• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oni uczą się bez dzwonków i lekcji. Edukacja domowa

Marzena Klimowicz-Sikorska
11 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

W rodzinie Hofmanów nauka trwa maksymalnie 2 godziny dziennie. Potem dzieci mają czas na rozwijanie swoich pasji. Tak wygląda życie w familii, która zdecydowała się kształcić dzieci w domu.

Nie ma stresującego dzwonka co 45 minut, przepychanek na korytarzu, nie ma lekcji i sprawdzianów, a nauczyciele pojawiają się rzadko - tak wygląda edukacja domowa, na którą kilka lat temu zdecydowała się rodzina Hofmanów z Gdańska. Dziś mają piątkę dzieci i wszystkie kształcą w ten sposób.



Czy edukacja domowa to dobry pomysł na kształcenie swoich dzieci?

Piątka dzieci, od 9-miesięcznego niemowlaka do 10-latka oraz rodzice - Agata i Maciej Hofman. Ona z tytułem doktora, wykłada na Uniwersytecie Gdańskim, on - po politologii i dziennikarstwie, prowadzi rodzinną firmę - szkołę językową "Szkoła Geniuszy". Oboje nieco ponad cztery lata temu zdecydowali się nie posyłać dzieci do szkoły i kształcić je w domu w dość nietypowy sposób, bo praktycznie bez podręczników, bez odpytywania i kartkówek.

- Dziecko idzie do szkoły na godz. 8, o 16 wraca, potem jeszcze 2 godz. odrabia zadania domowe i to wydaje się takie normalne, schematyczne, bo wszyscy tak robią. A to jest nienormalne i frustrujące. To model fabryczny sprzed 20 lat - mówi Agata Hofman. - Jesteśmy postrzegani jako tacy fajni dziwacy. Ludzie się do nas uśmiechają i dziwią, że nie dość, że oni mają tyle dzieci to jeszcze kształcą je w domu. Nieraz słyszymy też, że te ich dzieci są takie biedne bo tylko w domu siedzą. Nie wszyscy się z nami zgadzają, ale uśmiechają się do nas bo widzą, że jesteśmy szczęśliwą rodziną.

O edukacji domowej i "homeschoolersach" (nie ma jeszcze polskiego odpowiednika) czyli rodzicach, którzy sami uczą swoje dzieci w domu, czytali już w latach 90. Jednak dopiero, gdy pojawiły się na świcie ich własne, zaczęli się zastanawiać nad tym modelem.

- Nasz pierwszy syn, Szymek, który dziś ma 10 lat, kiedy zaczął chodzić do zerówki powiedział, że się tam nudzi i zapytał, czy musi tam chodzić - mówi Maciej Hofman. - Odpowiedzieliśmy mu, że właściwie nie wiemy, dlaczego miałby tam chodzić, więc może spróbujemy kształcić go w domu. I od tego się zaczęło.

Sporo czasu zajęło im znalezienie szkoły, która zdecydowałaby się przyjąć ucznia, którego nauczyciele będą oglądać tylko podczas klasowych wycieczek i dodatkowo dwa razy w roku na egzaminach, podczas których dziecko musi zdać minimum programowe. Potrzebne były też badania w poradni psychologiczno - pedagogicznej, które Szymek przeszedł bez problemu.

- I zaczęliśmy próbować. Początki nie były łatwe. Kupiliśmy podręcznik i zacząłem forsować system szkoły w domu, co w ogóle się nie sprawdziło - mówi pan Maciej. - Uczyliśmy się na błędach i teraz, po czterech latach, kształcenie domowe kwitnie u nas. Objęliśmy nim już trójkę dzieci: 10-letniego Szymka, 8-letniego Jaśka i 5-letnią Zuzię. Będziemy też tak kształcić 3-letniego Tymka i 9-miesięczną Łucję.

W tygodniu zwykły dzień "homeschoolersów" wygląda dość nietypowo.

- Dzieci się budzą, kiedy chcą, mają więc szansę się wyspać. Co więcej - jak się obudzą, to robią co chcą, choć mamy zasadę, że do śniadania nie włączamy żadnych gier komputerowych czy telewizji - mówi pani Agata. - Rano więc dzieci siedzą u siebie, bawią się, kłócą, po prostu żyją. Jemy razem, całą rodziną, trzy posiłki dziennie, co dziś nie jest już takie oczywiste. Tak naprawdę kształcenie domowe to pomysł na życie. Inwestujemy w to, że nasza rodzina dociera się, ma szansę na to, żeby się lepiej poznać i budować relacje.

O godz. 9 rano starsze dzieci zaczynają "zajęcia", czyli przez 50 minut czytają swoją ulubioną książkę. Potem nauka (dzieci muszą zaliczyć minimum programowe), która trwa od 1,5 do 2 godz. dziennie w tym np. rozwiązywanie zadań z matematyki na darmowym portalu Akademii Khana, i... to koniec. Potem jest czas na rozwijanie swoich pasji, a że każde dziecko jakąś ma, nie ma mowy o nudzie.

- Szymek i Jasiek pasjonują się piłką nożną, więc mają z tego dwa razy w tygodniu zajęcia. Do tego wszyscy chodzą na basen. Szymek pasjonuje się też pisaniem, więc codziennie zasiada do swojej powieści. Jaś jest uzdolniony muzycznie i uwielbia perkusję, więc ćwiczy w piwnicy kiedy chce - mówi Pan Maciej. - A jak mamy gorszy dzień to zamiast lekcji pakujemy się i jedziemy choćby do Centrum Experyment, albo gdzieś indziej.

Do tego dzieci mają zajęcia z robotyki, nauki języków. Mama od narodzin mówi do każdego z nich po angielsku (tylko w weekendy mogą rozmawiać z mamą po polsku) więc w tym języku mówią biegle, podobnie znają niemiecki. Mówią też po włosku, do tego każde z nich uczy się chińskiego.

- Wiem, że patrząc na to z zewnątrz brzmi to koszmarnie. Gdyby to wszystko połączyć z systemową edukacją to te dzieci nie miałyby kiedy żyć. A tak mają po ok. 2 godz. dziennie zajęć, a reszta to jest ich wolny czas, żeby być dziećmi, żeby się bawić, żeby robić swoje budowle z lego, pisać swoją powieść, jak Szymek, czy rozwijać się muzycznie - jak Jaś. - dodaje pani Agata.

Dwa razy do roku dzieci w wieku szkolnym muszą zaliczyć podstawę programową i podejść do egzaminów w szkole. Jeśli więc mają problem z jakimś przedmiotem rodzice szukają dla nich osób, które nie tylko je nauczą, ale też zainspirują do jego dalszego zgłębiania wiedzy z tej dziedziny.

- Szukamy pasjonatów, których postawimy na drodze naszych dzieci, którzy spróbują je zainspirować do np. biologii. Jeśli jednak dzieci jej nie polubią, nie szkodzi, muszą opanować tylko minimum programowe, bo na ocenach nam nie zależy. Wolę, żeby moje dzieci realizowały konsekwentnie to, co lubią najbardziej, a nie żeby zaliczały materiał dla cenzurki - mówi pani Agata.

Jak podkreślają Hofmanowie, choć dają dzieciom dużą swobodę, nie ma u nich w domu zgody na nicnierobienie.

- Dzieci same z siebie mają głód wiedzy, więc jej szukają, a my staramy się im wskazywać źródła, gdzie mogą ją znaleźć i dostarczać bodźców - dodaje pani Agata. - To naturalna potrzeba, którą się potem w szkole sprowadza do samego testowania, spełniania cudzych oczekiwań. Edukacja domowa jest systemem samoporządkującym się, gdzie dziecko powinno być jak najbardziej samodzielne, gdzie rodzice dostarczają mu różnych bodźców i tak naprawdę starają się z każdym rokiem jak najmniej ingerować.

Zastrzegają jednak, że jeśli któreś z dzieci zechce iść do szkoły, nie będą mieli z tym problemów. Jeśli nie, będą w ten sposób kształcić całą piątkę aż do matury.

- Stereotypowe postrzeganie "homeschoolersów" jest takie, że takie dzieci są aspołeczne, chroni się je przed rzeczywistością - dodaje pani Agata. - Z badań jednak wynika, że poziom kompetencji społecznych takich dzieci jest wyższy. My kładziemy duży nacisk na to, by nasze dzieci były samodzielne, same chodzą po zakupy, jak trzeba, opiekują się młodszym rodzeństwem.

Jak na razie edukacja domowa to opcja dla rodziców, którzy dysponują elastycznymi godzinami pracy, albo gdzie przynajmniej jedno z nich może pozwolić sobie na jej porzucenie. Mimo to jest szansa, że zacznie się to zmieniać. Hofmanowie myślą już nad otwarciem szkoły, w której by nauczano w myśl edukacji domowej. Na koncie mają powołanie Polskiej Akademii Dzieci (do której wstęp jest bezpłatny), gdzie zarówno dzieci jak i dorośli mogą dzielić się swoimi pasjami. Na razie pracują nad otwarciem jeszcze w tym roku darmowego przedszkola na Zaspie, które wcielałoby w życie ideę kształcenia domowego.

- Chcemy, żeby nasze dzieci odnalazły się na rynku pracy jako osoby, które lubią to, co robią. I my to fundujemy naszym dzieciom - dodaje pani Agata.

Miejsca

Opinie (255) 10 zablokowanych

  • Zdziwiony (5)

    Dziwi mnie tylko kilka spraw:
    1. Czy Ci rodzice nie pracują, że mogą tyle czasu spędzać z dziećmi?
    2. Skąd mają pieniądze na opłacenie tych nauczycieli, przecież nikt dzisiaj nie robi tego za darmo?
    3. Czy mają pewność, że po latach nie będą tego żałować?

    • 15 1

    • Nie mają nauczycieli

      Edukacja domowa nie polega na opłacaniu nauczycieli. Dzieci uczą się same. Rodzic wspiera ,ale nauka polega na samodzielnym przygotowywaniu sie do egzaminów.

      • 0 0

    • hym tata konczył chyba dziennikarstwo

      dom odziedzizony bez zobowiazan kredytowych pani hofman wykłada tu i ówdzie i chyba maja własny experymentalny biznes :)))) to wszystko ale nie wiem czy to wszystko przynosi takie profity;)

      • 0 0

    • to jest jakaś rodzina bananowców

      i ich fanaberia, pewnie nigdy nie dowiemy się skąd mają na utrzymanie piątki dzieci, prowadzanie ich do eksperymentów, perkusję, korepetytorów... skoro siedzą cały dzień w domu z dziećmi.

      • 8 1

    • Oni nie zatrudniają nauczycieli, sami te dzieci uczą- na tym polega ta cała "filozofia". Mama z dzieckiem przy cycku i ciut starszym przy nodze wykłada przyrodę, polski, matmę, plastykę itd. A jak im się nie chce to idą do kina.

      • 10 1

    • ja żałuję tego czego sie nauczyłem

      w pełni dzięki temu rozumiem jakie to co nas otacza jest bezsensowne .
      Gdybym był głupszy , mniej by mnie to dotykało.

      • 1 0

  • (1)

    czy to juz sekta, czy jeszcze rodzina?

    • 12 3

    • Dokładnie

      A są bardzo kosciólkowi

      • 0 0

  • Ludzie opamięatajcie się !!! (3)

    Przecież lata szkolne to najpiękniejsze lata w życiu!!!!! Co te biedne dzieci będą kiedyś wspominać? Dom dom dom, masakra:(

    • 22 23

    • Coś w tym jest

      Moja córka była dwa lata w edukacji domowej z powodów zdrowotnych. Sama już nas błagała że chce iść do szkoły, bo chce być wśród dzieci.
      Może nie mamy za dobrych szkół, ale jednak zawsze to jest codzienny kontakt z rówieśnikami.

      • 0 0

    • nie (1)

      ja nie znosiłam szkoły wiec mów za siebie

      • 6 3

      • ola uuuuuuuuuuuuuuuuuuu

        to masz pecha

        • 0 0

  • Bardzo dużo ograniczonych ludzi wypowiada się na tym forum (3)

    Gdzie jest napisane że te dzieci nie mają kontaktu z rówieśnikami ? gdzie jest napisane czy powiedziane że 24/h spędzają czas w domu ? co to za durne argumenty że będą aspołeczne? mają sąsiadów, znajomych z bloku, dzielnicy, kuzynów, kuzynki itd. Jak bardzo ograniczonym trzeba być aby sobie wyobrazić że takie dziecko trzymane jest pod kluczem ? chyba niektórych zazdrość zdziera że rodzice mają dla nich czas i są w stanie w fajnej i bezstresowej atmosferze wychowywać swoje dzieci. Kiedyś tylko w taki sposób przekazywało się wiedzę i jakoś świat się nie zawalił a teraz ? co się dzieje w gimnazjach ? patologia goni patologie. Żałuje że ja nie miałem takich możliwości i mnie rodzice nie byli w stanie uczyć. Kibicuje całej rodzinie Hofman ob dzieci rozwijały się jak najlepiej :)

    • 33 17

    • prosze mi tu nie pisac o bezstresowej atmosferze (1)

      bo cos na ten temat wiem...jaksie zachowuje roszczeniowe dzieci.....zreszta wychowywanie bezstresowe potem wyglada tam ze dzieciaki biegająpo urzedzie a tata rozkłada rece mówiąc: nie moge nad nimi zapanowac!!!! juz dosyc tego pieprzenia o bezstresowym stres jest naturalna reakcja naszego organizmu na zagrozenie z którym nie mozemy sobie poradzic ale tez powoduje silna koncentracje do jej (sytuacji) rozwiazania!!! bezstresowe wychowanie mnie wqurwia strasznie jak gender

      • 1 1

      • Nic nie kumasz

        Aha, czyli wychowanie musi być stresowe? Jprdl....
        Lanie, wrzask? Tak?
        Masakra....

        • 0 0

    • Hah, bezstresowe wychowanie. A cóż to jest? Później wyrastają ludzie aspołeczni, myślący, że wszystko im wolno.

      • 1 5

  • Szkoła to coś więcej niż tylko ławka, lekcja i nauczyciel (43)

    Sam kontakt z rówieśnikami, innymi ludźmi, wpływa na normalny rozwój. Osobiście szkoda mi tych dzieci. Z całym szacunkiem, ale takie osoby mogą wyrosnąć na zadufane w sobie i narcystyczne osobniki.

    • 263 126

    • Masz rację , tacy są

      Znam ich. Poznaliśmy te starsze w edukacji domowej.
      Szymon nie dość że był zadufany w sobie, to jeszcze dokuczał innym. Trudny do zniesienia.
      Reszta wysoko nosi zadarte nosy

      • 0 0

    • no tak (17)

      bo jak takie biedne dziecko ma się nauczyć pić, palić, przeklinać czy bić kolegów jeśli nie chodzi do tej wylęgarni patologii jaką jest szkoła. Na kontakty z rówieśnikami sa różne miejsca, boisko do piłki nożnej, basen itd. po co okradać dzieci z czasu? Szkoła jest dobrym rozwiązaniem dla średniaków w każdej dziedzinie bo zdolniejsi z matematyki będą się na matematyce nudzić (tracić czas w którym mogli by np. pracować nad innymi dziedzinami), a ci którym ona nie idzie i tak nic z lekcji nie wyniosą i muszą potem w domu z rodzicami nadrabiać (czyli i tak być edukowanymi domowo, tylko że szkoła sobie owoce tego przypisze).

      • 93 36

      • Dziecko ma być przygotowywane do życia w SPOŁECZEŃSTWIE (9)

        Nauka w domu powoduje wyrobienie nawyków aspołecznych u dzieci i nieprzystosowanie do życia w większej grupie ludzi. Co z tego, że dziecko będzie pięknie grało na perkusji i świetnie rozwiązywało zadania z matematyki jak nie będzie miało "obycia" w życiu społecznym. Rodzice też bardzo często nie potrafią obiektywnie określić postępów swojego dziecka. Samo wywołanie przez nauczyciela do odpowiedzi dziecka w szkole i "odpytanie": przy innych dzieciach, które bardzo często się śmieją, przygotowuje dzieci do życia. Pewna rywalizacja w klasie, wspólne dyskusje, wzajemna pomoc koledze z ławki, spojrzenie na to, że inna osoba może mieć odmienne zdanie na jakiś temat - to wszystko przygotowuje dzieci do życia.

        • 68 47

        • ...

          akurat jeśli chodzi o nawyki aspołeczne to właśnie szkoła przyczynia się w dużej mierze do zaburzeń osobowości u dzieci ,depresji a nawet prób samobójczych ...polskie szkoły a o takich pisze bazują na filozofii Nietzschego silą jednostki wyscig szczurów i guzik kogoś pochodzi ze ktoś jest wrażliwy nękany przez rowiesnikow itp.trzymam kciuki za wszystkie polskie rodziny kształcące swoje pociechy w domu...

          • 2 0

        • Nieprzystosowany (1)

          Ja po kilkunastu latach edukacji w szkołach publicznych wciąż jestem aspołeczny i niezbyt atrakcyjny dla innych ludzi, bo nie piję, nie palę i nie robię z siebie pajaca. Trzeba było zostać w domu.

          • 30 0

          • Ale radzisz sobie w życiu

            i żaden co pali i pije nie zdziwi cię.

            • 0 2

        • takie społeczeństwo mam w d..e choć przeszedłem kilka szkół

          może tak byś człowieku zrozumiał, że ludzie mają prawo decydować o sobie , a decydowanie o własnych dzieciach to jest prawo podstawowe.
          Wszystkie ustroje totalitarne odbierały dzieci rodzicom i tak zostało do dziś.

          • 16 1

        • A szkoła publiczna tak dobrze przygotowuje (3)

          do życia w społeczeństwie? Dobre sobie... Dzisiejsza szkoła to więzienie, gdzie normalne dzieci przebywają z chamami, prostakami, a nieraz przestępcami (w mojej klasie w gimnazjum przez 3 tygodnie był nawet koleś, który brał udział w morderstwie, 18-latek). Taka prawda.

          • 60 26

          • (2)

            Szkolnictwo wymaga zmian. Może i dzieci przebywają z chamami i prostakami, ale co jeżeli nie będą miały z nimi kontaktu przez całe dzieciństwo a potem zetkną się z nimi w dorosłym życiu?

            • 42 18

            • (1)

              To może od razu wysłać dzieci na parę miesięcy do więzienia, by się przygotowało do życia w społeczeństwie?

              • 35 24

              • Nie przesadzajmy. Można dzieci chronić przed pewnymi sytuacjami, można symulować takie warunki. Ale najlepiej po prostu pozwolić aby spotkały się z nimi naturalne.

                Nie od dziś wiadomo że trzymanie dzieci pod kloszem wychodzi raczej średnio w dłuższej perspektywie

                • 30 6

        • skąd wiesz?

          Jakie masz doświadczenia w tej dziedzinie, jakie specjalistyczne książki czytałeś na ten temat?
          Chyba, że tylko przeprowadziłeś "eksperyment myślowy"...

          • 10 10

      • .

        nie wiem jak w tym przypadku, ale napewno jak rodzice mysla, ze szkola, czy tam w ogole swiat "zepsuje" im dzieci, to jest szkodliwe

        • 0 0

      • Wbrew pozorom kontakt z tymi, co palą, piją i przeklinają też jest "potrzebny", choćby po to by poznać świat, że są ludzie źli, jak ich odróżniać, unikać, jak się przed nimi bronić.Jak konkurować z innymi, jak postąpić gdy ktoś nam podkłada świnię. Po prostu życie.

        • 3 4

      • (2)

        A co jeżeli będzie świetnie rozwiązywać zadania z matematyki ale nie będzie potrafiło pracować w grupie i tym samym nie będzie się dogadywać ze współpracownikami? Nie nauczy się pić, palić i przeklinać, ale czy nauczy się np zawiązywać kontakty damsko-męskie?

        • 23 18

        • decyduj o swoich dzieciach , nie o cudzych komunisto (1)

          • 8 13

          • Wypowiadam swoje zdanie w otwartej dyskusji. Gdzie tu jakiekolwiek przejawy komunizmu?

            • 12 2

      • (1)

        chciałbym zauważyć, że wszyscy którzy zabierają głos, jak to źle jest w normalnej szkole do takie chodzili.

        • 7 2

        • Właśnie dlatego mają prawo się na ten temat wypowiadać.

          • 13 0

    • (13)

      Z czwórką rodzeństwa zapewne nie sposób się nudzić :)

      Pozytywnie zakręcona rodzina. Chociaż czy przełamywanie stereotypów w odniesieniu do rzeczy mających wpływ na nieświadome dzieci jest dobre? Sama nie wiem. To tak jak chęć spełniania marzeń wielu rodziców. Mama marzyła by być baletnicą, a córeczka teraz czy to się jej podoba czy nie uczęszcza na naukę tańca. Tutaj też mam wrażenie że jest coś w zaszłym, osobistym niespełnieniu państwa Hofmanów.

      Życie jest brutalne i nie można od niego izolować. Szkoła to też szkoła życia. O obowiązkowym poborze wojskowym też mówiono źle lub bardzo źle. A teraz mamy dookoła dorosłe dzieci, które nie potrafią nawet posłać łóżka. Było wojsko, była dyscyplina i nie żeby bardziej męscy, ale faceci byli po prostu bardziej zdyscyplinowani. A teraz to takie ciepłe kluchy.

      • 44 20

      • (12)

        Wojsko to co innego. Dzieci do wojska nie brali, tylko dorosłych ludzi którzy mogli mieć inny pomysł na życie. Po tym co piszesz można wnioskować że ci co zamiast biegać po koszarach studiowali dzisiaj są mniej przystosowani do dorosłego życia.

        • 17 3

        • (11)

          Poniekąd DArku tak jest. Ci co odwlekali zasadniczą służbę wojskową, jak również ci młodsi których ominęła ta wątpliwa przyjemność, są mniej przystosowani do życia. Oczywiście to wyłącznie moje prywatne zdanie i masz prawo się z tym nie zgodzić.

          Owszem "wojsko brało" każdego, nawet tego co miał pomysł na swoje życie, ale z drugiej strony, koszary opuszczali bardziej odpowiedzialni za swoje czyny ludzie. Zasadnicza szkoła wojskowa, czy to się komuś podoba czy nie, było szkołą życia. Facet stawał się mężczyzną. Był bardziej zdyscyplinowany, bardziej zaradny.

          Tak samo szkoła-szkoła. Ja uczyłam się na pracy technice w podstawówce szyć czy gotować i to wszyscy razem, dziewczynki i chłopcy. Kształcono ludzi w kierunku zaradności!

          Współpraca, kontakt z innymi i to nie ważne - zerówka, podstawówka, szkoła średnia, studia, praca czy wojsko, uczyło odpowiedzialności, szacunku, zrozumienia.

          Dziś są i 30-letni kawalerowie (i 30-letnie panny) na garnuszku u mamy. Bo tak wygodnie, bo nie trzeba o nic się starać, walczyć, stawać w szranki z rówieśnikami. Do tego prowadzi zamykanie się w czterech ścianach i odcinanie od "złego".

          • 22 9

          • (6)

            Nie uważam aby wojsko było szkołą życia. Dzisiejsze życie jest trochę bardziej skomplikowane niż równe posłanie łóżka czy skakanie po dziurach w szczerym polu. Poza tym nie uważam aby państwo miało prawo decydować co ma ze swoim życiem robić pełnoletni człowiek.

            Tutaj mamy trochę inną sytuację. Tu nie chodzi tak naprawdę o to, że dzieci uczą się w domu, tylko o to ze dzieci nie mają życia poza domem. Pani Hofman tłumaczy to docieraniem się i budowaniem relacji tymczasem ograniczenie jakichkolwiek relacji do własnej rodziny jest jak dla mnie patologiczne. Zbudowali po prostu dla dzieci klosz i dorabiają do tego ideologię.

            Ja tylko wspomnę że Richard Branson, jeden z najbogatszych ludzi na świecie gdy miał 4 lata został wywieziony przez matkę na łąkę kilka km od domu i pozostawiony aby sam wrócił. To był jego pierwszy egzamin.

            • 15 9

            • miał matkę sadystkę (2)

              jeśli tego nie rozumiesz to już niewiele zrozumiesz pomimo zapewne świetnej edukacji

              • 0 4

              • (1)

                Branson urodził się w 50 roku. To były trochę inne czasy w których dzieci nie były takie wycmokane i wychuchane jak dzisiaj. Nie twierdzę że akurat to było dobre, ale im bardziej się dzieci chroni tym bardziej są bezradne.

                • 3 1

              • "... im bardziej się dzieci chroni tym bardziej są bezradne." I to jest w tym wszystkim piękną puentą.

                • 0 0

            • (2)

              Do wojska odwołam się po części dla przykładu, kiedy coś powszechnie negowane - bo nie mówię że życie w kamaszach jest przyjemne czy usłane różami - ma (miało) istotny wpływ na wychowanie i późniejsze zachowanie w dorosłym życiu. Może Ci się to nie podobać, ale na pewno przyznasz mi rację że było to wyjęcie z pod skrzydeł rodziców.

              Nie wiem czy w tej chwili powiedziałabym jasno że jestem za powrotem "tamtych" czasów. Twierdzę tylko, że osoby po przeszkoleniu z reguły są bardziej samodzielne i mniej leniwe, a nawet bardziej skore do współpracy w grupie. Wojsko prało mózg bez wątpienia, można traktować jako "okres wyjęty z życiorysu", ale i kształtowało psychikę w pożądanym kierunku.

              Dla mnie właśnie zasadnicza służba wojskowa była wyjęciem z pod klosza o którym mówisz.

              • 3 2

              • a ja się z Twoim przykładem kompletnie nie zgodzę (1)

                Mimo, że Twoja teoria o wpływie wojska na wychowanie i o wyjęciu z pod skrzydeł rodziców wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo sensowna to według moich obserwacji nie ma pokrycia w rzeczywistości.

                Znam ludzi, którzy mimo odbytej służby wojskowej posiadają wszystkie negatywne cechy, jakich teoretycznie wojskowa dyscyplina powinna oduczyć. Dziwnym trafem, wśród moich znajomych, najbardziej niesamodzielni czy wręcz niemęscy są paradoksalnie Ci, którzy byli w wojsku!

                To, że obecnie coraz więcej jest "ciepłych kluch" to widać bardziej złożona sprawa i najwyraźniej sam brak obowiązkowej służby wojskowej nie jest w niej aż tak istotny jak to się może wydawać.

                Abstrahując od, w moim odczuciu nietrafionego, przykładu z wojskiem, to generalnie podzielam Twoje wątpliwości co do domowego kształcenia dzieci.

                • 4 0

              • Teraz u kobiet liczy sie kasa nie meskosc, smutne to ale prawdziwe, oczywiscie sa wyjatki ale jest ich coraz mniej i trzeba szukac na coraz wiekszych zadupiach.

                • 2 3

          • Sorry, ale tylko baba może napisać takie pierdoły. I nie dziewaczyna, nie kobieta, tylko baba, która by wszystkich facetów przez błoto przegoniła, bo tak jej bardziej pasuje.

            Bo to nie kobiety miały perspektywę spędzenia roku pod jakimś żałosnym kapralem, z jedyną misją gnojenia ludzi.

            • 0 2

          • Proste pytanie, a byłaś w wojsku, bo ja tak i (2)

            po trzech miesiącach musztry musiałem patrzeć na chlanie, głupotę tępienie mniej odpornych i seks " przez płot " Tak wyglądało nasze wojsko !!!

            • 6 1

            • (1)

              Służby mundurowe to specyficzny "twór". W tym przymus wojskowy i pobór to chyba było największe stolec. Mieszanka wszelakiej maści osobowości. Nie musisz tłumaczyć, bo doskonale rozumiem.

              Abyśmy się dobrze zrozumieli, o czym piszę wyżej: podaję przykład który z perspektywy czasu doceniam, a który był (i może jest) powszechnie krytykowany. Co nie zmienia faktu, że właśnie zasadnicza służba wojskowa była wyjęciem z pod klosza i stycznością z twardą rzeczywistością.

              A rzeczywistość to tępota, głupota innych; odpowiedzialność zbiorowa; podporządkowanie się, niekoniecznie z rozsądku; współpraca by przetrwać. Wypisz, wymaluj praca w korporacji, gdzie jesteś numerem na liście płac.

              Szkoła życia, to życie a te nie jest usłane różami. Dziś mamy już zarodki młodzieży wychowanej bezstresowo. Strach się bać.

              • 1 2

              • "Służby mundurowe to specyficzny "twór". W tym przymus wojskowy i pobór to chyba było największe stolec." hahaha, pięknie zadziałała autocenzura, zamieniając słowo określające kupę - gów... na stolec :)

                • 0 0

    • wszystkiego może nauczyć się w rodzinie z rodzeństwem, na podwórku, ... (3)

      wśród dzieci przyjaciół z którymi się często normalna rodzina spotyka. Nie zrozumiesz jednak, tak jak nie zrozumiesz, że można mieć piątkę dzieci i sobie radzić i być szczęśliwym.
      Myślałem o takim samym nauczaniu swoich dzieci, dopóki nie trafiłem na szkołę Fregata.

      • 10 3

      • "Nie zrozumiesz...." (2)

        Chamski, prostacki komentarz. To, że masz inne zdanie niż przedmówca nie znaczy, że powinieneś go obrażać. Wygląda to tak jakbyś nie miał argumentów a jedynie przekonanie o słuszności i wyższości nad innymi.

        Co do treści artykułu to moim zdaniem nie ma rozwiązań idealnych, nie ma też złotego środka będącego najlepszym wyborem dla wszystkich. Trzymam kciuki i pozdrawiam rodzinę Hofmanów.

        • 3 4

        • odpowiadałem na to tą tezę:

          "Sam kontakt z rówieśnikami, innymi ludźmi, wpływa na normalny rozwój. Osobiście szkoda mi tych dzieci. Z całym szacunkiem, ale takie osoby mogą wyrosnąć na zadufane w sobie i narcystyczne osobniki." Jeśli "nie zrozumiesz" jest chamskie i prostackie, to jak skomentujesz: "szkoda mi tych dzieci" i sugestię że nie są normalne, a wyrosną na zadufane i narcystyczne???
          Nie pisałem "nie zrozumiesz" do Ciebie tk, tylko do bezczelnego typa, który pozwolił sobie na w/w sugestie.
          Jestem w szoku jak można było tego nie zrozumieć :)

          • 2 1

        • w stwierdzeniu "nie rozumiesz " nie ma nic chamskiego

          • 4 2

    • osobiscie mi ciebie szkoda, szkoła to fabryka niewolników bez osobowości

      podatnych na manipulację cyborgów

      • 6 1

    • (1)

      Nie zgadzam się! Dzisiejsza szkola to niestety często patologia.

      • 11 3

      • Patologia w szkole byla juz w latach 90. Mnie szkola nie nauczyla niczego ani pracy ani zycia jedynie wkuwania co uwazam dzisiaj za niepotrzebne zasmiecanie mozgu niepotrzebnymi informacjami .

        • 6 1

    • proste (1)

      ktoś coś wymyślił i próbuje kasę na tym zrobić

      • 11 15

      • wow

        a zarabianie jest złe? zwłaszcza na dobrych rzeczach?

        • 22 2

    • Dlaczego nie ma w sondzie pytania kto tak kształci?

      • 3 1

  • coz... (10)

    Z jednej strony wyrosna na mądrych ludzi. Ale szkoła to tez poznawanie świata, ludzi i otoczenia. W sumie chyba jednoznacznie nie da sie stwierdzić, czy to dobre rozwiązanie.

    • 131 22

    • brak slow

      poznawanie swiata...hahah. nie prawda. to jest siedzenie godzinami przez kilka lat z tymi samymi osobami w tym samym bloku

      • 0 0

    • (7)

      "A tak mają po ok. 2 godz. dziennie zajęć, a reszta to jest ich wolny czas, żeby być dziećmi, żeby się bawić, żeby robić swoje budowle z lego, pisać swoją powieść, jak Szymek, czy rozwijać się muzycznie"

      No, pisanie powieści i granie na perkusji - typowe dziecięce zajęcia. Będzie problem jak zaczną sobie wyobrażać kolegów i z nimi rozmawiać.

      "- Dzieci się budzą, kiedy chcą, mają więc szansę się wyspać. Co więcej - jak się obudzą, to robią co chcą"

      To jak się nauczą punktualności i dyscypliny? Jak nauczą się radzenia sobie ze stresem? W dorosłym życiu będą zdziwione, że nie mogą się obudzić kiedy chcą i robić co chcą bo np o 9 muszą jechać na spotkanie.

      "Nieraz słyszymy też, że te ich dzieci są takie biedne bo tylko w domu siedzą. Nie wszyscy się z nami zgadzają, ale uśmiechają się do nas bo widzą, że jesteśmy szczęśliwą rodziną."

      No właśnie, dzieci siedza w domu, uczą się w domu, bawią się w domu i ogólnie przez cały czas kiszą się w bezstresowej atmosferze we własnym sosie. A to że raz na jakiś czas puścicie dzieciaka po zakupy nie znaczy ze nauczy się samodzielności. Bo dorosłe życie to nie tylko umiejętność kupienia 4 bułek i mleka ale także niezależność,

      • 24 11

      • (6)

        Artykuł nie opisuje dokładnie, jak wygląda ich życie, jedynie ogólnie i wcale nie jest powiedziane, że dzieci cały czas kiszą się w domu. Moim zdaniem podejście tych rodziców jest bardzo mądre, bo nasz system edukacji powszechnej jest na poziomie kamienia łupanego- polega głównie na nauce spełniania oczekiwań innych ludzi, nie uwzględniając przy tym zupełnie indywidualizmu jednostki. Poza tym w artykule wyraźnie stoi, że pewne zasady jednak obowiązują. Przypomina mi to system edukacji w Finlandii, a Finowie słyną z wyśmienitych wyników nauki i inne kraje zaczynają z nich brać przykład, bo widać, że jednak taki system jest o wiele bardziej skuteczny.

        • 14 2

        • (1)

          Nasz system jest rodem z ZSRR, nie bierze pod uwage indywidualnosci jednostki. Jeden na stu trafi w ptofil i bedzie dobrze. Pamietam jak za moich czasow w 30 osobowej klasie bylo 3prymusow, reszta jakos sobie radzila. Dzisiaj wcale nie sa panami swiata, wiedzie im sie normalnie. Nasz system poprostu jest zacofany, nie daje szans tym ktorzy nie trafiaja w szablon. Cale szczescie ze rynek pracy jest wolny i wlasciwie kazdy moze pracowac tak jak lubi.

          • 5 2

          • Ale bzdura. Pewnie prywatne angielskie szkoły z internatami do których posyła się dzieci w wieku gimnazjalnym to też spadek po ZSSR? :)

            • 0 0

        • (3)

          Ale tu nie chodzi o sam rodzaj edukacji tylko o podejście. Dzieci wstają kiedy chcą, robią co chcą, kiedy mają gorszy dzień jadą sobie do centrum eksperyment, krótko mówiąc są oderwane od rzeczywistości. Wypowiedzi tych państwa wg mnie sugerują że zrobili z tego ideologię która wpływa na inne aspekty życia.

          Piszesz o indywidualizmie i spełnianiu oczekiwań innych ludzi, a ja uważam że warunki w których te dzieci są wychowywane odbiegają od warunków normalnego życia. Indywidualizm jest ważny, ale czy żyjąc w ten sposób te dzieci nauczą się że tak naprawdę cały świat nie kręci się wokół ich indywidualizmu? Ze czasami faktycznie będą musiały spełnić czyjeś oczekiwania czy to im się podoba czy nie? Jak za ileś tam lat pójdą do pracy to ktoś będzie oczekiwał od nich konkretnych rezultatów i naprawdę nie będzie go interesować, że Szymek pisze powieści i gra na perkusji.

          • 11 9

          • samodyscyplina (1)

            Człowiek jest z natury leniwy i wykonuje tyle pracy ile musi. No powiedzmy ze naukowcy w podążeniu za prawda mogą wykonywać wiecej, czy też inni pasjonaci. Pytanie czy ucząc w domu każdy rodzic ma pasję pedagogiczna i czy sumiennie będzie wykonywał swoje obowiązki tak by nie skrzywdzić dzieci. Pytanie czy będzie umiał przekazać wiedzę, czy każdy przedmiot będzie przekazany w taki sam sposób, czy nie zniechęci dzieci do danej dziedziny przez np własne uprzedzenia.
            Kontakt z rówieśnikami i przeżywanie z nimi emocji też jest ważne

            • 6 1

            • Sa jeszcze prywatne lekcje , ja np za 10 lekcji ale z super nauczycielka nauczylem sie wiecej niz za 4 lata w technikum

              • 2 0

          • Po pierwsze nie jest powiedziane, że te dzieci nie mają kontaktu z rówieśnikami, w co zresztą raczej wątpię i na pewno uczą się interakcji z innymi ludźmi. Powiedziane jest, że nauka zaczyna się o 9, więc tak chyba nie do końca wstają kiedy chcą. Są oderwane od rzeczywistości, owszem- od rzeczywistości, w której nauka jest przymusem i rodzi głównie frustracje i zniechęcenie, a nie motywuje zadowoleniem z samorozwoju. Nie są oderwane od rzeczywistości, w której w podejściu do drugiej osoby trzeba czasem ustąpić pola, ale problem w tym, że większość ludzi ma zakodowany jakiś taki wstyd wobec innych i ustępuje pola nie po to, żeby osiągnąć jakiś cel czy z szacunku do kogoś, tylko przez niedowartościowanie. Jestem przekonany (oczywiście nie w 100%, ale w dużej mierze), że takie dzieci przede wszystkim będą pracować tam, gdzie będą chciały i to, że ktoś będzie od nich czegoś oczekiwał nie będzie dla nich smutną koniecznością, tylko dodatkiem do samorealizowania się w danej pracy przez to, że właśnie ustawili się na miejscu, na którym chcą być.

            • 17 3

    • właśnie...

      .. właśnie szkoła uczy tego - przyswajania podanych, jednoznacznych rozwiązań. A życie to nie zbiór testów.

      • 2 0

  • Prośba

    Witam.
    Czy mogę prosić o kontakt z ww. rodziną. Jesteśmy zainteresowani tematem.

    Pozdrawiam,

    • 0 0

  • Myślę że uczenie domowe powinno się odbywać u dzieci które mają problemy typu zdrowotnych. Zamiast tego w szkołach powinien zmienić się system nauczania. Mogliby rozpocząć lekcje później niż 8 rano i nie zmuszać ich znania całego materiału. Powinni bardziej zwracać uwagę na mocne strony ucznia i nie mówić tylko o słabych.
    Jednak jeżeli rodzice postanowili uczyć dziecko domowym sposobem to radze by dzieci chodzili do szkoły muzycznej lub uprawiali konkretny sport. Sprawić aby patrząc na zdjęcia w przyszłości widzieli nie tylko rodzinę , ale też wielu przyjaciół.
    Uważam że argumenty rodziców są dobre i pod tym względem szkoły powinny się zmienić.

    • 0 0

  • No jasne życie prawie na pół zakonne (5)

    W zupełnej ascezie.
    Z dala od ludzi.
    Robię co chcę.
    Wstaję kiedy chcę.
    Uczę się kiedy chcę.

    A potem co?
    Trzeba chyba będzie pójść do jakiejś pracy.
    Jakoś utrzymać się po zakończeniu nauki.
    Ewentualnie założyć rodzinę - tylko z kim?
    Też z jakimś ascetą?

    Ale może i w tym względzie państwo Hofmanowie mają inny pomysł.
    Tylko jak dorobili się piątki dzieci?
    Przez ascezę?

    • 23 25

    • bzdurne wypowiedzi

      Wypowiedzi świadczące o kompletnej niewiedzy autorów, których nie stać na taką formę edukacji. Nie ma nic piękniejszego niż obcowanie z rodziną i wpływ na zdrowie i edukację swojego dziecka, a nie cedowanie tego na sfrustrowanych nauczycieli, bo tego wymaga system (XIX wieczny zresztą). Myślę że poradzą sobie w życiu znacznie lepiej niż ci wychowywani na "testach" w ciągłym stresie w sztucznym tworze jakim jest grupa rówieśników. Przede wszystkim ich zawód będzie ich pasją. Proponuję zapoznać się z lekturą dotyczącą homeschooling'u i efektami takiej edukacji, a potem wygłaszać bzdury....
      (w dzisiejszych czasach najgorszym nie jest fakt że dzieci nie chcą iść w poniedziałek do szkoły, tylko to że nauczyciele też tak myślą)

      • 0 0

    • nie wiesz co to zakon i asceza (3)

      W zupełnej ascezie.
      Z dala od ludzi.
      Robię co chcę.
      Wstaję kiedy chcę.
      Uczę się kiedy chcę.

      to co napisałeś jest wprost odwrotne od znaczenia zakonu i ascezy

      • 7 1

      • Chciałem Tobie wyjasnić że współcześnie asceza przenosi się na inne cele (2)

        W tym jest też coś takiego jak życie z dala od ludzi.
        Narzucam sobie że będę się uczył sam.
        Wszystko robił sam.
        Ale pod warunkiem - kiedy chcę.

        • 1 6

        • zenek znowu pominąłeś branie leków ?

          • 4 0

        • hehehe

          więc mówię, że nie wiesz co to jest zakon. zakon to życie WE WSPÓLNOCIE, bardzo UPORZĄDKOWANE jasnymi zasadami, regułami, prawem (zakon, łac. ordo m.i. porządek).

          we wspólnocie i wg ustalonego porządku, a nie sam i jak mi się podoba.

          a asceza to wyrzeczenie się przyjemności, w tej całej historii nic mi nie przypomina ascezy

          Ty mi chciałeś wytłumaczyć... zanim zaczniesz komuś coś tłumaczyć dowiedz się jakimi słowami się posługujesz i czy nie przekręcasz ich znaczenia o 180 st.

          Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia sobotniego :)

          • 3 0

  • polskie społeczeństwo

    Zamiast tak od razu cisnąć po rodzinie której tak na prawdę nie znacie to się zastanówcie 100 razy. Piszecie że dzieci będą aspołeczne bo nie chodzą do szkoły a powiedzcie czy dzieci które chodzą do szkoły tak na dobrą sprawę wynoszą z niej coś pożytecznego? Wiedza jest minimalna bo zazwyczaj nauczycielowi się nie chce, nie ma czasu, program go goni itp. więc dzieci siedzą w tych ławkach bo siedzieć muszą (w końcu tak każą rodzice, tak nakazuje społeczeństwo) nic z tego nie wynosząc, zazwyczaj towarzystwo jest wymieszane więc ci którzy mają jakieś ambicje i chcą zaistnieć na lekcjach dużo tracą przez tych którym szkoła "zwisa" i którzy robią sztuczne zamieszanie na zajęciach np. głupimi żartami, wagarami itp. Efekt jest taki, ambitni po zajęciach biegną na korepetycje bo oczywiście zajęcia im nic nie dały co sprawia że zamiast uczyć się 8 godzin dziennie uczą się 10 godz. po czym wracają do domu i dalej się uczą bo muszą utrwalić to co było na korepetycjach. Później dzieje się tak że dziecko nie ma w ogóle czasu dla siebie na rozwijanie swoich zainteresowań bo musi uczyć się w domu tego czego powinni nauczyć go w szkole, a ci którym nie zależało zaraz po lekcjach namawiają kolegów, koleżanki i biegną na piwko i na blanta. Mało tego jeśli dziecko jest podatne na wpływy innych to stoczy się na dno tak jak koledzy z klasy którzy piją, palą, wagarują bo będą chcieli być akceptowani w społeczeństwie. Na własnym przykładzie powiem że ze szkoły nie wyniosłam prawie żadnej wiedzy to co umiem zawdzięczam sobie, paniom które udzielały mi korepetycji i rodzicom. Dzieciństwo i wiek szkolny też nie istniało, lekcje tańca które uwielbiałam musiałam rzucić po pół roku bo nie miałam na to czasu mało tego szkoła która miała być dla mnie kontaktem z rówieśnikami i super przygodą skończyła się depresją spowodowaną tym że koledzy i koleżanki odtrącili mnie tylko dlatego że nie piłam, nie paliłam a moich rodziców nie było stać na super modne ciuchy więc chodziłam ubrana skromnie co "społeczeństwo" nie akceptowało w sumie wylądowałam u psychologa, szkołę wspominam jako największe zło, dzieciństwa nie miałam. Szczerze wolałabym żeby rodzice uczyli mnie samą w domu nawet te 4-6 godzin dziennie i zapisali mnie na dodatkowe zajęcia np, z tańca gdzie miałabym też kontakt z ludźmi niż przeżywać te męczarnie w szkole. Ludzie nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie dzieci potrafią być okropne!! Przykład z życia: kolega nasikał koleżance do butów bo stwierdził że jest brzydka i brzydko się ubiera koleżanka ze szkoły do domu wracała w kapciach do szkoły nie chodziła ze 2 tygodnie. Dalej uważacie że nauka w domu to taki zły pomysł? ja uważam że pomysł jest dobry szczególnie że dzieci jeśli tylko zechcą mogą iść do szkoły, zmieniłabym tylko system uczenia.

    • 5 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane