• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Raj czy piekło? Organizacje pozarządowe w Gdyni

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
10 października 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
aktualizacja: godz. 11:20 (11 października 2022)
Utworzenie przed laty Gdyńskiego Centrum Organizacji Pozarządowych było przyczynkiem do rozwoju trzeciego sektora w mieście. Utworzenie przed laty Gdyńskiego Centrum Organizacji Pozarządowych było przyczynkiem do rozwoju trzeciego sektora w mieście.

Zawsze lubiłem słuchać o Gdyni pozarządowej, w której społeczeństwo kipi od inicjatyw i działań, tłumy organizacji biją się o możliwość realizacji kolejnego zadania, a Gdyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych nie nadąża z rejestracją kolejnych podmiotów. Dziś jestem już dużym chłopcem i chciałbym się z państwem podzielić mniej naiwną perspektywą



Organizacje pożytku publicznego w Gdyni



Czy działała(e)ś kiedyś w jakimś stowarzyszeniu, związku lub fundacji?

W wielu organizacjach aktywnie działałem, doceniam ich rolę i cieszę się, że moje córki idą tą drogą. Tym bardziej martwi mnie to, co widzę w Gdyni.

Część zjawisk jest typowa dla całej Polski, choćby tak zwana "grantoza" (uzależnienie od publicznej kasy), czy to, że wśród dużej liczby stowarzyszeń tylko niewielka część jest stale aktywna, a wiele nazwisk się powtarza. Do podręcznikowej, dojrzałej obywatelskości nam jeszcze daleko.

Nie mając aspiracji do oceniania procesów ogólnopolskich, chciałbym podkreślić to, co widzę w Gdyni i mnie razi.

Żyjemy echami dawnej świetności



To, że Gdynia jako pierwsza w Polsce przyjęła program współpracy z organizacjami pozarządowymi, powołała Gdyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych (GCOP), wprowadziła politykę udostępniania lokalów trzeciemu sektorowi, wspierała, szkoliła i dotowała organizacje to bezsporny fakt. Także to, że powołała pełnomocnika do współpracy z trzecim sektorem.

Ale faktem jest też to, że władze Gdyni szybko zaczęły dzielić organizacje na prawomyślne i nieprawomyślne. Na te, które warto wspierać i na te, których wspierać nie należy. I wreszcie na te, które mogą być zasobami kadrowymi dla Samorządności i na pozostałe.

Historia miłości i porzuceń



Historia współpracy Gdyni z NGO-sami to historia miłości i porzuceń, pozyskiwania zaufania lub wpisywania na czarną listę. To lista pupilków i trędowatych. A przecież ta współpraca to nie klientelizm, nie powinna polegać na tym, że organizacje mają być miłe i grzeczne, by dostać kasę. Jeśli dany podmiot może taniej i efektywniej rozwiązać jakiś problem społeczny czy zrealizować zadanie gminy, to gmina powinna czuć w tym interes i wspierać takich "pozytywnych wariatów".

Oczywiście - nie bezwarunkowo.

Z piekła do nieba



Najbardziej spektakularny w Gdyni przykład przechodzenia z poziomu "organizacja trędowata" do poziomu "pieszczoch systemu" to stowarzyszenie In Gremio. To stowarzyszenie, którego działalność edukacyjną BARDZO doceniam - mam rodzicielskie obserwacje z podstawówki na Strażackiej i nie dam złego słowa powiedzieć w tej kwestii. Obserwowałem też z bliska takie akcje jak "Nocny Gdyński Przejazd Rowerowy" (czuję się współautorem pomysłu) i uważam, że robią dobrą robotę.

Gdzie więc kłopot? Ano w tym, że In Gremio przez lata dobrze działając, było w Gdyni - mimo to - trędowate. A to za sprawą ówczesnego szefa, który jawnie krytykował władze Gdyni. Gdy w stowarzyszeniu zmieniły się jego władze, nastąpił proces "czyśćca", otwierający wejście do gdyńskiego raju. Nie ukrywam, że w tym procesie pomogłem, tłumacząc administrującym miastem, że ci nowi są OK, robią dobre rzeczy i warto z nimi współpracować. Zaprosiłem przedstawicieli In Gremio do Rady Rowerowej, Jakub Ubych zaczął z wielkim zaangażowaniem wspierać Samorządność swoimi talentami informatycznymi - i udało się.

Stowarzyszenie InGremio, w którego prace mocno angażuje się Jakub Ubych, prowadzi wiele wartościowych projektów społecznych w Gdyni i słusznie jest przez władze tego miasta wspierane. Jednak gdy jego poprzedni szef był krytyczny wobec władz miasta, stowarzyszenie nie mogło liczyć na miejskie wsparcie. Stowarzyszenie InGremio, w którego prace mocno angażuje się Jakub Ubych, prowadzi wiele wartościowych projektów społecznych w Gdyni i słusznie jest przez władze tego miasta wspierane. Jednak gdy jego poprzedni szef był krytyczny wobec władz miasta, stowarzyszenie nie mogło liczyć na miejskie wsparcie.
Po moim konflikcie z dotychczasowym środowiskiem, ambitny radny dzielnicy prewencyjnie odciął się od protektora i pokazuje pełną lojalność wobec władz miasta. In Gremio nie tylko za miejskie pieniądze prowadzi GCOP, nie tylko dostało nowy budynek na swoją szkołę średnią, to nawet ostatnio - a takiego przypadku nie kojarzę NIGDY wcześniej - dostało od miasta POŻYCZKĘ w wysokości MILIONA złotych (!). Tak wygląda raj dla NGO. Gdy doda się obecność przedstawiciela In Gremio w radzie pożytku publicznego, a obecność wspomnianego Jakuba Ubycha w radzie miasta, to może nawet więcej niż raj. Przed In Gremio otworzyły się wszystkie szkoły i grona rodzicielskie dzięki, podobno wartościowym, zajęciom z cyberprzemocy.

Żeby było jasne: nie mam nic do stowarzyszenia, pokazuję tylko mechanizm, który nie ma nic wspólnego z jakością pracy, tylko z tym czy jest "nasz", czy "nie nasz."

Gdy stowarzyszenie jest aktywne, ale idzie niezależną ścieżką, to po pierwsze - kasy żadnej nie dostanie, po drugie - będzie traktowane wrogo i z nieufnością, nawet jeśli ma dobre pomysły i diagnozy. To casus Rowerowej Gdyni, Stowarzyszenia Miasto Wspólne czy Stowarzyszenia S.O.S. Pamiętam, gdy osoby z Samorządności uznawały za oczywiste, że aktywny rowerowo Łukasz Bosowski działa z aspiracji politycznych, a proponujący swoje koncepcje na miasto Łukasz Piesiewicz, "na pewno będzie kandydować, to jasne!".

Gdyńscy urzędnicy długo nie mogli uwierzyć, że Łukasz Bosowski (na zdjęciu po prawej stronie) ubiega się o rozwiązania korzystne dla rowerzystów z pobudek nie związanych z polityką. Gdyńscy urzędnicy długo nie mogli uwierzyć, że Łukasz Bosowski (na zdjęciu po prawej stronie) ubiega się o rozwiązania korzystne dla rowerzystów z pobudek nie związanych z polityką.
Pamiętam, gdy wartościowym partnerem dla miasta w pracy socjalnej na Opata Hackiego i Zamenhofa była Aleksandra Mróz. Gdy okazało się, że jednak ma swoje poglądy, swój styl działania i czasem krytykuje - kontakty szybko ochłodły, a pani Aleksandra spadła do ligi trędowatych.

"Nie wspieramy, bo jest polityczny"



Często argumentem do zaniechania współpracy są aspiracje polityczne kogoś ze stowarzyszenia, bo pojawił się na listach wyborczych któregoś z ugrupowań. Nigdy nie słyszałem natomiast takiego zarzutu w stosunku do osób, które kandydowały z list Samorządności - wtedy to zawsze przejaw aktywności i odpowiedzialności za miasto.

Władze miasta nie umiały nawet zachować się z klasą przy otwarciu woonerfu na Abrahama w Gdyni, zapominając o jego inicjatorach, zarówno w komunikatach jak i na oficjalnym przecięciu wstęgi. Wiceprezydenci mało się nie poprzewracali o siebie przy przecinaniu wstęgi, ale nie potknęli się o wnioskodawcę inwestycji, bo go nie zaprosili.

Na ostatniej paradzie seniorów kilka dni temu też nie pojawił się nikt z władz miasta - organizator akcji - Fundacja Adaptacja, czyli Kordian Kulaszewicz też jest "politycznie niepewny", więc faceta lepiej nie promować. Tak samo było przy punktach bezpłatnej pomocy prawnej - najpierw pula podmiotów, które mogły skutecznie zawnioskować była szersza, później skończyło się na dwóch, z czego jednym - mocno już osadzonym w dobrych relacjach z gdyńską ekipą trzymającą kasę.

Kilka dni temu fundacja Adaptacja zorganizowała w Gdyni paradę seniorów, w której udział wzięła ponad setka starszych gdynian. Kilka dni temu fundacja Adaptacja zorganizowała w Gdyni paradę seniorów, w której udział wzięła ponad setka starszych gdynian.
O tym, że wybory reprezentacji gdyńskich NGO-sów do różnych grup konsultująco-oceniających są - hmmm... - nieco sterowane - dowiedziałem się kiedyś dostając do ręki od jednego z wiceprezydentów kartkę z właściwymi kandydatami do wybrania. Wierząc w opowieść o strasznych oszołomach, zagłosowałem zgodnie z instrukcją.

Wróćmy do przeszłości



Gdynia dużo zrobiła dla budowy standardów współpracy z organizacjami pozarządowymi. Wydaje się, że czas na restart i powrót do dobrych praktyk. Organizacje pozarządowe nie będą zawsze pupilkami miasta, mają swoje interesy, swoje zranienia, swoje priorytety, a ich liderzy często są roszczeniowi - ale druga strona tej samej monety to właśnie determinacja, chęć działania, niezgoda na nierozwiązywanie problemów.

Więc - wspierać tak, wasalizować nie. Szanować niezależność - tak, budować sobie przybudówki - nie. Krótkookresowo to kuszące, systemowo - rozwala obywatelskość.

Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.

Aktualizacja, 11 października 2022 r.



Rzecznik gdyńskiego magistratu Agata Grzegorczyk zamieściła w miejskim portalu Gdynia.pl list skierowany do redaktora naczelnego Trojmiasto.pl. Odnosi się w nim do informacji zawartych w felietonie Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego. Choć tekst opublikowany jest jako sprostowanie, nie ma takiego charakteru - to raczej komentarz do tez zawartych przez autora powyższego felietonu.

W felietonie pojawił się natomiast jeden błąd, niezawiniony przez jego autora. Jakub Ubych nie kieruje stowarzyszeniem In Gremio, lecz jest w nim koordynatorem wielu projektów oraz ekspertem. Za pomyłkę przepraszamy Jakuba Ubycha oraz Zygmunta Zmudę Trzebiatowskiego

Redakcja Trojmiasto.pl

O autorze

autor

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (71)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane