• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Opieka nad pacjentkami po poronieniu w szpitalach trójmiejskich

Katarzyna Mikołajczyk
20 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Kobieta, która straciła dziecko nie powinna przebywać w sali razem z innymi ciężarnymi lub kobietami, które urodziły zdrowe dzieci - to jeden z zapisów standardów opieki okołoporodowej MZ. Zdaniem lekarzy z trójmiejskich szpitali zasada ta funkcjonuje w placówkach z powodzeniem od lat. Kobieta, która straciła dziecko nie powinna przebywać w sali razem z innymi ciężarnymi lub kobietami, które urodziły zdrowe dzieci - to jeden z zapisów standardów opieki okołoporodowej MZ. Zdaniem lekarzy z trójmiejskich szpitali zasada ta funkcjonuje w placówkach z powodzeniem od lat.

Niekwestionowana tragedia, jaką jest utrata dziecka przed jego narodzinami skłoniła Ministerstwo Zdrowia do doprecyzowania standardów, jakich powinny przestrzegać szpitale podczas opieki nad kobietami po tzw. niepowodzeniach położniczych. Czy ich wprowadzenie w życie dużo zmieni w codzienności trójmiejskich szpitali?



Czy rozporządzenie MZ w sprawie opieki okołoporodowej jest potrzebne?

Standardy określające zarówno warunki, jakie powinno się pacjentce zapewnić, jak i sposób, w jaki powinna być traktowana przez personel placówki, nie są niczym nowym. Jak twierdzą sami lekarze, ich dobrą wolę ograniczają realia, z jakimi się zmagają, ale szpitale w Trójmieście już teraz starają się ze szczególną empatią traktować pacjentki, których ciąża zakończyła się nieszczęśliwie.

Osobny poród, osobny pokój

Z informacji, jakie otrzymaliśmy od ordynatorów trójmiejskich oddziałów położniczo-ginekologicznych wynika, że większość szpitali w Trójmieście oferuje rodzącym osobne sale, niezależnie od spodziewanego przebiegu porodu. Wszystkie zapewniają też rodzącym kobietom intymność - dzieci przychodzą na świat w indywidualnych salach.

W Szpitalu Morskim im. PCK w Gdyni są dwie takie sale, które - o ile nie są akurat zajęte przez inne rodzące - są do dyspozycji kobiet w tej trudnej sytuacji. W szpitalu trwa obecnie remont oddziału położniczego, którego zakończenie planowane jest na koniec bieżącego roku.

- Już teraz, niezależnie od warunków na oddziale, staramy się takim pacjentkom w miarę możliwości zapewnić intymność. Gdy kobieta spodziewa się narodzin martwego dziecka, umieszcza się ją w osobnej sali, jeżeli ta tylko jest wolna - deklaruje Dariusz Nałęcz, dyrektor ds. medycznych szpitali gdyńskich.
Intymność w żałobie

Poronienie jest niezwykle trudnym przeżyciem, a każdy na swój sposób radzi sobie z żałobą. Po dramacie takich narodzin pacjentka nie powinna dzielić sali z ciężarnymi, których ciąża z założenia zakończy się szczęśliwie lub z kobietami w połogu, które urodziły zdrowe dzieci. Ministerstwo oczekuje, iż taka pacjentka nie będzie miała stałego kontaktu ze szczęśliwymi mamami zdrowych maluchów. W tym aspekcie również trójmiejskie szpitale od dawna starają się przestrzegać tych zasad.

- Nie ma takiej możliwości, by pacjentka po poronieniu dzieliła salę z matkami zdrowych dzieci - mówi lek. med. Piotr Zygmuntowicz, kierownik Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. - Staramy się, by trudne chwile mogła dzielić z bliskimi, więc jeżeli jest taka możliwość, dostaje osobną salę.
Podobnie jest w innych szpitalach.

- Takie pacjentki umieszczane są na oddziale ginekologicznym. W miarę możliwości staramy się zapewnić im osobny pokój, w innym przypadku, gdy danego dnia takich kobiet jest więcej, są w pokoju z kobietami w podobnej sytuacji - mówi dr Jerzy Zabul, specjalista położnictwa i ginekologii, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego Szpitala Świętego Wojciecha na Zaspie. - W najgorszym przypadku przebywają w sali z pacjentkami oddziału ginekologii, skierowanymi do szpitala z innych przyczyn niż ciąża.
- Od lat nasze pacjentki rodzą w osobnych salach, a te, których poród zakończył się nieszczęśliwie nie trafiają na oddział izolacyjny - mówi prof. dr hab. n. med. Krzysztof Preis, kierownik Kliniki Położnictwa Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, czyli szpitala przy ul. Klinicznej w Gdańsku.
Nawet tam, gdzie warunki lokalowe uniemożliwiają izolację pacjentek po poronieniach, czyni się starania, by nie pogłębiać ich stresu. Tak jeszcze do końca roku będzie w Gdyni.

- Ograniczenia związane zarówno z liczbą miejsc na oddziale, jak i samym remontem sprawiają, że nie zawsze możemy zapewnić kobietom po poronieniach taką opiekę, jak byśmy chcieli - mówi Dariusz Nałęcz. - Staramy się jednak w miarę możliwości nie umieszczać ich w jednym pokoju z pacjentkami bez powikłań.
Po remoncie oddział będzie spełniał standardy wyznaczone w rozporządzeniu ministra zdrowia.

Opieka psychologa

Kolejnym zaleceniem ministerstwa jest zapewnienie pacjentkom, które poroniły lub dowiedziały się, że ich ciąża nie skończy się szczęśliwie opieki psychologa, a także umożliwienie korzystania ze wsparcia bliskich.

Od dwóch lat psycholog wspiera takie kobiety w szpitalu na Zaspie. Również pacjentki z Klinicznej od dawna mogą korzystać ze wsparcia psychologicznego. Rozmowy z pacjentkami przeprowadza także psycholog w Szpitalu im. Kopernika. Wsparcie ze strony psychologa jest też jednym z założeń kompleksowego podnoszenia standardów opieki nad pacjentkami w Szpitalu Morskim w Gdyni.

Nieuniknione spotkania

We wszystkich szpitalach w Trójmieście pacjentki z powikłaniami spotykają się w izbie przyjęć z tymi zdrowymi. Do części wspólnych zazwyczaj należą też korytarze i łazienki. To na razie nie do uniknięcia - tym ważniejsze jest, by w tym trudnym momencie na wysokości zadania stanął personel szpitala.

Przeszkolony personel

Odpowiednio przygotowany personel może być niezastąpionym wsparciem podczas przeżywania tragedii. Ważne jest nie tylko udzielenie pacjentce i jej bliskim wyczerpujących informacji zarówno na temat samego niepowodzenia położniczego i jego przyczyn, jak i tych potrzebnych przy podejmowaniu decyzji na temat dalszego postępowania, np. w kwestii wydania aktu zgonu dziecka, pochówku, uzyskania dalszej pomocy psychologicznej itp.

Z tym również w trójmiejskich szpitalach bywa różnie. MZ umieściło więc w rozporządzeniu zapis, że personel odpowiednich oddziałów powinien być przeszkolony w zakresie pracy z rodzicami doświadczającymi śmierci noworodka i innych dramatów związanych z powikłaniami w ciąży. Pozwoli to uniknąć sytuacji, na które skarżą się niektóre pacjentki: że bywają traktowane bez cienia empatii, strofowane, że ich dramat, zwłaszcza gdy poroniły we wczesnej fazie ciąży, jest bagatelizowany.

Rozporządzenie MZ, choć nie wywoła spektakularnych zmian na trójmiejskich oddziałach, usystematyzuje pewne założenia, dzięki czemu łatwiej będzie wskazać priorytety w opiece nad pacjentkami w tej szczególnej sytuacji.

Miejsca

Opinie (129) 1 zablokowana

  • (6)

    Chyba najgorsze w tym wszystkim jest to że kobiety z obumarła ciążą ( w moim wypadku 21 tydzień ciązy) zostają odsyłane ze szpitali i każe im się szukać innych miejsc na poród. Takie coś spotkało mnie na Klinicznej Panie z izby przyjęć stwierdziy, że nie ma dla mnie miejsca i żebym czegoś poszukała....Czy naprawdę to musi tak wygladać?????!!!!!!! Kobieta w takim momencie gdy jest na samym dnie i wierzcie mi nie jest w stanie racjonalnie myśleć musi jeździć od szpitala do szpitala i czekać w kolejkach.
    Dopiero w szpitalu w Wejherowie znalazłam profesjonalną opiekę i zostałam przyjęta od razu. Za co całemu personelowi dziękuję. Choć nie dostałam osobnego pokoju to Panie ulokowały mnie z kobietami czekającymi na drobne zabiegi nie związane z ciążą więc nie stanowiło to dla mnie problemu.
    Opieka psychologiczna hmm o tym nie słyszałam na drugi dzień po porodzie z
    rana jeszcze pytanie gdzie chce dziecko pochować........najstrasznejsze pytanie jakie kiedykolwiek w swoim życiu usłyszałam i dopiero wtedy dotarło do mnie co tak naprawdę się wydarzyło...

    • 52 0

    • pozytywne zaskoczenie - ginekologia w Kartuzach

      Izba przyjęć na klinicznej i lekarze tam pracujący to dno. Słowa które padły gdy przyszłam z obumarłą ciążą dyskwalifikują tych ludzi z pracy w zawodzie. Nie chce mi się nawet tego cytować. Jednoznacznie stwierdzam, że lekarze których tam spotkałam mają duże problemy z własnym zdrowiem psychicznym. Takie dno... Zmyłam się stamtąd. Potem była Zaspa. Młody lekarz przyjmujący sam odradził mi ten oddział. Wybawieniem okazał się szpital w Kartuzach. I tu wielkie zaskoczenie. Standard opieki. Osobny pokój z łazienką.Podejście lekarzy, pielęgniarek. Atmosfera na oddziale. Zrozumienie dla moich potrzeb. Informacje. Lekarze którzy mają czas na zwykłą ludzką rozmowę chociaż nie byłam niczyją prywatną pacjentką. Oddział doktora Piskulaka w Kartuzach zasługuje na wysoką ocenę.

      • 1 0

    • hmmm

      a gdzie mialas urodzic?gdzie mialas lezec?-na podlodze? skoro nie ma miejsc to chyba panie na izbie ci ich nie wyczaruja...jak nie ma miejsca w danym oddziale to nawet karetki sie blokuje zeby nie przywozily ludzi i nie tracily czasu skoro i tak przyjecie nie bedzie mozliwe...

      • 0 1

    • (1)

      Jest mi bardzo przykro

      • 16 0

      • mi kazano iść do domu

        Z powodu braku miejsc na Klinicznej odesłano mnie do domu z informacją, że nie dadzą mi zwolnienia, bo nie mają takich uprawnień i mam iść do swojego lekarza... niespełna 10 godzin po tym poroniłam w domu i łóżko się znalazło... przenieśli ciężarną i zostałam z dziewczyną, która też nosiła martwe dzieciątko pod sercem... Zero psychologa

        • 3 0

    • o szpitalu w wejherowie tez slyszalem sporo dobrego (1)

      i podobnie dobry szpital jest w koscierzynie. Ale to kaszubskie szpitale, a Kaszubi to bardzo zyczliwi ludzie.

      • 14 3

      • Kościerzyna

        To prawda,z całego serca polecam szpital w Kościerzynie. Leżałam kilka lat temu na patologii ciąży i opieka i jedzenie (kakao ;-) ) telewizor na ścianie jak w hotelu. Niestety poród przeżyłam na Zaspie.

        • 11 0

  • ale wy sie nad soba rozczulacie ............ (5)

    matka natura jest silniejsza i mądrzejsza i nie pozwala na większe dramaty ...... .
    po ludzku trzeba przejść nad tym do porządku dziennego i próbować ,i próbować aż się uda urodzić 100% zdrowe potomstwo .

    • 15 61

    • Bzdury

      Każdy ma prawo przeżywać to na swój sposób!

      • 1 0

    • Tak prawda "matka natura wie co robi".

      • 0 5

    • Zgadzam się w 100%

      • 6 5

    • Matka natura jest mądrzejsza,

      ale kobieta i mężczyzna mają prawo do żałoby, tak, tak do żałoby i w czasie tej żałoby mają prawo się nad sobą rozczulać.

      • 26 1

    • Nie masz chyba pojęcia co mówisz

      najgorszemu wrogowi nie życzę tych przeżyć które można tu przeczytać. Jasne- trzeba w końcu wrócić do 'normalnego' życia ale w psychice to zostaje do końca- nawet jak urodzisz zdrowe dziecko. Być może matka natura tak jak piszesz jest mądrzejsza- ale z całą pewnością mądrzejsza od takich ludzi jak Ty. Pomyśl czasami zanim się odezwiesz. Pozdrawiam

      • 24 2

  • Kliniczna - poronienie 13 tc

    Roniłam na Klinicznej w 2016roku 10/13 tc (poronienie zatrzymane) i powiem szczerze, że opieka, poziom empatii, otwarcie na potrzeby było jak z jakiegoś serialu o szpitalu idealnym. Zostałam bardzo delikatnie potraktowana, na każdym etapie byłam informowana co się dzieje i czego się mogę spodziewać, panie położne były na każde wezwanie, w najgorszym momencie po prostu mnie przytuliły i pozwoliły się wypłakać.
    Żeby nie było tak cukierkowo - fakt, że nie zostałam przyjęta od ręki, musiałam czekać kilka dni na wolne łóżko, co nie było przyjemne zważywszy na świadomość obumarłej ciąży. Jednak, z tego co wiem, Kliniczna jest jedynym szpitalem w Gdańsku, gdzie w ogóle próbuje się wywołać poronienie farmakologiczne, więc pewnie mają większe obłożenie. Ja spędziłam w szpitalu 2 noce (ok. 36 godzin), udało mi się uniknąć łyżeczkowania, wszystko samo się oczyściło i w dzień po poronieniu fizycznie czułam się jakby nigdy nic się nie wydarzyło (!). Do szpitala jechałam przerażona tym, co mnie czeka, okazało się, że chyba nie mogłam lepiej wybrać. Nikomu nie życzę, ale jeśli już trzeba to polecam Kliniczną.

    • 1 1

  • poronienie na Zaspie

    Witam, w 2012 roku trafiłam do Szpitala na Zaspie z ogromnymi bólami. Byłam w 18 tym tygodniu ciąży. Poroniłam.
    Spotkałam się tam z bardzo złym traktowaniem. Jak zwierzę, zostawiona na pastwę losu. Kilka godzin leżałam na sali chorych - próbowali ratować, ale ok 18, dostałam oxytocynę i zostalam przeniesiona na salę zabiegową. Do 22. 30 męczyłam się tam sama. oczywiście wchodziła co chwilkę jakaś pielęgniarka i mówiła mi, że nie mam być tak głośno, bo wystraszę inne pacjentki... Przez chwilkę byl ze mną tam mój chłopak, ale po kilku minutach wyprosili go, po to, że podobno mnie rozpraszał, a ja mam się skupic i kurka urodzić...
    Kiedy urodziłam synka, byłam sama na sali. Krzyczałam i wołałam, że to już. Kiedy przyszły pielęgniarki, powiedziałam, że chcę zobaczyć dziecko... A one spakowały go w jakąś szmatkę i nie pokazały mi, bo stwierdziły, ze po co... - będę miec do końca życia ten widok przed oczyma..

    Rano, gdy się obudziłam, przyszedł lekarz, jakiś młody - nie pamiętam nazwiska.... zakomunikowałam mu, że chcę zobaczyć dziecko. on powiedzaił, żebym tak nie rozpaczała, bo to nie było nawwt dziecko, tylko materiał genetyczny, który zostanie wyrzucony i spalony...

    Gdybym miała siły wtedy, to pewnie bym złozyła jakąś skargę, albo coś.... Ale odpuściłam...

    • 1 0

  • Poronienie (2)

    Moja ciąże straciłam na jej wczesnym etapie. Nie zmienia to faktu, ze była to moja pierwsza ciąża, byłam sama, przerażona. Zalana łzami, musiałam odpierac ataki, dziwne uwagi Pani w rejestracji izby przyjęć szpitala w redlowie, która twierdziła, ze etap ciazy w którym się znajduje (7 tydz) to jeszcze nie ciaza....i jak moge poslugiwac sie tym terminem i z czym wogole tu przychodze. Wiedziałam co się stało chciałam jedynie by ktoś sprawdził czy mój organizm oczyścić się sam czy nie potrzebuje pomocy lekarza. Byl to sobotni wieczór....przesiedzialam w poczekalni w oczekiwaniu na lekarza ok 4 godz....po czym wspomniana Polozna podsunela mi do podpisania papiery, ze dobrowolnie opuszczam izbę przyjęć i rezygnuje z oczekiwaniami na lekarza....oczywiście dała alternatywę, ze albo podpisuje i jadę do domu albo mogę tu siedzieć nawet do rana i nie mam gwarancji, ze lekarz do mnie zejdzie....traumatycznd przezycie

    • 14 0

    • ta sama sytuacja

      • 1 0

    • dlaczego nie pojechałaś do innego szpitala?

      Na nich złożyłabym skargę do NFZu i do rzecznika praw pacjenta, dyrektora szpitala...

      • 5 0

  • PCK

    Nie odczułam szczególnej pomocy. Wrecz przeciwnie zostalam zapytana co tutaj robie. Szukam psychologa nie został mi on zaproponowany nie mogę się pozbierać po tym i zajsc w druga ciaze. pozdrawiam

    • 1 0

  • Miałam zabieg w Wojewódzkim !!!

    Ja poronilam pod koniec 3-go miesiąca. Zabieg miałam w wojewódzkim. Nie traktowano mnie jakoś specjalnie. Leżałam w pokoju z kobietami po łyżeczkowaniu z innego powodu niż ja. Tak samo, jak moje współlokatorki zrzuciły mnie pielęgniarki na łóżko po zabiegu. Na korytarzu lekarz pytał, czy łyżeczki poszły do domu po wypisie. Takie maja hasła. Jednakże najważniejsze dla mnie było to, że po zabiegu przyszedł do mnie Ordynator i powiedział, że wie że to dla mnie ogromna strata i że, to nie była moja wina. Uwolnił mnie od przekonania, że to przeze mnie córka nie miała szansy przyjść na świat. Dziękuje Panie Doktorze!!!!

    • 1 0

  • zaspa kłamie.. (8)

    rok temu po stracie leżałam na ginekologii z kobietą w ciąży, która miała komplikacje, ale jednak w ciąży była (mam nadzieje szczęśliwie zakończonej). robili jej tuż koło mnie KTG, słuchałysmy bicia serca dziecka. dodatkowo sposób traktowania kobiet po stracie, ktore czekały na zabieg bardzo chłodny i bez krzty empatii

    • 99 0

    • prawda (2)

      rok temu straciłam dziecko. byliśmy z mężem w nocy. dla nas była to straszna tragedia. personel wredny. lekarz kazał mi krwawiącą czekać. w d*p** nas mieli. dopiero jak mąż wszczął awanturę to się mną zajeli a na drugi dzień go lekarka z****** że się źle zachował. człowiek nie jest przygotowany na strate dziecka, nie miałam ze soba kubka i sztućców. jak poprosiłam wode po zabiegu to powiedzili nam że stacja jest w pobliżu....wstyd...nawet psychologa nam nie zagwarantowano...nie wiedzieli nic.....o prawach swoich z internetu się dowiedziałam bo nikt nam nie chciał udzielić informacji. ZASPA to jedno wielkie dno. pracują tam osoby bez serca.bez wiedzy!!!!!!!!!!!!! tak nas traktuja....!!!!!! tragedia

      • 7 0

      • .... (1)

        Miałam podobnie. Czekałam na korytarzu pare godzin. Caly czas krwawilam , miałam silne bole brzucha. Nie wiedziałam czy leżeć czy siedzieć. Kiedy w końcu nas przyjęli dowiedziałam sie ze jest martwy plod. Byl to 3 miesiąc. Miałam przyjść na drugi dzień na łyżeczkowanie. Czy ktos pomyślał jak się czuje . Wysłali mnie na noc do domu z martwym dzieckiem. Kiedy juz doszlo do zabiegu Pani pielegniarka powiedziała do drugiej :" Daj jakiś worek na te resztki ". ...

        • 4 0

        • szok

          współczuję Pani

          • 0 0

    • (1)

      serdecznie współczuję, rok temu był remont sal operacyjnych na trakcie porodowym (dokładnie 7.11 - rodziłam wtedy), patologię przeniesiono na położnictwo a porodówkę na patologie może to zmieszanie było przyczyną niefortunnego umieszczenia pań razem na sali - oczywiście to nikogo nie usprawiedliwia

      • 5 5

      • patologia na ginekologie

        • 3 0

    • ......,

      Ja w roku 2007 tez poronilam trafilam do szpitala na zaspie i leżałam po zabiegu z kobietami w tej samej sytuacji

      • 3 1

    • zaspa kłamie...

      Podobną sytuację miałam na zaspie. Kobieta po poronieniu, druga w ciąży i dwie z problemami ginekologicznymi na jednej sali na ginekologii. Dr Jerzy Zabul "troszkę " kłamie. Rok 2012

      • 16 0

    • Ja miałam tą nieprzyjemność w 2011 roku

      i leżałam na ginekologii z inną dziewczyna w tej samej sytuacji, więc Zaspa nie kłamie.

      • 5 3

  • Bzdety jeśli chodzi o Kliniczną (3)

    Bratowa na Klinicznej urodziła martwe bliżniaki i leżała z matkami z dziećmi. Dopiero po tym jak wpadła w depresję i wyła z rozpaczy raczono ją łaskawie przenieść gdzie indziej. Opieka była żadna, na dodatek zamiast cesarki zmuszoną ją do porodu siłami natury. Zero emaptii z estrony lekarzy.

    • 15 0

    • żona też rodzila na Klinicznej martwe bliźniaki.... po wszystkim położono ją na sali gdzie za ścianą był oddział z noworodkami w inkubatorach.... i całe dnie było słychać ich płacz.... Pani psycholog była... ale standard... prosze być silnym i się nie martwić. Ogólnie Kliniczną źle wspominamy.... mega znieczulica tam panuje

      • 2 0

    • (1)

      Nie robi sie ciecia na martwym płodzie!poczytaj fachową literature

      • 4 3

      • To Ty doczytaj! Robi się! Poród martwego płodu (bliźniaczego) siłami natury jest zbyt dużym obciążeniem fizycznym dla kobiety. Przy bliźniakach najczęściej zleca się cesarskie cięcie!

        • 4 0

  • (3)

    nie wiem jak to wygląda teraz, ale mam za sobą cztery poronienia, ciąże 11-19tc. pierwszy raz kliniczna, drugi wojewódzki, trzeci i czwarty zaspa. wszystko miało miejsce w latach 2004-2006. za każdym razem leżałam z kobietami w ciąży na patologii. w sumie na zaspie była najlepsza opieka, choć do dobrej jej sporo brakowało.
    dobrze, że w końcu zostanie to prawnie uregulowane, choć mentalności pracowników się nie zmieni. będą wspaniałe położne i lekarze, ale będą też zimne wredne mendy.

    • 24 0

    • (1)

      4 razy w ciąży w ciągu 2 lat :( i to w dodatku po tak częstych poronieniach

      • 10 1

      • 3 lat, pierwsze poronienie styczeń 2004, drugie wrzesień, kolejne czerwiec 2005, ostatnie w lipiec 2006.
        na szczęście kolejne ciąże, choć z komplikacjami, udało się donosić i mam dwoje zdrowych dzieci. to daje nadzieję, nawet w beznadziejnych przypadkach....

        • 1 0

    • Przykro mi z powodu Pani strat

      • 16 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane