Nieznany sprawca wbiegł w poniedziałek po południu do salonu kosmetycznego w centrum Gdańska i rozbił o lustro słoik z cuchnącą substancją. To już kolejny taki atak w ostatnich tygodniach.
- Zdarzyło ci się być świadkiem niespodziewanego ataku?
-
tak, i nie wiedziałem, jak zareagować
14% -
tak, ale od razu zareagowałem
7% -
na szczęście nie, ale na pewno nie stracę zimnej krwi
24% -
nie, i nie wiem, jak się w takiej sytuacji zachowam
55%
- łącznie głosów: 582

Mężczyzna miał zasłoniętą twarz tzw. arafatką, a na głowie kaptur. Nic nie krzyczał, nie chciał zrobić nikomu krzywdy, po prostu rozbił słoik ze śmierdzącą substancją i wybiegł w stronę podwórka.
- Trwają czynności mające na celu ustalenie tożsamości sprawcy - mówi Lucyna Rekowska, rzecznik gdańskiej policji.
Odór uniemożliwia pracę
Smród utrzymuje się do dziś, a salon jest zamknięty. Nie da się w nim bowiem pracować, a na utrzymujący się kwaśny zapach narzekają też sąsiedzi.
To niemal identyczny atak, jak ten, który miał miejsce pod koniec 2015 roku. Wtedy śmierdzącą substancję rozlano z kolei w znajdującym się nieopodal salonie fryzjerskim.
Czytaj więcej: Rozbił u fryzjera słoik ze śmierdzącą substancją.
W tamtym przypadku rozbita została mieszanina kwasu masłowego i hukinolu, czyli silnie cuchnącego środka odstraszającego zwierzynę. W większych stężeniach ma on ostry, intensywny, trudny do zniesienia zapach zjełczałego tłuszczu. Bardzo trudno go usunąć, potrzebne jest m.in. ozonowanie, a niekiedy wręcz usunięcie oblanych nim przedmiotów, także tynków.
Policja nie udziela informacji, czy podczas poniedziałkowego zdarzenia użyto tej samej substancji.
Kto mógł to zrobić?
- Nie mam pojęcia. Nikt mi nie groził, nie mam wrogów. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to konkurencja - rozkłada ręce pani Małgorzata. - Powiadomiłam policję, złożyłam zeznania, pobrane zostały próbki. A salon na razie jest zamknięty i próbujemy uporać się z odorem.