gotowa

    • 5 0

  • Jest lepiej (2)

    W porównaniu z powodzią sprzed 15 lat sytuacja infrastrukturalna (związana z odprowadzaniem wód) się poprawiła i to znacząco. Kto tego nie zauważył jest absolutnym ignorantem. Teraz doprowadzenie miasta do porządku trwało parę dni, kilkanaście lat temu Gdańsk przez parę miesięcy leczył rany.
    Natury nie powstrzymasz, dalsza zabudowa jest nieunikniona. Warto zwrócić też uwagę na to, że planując miasto coraz większą uwagę zwraca się na kwestie środowiskowe (choć tutaj niewątpliwie jest dużo do poprawy).
    PS. Jestem po wydziale Geografii i pracuję w zawodzie więc coś wiem na ten temat.

    • 3 7

    • "Natury nie powstrzymasz, dalsza zabudowa jest nieunikniona".

      Pewnie chodzi o ludzką naturę, bo taki sens wynika z tego zdania. Otóż ta ludzka natura jest różna i niektórzy próbują nią manipulować. I w wielu przypadkach to się udaje. Dowodem są głupawe wpisy i mędrkowanie.

      • 0 0

    • Trzy lata suszy nie wyklucza w końcu deszczu

      Wyrosłam w Dolnym Wrzeszczu i nie pamiętam, by w latach 60-tych czy 70-tych Wrzeszcz pływał, za wyjątkiem ulicy Kochanowskiego i okolic. ALe Grunwaldzka? Tego by nikt nie pomyślał.

      Deszcz nie był tak intensywny, jak w roku 2001, tylko trwał dłużej. W międzyczasie zabetonowano poligon na Jasieniu a bagno zamieniono na półbetonowy zbiornik chwały Adamowicza , czyli niby-retencyjny, a resztę bagna utwardzono. Bajoro Pistolet pod Sądem na Piekarniczej częściowo zasypano w ramach projektu "obywatelskiego", działki na rogu Potokowej i Słowackiego zamieniono też na półbetonowy zbiornik "retencyjny". Oczywiście bagna, działki i zielsko nie dają kasy takiej, ajk daje beton i "wykonanie budżetu".

      Na Morenie właśnie zabudowuje się dolinkę - końcówkę ulicy DOlne Migowo. Inwestor Dekpol twierdził zawsze, że jest super i nic się nie obsunie. Obsuwało się, ale durni urzednicy miejscy twqiewrdzili, że sosnę posadzono, a śliwka nie jest pod ochroną. Bloki na skarpie za to przecież sa ubezpieczone, a Dekpol ma też ubezpieczenie. Dekpol miał robić retencję podziemną - jeszcze tydzień po deszczu pompowali wodę ze swoich garaży retencyjnych.

      Nasyp kolejki to jest dodatkowy cyrk na kółkach. Każdy, kto na niego popatrzył lub się na niego wspiął, ten widział, że jest za stromy. To nie mogło przetrwać 100 lat. A może taki był plan? Teraz ktoś zarobi na likwidacji szkód spowodowanych oczywiście przez Pana Boga, bo winnych nie ma.

      Przydałyby się na prawdę takie deszcze przynajmniej raz na rok, to może by nasi władcy nieco myśleli nie tylko o kasie za kolejne zezwolenie lub zamiecenie pod dywan

      • 1 0

  • Wenecja.

    Więcej marmurowych biurowców wszędzie nowe budynki brak porządnych kanalizacji górę się inwestuje a pod ulicami czasy powojenne.Jeszcze trochę i będzie druga Wenecja i brakować będzie Gondol.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane