- 1 Lasy w Gdyni bez ludzi. "Chronimy dziki" (156 opinii)
- 2 Ukraińcy z Trójmiasta pojadą na front? (720 opinii)
- 3 Pod prąd uciekał przed policją (250 opinii)
- 4 Rozbój w kolejce SKM. Interwencja SOK (103 opinie)
- 5 35 mln zł na remont gmachu Straży Granicznej (63 opinie)
- 6 Rejsy sezonowe: dokąd popłyniemy? (142 opinie)
Raj czy piekło? Organizacje pozarządowe w Gdyni
Zawsze lubiłem słuchać o Gdyni pozarządowej, w której społeczeństwo kipi od inicjatyw i działań, tłumy organizacji biją się o możliwość realizacji kolejnego zadania, a Gdyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych nie nadąża z rejestracją kolejnych podmiotów. Dziś jestem już dużym chłopcem i chciałbym się z państwem podzielić mniej naiwną perspektywą
Organizacje pożytku publicznego w Gdyni
Część zjawisk jest typowa dla całej Polski, choćby tak zwana "grantoza" (uzależnienie od publicznej kasy), czy to, że wśród dużej liczby stowarzyszeń tylko niewielka część jest stale aktywna, a wiele nazwisk się powtarza. Do podręcznikowej, dojrzałej obywatelskości nam jeszcze daleko.
Nie mając aspiracji do oceniania procesów ogólnopolskich, chciałbym podkreślić to, co widzę w Gdyni i mnie razi.
Żyjemy echami dawnej świetności
To, że Gdynia jako pierwsza w Polsce przyjęła program współpracy z organizacjami pozarządowymi, powołała Gdyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych (GCOP), wprowadziła politykę udostępniania lokalów trzeciemu sektorowi, wspierała, szkoliła i dotowała organizacje to bezsporny fakt. Także to, że powołała pełnomocnika do współpracy z trzecim sektorem.
Ale faktem jest też to, że władze Gdyni szybko zaczęły dzielić organizacje na prawomyślne i nieprawomyślne. Na te, które warto wspierać i na te, których wspierać nie należy. I wreszcie na te, które mogą być zasobami kadrowymi dla Samorządności i na pozostałe.
Historia miłości i porzuceń
Historia współpracy Gdyni z NGO-sami to historia miłości i porzuceń, pozyskiwania zaufania lub wpisywania na czarną listę. To lista pupilków i trędowatych. A przecież ta współpraca to nie klientelizm, nie powinna polegać na tym, że organizacje mają być miłe i grzeczne, by dostać kasę. Jeśli dany podmiot może taniej i efektywniej rozwiązać jakiś problem społeczny czy zrealizować zadanie gminy, to gmina powinna czuć w tym interes i wspierać takich "pozytywnych wariatów".
Oczywiście - nie bezwarunkowo.
Z piekła do nieba
Najbardziej spektakularny w Gdyni przykład przechodzenia z poziomu "organizacja trędowata" do poziomu "pieszczoch systemu" to stowarzyszenie In Gremio. To stowarzyszenie, którego działalność edukacyjną BARDZO doceniam - mam rodzicielskie obserwacje z podstawówki na Strażackiej i nie dam złego słowa powiedzieć w tej kwestii. Obserwowałem też z bliska takie akcje jak "Nocny Gdyński Przejazd Rowerowy" (czuję się współautorem pomysłu) i uważam, że robią dobrą robotę.
Gdzie więc kłopot? Ano w tym, że In Gremio przez lata dobrze działając, było w Gdyni - mimo to - trędowate. A to za sprawą ówczesnego szefa, który jawnie krytykował władze Gdyni. Gdy w stowarzyszeniu zmieniły się jego władze, nastąpił proces "czyśćca", otwierający wejście do gdyńskiego raju. Nie ukrywam, że w tym procesie pomogłem, tłumacząc administrującym miastem, że ci nowi są OK, robią dobre rzeczy i warto z nimi współpracować. Zaprosiłem przedstawicieli In Gremio do Rady Rowerowej, Jakub Ubych zaczął z wielkim zaangażowaniem wspierać Samorządność swoimi talentami informatycznymi - i udało się.
Po moim konflikcie z dotychczasowym środowiskiem, ambitny radny dzielnicy prewencyjnie odciął się od protektora i pokazuje pełną lojalność wobec władz miasta. In Gremio nie tylko za miejskie pieniądze prowadzi GCOP, nie tylko dostało nowy budynek na swoją szkołę średnią, to nawet ostatnio - a takiego przypadku nie kojarzę NIGDY wcześniej - dostało od miasta POŻYCZKĘ w wysokości MILIONA złotych (!). Tak wygląda raj dla NGO. Gdy doda się obecność przedstawiciela In Gremio w radzie pożytku publicznego, a obecność wspomnianego Jakuba Ubycha w radzie miasta, to może nawet więcej niż raj. Przed In Gremio otworzyły się wszystkie szkoły i grona rodzicielskie dzięki, podobno wartościowym, zajęciom z cyberprzemocy.
Żeby było jasne: nie mam nic do stowarzyszenia, pokazuję tylko mechanizm, który nie ma nic wspólnego z jakością pracy, tylko z tym czy jest "nasz", czy "nie nasz."
Gdy stowarzyszenie jest aktywne, ale idzie niezależną ścieżką, to po pierwsze - kasy żadnej nie dostanie, po drugie - będzie traktowane wrogo i z nieufnością, nawet jeśli ma dobre pomysły i diagnozy. To casus Rowerowej Gdyni, Stowarzyszenia Miasto Wspólne czy Stowarzyszenia S.O.S. Pamiętam, gdy osoby z Samorządności uznawały za oczywiste, że aktywny rowerowo Łukasz Bosowski działa z aspiracji politycznych, a proponujący swoje koncepcje na miasto Łukasz Piesiewicz, "na pewno będzie kandydować, to jasne!".
Pamiętam, gdy wartościowym partnerem dla miasta w pracy socjalnej na Opata Hackiego i Zamenhofa była Aleksandra Mróz. Gdy okazało się, że jednak ma swoje poglądy, swój styl działania i czasem krytykuje - kontakty szybko ochłodły, a pani Aleksandra spadła do ligi trędowatych.
"Nie wspieramy, bo jest polityczny"
Często argumentem do zaniechania współpracy są aspiracje polityczne kogoś ze stowarzyszenia, bo pojawił się na listach wyborczych któregoś z ugrupowań. Nigdy nie słyszałem natomiast takiego zarzutu w stosunku do osób, które kandydowały z list Samorządności - wtedy to zawsze przejaw aktywności i odpowiedzialności za miasto.
Władze miasta nie umiały nawet zachować się z klasą przy otwarciu woonerfu na Abrahama w Gdyni, zapominając o jego inicjatorach, zarówno w komunikatach jak i na oficjalnym przecięciu wstęgi. Wiceprezydenci mało się nie poprzewracali o siebie przy przecinaniu wstęgi, ale nie potknęli się o wnioskodawcę inwestycji, bo go nie zaprosili.
Na ostatniej paradzie seniorów kilka dni temu też nie pojawił się nikt z władz miasta - organizator akcji - Fundacja Adaptacja, czyli Kordian Kulaszewicz też jest "politycznie niepewny", więc faceta lepiej nie promować. Tak samo było przy punktach bezpłatnej pomocy prawnej - najpierw pula podmiotów, które mogły skutecznie zawnioskować była szersza, później skończyło się na dwóch, z czego jednym - mocno już osadzonym w dobrych relacjach z gdyńską ekipą trzymającą kasę.
O tym, że wybory reprezentacji gdyńskich NGO-sów do różnych grup konsultująco-oceniających są - hmmm... - nieco sterowane - dowiedziałem się kiedyś dostając do ręki od jednego z wiceprezydentów kartkę z właściwymi kandydatami do wybrania. Wierząc w opowieść o strasznych oszołomach, zagłosowałem zgodnie z instrukcją.
Wróćmy do przeszłości
Gdynia dużo zrobiła dla budowy standardów współpracy z organizacjami pozarządowymi. Wydaje się, że czas na restart i powrót do dobrych praktyk. Organizacje pozarządowe nie będą zawsze pupilkami miasta, mają swoje interesy, swoje zranienia, swoje priorytety, a ich liderzy często są roszczeniowi - ale druga strona tej samej monety to właśnie determinacja, chęć działania, niezgoda na nierozwiązywanie problemów.
Więc - wspierać tak, wasalizować nie. Szanować niezależność - tak, budować sobie przybudówki - nie. Krótkookresowo to kuszące, systemowo - rozwala obywatelskość.
Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.
Aktualizacja, 11 października 2022 r.
Rzecznik gdyńskiego magistratu Agata Grzegorczyk zamieściła w miejskim portalu Gdynia.pl list skierowany do redaktora naczelnego Trojmiasto.pl. Odnosi się w nim do informacji zawartych w felietonie Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego. Choć tekst opublikowany jest jako sprostowanie, nie ma takiego charakteru - to raczej komentarz do tez zawartych przez autora powyższego felietonu.
W felietonie pojawił się natomiast jeden błąd, niezawiniony przez jego autora. Jakub Ubych nie kieruje stowarzyszeniem In Gremio, lecz jest w nim koordynatorem wielu projektów oraz ekspertem. Za pomyłkę przepraszamy Jakuba Ubycha oraz Zygmunta Zmudę Trzebiatowskiego
Redakcja Trojmiasto.pl
O autorze
Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl
Miejsca
Opinie wybrane
-
2022-10-10 09:34
Znów felieton, który szczerze opisuje rzeczywistość nie tylko Gdyni, ale i Gdańska (2)
Gdzie tymi "które warto wspierać" są przede wszystkim: Stowarzyszenie Pozytywne Inicjatywy, które położyło rękę na większości przedszkoli w mieście, a ma też zakusy na szkoły podstawowe, Fundacja Gdańska, Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, Krytyka Polityczna, Tolerado, Fundacja ECS i parę innych
A tymi, których się unika np. Gdańskie Towarzystwo Naukowe, wszelkie stowarzyszenia i fundacje katolickie, Stowarzyszenie Sąsiadów Zakładu Utylizacyjnego - bo niewygodne,- 52 4
-
2022-10-12 10:51
Naprawdę?
Tia i pewnie dlatego, caritas, towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, Towarzystwo Ducha Świętego przy Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Gdańsku - Matemblewie, zhr, zhp, i masa, masa innych realizuje wiele zadań publicznych dla miasta Gdańska. Argument i teza komplecie bez pokrycia.
- 1 0
-
2022-10-10 13:00
W Gdańsku panna ładuje kasę tam, gdzie usadziła swoich
Bierze przyklad z rządzących w kraju i trzyma się programu rodzina na swoim
- 6 0
-
2022-10-10 07:28
Juz dawno to zauważyłem (5)
W gdańsku to samo, niby NGO, niby promują różnorodność, równość ,wsparcie i poszanowanie dla każdego, a jak się wjedzie głebiej to układy, sympatie... ocenianie, wykluczanie...
Wszystko na pokaz- na froncie nieświadomi czasem ludzie, korzystający z ich usług, w środku ciągle te same osoby, i kolejne dobierane dla wygody i utrzymania statusu ( instytucji lub osoby kierującej)- 92 4
-
2022-10-10 08:57
A dotacje od państwa kto dostaje? Na wszystkich poziomach władzy jest dokładnie tak samo
- 7 2
-
2022-10-10 08:28
W Gdańsku promują tylko lewactwo które jest dobrze umocowane w urzędzie miasta (1)
- 23 4
-
2022-10-10 09:35
Promocję prawej strony zdominowała czarna mafia i kibole.
Miejcie pretensje do siebie, że nie ma dla tej hołoty alternatywy.
- 2 17
-
2022-10-10 08:16
Stary problem popierania swoich. (1)
Zawsze znajdują się krytycy i jak krytyka to często potrzeba zmian. Wtedy władze miast decydują kogo popierają a kogo nie. Ba... niektórych wręcz wypada popierać a innych nie. Nie dziwi przechodzenie do władz miejskich ludzi bo organizator często się przydaje. Ludzie także mają swoje własne poglądy polityczne lub je potrafią zminić. Bardzo podoba
Zawsze znajdują się krytycy i jak krytyka to często potrzeba zmian. Wtedy władze miast decydują kogo popierają a kogo nie. Ba... niektórych wręcz wypada popierać a innych nie. Nie dziwi przechodzenie do władz miejskich ludzi bo organizator często się przydaje. Ludzie także mają swoje własne poglądy polityczne lub je potrafią zminić. Bardzo podoba mi sie porównanie z uniwersytetami zachodnimi. Tam przyznawane są stypendia dla biedniejszych ale zdolnych ludzi. Celem jest promowanie uczelni ale i podniesienie poziomu i rywalizacji. W miastach ciagle powstają nowe i upadaja starsze organizacje. Poszumieją i po jakimś czasie znikną. Władze miast juz do tego się wręcz przyzwyczaiły. Rywalizacja i chęć zmian jest jednak wszystkim potrzebna zarówno pomiedzy organizacjami jak i dzielnicami miast i miastami.
- 6 2
-
2022-10-10 09:59
to raczej "wałęsowskie bufory"
ludzie do zużycia w bieżącym pałowaniu i szarpaninie.
A w tym czasie "wybrańcy" zajmują się istotnymi (z ich punktu widzenia) sprawami.- 4 0
-
2022-10-10 08:05
Jest taka orkiestra w Gdyni (1)
która działa już ponad 75 lat i nikt z władz nie raczył pojawić się na jubileuszowym koncercie. Teraz już rozumiem, jak dzielone są granty na kulturę w tym mieście. Jak można w taki sposób traktować ludzi z pasją?
- 66 4
-
2022-10-10 08:50
Zapiszcie się do partii Szczurka to wtedy pieniądze się znajdą
Chwalcie imię Pana
- 24 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.