• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie poznamy przyczyn katastrofy w Stoczni Wisła?

Rafał Borowski
9 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Widok z lotu ptaka najdobitniej oddawał skutki styczniowego wypadku w Stoczni Wisła. Widok z lotu ptaka najdobitniej oddawał skutki styczniowego wypadku w Stoczni Wisła.

Przyczyną styczniowej katastrofy w stoczni Wisła w Górkach Zachodnich zobacz na mapie Gdańska był najprawdopodobniej błąd ludzki. Przypuszczalnie żuraw przewrócił się w wyniku przeciążenia. Jednak wszystko wskazuje na to, że winni wypadku unikną odpowiedzialności.



Czy kary za nieprzestrzeganie zasad BHP powinny być surowsze?

Przypomnijmy: 14 stycznia na terenie Stoczni Wisła przy ul. Przełom 1 zobacz na mapie Gdańska w Górkach Zachodnich doszło do groźnie wyglądającej katastrofy. Na sekcję budowanego statku runął - używając fachowej terminologii - żuraw wypadowy szynowy. Do wypadku doszło w chwili, gdy znajdowały się tam dziesiątki pracowników stoczni. To cud, że upadek ważącej kilkaset ton maszyny nie spowodował śmierci żadnego z nich.

Czytaj także: Żuraw runął w Stoczni Wisła w Górkach Zachodnich

Niestety, nie obyło się bez osób poszkodowanych. Obrażenia odniosło trzech pracowników, dwóch z nich wymagało natychmiastowego przetransportowania do szpitala. Lżej ranny operator żurawia doznał urazu nogi i ręki, ciężej ranny doznał urazu głowy i stracił dwa palce u ręki. Jak wykazały badania na zawartość alkoholu we krwi, obaj mężczyźni byli trzeźwi.

Żuraw podniesiono w dwóch częściach

20 stycznia, niemal tydzień po katastrofie, rozpoczęła się skomplikowana akcja podnoszenia przewróconego żurawia. Przedtem należało przeciąć jego konstrukcję przy użyciu palników acetylenowo-tlenowych na dwie części. Następnie ściągnięty z Gdyni żuraw pływający "Maja" przeniósł obie części na przycumowaną do nabrzeża basenu stoczni barkę. Co ciekawe, nie wykluczono wówczas, że zdemontowany żuraw będzie można wyremontować i przywrócić do użytkowania.

Czytaj więcej: Rozpoczęła się akcja podnoszenia żurawia w Stoczni Wisła

Wyjaśnieniem przyczyn wypadku zajęła się Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście oraz Okręgowy Inspektorat Pracy w Gdańsku. Na zlecenie drugiego z wymienionych organów powołano komisję, złożoną z przedstawicieli Urzędu Dozoru Technicznego w Gdańsku. Ustalenia komisji miały wyjaśnić przyczyny wypadku i wskazać ewentualnych winnych.

Wciąż nie ma oficjalnych ustaleń

Pierwotnie informowaliśmy, że ekspertyza komisji powinna być gotowa po upływie ok. miesiąca od chwili wypadku. W najbliższym tygodniu miną już trzy miesiące, a oficjalnych ustaleń wciąż brak.

Czytaj także: Kiedy dowiemy sie, czemu runął żuraw?

- Inspektor pracy, który bada okoliczności wypadku w Stoczni Wisła, wciąż nie otrzymał ekspertyzy komisji powołanej przez Urząd Transportu Technicznego w Gdańsku. Postanowienie komisji jest niezbędne, aby zakończyć nasze postępowanie w tej sprawie - tłumaczy Katarzyna Dubicka-Szlija z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku.
W podobnym tonie wypowiada się Grażyna Starosielec, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście.

- Postępowanie przygotowawcze nadal znajduje się w toku. Wciąż przeprowadzane są różnego rodzaju czynności dowodowe. Przede wszystkim nadal oczekujemy na opinię sporządzoną przez biegłych z Urzędu Dozoru Technicznego oraz protokół powypadkowy sporządzony przez Państwową Inspekcję Pracy. Do chwili obecnej nikomu nie przedstawiono zarzutów - mówi prokurator.
Żuraw był przeciążony

Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, ekspertyza komisji jest już praktycznie gotowa. Ma z niej wynikać, że przyczyną katastrofy był błąd ludzki, a ściśle rzecz biorąc - przeciążenie żurawia, który przenosił zbyt ciężki ładunek.

Zobacz skutki katastrofy w Stoczni Wisła z lotu ptaka


Żuraw nie był przestarzały

- Przy tego rodzaju wypadkach w grę wchodzą trzy przyczyny: warunki atmosferyczne, wada urządzenia lub błąd ludzki. Z całą pewnością możemy wykluczyć dwie pierwsze przyczyny. W dniu wypadku pogoda nie miała żadnego wpływu na pracę żurawia. Nic nie wskazywało również, aby żuraw był uszkodzony, zanim się przewrócił. Urządzenie było poddawane cyklicznym przeglądom, a jego właściciel posiadał wszystkie niezbędne certyfikaty i atesty - poinformował nas nieoficjalnie jeden z pracowników Urzędu Dozoru Technicznego.
Żuraw, który runął w Stoczni Wisła, został wyprodukowany w 1970 roku przez NRD-owską firmę "VEB Kranbau Eberswalde" (która nota bene istnieje do dnia dzisiejszego). Urządzenie miało udźwig do 20 ton i wysokość podnoszenia do 32 metrów.

Nie wydaje się, aby rok produkcji żurawia miał w tym przypadku jakiekolwiek znaczenie. Do dziś na terenie stoczni w Gdańsku i Gdyni eksploatowanych jest wiele podobnych konstrukcji. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach miały one zostać wycofane z użytkowania ze względu na swój wiek. Natomiast są powody, by podejrzewać, że żuraw w Stoczni Wisła nie był wykorzystywany zgodnie z jego specyfikacją.

Zobacz przygotowania do akcji podniesienia żurawia



Inspektorzy nie zdążyli, dźwig już przetopiony w hucie

- Na podstawie zebranych materiałów jesteśmy w stanie mniej więcej odtworzyć, jak przebiegała praca żurawia w dniu wypadku. Z naszych ustaleń wynika, że żuraw stracił stateczność w wyniku przeciążenia, po prostu przenosił zbyt ciężki ładunek - kontynuuje nasz informator.
Jednak winni katastrofy najprawdopodobniej unikną odpowiedzialności karnej. Inspektorom Urzędu Dozoru Technicznego nie udało się zdobyć niepodważalnych dowodów, które bezsprzecznie rozstrzygnęłyby okoliczności wypadku. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że niedługo po akcji podniesienia obie części dźwigu trafiły do huty.

- Ze względów bezpieczeństwa nasi inspektorzy nie mogli dokonać szczegółowych oględzin żurawia zaraz po wypadku. Do czasu podniesienia konstrukcji zakres ich pracy był znacznie ograniczony. Natomiast wkrótce po podniesieniu żuraw został zezłomowany. W tej sytuacji nasze ustalenia będą miały charakter wyłącznie poszlakowy. Trudno będzie komukolwiek jednoznacznie przypisać winę za katastrofę. Nasi inspektorzy nie mają takich uprawnień jak prokuratorzy i nie mogli zapobiec takiemu rozwojowi wypadków - kwituje nasz informator.

Miejsca

Opinie (78) 1 zablokowana

  • Zezlomowali dowody? Pare milionow kary i juz.

    • 4 2

  • rąbnął to rąbnął po co wiercić temat

    • 3 7

  • no i fajnie.

    Na terenie Stoczni Gdańskiej buduje się osiedla, a dżwigi się złomuje i likwiduje pochylnie.Na Martwej Wiśle w stoczni Wisła i obok jest kilka stoczni, które budują kadłuby statków za pomocą dżwigów samochodowych.

    • 8 0

  • Co? Mnie się nie uda? Mnie?! To patrz!

    • 3 0

  • (1)

    W takim razie powinny być zarzuty za niszczenie dowodów w sprawie

    • 14 0

    • I dla prokuratora za niedopełnienie obowiązków, bo

      nie zabezpieczył dowodów.
      A w związku z tym, pojawiają się pytania.
      1-Czy prokurator jest nieudolny? Jeśli tak, to powinien by pozbawiony prawa wykonywania zawodu.
      2-Czy prokurator działał w sposób celowy? Czy wiązało się to z przyjęciem korzyści majątkowej? Jeśli tak, to powinien odpowiadać całym swoim majątkiem, być pozbawiony prawa wykonywania zawodu i praw publicznych dożywotnio.

      • 6 0

  • Przyczyna?

    Wyłączone zabezpieczenie przeciążeniowe = dźwig może pracować na większym udźwigu i na większym ramieniu. Grawitacji nie oszukamy...

    • 15 0

  • rzeczywiście można było nie zdążyć zbadać

    dźwigi generalnie przewracają się co kilka minut a ich sprzątaniem zajmuje się się pani Krysia ze zmiotką i szufelką

    • 21 0

  • Co to znaczy ze nie mozna poznac przyczyn ? jak nie wydano ekspertyzy to nalezy powolac nowych ekspertow. (1)

    Wiekszosc spraw mozna wyjasnic lecz trzeba chciec a nie szukac powodow aby nie poznac przyczyn. W takich sprawach wyjasnianiem powinny zajmowac sie osoby, prokuratorzy i eksperci calkowicie niezalezni spoza . Dzis mozna nawet powolac ekspertow z UE , spoza PL ktorzy nie sa w zadnym stopniu powiazani z naszym krajem lecz sa ekspertami. Przyjada i wyjasnia jako komisja niezalezna !.

    • 20 3

    • A po co? Sprawa zamknięta. I dobrze.

      • 1 2

  • i oczywiście w pierwszej kolejności

    test na zawartość alkoholu robi się poszkodowanym a nie dźwigowemu,majstrowi czy poddźwigowemu.

    • 23 1

  • odp.

    Gdyby ktoś zginął sprawa miała by inny przebieg.
    I tak myślę że sam operator wiedział że robi coś co jest poza zakresem żurawia. Pewnie wiedział gdzie umieścić klina który zapobiegnie włączeniu przeciążenia.
    Takie manewry robi się z podniesionym ciężarem max 50 cm

    • 44 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane