• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zawód: przestępca

Dariusz Janowski
19 maja 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
- Czym się pan zajmował przed aresztowaniem? - pytała sędzia.
- "Niczym."
- To z czego się pan utrzymywał?
- "Z przestępstw!"

Ten szczery osobnik to urodzony 35 lat temu w Kartuzach "Terminator" recte Waldemar M. - jeden z 17 rzezimieszków oskarżonych o porwania dla okupu, napady i posiadanie broni. Przed gdańskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces grupy.

Na piątkowej rozprawie, po odczytaniu przez prokuratora aktu oskarżenia przyszła kolej na oskarżonych. "Terminator" wystąpił jako trzeci. Jego wyjaśnienia były najciekawsze. Zakuty w łańcuchy przyznał się do winy. Potem szczegółowo relacjonował ostatni okres przestępczych dokonań. W kwietniu 2000 roku, po odbyciu kary, "Terminator" opuścił więzienie. - W tym czasie trochę imprezowałem - snuł wspomnienia przed sądem.

Bywał w gdańskim "Maksie". Podczas jednej z takich imprez kupił od kelnera kokainę. Zażył, popił alkoholem i zemdlał. Na "odtruciu" spędził kilkanaście dni. Gdy opuścił szpital, skontaktował się z nim Tomasz K. vel "Klapa". - To on kierował grupą - mówił Waldemar. - Powiedział mi, że ten kelner i jego szef powinni mi zwrócić koszty leczenia, bo zamiast kokainy sprzedali amfetaminę. Zmusiliśmy ich do zapłacenia 40 tysięcy złotych.

"Terminator" wyznał, że po aresztowaniu "Klapy" (siedzi teraz w niemieckim więzieniu - red.) grupa nie miała przywódcy. Kolejna ofiara: dealer narkotyków. Pobitego trzonkiem od siekiery zawieźli do wynajętego domu w Jankowie pod Gdańskiem. Podobno przy sprzedaży kokainy handlarz oszukiwał na wadze. Porcje, które puszczał w obieg, były lżejsze o 3 miligramy. Cztery dni go więzili. Odzyskał wolność po wpłaceniu przez jego szefa 150 tys. zł okupu. Ponoć każdy z porywaczy dostał po 25 tys. złotych, za 50 tysięcy mieli kupić broń.

-Kolejne przestępstwo było w Braniewie - opowiadał "Terminator". - To miało być porwanie tamtejszego przemytnika. Facet miał pizzerię. Czyhaliśmy na niego przez kilka dni, ale się nie pojawił. Zrezygnowaliśmy. Potem udało nam się porwać H....
Teraz wyznania "Terminatora" przerwał jeden z adwokatów. Zauważył, że oskarżony cały czas uśmiecha się pod nosem a "takie zachowanie może podważać jego wiarygodność". Padł wniosek by przesłuchać "Terminatora" w obecności psychologa. I tak się stanie.
Koniec działalności "gangu bez głowy" nastąpił w 2001 roku. W Gdańsku, uprowadzili wtedy właściciela kilku kantorów. Więzili go ponad trzy tygodnie. Przykutego do kaloryfera bili metalowymi rurkami, grozili, że go zabiją. Rodzina zapłaciła 300 tys. dolarów.
Policja dotarła do nich po śladach. Odciski butów jednego z bandytów były identyczne ze znalezionymi w Jankowie i w miejscu przekazania okupu.

Śledczy sądzą, że szajka miała jednak przywódcę - "Terminatora" właśnie. W Gdańsku wynajmował mieszkanie. W marcu 2001 roku, funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego najechali lokum. Znaleźli tam "Terminatora" oraz ukryte w... pralce 60 tys. dolarów, ręczną wyrzutnię rakiet, kilka kamizelek kuloodpornych i kominiarki. Inny z rzezimieszków ukrywał minę przeciwpiechotną, karabin snajperski i pistolety maszynowe.

Zdaniem prokuratury grupa ma na swoim koncie trzy inne porwania. W 2000 roku wymusili od swoich ofiar: 100 tys. dolarów, 360 tys. złotych oraz 150 tys. I jeszcze: w grudniu tego samego roku napadli na ochroniarzy przewożących gotówkę z banku PKO w Gdańsku. Doszło do strzelaniny. Konwojenci zostali ranni. Raniono też przechodnia. Zniknął worek z 200 tys. złotych.

Głos WybrzeżaDariusz Janowski

Opinie (14)

  • i teraz ciezko pracuje

    • 0 0

  • alles oda

    balem sie ze wyginelas

    • 0 0

  • ciaptak
    ales są matuzales

    • 0 0

  • Ja to powtarzam:

    wszędzie skur....stawa i matactwa. Władza, nie władza, poprostu wszyscy - ogólna demoralizacja i brak wartości. A jak ktoś jest idealistą, to wszyscy myślą, że "jakiś inny" albo "coś kombinuje".

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane