• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polarnik wrócił z samotnej wyprawy

Jakub Gilewicz
30 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

Zobacz jak parują stopy gdyńskiego polarnika po tym, jak uratował sanie, które wpadły do lodowatej wody.



Mimo że stracił część sprzętu i musiał wędrować dłuższą trasą, gdyński polarnik Rafał Król zakończył sukcesem samotną wyprawę przez Spitsbergen. Kiedy w niedzielę wylądował na gdańskim lotnisku, marzył o obiedzie z kieliszkiem wina i o zrobieniu... prania.



Norweska wyspa Spitsbergen. Norweska wyspa Spitsbergen.
- Wiatr wiał z prędkością 100 km/godz., więc odczuwalna temperatura wynosiła 50 stopni poniżej zera. Do tego jeszcze zmrożony śnieg, po którym ciągnęło się sanie jak po tępym pudrze. Po prostu momentami gorzej niż po betonie - opowiadał Rafał Król, tuż po wylądowaniu w Porcie Lotniczym Gdańsk.

Do Trójmiasta wrócił z odmrożonymi ustami i nosem. Stracił też dziesięć kilogramów wagi i tymczasowo sanki, które zaginęły na lotnisku w Kopenhadze, gdzie polarnik miał przesiadkę w drodze powrotnej. Choć kiedy na początku kwietnia br. rozpoczynał ponad 500-kilometrową wędrówkę przez położoną na Oceanie Arktycznym norweską wyspę Spitsbergen, spodziewał się o wiele większych zagrożeń.

Czy popierasz ekstremalne wyprawy polskich polarników?

Dlatego Rafał Król oprócz dwóch plecaków, do których zapakował m.in. mapy, gps-y i radioboję, został wyposażony także w karabin na wypadek ataku niedźwiedzi polarnych. Jednak zarówno największe lądowe drapieżniki Arktyki, jak i polarnik, trzymali się od siebie z daleka. O wiele większym niebezpieczeństwem podczas wyprawy Berghaus Arctic Challenge okazały się norweskie fiordy.

- Były rozmarznięte, dlatego musiałem iść po lodzie wzdłuż stromego brzegu. W pewnym momencie moje sanki ważące ponad osiemdziesiąt kilogramów przewróciły się i wpadły do wody. Na szczęście udało mi się je wyciągnąć - opowiada gdyński polarnik.

Skutki wypadku z saniami były jednak groźne: zatonęła część żywności i butla z paliwem do kuchenki. Ponadto podróżnik nie mógł korzystać z puchowej kurtki, która zamarzła po tym jak wpadła do lodowatej wody. - Strata przedmiotów, które często są banalne dla ludzi żyjących w miastach, dla polarników może oznaczać koniec wyprawy. Zdarza się nawet, że zgubienie czegoś to kwestia życia lub śmierci - wyjaśnia Rafał Król.

Polskiemu podróżnikowi udało się jednak po 23 dniach samotnej wędrówki na nartach dotrzeć do Verlegenhuken, najbardziej wysuniętego na północ przylądka Spitsbergenu. Gdynianin nie kryje zadowolenia, że udało mu się tego dokonać mimo wypadku z saniami i zmiany trasy na dłuższą. Rozmarzające fiordy zmusiły bowiem podróżnika do nieplanowanego wcześniej przejścia przez spitsbergeńskie góry.

Sprawdź zawartość plecaka gdyńskiego polarnika.

- Moja wyprawa to nie żaden kryzys wieku średniego, tylko chęć sprawdzenia na co mnie jeszcze stać - wyznaje polarnik, a po chwili namysłu zwraca się do internautów: Jeśli któryś ma wątpliwości co do trudów podczas takiej wyprawy, niech weźmie pralkę i wniesie ja z pierwszego piętra na dziesiąte. To tylko 35 metrów wysokości. Ja musiałem na przykład trzy, cztery razy wciągać 85-kilogramowe sanie z wysokości 500 na 1100 metrów.

Obecnie Rafał Król zamierza zrealizować jeszcze jedno marzenie: po długiej i wyczerpującej wędrówce chciałby w końcu zjeść obiad i wypić kieliszek wina. Pranie, o którym marzył, zdążył już zrobić w niedzielę wieczorem.

Opinie (49) 1 zablokowana

  • Troche w innej sprawie, ale waznej sprawie ktora mnie bardzo martwi (1)

    CO z gwaltem i morderstwem Izy z Dabrowy? Zaraz rok minie, a zboczeniec upewniony o swojej bezkarnosci pewnie gwalci lub gwalci i morduje inne dziewczyny! Przeciez to jest tylko kwestia czasu, gdy kolejne morderstwo bedzie mialo miejsce. Zrobil to raz, zrobi na 100% kolejny raz, tymbardziej ze go nie zlapali. Redakcjo, czy mozesz sie tym zajac?

    • 10 0

    • No przecież wiesz, że z polecenia Tuska policja przy wsparciu medialnym z GW

      "walczy z kibolami": zajmuje się szukaniem zgubionych szalików Lechii, czy zamykaniem prewencyjnym Stadionu narodowego oraz PGR Areny przed meczami o Superpuchar itp.

      zajmowała się też oklepywaniem kibiców Lechii bo za długo siku robili na postoju

      • 1 3

  • a po co mam wciągać tą lodówkę....

    trudy nie trudy,weź zimą dostań się do roboty przez nieodśnieżone ulice,zakorkowane,ciemne miasto...
    a Pan jak sie nudzi to niech Pan ciągnie sobie nawet trzy pary sanek...

    • 2 7

  • polarnik

    A kogo to obchodzi każdy ma jakieś hobby,z nudów można być nawet polatnikiem

    • 8 7

  • Co to za news ? !

    rozumiem, żeby NIE wrócił, to byłaby jakaś sensacja

    • 8 6

  • karabin na MISIE ? (1)

    co za zwyrodnialec ! Misie są pod ochroną ! Ludzi jest znacznie więcej niż misiów, zatem gdyby jakiś polarnik został zjedzony to nic wielkiego by się nie stało.

    • 8 9

    • to może ...

      skoro tak uważasz, to chodź, opłace Tobie wejscie do Zoo gdańskiego i wrzucimy Ciebie do klatki z misiami polarnymi bo "zatem gdyby jakiś (..) został zjedzony to nic wielkiego by się nie stało." Prawda ?;]

      • 0 1

  • 230 KM

    Za tydzien sie dowiemy ze to w sumie bylo 600 km i lodowki mial 2. Moze by tak napisac ze przeszedl tylko 230 km a droge powrotna spedzil siedzac wygodnie na skuterze ???

    • 10 8

  • Gratuluje temu Panu!!

    Wymaga to naprawdę sporej odwagi i determinacji :)))

    • 8 2

  • 40tys zł z kasy miasta mu dac wkoncu reklamował Gdańsk :) (2)

    • 9 3

    • Racja ! (1)

      Pan Adamowicz może jeszcze dorzuci ze swojej kieszeni 10 tyś zł ? Gdyby nie jego żona byłby zerem- tak Panie Adamowiczu!

      • 0 0

      • gdynię

        a nie gdańsk

        • 0 0

  • odważny facet

    nie jakis tam solar bemyslny !gratulacje a sanki się pewnie znajdą

    • 6 0

  • a już myślałem, że to znowu Kamiński jakiś medialny cyrk odstawia

    przed kręceniem reklamówki dla producenta aut

    • 3 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane