• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

I po Fecie

Beata Czechowska-Derkacz
8 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Tegoroczny Festiwal Teatrów Ulicznych i Plenerowych był mniej widowiskowy. Były parady, fajerwerki, szczudlarze i spektakle przygotowane z rozmachem, ale było też jakby mniej głośno. Coraz trudniej trójmiejską publiczność zaskoczyć. A może Feta spowszedniała?

Zaczęło się pechowo. Od deszczu i chłodu. Ale wszystkie spektakle odbyły się planowo, bo jak można było zawieść czekającą w ulewie publiczność. A że warto było czekać, przekonał spektakl "Mazepa" na podstawie poematu Juliusza
Słowackiego w wykonaniu krakowskiego teatru Kto, lwowskiego Woskriesinnia i Kijowskiego Teatru Ekperymentalnego. Wspaniały królewski orszak, imponujące kostiumy szczudlarzy i pomysły inscenizacyjne mogły zadowolić gusta najbardziej wybrednych. Poświęcenie aktorów zaś, brodzących na boso w kałużach, moknących na chodnikowych płytach i obsypywanych piaskiem godne było podziwu. Tak jak zapał publiczności, która obejrzała jeszcze w deszczu nocny spektakl Aleksego Merkushewa "Exorcism".

W piątek i sobotę pogoda już dopisała, ale jak żaliła się Elwira Twardowska, szefowa Młodzieżowego klubu Twórczego "Plama", organizatora "Fety" - przemokły dekoracje i sprzęt. Stąd kłopoty techniczne Teatru Własnego z Chorzowa, który musiał przerwać występ. Zapowiadany jako atrakcja "Fety" spektakl "Le Songe" na podstawie "Snu nocy letniej" Szekspira w wykonaniu francuskiej kompanii Jo Bithume nie zawiódł oczekiwań. Aktorzy grali ponad głowami tłumu, dokonując ryzykownych ewolucji na linach. Tańczyli na wspaniałych łożach z baldachimem i na podwyższeniach. Wtapiali się w tłum, a publiczność razem z nimi "gubiła" się w szekspirowskim zaczarowanym lesie. Najbardziej rozrabiał Puk polewając widzów wodą i obsypując mąką.

Nie było tak lubianych przez publiczność fajerwerków, była za to piękna muzyka, grana na żywo i niezwykłej urody plastyczne efekty. Trudno przebić "Trylogię wodną" hiszpańskiego teatru Sanza Tempo, którą można było oglądać w 2000 roku. Pomysł sprowadzenia tanecznego tryptyku kompanii Osmosis nie był już tak udany, choć przedstawienie "Migrant Mother" w ich wykonaniu wypadło interesująco. Ale blado na tle "Snu nocy letniej" wypadła już "Mephistomania" Friches Theatre Urbain. Publiczność pozostała jednak "Fecie" wierna i tłumnie wysłuchano nawet nocnego koncertu "Karpaty magiczne". Bywało piknikowo - przynoszono ze sobą karimaty, a nawet prowiant w koszykach, ale bywało i bardzo "piwnie". Po każdym spektaklu pas startowy na gdańskiej Zaspie usłany był puszkami i butelkami po słabszych i mocniejszych trunkach. Za teatrami trzeba było biegać lub wychylać się zza ogromnych parasoli, żeby cokolwiek dojrzeć. Na tym jednak polega urok "Fety". Jarmarczny hałas ulicznych teatrów trzeba polubić. I polubili chyba "Fetę" mieszkańcy Zaspy, bo i skarg na to, że za głośno i za jasno było w tym roku mniej.

Na niedzielny wieczór i późne nocne godziny zaplanowano występy teatrów niemieckich Scharlatan i Die Stelzer oraz polskich - Teatrzyku Okazjonalnego, Teatru Własnego, Teatru Jednego Wiersza i Teatru Cogitatur z odważną "Feminą".
Głos WybrzeżaBeata Czechowska-Derkacz

Zobacz także

Opinie

Najczęściej czytane