Z umiarkowanym zadowoleniem władze Gdańska i Sopotu podsumowują tegoroczne pomysły na parkowanie w pasie nadmorskim. Do tego, aby przy plażach był porządek, samorządy muszą albo dopłacać, albo w najlepszym razie - wychodzą na zero.
Na początku wakacji władze Sopotu uruchomiły testowe połączenie między parkingiem przy Ergo Arenie a Monciakiem. Przez dwa miesiące linię obsługiwały dwa meleksy dowożąc do centrum miasta kierowców, którzy zdecydowali się bez opłat pozostawić auto przy gdańsko-sopockiej hali. W dniu inauguracji połączenia, odciążającego zastawione samochodami ulice, chodniki i wjazdy na posesje władze miasta podkreślały, że to program pilotażowy, a o sukcesie będzie można mówić, jeśli dziennie z nowej usługi skorzysta 350 kierowców.
W ubiegłym tygodniu meleksy wyjechały na ulice kurortu po raz ostatni, a władze miasta podsumowały dwa miesiące funkcjonowania linii. Planu nie udało się wykonać, bo w sumie skorzystało z oferty 6,1 tys. osób. Ponad 1/3 z nich to dzieci, za które nie pobierano opłat. Pozostali za kurs w jedną stronę płacili 3 zł, a więc dokładnie tyle, co godzina parkowania w miejskiej strefie płatnego parkowania.
- Jak każda nowość, tak i projekt ekoparkingu potrzebuje czasu, aby kierowcy się do niego przekonali. To, że w sierpniu skorzystało z niego więcej o ok. 1000 osób niż w lipcu to dobry prognostyk na przyszłość. Projekt odpowiada na uwagi mieszkańców, aby ograniczyć ruch samochodowy w centrum miasta - mówi Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu. - Parkingi buforowe to trend światowy i jedyna szansa na odkorkowanie miast, szczególnie turystycznych. Brak opłat za parkowanie w mieście w sobotę i niedzielę powoduje, że w weekend Sopot jest zablokowany często źle zaparkowanymi samochodami. Mieszkańcy nie mogą dojechać do swoich posesji, rozjeżdżana jest zieleń, problemy mają też z przejazdem autobusy komunikacji miejskiej. Miasto za 2-miesięczny program wspierający politykę parkingową zapłacił ok. 52,5 tys. zł. To kwota pomniejszona o wpływy z biletów, które wyniosły ok. 12 tys. zł.
- Na pewno wpływ na mniejszą frekwencję od zakładanej miała kapryśna pogoda - przyznaje Łukasz Liszewski, właściciel firmy meleksowej obsługującej linię turystyczną. - W większości naszymi klientami byli turyści, ale zdarzali się też mieszkańcy Gdańska, głównie Żabianki, którzy parkowali pod halą i jechali do Sopotu meleksem. Mamy swoje przemyślenia, jak linia powinna wyglądać w przyszłym sezonie, co można zmienić albo poprawić, ale najpierw chcemy o tym porozmawiać z miastem. Spotykamy się w przyszłym tygodniu i zobaczymy, co z tego dalej wyjdzie. - Będziemy chcieli kontynuować projekt parkingów buforowych, z jednoczesnym zaostrzaniem restrykcji wobec źle parkujących w centrum miasta - zapowiada wiceprezydent Skwierawski.
Jak wyglądała trasa z Ergo Areny na Monciak?
Cel Gdańska: wyjść na zero
W Gdańsku płatne parkingi przy plażach kończą działalność w czwartek. Na początku przyszłego tygodnia poznamy szczegóły - dotyczące frekwencji i bilansu finansowego. Ze wstępnych informacji, jakie uzyskaliśmy na półmetku wakacji wynika, że w lipcu, gdy nie dopisała pogoda, parkingi wypełniały się umiarkowanie, a wpływy wyniosły ok. 100 tys. zł. W sierpniu z pogodą było nieco lepiej, więc można zakładać, że program, którego przygotowanie i wdrożenie kosztowało 300 tys. zł. wyjdzie na zero. Dzień parkowania przy plażach na Stogach, Zaspie i Jelitkowie kosztował kierowców 5 zł.
Gdynia, gdzie problem z parkowaniem przy plażach jest zdecydowanie mniejszy niż w Sopocie i Gdańsku, podobnie jak w ubiegłych latach swoją politykę parkingową oparła na miejskiej strefie płatnego parkowania.