• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Miastomania

Michał Stąporek
2 marca 2007 (artykuł sprzed 17 lat) 
Rozmowa z Tomaszem Słomczyńskim z Biura Rozwoju Gdańska, zajmującym się m.in. socjologią miasta.

Panie Tomaszu, podobno mieszkańcy Trójmiasta, bardziej niż mieszkańcy innych części Polski, identyfikują się ze swoim miastem.

Mogę wypowiadać się jedynie na temat gdańszczan, ponieważ tylko takie badania znam. Rzeczywiście wskazują one, że poziom identyfikacji gdańszczan ze swoim miastem jest duży, lub nawet bardzo duży.

To identyfikacja rzeczywista, czy deklarowana?

Deklarowana, bo oszacowana na podstawie wypowiedzi mieszkańców. Teoretycznie moglibyśmy zbadać stan faktyczny, ale byłoby to niezwykle trudne. Bo jak zmierzyć np. autentyczną miłość do ojczyzny? Zainscenizować wojnę i sprawdzić ilu ludzi pójdzie na front walczyć za swój kraj? Ciężko jest znaleźć tu jakieś naukowe wskaźniki.

A gdyby np. tę deklarowaną identyfikację, może nawet miłość, zmierzyć wiedzą na temat swojego miasta? Może to byłby jakiś wiarygodny wskaźnik?

Chyba nie, ponieważ można sobie wyobrazić człowieka, który jest świetnie wykształcony i jednocześnie nie żywi w tym względzie żadnych uczuć. Z drugiej strony są przecież ludzie gorzej wykształceni, którzy nie znając historii miasta, mogą je naprawdę kochać. Wystarczy, ze będą je postrzegać przez pryzmat własnego ogródka i swoich najbliższych sąsiadów.

Musimy bowiem pamiętać, ze identyfikacja ma zawsze kilka wymiarów. Możemy mówić o identyfikacji z miastem, z jego przestrzenią symboliczną, ale także o identyfikacji ze swoją dzielnicą, a nawet podwórkiem. To są różne identyfikacje, choć składające się na ogólne pojęcie identyfikacji z miastem.

Co to jest identyfikacja z "przestrzenią symboliczną"? Szybsze bicie serca, gdy widzi się w telewizji "Blaszany bębenek"?

Przestrzeń symboliczną rozumiem bardzo konkretnie, tzn. w przestrzeni miasta istnieją pewne obiekty - w przypadku Gdańska będą to na pewno Neptun, Zielona Brama, Żuraw itp. - ważne dla mieszkańców i przywodzące na myśl jednoznaczne skojarzenia. To nie są tylko miejsca w przestrzeni, lecz dodatkowo pełnią także funkcję ikon.

Istnieje też zupełnie inna jakościowo identyfikacja, z którą spotkałem się w kontaktach z mieszkańcami Nowego Portu i Dolnego Miasta, polegająca na afirmacji najbliższego otoczenia: własnego ogródka, domu czy kamienicy, zadowolenia z małomiejskiego charakteru swojej dzielnicy.

Czy w takim razie mieszkańcom tych dzielnic byłoby obojętnie w jakim mieście żyją, byleby tylko mieli swoich znajomych, swój ogródek, swoją zieleń i swoją kamienicę?

Nie sądzę, ponieważ żadna z tych identyfikacji nie wyklucza się wzajemnie. Można cenić swojski charakter własnej dzielnicy i równocześnie mieć poczucie identyfikacji symbolicznej, o której już wspominałem. Pytanie oczywiście o rozłożenie akcentów, czyli ustalenie co jest ważniejsze: piękny Neptun, czy pan Witek, sąsiad z dzielnicy, którego znam od 40 lat.

Jeszcze innego rodzaju identyfikacje wykazują ludzie młodzi. Oni też co prawda tworzą na swoje potrzeby identyfikację symboliczną, ale dotyczy ona innych miejsc, niż u starszych osób. Nie będzie to więc Neptun, czy inne zabytki przez wielkie "z", ale np. Młode Miasto i koncert Jarre'a który się w nim odbył. Na ten temat - tworzenia nowych ikon miejskich - mogę niestety jedynie gdybać, ponieważ nie znam żadnych wyników badań poświęconych temu zjawisku.

A jak wygląda identyfikacja mieszkańców w nowych dzielnicach, w których nie ma trwających dziesięciolecia znajomości?

Trudno powiedzieć, ale trzeba pamiętać, że stopień identyfikacji jest pochodną czasu. Im dłużej gdzieś się mieszka, tym - najczęściej - bardziej się z danym miejscem identyfikujemy. Całe życie spędziłem w Sopocie, zaś od trzech miesięcy mieszkam w Gdyni i widzę wyraźnie, że poziom mojego zainteresowania tym miastem gwałtownie wzrósł. To oczywiste, że ten proces będzie postępował.

Czas nie jest chyba jedynym elementem wpływającym na zżywanie się mieszkańców ze swoimi miastami czy dzielnicami. Nowe osiedla Trójmiasta mają np. swoje fora internetowe, dzięki którym - tak to sobie wyobrażam - ludzie się poznają i rośnie przywiązanie do dzielnicy.

Oczywiście, że wiele czynników zwiększa identyfikację mieszkańców z ich dzielnicą. O ile nowe osiedla takie jak Fikakowo w Gdyni, czy Zakoniczyn w Gdańsku mają swoje fora, o tyle stare dzielnice mają swoje rozmowy pod sklepem. Internet pomaga, ale tworzy też inną jakość więzi społecznej.

Wszystko, co się dzieje w dzielnicy, służy zwiększeniu więzi między mieszkańcami, ale pod jednym warunkiem: że jest autentyczne i oddolne, a nie narzucone przez kogoś z zewnątrz. W takim wypadku nie wykluczałbym nawet efektu dezintegracji. Gdyby miasto wymyśliło, że będzie animować życie mieszkańców bez porozumienia z nimi, na pewno nie przyniosłoby to spodziewanego efektu.

Od jakiegoś czasu trwają dyskusja o utworzeniu metropolii trójmiejskiej, która miałaby przejąć niektóre zadania administracji samorządowej, np. organizację komunikacji. Czy sądzi Pan, że istnieje cos takiego jak identyfikacja trójmiejska? Bo jeśli nie, to tworzenie metropolii byłoby przykładem działania narzuconego odgórnie.

Nie wiem czy istnieje tożsamość trójmiejska... Świadomość metropolii sprowadza się chyba do chęci wprowadzenia wspólnego biletu... (śmiech) Być może dla młodych ludzi, którzy uczą się w każdym z miast po trochu, i do każdego z miast jeżdżą na imprezy, coś takiego jak identyfikacja z Trójmiastem istnieje.

A Pan powiedział kiedyś komuś, że pochodzi z Trójmiasta?

Do niedawna mieszkałem w Sopocie i to zawsze robiło najlepsze wrażenie.... (śmiech)

Opinie (9) 4 zablokowane

  • Wszystko tylko nie te zdjęcia

    idzie to przez internet w Polske ludzie nie pokazujcie tych obskurnych kolejek Skm

    • 0 0

  • Brawo Metropolia Gdańska!!

    Marka Gańsk jest jak Coca Cola,
    trójmiasto to co najwyżej Polo Cokta

    • 0 0

  • no wie wiem

    mi się wydaje, że Gdynia jest jak Pepsi, a Gdańsk jak Afri- Cola

    • 0 0

  • 3City

    Kocham:

    Gdańsk - za architekture i puby.
    Sopot - za imprezowy klimat.
    i Gdynię - za to, ze jest, ze czuje, iz to moje miasto.

    Nie zamienie Trojmiasta i BASTA.

    :-)

    • 0 0

  • Mieszkańcy Trójmiasta mają po prostu fajniej, bo mogą w jednym zdaniu powiedzieć np. "Jestem z Gdańska", a w następnym "u nas w Trójmieście...", tym samym urozmaicając swoją wypowiedź i jawiąc się jako bardziej interesujące osobowości ;-))

    • 0 0

  • Gdybyśmy przegrali wojnę

    Danzig byłby jeszcze ładniejszy i czystszy i bardziej zadbany architektoniczne. Po torach jeździłby S-Bahn. Do Warshau (i nie tylko) byłby 3 pasmowy Autobahn. Hałd w wiślince nigdy by nie było. Drogi miejskie byłyby równe jak stół a całe trójmiasto byłoby pocięte tunelami szybkich tras przelotowych. Nie byłoby mostów do nikąd,tylko te bardziej potrzebne a obwodnica południowa powstałaby chyba już w latach siedemdziesiątych.

    • 0 0

  • Tesz chce być mieszkancem miasta GDANSK

    • 0 0

  • konkret

    dobry wywiad. a facet kompetentny - nie zgrywa telewizyjnych ekspertow od wszyskitego. jak czegos nie wie, to mowi 'przypuszczam, choc badan nie prowadzono'. pozdrawiam

    • 0 0

  • myslalem ze to kazik

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane