- 1 Powstanie kilometrowy tor do jazdy rowerem (73 opinie)
- 2 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (80 opinii)
- 3 Całe Trójmiasto w strefie zakażenia ASF (260 opinii)
- 4 Od soboty spore utrudnienia na A1 (67 opinii)
- 5 Masz interes? Zostaw kartkę (143 opinie)
- 6 Reforma ortografii wymusi zmiany w miastach (217 opinii)
Robaki na talerzu i obiad po ciemku. Lokale, których w Trójmieście brakuje
W Trójmieście są setki restauracji przeróżnego typu. Znaleźliśmy jednak kilka rodzajów lokali, których tutaj nie znajdziesz. Czy powinny powstać?
Gorący kociołek
Restauracje i uliczne stragany z tzw. gorącymi kociołkami to najpopularniejszy sposób przyrządzania jedzenia w całej Azji - szczególnie w Chinach, skąd ta tradycja się wywodzi. U nas to wciąż egzotyczna nowość. W Polsce funkcjonuje tylko jedna restauracja typu hotpot - warszawskie Shabu Shabu. A szkoda, bo to proste i smaczne jedzenie, które przy odrobinie wysiłku restauratorów mogłoby stać się równie popularne, co sushi. Wszystko opiera się na idei samodzielnego przygotowania posiłku, najlepiej w gronie przyjaciół lub bliskich.
Klienci siadają przy specjalnych stołach z wbudowanymi podgrzewaczami. Każdy otrzymuje kociołek z wybranym rodzajem bulionu oraz dobiera surowe składniki: mięsa, orientalne warzywa czy owoce morza. Gdy wywar zaczyna bulgotać, zaczyna się zabawa. Każdy samodzielnie komponuje smak swojej zupy, wkładając składniki do garnka, po kilku minutach je wyławiając i zjadając z bulionem. Choć znajdą się tacy, którzy będą narzekać, że muszą niemało zapłacić za obiad i jeszcze go samemu przygotować, warto choć raz wybrać się na gorący kociołek. W żadnej innej restauracji tak aktywnie nie spędzimy czasu, nie zintegrujemy ze znajomymi lub - na randce - nie poznamy kulinarnych zdolności naszego partnera.
Pełzający talerz
Niektórzy naukowcy utrzymują, że za czterdzieści lat więcej osób na świecie będzie jadało owady, niż wołowinę. Inne dane pokazują, że latające i pełzające robaki spożywa blisko 80 proc. ludności świata. I nie ma się co temu dziwić - owady znajdują się w normalnej diecie wielu Azjatów czy mieszkańców Ameryki Południowej, gdzie w kinie zamiast popcornu można kupić pieczone mrówki. U nas wciąż jednak budzą odrazę. Czy słusznie?
Zwolennicy takiej diety utrzymują - i mają rację - że to bardzo bogate w białko, wapń, żelazo i minerały pożywienie. Co więcej, szaszłyki z szarańczą, koniki polne z grilla, prażone larwy i inne tego typu przysmaki niemal nie posiadają tłuszczu. Robactwo można podawać również w bardzo wyrafinowany sposób. Otwarta rok temu w Warszawie restauracja Co To To Je larwy mącznika serwowała z serem camembert, a szarańczę - w cieście tempura czy w gorzkiej czekoladzie. Niestety, jedyna tego typu restauracja w Polsce została po kilku miesiącach zamknięta. Pojawienie się kolejnej to zapewne tylko kwestia czasu - przecież do krewetek i sushi Polacy również przekonywali się kilka lat.
Jedzenie po ciemku
Czego nie widać, to łatwiej przełknąć? A może wręcz przeciwnie - żeby coś zjeść, musimy to najpierw zobaczyć? Każdy, kto ma takie dylematy, powinien wybrać się do restauracji serwującej dania w całkowitej ciemności. Pierwszym tego typu lokalem w Polsce jest poznańska Dark Restaurant. Bliżej z Trójmiasta znajdziemy jednak bydgoski Czarny Diament. Nieczynna jest już warszawska Dans Le Noir?, w której obsługiwali niewidomi kelnerzy.
Jak to wszystko wygląda? Każdy tego typu lokal wymaga wcześniejszej rezerwacji stolika. Przy drzwiach wita nas kelner w noktowizorze, który wypytuje o nasze preferencje kulinarne. Nie dowiadujemy się jednak, co zostanie podane, możemy jedynie wskazać, czego jeść sobie nie życzymy. Następnie prowadzeni jesteśmy do stolika i zaczynamy się ucztowanie w ciemnościach. Dostajemy kolejne potrawy i wyłącznie od naszego kulinarnego doświadczenia zależy to, czy rozpoznamy smaki. Po zakończonym seansie, który zazwyczaj trwa około półtorej godziny, możemy spotkać się z szefem kuchni i podzielić się wrażeniami. Ponoć jedzenie po ciemku niezwykle męczy, a to z powodu wzmożonej pracy zmysłów smaku, węchu i słuchu, którymi w ciemnościach zastępujemy wzrok.
Ten rodzaj pubu ucieszy piwoszy, którzy mają dość smakującego identycznie, niezależenie od marki, piwa z tzw. browarów przemysłowych. Mowa o multi-tapach, czyli barach piwnych wyposażonych w kilkanaście lub kilkadziesiąt nalewaków, z których serwowane są wybrane najciekawsze piwa z danego regionu świata lub konkretnego browaru rzemieślniczego. To obecnie najmodniejsze rodzaje pubów w Warszawie czy w Krakowie. W Trójmieście dopiero zaczynają nieśmiało powstawać.
Już istnieje kilka pubów, w których właściciele zrezygnowali z browarów przemysłowych i leją lepszej jakości piwo od małych dostawców. Prym wiedzie tutaj Lawendowa 8, gdzie czynnych jest do dziesięciu kranów. Niekiedy również w Degustatorniach czynnych jest dziesięć nalewaków. Żaden z trójmiejskich lokali nie zbliża się jednak do rekordu warszawskiego Piw Paw, gdzie piwo jest na co dzień lane z aż 57 kranów zajmujących całą ścianę, czy krakowskiej Omerty serwującej z 30 stanowisk. Warto dodać również, że prawdziwy multi-tap to nie jest wyłącznie piwiarnia - to również skarbnica wiedzy o złotym trunku, a prowadzić go powinni eksperci, którzy niczym najlepsi sommelierowie doradzą gatunek i smak piwa klientowi.
Opinie (77) 6 zablokowanych
-
2014-03-09 13:51
jesteś tym co jesz
i tyle
- 4 1
-
2014-03-09 13:48
Nigdy nie zjem szarańczy czy innej larwy... Aż mi sie niedobrze zrobiło!
- 7 2
-
2014-03-09 13:44
Robale w każdej okolicznej kępie krzaków można znaleźć. Smacznego.
- 9 0
-
2014-03-09 11:54
sonda do d..y
a gdzie pytanie żadnego z powyższych?
- 38 1
-
2014-03-09 08:07
(1)
Mam mieszane uczucia co do lokalu z 57 nalewakami. Albo to jest supermarket, i jest 10 kas, albo niektore piwa sa podlaczone do nalewaka przez tydzien.
Dlatego nie mam problemu z duzym wyborem, ale w butelkach.- 49 9
-
2014-03-09 11:42
Piwu przez tydzień nic się nie stanie, bo w multitapach
beczki znajdują się w oddzielnym chlodzonym pomieszczeniu, a nie pod nogami barmana. Poza tym maja zapewne happy hours, zeby "zalegajace" piwo zeszlo i byla duza rotacja. Dodatkowo Piw Paw sprzedaje na wynos i wysylkowo. Sprawdz ich strone.
- 9 2
-
2014-03-09 11:23
Wolę wypić wiadro wody niż zjeść to ohydztwo !
Fuu!
- 25 3
-
2014-03-09 09:46
tylko bary mleczne
- 58 3
-
2014-03-09 09:37
Powinien być jeszcze jeden punkt w ankiecie. Nie brak mi żadnego lokalu z wcześniej wymienionych.
- 72 6
-
2014-03-09 09:21
Lokale, których w Trójmieście brakuje
Otwieramy, żeby po kilku miesiącach zamknąć ?
Znakomite ekonomiczne myślenie, drogi redaktorze.- 72 9
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.