• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wesoła biesiada u wdowy Pahnke

Paweł Pizuński
17 maja 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Ulica Grobla IV na Głównym Mieście w Gdańsku. Gdzieś tu 150 lat temu stała gospoda wdowy Pahnke, w której doszło do starcia piekarzy z marynarzami. Ulica Grobla IV na Głównym Mieście w Gdańsku. Gdzieś tu 150 lat temu stała gospoda wdowy Pahnke, w której doszło do starcia piekarzy z marynarzami.

Starożytna zasada "Nec Hercules contra plures" nie zawsze się sprawdza. Przekonała się o dziewiątka gdańskich piekarzy, która w knajpianej awanturze na Głównym Mieście została obita przez dwójkę marynarzy.



Gdańscy ulicznicy na Targu Rybnym nad Motławą: parający się drobnymi pracami w porcie, mustrujący się od czasu do czasu na statki, spędzający całe dnie na poszukiwaniu zarobku, ale i okazji do zwady. Gdańscy ulicznicy na Targu Rybnym nad Motławą: parający się drobnymi pracami w porcie, mustrujący się od czasu do czasu na statki, spędzający całe dnie na poszukiwaniu zarobku, ale i okazji do zwady.
Opowieść oparta jest na relacji z "Danziger Dampfboot", pisma wydawanego w Gdańsku od 1831 do 1879 r.

Wdowa Pahnke prowadziła swój lokal samodzielnie. Mała gospoda w centrum miasta miała swój urok, ale najlepsze towarzystwo raczej ją omijało. Klientami lokalu przy ulicy IV Damm [obecnie Grobla IV - przyp. red.] byli marynarze, czeladnicy różnych rzemiosł i domokrążcy. W takim towarzystwie trudno o spokój, a tego wdowa Pahnke pragnęła najbardziej.

Dzień 7 lutego 1863 r. w zasadzie zapowiadał się spokojnie. Zima za oknem spacerom po mieście nie sprzyjała, za dnia było więc w gospodzie pustawo. Dopiero pod wieczór zajrzało tu kilku czeladników. Z treści ich rozmów łatwo było się domyślić, że byli to piekarze. Od ich gadania o zakwasie, drożdżach i cieście zrobiło się tak nudno, że wdowie Pahnke oczy same zaczęły się zamykać.

Jakieś urozmaicenie wnieśli ze sobą dwaj młodzi ludzie, którzy zajrzeli tu koło godz. 6. Kim byli, też łatwo było ustalić. Smagła cera, ostre rysy twarzy, ciężki chód i zgrzebny ubiór zdradzały marynarzy. Jednego z nich pani Pahnke trochę znała. Nazywał się Eggert i mieszkał na Starym Mieście.

Marynarze zamówili piwo i cicho z sobą rozmawiali, więc znów powiało nudą. Wdowa Pahnke zaczęła przysypiać na zydlu przy piecu i nie dostrzegła, jak jeden z piekarzy zaczął przyglądać się Eggertowi. Nagle wstał od stołu i podszedł do tamtego.

- Dobry wieczór - zagadnął.
- Ja cię znam? - zapytał Eggert.
- Nie pamiętasz? - odparł piekarz - Jestem Reinsch z Nowego Portu.
- Fryc! Boże Świenty! - Eggert zaśmiał się tak donośnie, że pani Pahnke przebudziła się.
Chwilę później Reinsch dosiadł się do marynarzy, a wraz z nim również jego koledzy. W gospodzie zrobiło się tak gwarno, że wdowie Pahnke przeszła wszelka ochota na spanie.

* * *

Eggert zamówił dla każdego po kuflu piwa i od razu uregulował należność. Było im tak wesoło, że nawet nie zauważyli, kiedy wypili wszystko. Krótko potem piwo zamówił drugi z marynarzy. Olszewski się nazywał. Pahnke mruknęła coś pod nosem, ale piwo przyniosła. Postawiła je obok tamtego, ale nikt nawet na nią nie spojrzał. Śmiali się i rozmawiali tak głośno, że pewno połowa ulicy ich słyszała. Pili w takim tempie, że po chwili z partii jedenastu piw nie pozostała nawet połowa.

Wtedy pani Pahnke znowu podeszła do stołu. Stanęła obok Olszewskiego i powiedziała, że ma zapłacić. Marynarz zaczął penetrować kieszenie, a ponieważ wszystkie świeciły pustkami, zmieszał się i poczerwieniał na twarzy. Z opresji wybawił go Eggert.

- Pani Pahnke. Kolega jutro zapłaci - powiedział.
- Jak to jutro? Tera trza płacić - spojrzała groźnie.
- Niech sie pani nie złości. On jutro zapłaci. Słowem ręczę.
- Panie! Nikt dziś na słowo daje...
- Pani Pahnke. Zna mnie pani. Czy ja kiedy kłamał?
- Kłamał, nie kłamał. Pana znom, ale tego tu nie - wskazała na Olszewskiego.
- To mój kolega. Razem pracujemy. To dobry chłop. Prawie tak dobry, jak i ja - Eggert wstał, pocałował pulchną dłoń wdowy Pahnke i uśmiechnął się przymilnie.
- No dobra, dobra - ona też się uśmiechnęła - Niech będzie. Jutro niech przyniesie pieniendze.

Już chciała odejść, gdy nagle wstał jeden piekarzy. Nazywał się Stephan.
- Nie możemy pozwolić, by kto z naszej przyczyny długi zaciągał - rzekł z powagą. - Jak on nie ma pieniędzy, to ja zapłacę - sięgnął do kieszeni i uśmiechnął się bezczelnie.
- Coś ty powiedzioł!? - Olszewski spojrzał na tamtego groźnie.
- To, coś słyszoł - Stephan wyjął coś z kieszeni. - Ja umiem płacić. Stać mnie na to...
- Jak ja cie pukne, to zaraz zniknie ci ten śmiech z gemby - Olszewski wycedził przez zęby.
- A co ty mi tu tera? - Stephan był wyższy od Olszewskiego o pół głowy - Na łbie szwankujesz?
Olszewski nie wytrzymał. Trącił Stephana i ten cofnął się o krok. Jak na komendę wstali teraz wszyscy. Po jednej stronie stołu ustawili się piekarze, po drugiej zaś marynarze.
- Spokój mnie tu! - krzyknęła Pahnke - Jak chceta się bić, to nie tu! Na ulice se idżta!
- Chodź Franz - Eggert pociągnął Olszewskiego za rękaw bluzy. - Jeszcze się z nimi porachujem.

Obaj wyszli z gospody, zaś piekarze powrócili do przerwanej biesiady. Nie na długo. Było już późno i ktoś musiał w końcu powiedzieć, że pora iść spać. Jako pierwsi wyszli czeladnicy Gehrke i Stephan. Nie uszli daleko. Po kilku minutach przybiegli z powrotem.
- Te łotry gonili nas... - krzyknął Gehrke zdyszany.
- Kto u licha...? - zapytał czeladnik Moor i wtedy do gospody pani Pahnke wtargnęli Olszewski z Eggertem. Od razu ruszyli na piekarzy.

* * *

Jeśliby problem rozważać logicznie, to dwóch marynarzy nie miało żadnych szans w starciu z dziewięcioma piekarzami. Tyle, że logika z lokalu wdowy Pahnke dawno już chyłkiem się wymknęła, a Olszewski i Eggert wnet dowiedli, że pięści i ręce mają mocne. Już na wstępie wyeliminowali z walki dwóch przeciwników.

Najpierw padł Gehrke. Eggert złapał go za włosy i powalił na podłogę z taką siła, że ten wstać już nie mógł. Leżał skulony w kącie i jęczał z bólu. Chwilę później to samo stało się ze Stephanem. Najpierw Olszewski trzasnął go pięścią w głowę, a później poprawił Eggert jakimś metalowym instrumentem. Stephan legł pod ścianą i długo się nie ruszał. Zaraz po tym rozgorzała walka tak zacięta, że lokal pani Pahnke okazał się dla niej za ciasny. Po rozbiciu kilku stołów i krzeseł przeciwnicy przenieśli się na ulicę, gdzie walczyli zagrzewani do boju przez tłum gapiów. Dopiero policja ich rozdzieliła.

* * *

Wesołą biesiadę u pani Pahnke czeladnicy Gehrke i Stephan przypłacili pobytem w lazarecie. Pierwszy ze złamaną nogą leżał 7 tygodni, drugi zaś tylko cudem uniknął śmierci. Do domu wrócił po dwóch miesiącach.

Biesiadę odpokutowali też obaj marynarze. Tuż po starciu wpakowano ich do aresztu, a pod koniec kwietnia 1863 r. stanęli przed sądem kryminalnym. Wraz z nimi sądzony był też marynarz Racat z żoną. Małżonków obwiniano o podżeganie do uszkodzenia ciała, ponieważ do Eggerta i Olszewskiego krzyczeli: "Walcie te krzywonogie piekarskie psy. Na śmierć".

Główni oskarżeni bronili się twierdząc, że podczas bijatyki ich życie wielokrotnie było zagrożone, więc nie walczyli, a co najwyżej bronili się. Do pobicia kogokolwiek też się nie przyznawali, bo ponoć przez długi czas leżeli nieprzytomni. Sąd nie dał im wiary. Eggert dostał dwa lata więzienia, zaś Olszewski półtora roku.

Od winy i kary uwolniono natomiast małżonków Racat. Sąd nie dopatrzył się związku przyczynowego pomiędzy wznoszonymi przez nich okrzykami, a sposobem, w jaki Eggert i Olszewski zadawali ciosy...

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (45) 6 zablokowanych

  • Prawdziwi patrioci (4)

    wtedy walczyli w powstaniu styczniowym, a nie chlali piwsko w Gdańsku!

    • 18 46

    • (1)

      patrioci Gdańska pili piwo w Gdańsku, dlaczego mieli się przejmować czymś, co było za granicą, w Rosji?

      • 23 4

      • Olszewski

        też Niemiec?

        • 1 0

    • i juz wtedy PP glosowali na PiS

      • 4 4

    • NIemców z Gdańska ...

      to tyle obchodziło, co ciebie walka opozycji demokratecznej MDC z ZANU - PF w Zimbabwe.

      • 15 1

  • ślady przeszłości

    Proszę o więcej.To fascynujące. O ile bardziej przemawia do wyobraźni niż książki czysto historyczne...Taką pamięć jesteśmy winni tym, których miejsce zajęliśmy...

    • 2 0

  • Opowieści z dawnych lat

    Bardzo lubię te historyjki. Przybliżają nam Gdańsk nieznany, taki jak kiedyś, niemiecko-kaszubsko-polski. Gdańsk, który umarł, ale który jest nam potrzebny, by lepiej poznać przeszłość. Opowiadaj więc dalej, opowiadaj...

    • 3 0

  • Fajne

    Pizuński dawaj więcej. Tego nam gdańszczanom potrzeba. Nie tylko opracowań historycznych ale gdzieś wygrzebanych zapisków do których nigdy nie dotrzemy

    • 2 0

  • Znowu...

    dobry tekst na "trójmiasto" ;)
    Czekam na więcej

    • 2 0

  • bardzo fajna historia! uwielbiam te trójmiejskie opowieści,oby ich więcej

    • 5 1

  • (5)

    po co komu takie opowiesci...bez sensu zupelnie uwarzam

    • 8 36

    • uwarz se

      piwa

      • 4 0

    • powarznie tak uwarzasz ? :)

      • 4 0

    • (1)

      po co czytasz ?
      ja nie czytam o aneksie kuchennym dla p.Anety i nie komentuje

      • 4 0

      • komentuj gdyz nie rzycze sobie artykoluw o jakiejs melinie w gdansku gdzie pili i sie bawili

        • 0 4

    • uwazam

      ze jestes analfabeta bo pisze sie przez "z" uwazam ze ty jestes bez sensu

      • 2 0

  • Przodkowie dresów :D (2)

    "Gdańscy ulicznicy na Targu Rybnym nad Motławą: parający się drobnymi pracami w porcie, mustrujący się od czasu do czasu na statki, spędzający całe dnie na poszukiwaniu zarobku, ale i okazji do zwady."

    • 74 6

    • a może to jednak chodzi o sławnych gdańskich bówków , a nie uliczników ?

      • 1 0

    • jakie czasy, takie dresy:)

      • 13 0

  • Lubię te historie z dawnych lat Trójmiasta... (2)

    • 46 5

    • Chyba Gdańska (1)

      co to za słowo-twór koszmarny to trójmiasto...

      • 5 5

      • Nie tylko...

        ...w tym dziale są również historie dotyczące Sopotu i Gdyni.
        Może i koszmarny słowo-twór, ale przyjął się niestety walka z tym to jak walka z wiatrakami!

        • 3 1

  • na zdjęciu wszyscy tak samo ubrani. (3)

    • 7 3

    • taka była moda :-)

      • 3 0

    • na długiej w tych czasem dokładnie to samo
      na jedno kopyto z FH i gildi
      wszyscy na fioletowo

      • 3 0

    • pewnie z wyprzedaży w biedro.

      • 3 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane